Friedrich Schiller

Nowa Solidarność

nr 11, sierpień 1996

Pakt ugody z MFW to nowe Monachium

We wrześniu 1938 r. Chamberlain i Daladier podpisali w Monachium złowróżbny pakt z Hitlerem. Ich polityka "ugłaskiwania" nazistów nie była w stanie powstrzymać wojny, choć, udzieliwszy Hitlerowi "błogosławieństwa", Chamberlain cynicznie obiecywał "pokój w naszych czasach". W rezultacie, pięć lat działań wojennych doprowadziło do śmierci milionów ludzi i bezprecedensowego zniszczenia.

Pięćdziesiąt jeden lat po wojnie, w 1996 r., uczestnicy czerwcowego szczytu Siódemki w Lyonie zawarli podobny układ ugody z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) i innymi ponadnarodowymi instytucjami, co może okazać się dla całego świata równie fatalne w skutkach jak pakt podpisany w 1938 r. w Monachium. Zamiast obłudnego hasła "pokój w naszych czasach" szczyt G-7 odbył się pod równie kłamliwym sztandarem "Globalizacja z korzyścią dla wszystkich".

Czy to porównanie nie jest przesadne? - zapytają niektórzy. Przyjrzyjmy się temu, jak wyglądały obrady w Lyonie. Rządy Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch i Japonii praktycznie oddały swoje niezawisłe prawa instytucjom ponadnarodowym, reprezentowanym na szczycie przez Michaela Camdessus (MFW), Jamesa Wolfensohna (Bank Światowy), Boutros Boutros Ghali (ONZ) i Renato Ruggiero ze Światowej Organizacji Handlu (WTO), którzy po raz pierwszy uczestniczyli w spotkaniu Siódemki.

Nigdy w przeszłości żądania instytucji ponadnarodowych, promujących szaloną politykę globalizacji, nie zostały wyrażone w taki oczywisty sposób jak na tym spotkaniu. W trzecim punkie Wstępu do deklaracji z Lyonu czytamy: "Korzyści wynikające z globalizacji osiągnąć będzie można tylko przy zaostrzeniu przez wszystkie kraje procesu adaptacji do międzynarodowej konkurencji. Ta konieczna adaptacja wymaga szybkiej i czasami bolesnej restrukturyzacji, której efekty w niektórych krajach doprowadzą do pogorszenia sytuacji na rynku pracy. (...)" 
Polakom słowa te przypominają z pewnością "argumenty" wyznawców terapii szokowej: zaakceptuj niewygody, wysokie bezrobocie, rosnące ubóstwo i marginalizację części społeczeństwa! Tylko wtedy odczujesz pozytywne efekty naszego programu! (Tylko nie wiadomo kiedy) Taka jest logika MFW. 

Deklaracja z Lyonu nie ukrywa, że proces globalizacji doprowadzi do powiększenia przepaści między różnymi grupami społecznymi w poszczególnych krajach, a niektóre z państw "zostaną zmarginalizowane"! Oznacza to, że dla najbiedniejszych narodów nie ma nadziei, zostaną potraktowane tak samo jak "bezużyteczni zjadacze chleba" w nazistowskich Niemczech.

Ten pakiet faszystowskich programów gospodarczych został przepchnięty przez obrady Siódemki w atmosferze paniki. Dyrektor Generalny MFW, Michael Camdessus, przyznał na sympozium zoragnizowanym 24 czerwca w Lyonnaise de Banque, że zbliża się kolejne "trzęsienie ziemi", które tym razem dotknie cały system bankowy, "rozpadający się na kawałki". Według raportu brazylijskiego dziennikarza Clovisa Rossi z dziennika "Folha de Sao Paulo", Camdessus ostrzegł, że "jakikolwiek finansowy kryzys może w szybkim tempie rozwinąć się w globalną katastrofę".

Ruch oporu nabiera rumieńców

Te uwagi jeszcze raz potwierdzają wieloletnie ostrzeżenia amerykańskiego ekonomisty Lyndona LaRouche przed niechybną dezintegracją globalnego systemu monetarnego i finansowego. W odróżnieniu od LaRouche´a, Camdessus nie zamierza rozwiązać kryzysu przez ustanowienie nowego sprawiedliwego systemu, lecz wykorzystuje panikę do zastraszenia przywódców politycznych i wymuszenia na nich, by oddali swą władzę dyktatowi MFW. Proponowany przez tę organizację program przypomina politykę Hjalmara Schachta, ministra finansów nazistowskich Niemiec, który realizował plan finansowej wstrzemięźliwości, czyli politykę "krwi, potu i łez", prowadzącą w rezultacie do napięć społecznych, eutanazji i obozów przymusowej pracy.

Jedynym rozwiązaniem jest stworzenie ruchu oporu opartego na prawie naturalnym i idei agape, którego mottem mogą być słowa Papieża Jan Paweł II, wypowiedziane przez niego w czasie wizyty w Niemczech: "Przeznaczeniem człowieka jest wolność, ale może być ona oparta jedynie na prawdzie i miłości".

Ten nowy ruch oporu w poszczególnych krajach skoncentrować powinien swoje siły na jednym konkretnym zadaniu, którego wypełnienie stanowiłoby pouczający przykład i ostrzeżenie dla dzisiejszych Hjalmarów Schachtów. Taką taktykę zaproponował w ramach swej kampanii wyborczej Lyndon LaRouche. "Celownik armatni" amerykańskiego ruchu oporu został skierowany na gubernatora stanu Pennsylvania, Toma Ridge, który w maju tego roku podpisał ustawę eliminującą finansowanie z budżetu stanowego opieki zdrowotnej dla najuboższej części społeczeństwa Pennsylvanii. Według obliczeń Stowarzyszenia Szpitali Pennsylvanii 220 tys. mieszkańców tego stanu zostanie pozbawionych dostępu do odpowiedniej opieki zdrowotnej, co oznacza że wielu z nich, cierpiących na cukrzycę, raka, choroby serca i inne schorzenia, wybierać będzie między kupnem żywności a lekarstwami i w konsekwencji przedwcześnie umrze.

Gurbernator Ridge został wielokrotnie ostrzeżony o konsekwencjach swego posunięcia. Jego argumentem jest konieczność walczenia z deficytem budżetowym Pennsylvanii. Jest to typowe faszystowskie podejście pozbawione szacunku dla życia ludzkiego i stawiające interesy grup finansowych ponad wspólne dobro, a poza tym całkowicie niepotrzebne. Współpracujący z LaRouchem legislatorzy stanowi, m.in. Harold James, przygotowali ustawę nakładającą niewielki podatek 0,2% na operacje finansowe w Pennsylvanii. Obliczono, że przyniósłby on roczny dochód wysokości 10 mld dolarów, to znaczy 40 razy więcej niż konieczne jest dla utrzymania stanowej opieki zdrowotnej! Propozycja opodatkowania transakcji finansowych powinna być przedstawiona również w innych stanach, ale pamiętać trzeba, że jest ona tylko krótkoterminowym rozwiązaniem. Program długoterminowy obejmować musi zmiany strukturalne i powrót do amerykańskiego systemu ekonomii politycznej.

Tysiące mieszkańców Pennsylvanii zaangażowało się w kampanię o usunięcie Ridge´a z jego stanowiska. Rozdawane są ulotki przeciwko ustawie Ridge´a, organizowane spotkania, kampania LaRouche´a przygotowała kilka półgodzinnych programów telewizyjnych dla lokalnych stacji, temat podchwyciły lokalne gazety. Kampania o oskarżenie Ridge´a o zbrodnie przeciwko ludzkości jest głównym tematem rozmów w Pennsylvanii i szybko obejmuje też resztę kraju. Usunięcie tego "nieludzkiego" gubernatora oznaczać będzie wielką przegraną dla Konserwatywnej Rewolucji, proponującej "marginalizację" społeczeństwa w celu uratowania leżącego i tak na łożu śmieci systemu finansowego. Frank Hahn 
Anna Kaczor


Instytut Schillera buduje "Euroazjatycki Most Lądowy"

Konieczność gospodarczej odbudowy Rosji

Natychmiast po wyborach prezydenckich w Rosji, wielu polityków na Zachodzie obwieściło, że zwycięstwo Jelcyna jest "zwycięstwem demokracji", chociaż takie stwierdzenie całkowicie mija się z rzeczywistością. Prawdziwa walka o władzę toczy się nadal, pomiędzy tymi, którzy "trzymają się spódnicy" Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), a grupą ekonomistów i polityków starających się uratować resztki rosyjskiej produktywnej gospodarki. Fakt, iż polityka MFW prowadzi do jej zniszczenia jest powszechnie uznaną prawdą. Pod koniec czerwca pisał na ten temat np. austriacki tygodnik katolicki "Die Furche", który opulikował artykuł Ernesta Floriana Wintera, austriackiego dyplomaty i byłego pracownika ONZ-tu. 

Winter przyznał, że istnieją dowody na to, że MFW, Bank Światowy i powiązane z nimi koła finansowe realizują świadomą politykę stymulowania gospodarczego i społecznego chaosu w Rosji, a nawet nie zatrzymałyby się przed promowaniem marksizmu jako narzędzia destrukcji. Te właśnie kręgi ponoszą odpowiedzialność za kryzys w Rosji, stwierdził Winter. Opisał on również swoje doświadczenia sprzed kilku lat, kiedy próbował przedstawić strategię pomocy gospodarczej dla Rosji ludziom z administracji George´a Busha. Jego pomysły były cynicznie odrzucone, ponieważ ówczesna polityka rządu Busha sprowadzała się do stwierdzenia "niech zdychają".

Obawy Polaków przed wielką niewiadomą w Rosji rozwiać można tylko w jeden sposób: usuwając obecny system finansowy oparty na MFW i wspomagając wszelkie inicjatywy zmierzające do realizacji programu gospodarczego, gwarantującego rzeczywisty wzrost i poczucie nadziei na przyszłość wśród obywateli tego wielkiego kraju. Na takie stwierdzenie wyznawcy brytyjskiej geopolityki natychmiast zakrzykną zapewne, że to czysty romantyzm, a wzmacnianie gospodarcze Rosji jedynie umożliwi jej realizację "imperialistycznych" zapędów przede wszystkim w stosunku do sąsiadów. Nie zaprzeczając istnieniu w tradycji rosyjskiej trendu "Trzeciego Rzymu", czyli mitu według którego po upadku Imperium Rzymskiego i Bizancjum, Moskwa przejmie ich rolę w świecie, przypomnieć jednak należy, że od czasów Piotra Wielkiego, utrzymującego wieloletnią korespondencję z niemieckim uczonym i filozofem, Gottfriedem Wilhelmem Leibnizem, działa też w Rosji nurt rozumiejący różnicę między imperium a państwem narodowym i zmierzający do rozwoju Rosji nie w rezultacie zdobyczy terytorialnych lub nowych sfer wpływów, lecz przez rozwój nauki, technologii i produktywnej gospodarki. 

LaRouche rozmawia z rosyjskimi ekonomistami

Ten właśnie nurt należy wzmocnić i dzisiaj, czego zdaje się nie rozumieć większość państw Zachodu, uparcie popierająca reformy wolnorynkowe, kryminalną prywatyzację i tego rodzaju destrukcyjne praktyki prowadzące do niszczenia gospodarki i spadku poziomu życia społeczeństwa Rosji - i wielu innych państw. W takich warunkach wystarczy mała iskra, by rozpętać burzę ognia.

Instytut Schillera od wielu lat mobilizuje siły polityczne w celu realizacji programu rozbudowy infrastruktury pod nazwą "Euroazjatycki Most Lądowy", który obejmuje konstrukcję korytarzy rozwojowych wzdłuż linii szybkiej kolej łączącej europejskie wybrzeża Atlantyku z wybrzeżami Chin i Indii. Podstawą do realizacji takiego planu musi być niewątpliwie ścisła współpraca między krajami Europy zachodniej i środkowej, Rosją, Chinami i wielu innymi, leżącymi na starym szlaku jedwabiu państwami. 

Projekt ten był m.in. przedmiotem debaty na seminarium zorganizowanym w Moskwie 24 kwietnia br. przez Instytut Studiów Socio-Politycznych Rosyjskiej Akademii Nauk, Wolne Stowarzyszenie Ekonomiczne Rosji i moskiewski oddział Instytutu Schillera. Spotkaniu przewodniczył Leonid Abalkin, przewodniczący Departamentu Ekonomii w Rosyjskiej Akademii Nauk, a gościem honorwym i głównym prelegentem był amerykański ekonomista, Lyndon LaRouche. W seminarium uczestniczyli również: Tatiana Koriagina, dyrektor niezależnej agencji Socjo-Ekonomiczne Programy, Prognozy i Alternatywy; Walentin Pawłow, były premier rządu z 1991 r.; Wiaczesław Senczagow, dyrektor Centrum Polityki Bankowej i Fiansowej Rosyjskiej Akademii Nauk; Jurij Zabrodocki, prezydent Akademii Nowe Myślenie; Jelena Widuta, z Rosyjskiej Akademii Ekonomicznej Plekanowa i in.

Opisany przez LaRouche´a program odbudowy światowej gospodarki spotkał się z zainteresowaniem i poparciem rosyjskich ekonomistów. LaRouche uważany jest przez wielu z nich za jednego z niewielu Zachodnich polityków, którym można zaufać i który opracował poważną alternatywę dla polityki MFW i monetaryzmu. W czasie dyskusji po wystąpieniu LaRouche´a Jurij Zabrodocki stwierdził: "W całkowitej ciemności, zmysł postrzegania staje się ostrzejszy i ci, którzy chcą widzieć - zaczynają widzieć coraz lepiej. W taki sam sposób, my postrzegamy, że idee LaRouche´a mają niewątpliwie charakter postępowy". 

Wypowiedziane na seminarium słowa Leonida Abalkina oddają obecny nastrój w Rosji: "Po przeanalizowaniu stopnia zniszczenia technologicznego jądra naszej gospodarki i utraty naszej pozycji w kilku dziedzinach gospodarczych i naukowych, dochodzę do wniosku, że mamy w rezerwie nie więcej niż dwa-trzy lata, po których zniszczenie osiągnie nieodwracalny charakter, a los Meksyku stanie się w pełni udziałem Rosji. Badania wykazują, że jeśli obecna polityka będzie kontynuowana przez dwa-trzy lata, pętla zadłużenia zaciśnie się na rosyjskiej gospodarce w sposób automatyczny."

Równie alarmistyczny ton przebrzmiewa w artykułach i wypowiedziach ekonomisty Siergieja Głazjewa, szefa Demokratycznej Partii Rosji, z którym przedstawiciele Instytutu Schillera mieli okazję wielokrotnie rozmawiać na temat stanu światowej gospodarki. Napisał on 20 czerwca w gazecie "Prawda Rossii": "Rząd Czernomyrdina-Czubaisa realizuje rekomendacje MFW, życzenia firm zagranicznych, nakazy banków komercyjnych, krewnych, przyjaciół i współwłaścicieli. W rezultacie rząd ten zdołał, już jesienią zeszłego roku, podzielić niemal całkowicie całą własność państwową, również najważniejsze przedsiębiorstwa, niemalże za darmo. Kryzys gospodarczy coraz bardziej się pogłębia, a zubożenie społeczeństwa przekracza wszelkie granice; w zeszłym roku realne płace spadły o 25%". Głazjew stwierdził również, że najważniejszy problem obecnie polega na braku woli politycznej, by odbudować gospodarkę i by w rozmowach z MFW zwrócić uwagę na absurdalność wielu rekomendacji i warunków, wysuwanych przez tę instytucję. Już w listopadzie 1994 r. w wywiadzie dla amerykańskiego tygodnika "Executive Intelligence Review", Głazjew, spytany o politykę MFW powiedział: "Opisać ją można krótko, jest po prostu głupia".

Leibnizowska tradycja w Rosji

LaRouche często podkreśla w swych wystąpieniach, że inspiracją dla jego poglądów w dziedzinie filozofii i ekonomii był Gottfried Wilhalm Leibniz. Niemiecki filozof widział szansę zachowania pokoju i dobrobytu w Euroazji w szybkim rozwoju nauki i technologii oraz podniesieniu poziomu życia wszystkich warstw społecznych. Kiedy Piotr I rozpoczął swoją politykę "unowocześniania" Rosji, Leibniz natychmiast podjął starania, by ukształtować poczynania Piotra zgodnie ze swoim Wielkim Projektem rozwoju Euroazji. Już w 1697 r. napisał z myślą o rosyjskim carze memorandum zawierające 7 punktów rozwoju Rosji, które koncentrowały się na rozbudowie infrastruktury i reformie oświaty. W 1708 r. Leibniz zaproponował, że osobiście zajmie się opracowaniem nowego programu nauczania dla szkół rosyjskich. Podkreślił w nim szczególnie pryncypia ekonomii fizycznej. Cztery lata później Leibniz został oficjalnie zatrudniony jako "doradca ds. systemu sprawiedliwości" Rosji i określił sam siebie "rosyjskim Solonem". W prywatnych rozmowach z Piotrem poruszał temat podniesienia ducha moralności wśród mieszkańców Rosji jako podstawy zbudowania narodu. Wedłu Leibniza najlepszym na to sposobem było rozpoczęcie odważnych projektów naukowych, np. w dziedzinie astronomii.

Wiele z projektów Leibniza zostało zrealizowanych za czasów Piotra, np. zbudowano liczne kanały i polepszono infrastrukturę, powstały obserwatoria astronomiczne i nowe szkoły. W 1725 r. za radą Leibniza Piotr założył Akademię Nauk w St. Petersburgu. Nad początkowym etapem jej rozwoju czuwał osobisty lekarz Leibniza. 

Na początku XIX w. tradycję Leibnizowską w Rosji kontynuował m.in. minister finansów D.A. Gurjew i pedagog W.Malinowski. W 1807 r. z inicjatywy ministra Gurjewa opublikowano w Petersburgu rosyjskie wydanie "Raportu o manufakturach" Aleksandra Hamiltona (patrz "NS" nr 10), amerykańskiego ekonomisty realizującego w Nowym Świecie idee ekonomii fizycznej Leibniza. We wstępie do raportu Malinowski napisał: "Podobieństwo między Zjednoczonymi Stanami Ameryki a Rosją widać w rozciągłości ich obszarów, w klimacie i warunkach naturalnych, w zaludnieniu nieproporcjonalnym do obszaru, oraz w młodym wieku różnych pożytecznych instytucji; dlatego też wszystkie zasady, uwagi i środki proponowane tutaj mogą być zastosowane w naszym kraju". Inni członkowie Akademii korespondowali z amerykańskimi naukowcami.

W tym czasie toczyła się w Rosji walka o wpływy wokół młodego cara Aleksandra I. Szwagier Fryderyka Schillera, Wilhelm von Wolzogen spędził w St. Petersburgu pięć lat, przygotowując ślub siostry Aleksandra i księcia Weimaru, który odbył się w 1804 r. W czasie swojego pobytu w Rosji Wolzogen organizował dla rodziny carskiej seminaria poświęcone różnej tematyce. Schiller natomiast rozpoczął pracę nad sztuką "Demetrius", której akcja toczy się w Polsce i w Rosj. Główny jej wątek wyraża ideę, według której naród może osiągnąć wielkość tylko wtedy, gdy zarówno wszyscy jego przedstawiciele jak i przywódcy podporządkowują swe czyny "temu co jest w ludzkości najpiękniejsze". Polski król wypowiada znamienne słowa: "Tutaj w Polsce, wolność rządzi; nawet król, chociaż najważniejszy w dostojeństwie, często służyć musi silnej szlachcie. Ale tam (w Rosji), króluje święta władza Ojca, a niewolnik służy w pełnym cierpienia posłuszeństwie".

W dziedzinie oświaty i kultury, pro-leibnizowska frakcja starała się uczynić z Rosji coś innego, niż "żandarma Europy", jakim kraj ten stał się w rezultacie postanowień Traktatu Wiedeńskiego z 1815 r. W Petersburskiej Akademii pracowali czołowi niemieccy uczeni, np. filolog Adelung. Minister sprawiedliwości, poeta Dzierżawin, zaangażowany był w początkowy etap tłumaczenia utworów klasycznych, przede wszystkim greckich, na język rosyjski. Hrabia Rumiancew, wielki bibliofil, zebrał ogromną kolekcję książek, która stała się zarodkiem jednej z największych bibliotek Rosji. Wspomniany już W. Malinowski, przygotował klasyczny program nauczania dla prowadzonego przez siebie gimnazjum w Carskim Siole. Obejmowało ono współczesne języki obce i klasyczne, religię, etykę, filizofię, trygonometrię, historię, geografię, literaturę, sztukę itp. Niestety ówczesny minister oświaty, hrabia Razumowski, odrzucił program, twierdząc, że dyplomacie niepotrzebne są wiadomości z chemii czy astronomii. 

W późniejszym okresie najbardziej energicznym promotorem systemu amerykańskiego był Dymitr Mendelejew, znany głównie jako chemik, oraz jego bliski sprzymierzeniec, Sergiej Witte, minister finansów w latach 1892-1903. Obydwaj rozumieli konieczność rozwoju nauki i przemysłu w Rosji, jako podstawy rozwoju całego kraju. W raporcie z 1891 r. w obronie ceł protekcyjnych Mendelejew napisał: "Jeśli na horyzoncie widać jest blask świtu powszechnego pokoju i sprawiedliwego podziału dobrobytu dla wszystkich krajów i narodów, to jedynie dzięki rozwojowi przemysłu, ponieważ doświadczenia historii wykazują, że inne środki - czy to koncentracja siły militarnej, czy pewne formy własności ziemi, czy też rozwój oświaty - są nienależyte. (...) nadchodzący okres czerpać będzie swą siłę z rozwoju nauki i przemysłu, oraz z dokonywanych przez te dziedziny podbojów".

Dla Witte najważniejszym drogowskazem w rozwoju gospodarczym była "Ekonomia Narodowa" Fryderyka Lista, której rosyjskie wydanie Witte przygotował tuż przed przejęciem stanowiska ministra. Warto przypomnieć, że List spędził wiele lat w Filadelfii, studiując praktyki gospodarcze Amerykanów. To on właśnie w swojej książce o ekonomii po raz pierwszy użył terminu "system amerykański", przeciwstawiając go "brytyjskiemu systemowi" wolnego handlu. Wśród współpracujących z Mendelejewm naukowców był również Iwan Wyszegradzki, który jako minister finansów zainicjował budowę kolei transsyberyjskiej i przygotował projek ustawy o cłach protekcyjnych.

Namiastką dzisiejszego "Euroazjatyckiego Mostu Lądowego" był projekt budowy kolei od krańców Europy Zachodniej po Pacyfik omawiany pod koniec XIX w. przez Sergieja Witte i Gabriela Hanotaux, ówczesnego ministra finansów Francji (patrz "NS" 7, kwiecień 1995). Tak samo jak i dzisiaj, możliwość realiazcji tego projektu zależała nie od zasobów naturalnych, finansów czy dostępnej technologii i siły roboczej - ponieważ wszystko to było dostępne - lecz od mobilizacji woli politycznej.

Rachel Douglas
Anna Kaczor
 


Czas usunąć z NATO niebezpieczne Entente Cordiale

Publikujemy poniższy fragmenty dokumentu napisanego przez amerykańskiego ekonomistę i męża stanu, Lyndona LaRouche, kandydującego na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dokument ten został napisany z myślą o amerykańskich wyborcach, ale jego tezy powinny również zainteresować Polaków, szczegślnie tych, których aspiracją jest wstąpienie Polski do NATO.

Wielu obywateli tego kraju ze zdziwieniem przyjęłoby fakt, że znaczna grupa wysokiej rangi przedstawicieli sił zbrojnych w Stanach Zjednoczonych i w innych krajach, w prywatnych rozmowach zgadza się z opinią, że Amerykanie powinni wziąć pod uwagę zastąpienie czymś nowym anachronicznego porozumienia NATO. Jednakże tak jak w innych sprawach, również w tej kwestii decyzja zapaść musi na podstawie ustalenia prawdy, a nie jedynie ze względu na czyjąś opinię, prywatną czy oficjalną. 

W niniejszym dokumencie zostanie wykazane, że rzeczywisty stan spraw przedstawia się następująco: obecne, anty-amerykańskie porozumienie brytyjsko-francuskie w ramach NATO musi zostać wyelimionowane, a miejsce, które ono zajmuje, oczyszczone, tak jak czyni się to w przypadku śladów po trujących substancjach. Ofensywne implikacje (znaczenie, założenia, zadania) NATO muszą być usunięte z korzeniami, w sferze jego możliwości międzynarodowych, zarówno militarnych jak i politycznych.

Konsekwencje niedawnego berlińskiego spotkania na temat polityki NATO doprowadziły do niedopuszczalnej sytuacji, w której jawni przeciwnicy Stanów Zjednoczonych, tj. brytyjscy i francuscy przedstawiciele Entente Cordiale, stworzyli zagrożenie strategiczne nie tylko w Europie, lecz również w rejonach potencjalnej interwencji NATO "poza wyznaczonym terytorium". To porozumienie Entente Cordiale musi być za wszelką cenę zneutralizowane.

Wysunąć można rozsądne obiekcje przeciwko propozycji rozwiązania NATO. Niektórzy słusznie ostrzegają przed niebezpieczeństwem stworzenia próżni; ostrzegają także, że proste wycofanie się Stanów Zjednoczonych z NATO jedynie wzmocni siłę obecnego głównego i jawnego przeciwnika strategicznego Amerykanów, czyli londyńsko-paryskie Entente Cordiale. Niektórzy krytycy wysuwają dodatkowy w pełni usprawiedliwiony sprzeciw, mianowicie że styl działania obecnego powojennego pokolenia "wyżu demograficznego" zarówno w wypełnianiu funkcji rządowych, jak i w przedsięwzięciach gospodarczych nie napawa wiarą w sukces zmian instytucjonalnych, przeprowadzanych przez osoby representujące to pokolenie. Jednakże bez względu na to, jak rozsądnie brzmią te argumenty i inne sprzeciwy, ich znaczenie szybko topnieje w porażającym świetle niechybnego globalnego kryzysu monetarnego i finansowego oraz wynikających z niego innych problemów.

Prawdą jest, że proste rozwiązanie NATO bez jednoczesnego ustanowienia efektywnej alternatywy byłoby niebezpieczne. Niewątpliwie, zobowiązania Stanów Zjednoczonych gwarantujące bezpieczeństwo naszych przyjaciół w Europie i nasza efektywna obecność na tym kontynencie muszą nie tylko być przedłużone, lecz wzmocnione, choćby w celu przeciwstawienia się odrażającej roli londyńsko-paryskiego Entente na Bałkanach i w innych rejonach świata. Jednakże, nie wystarczy jedynie zachować obecne zobowiązania Amerykanów wobec ich przyjaciół, potrzebne jest coś więcej.

To "coś więcej" stanowi sedno memorandum programowego, opublikowanego przez komitet Partii Demokratycznej zajmujący się moją kampanią wyborczą.

Na miejsce NATO i podobnych przestarzałych dogmatów, Stany Zjednoczone muszą zaadoptować rozległy i przełomowy pogląd strategiczny, oparty na zrozumieniu najważniejszych aspektów zaistniałej na kontynencie euroazjatyckim rzeczywistości. To zrozumienie jest kluczem do obecnej i przyszłej sytuacji gospodarczej. Krótko mówiąc, decydujące strategiczne znaczenie euroazjatyckiego mostu lądowego, realizowanego obecnie w rozległych niemal bezludnych rejonach Azji centralnej, wymaga pilnego rozwoju i ochrony współpracy gospodarczej między Stanami Zjednoczonymi, Rosją a Chinami, przy udziale Indii. Jest to kluczowa kwestia dla przyszłości świata w XXI w.

W rezultacie, NATO przestało służyć żywotnym strategicznym interesom Stanów Zjednoczonych, a jego zdegenerowana natura w samej rzeczy spawiła, że jest ono wykorzystywane jako instrument przez siły działające przeciwko naszym żywotnym interesom. Jako przykład posłużyć mogą wspomniane już wojny na Bałkanach, zorganizowane jako akcja geopolityczna z inicjatywy rządów premier Margaret Thatcher i Prezydenta Francji, Francois Mitteranda. Co najmniej od 1992 r. głównym i otwartym przeciwnikiem najważniejszych żywotnych interesów Stanów Zjednoczonych jest odrodzone Entente Cordiale króla Edwarda VII, przywrócone do życia przez Londyn za czasów Margaret Thatcher i Paryż Francois Mitteranda. Pod wpływem zmartwychwstałego porozumienia Londyn-Paryż, NATO uległo degeneracji do roli instrumentu służącego do sabotażu wszelkich wysiłków ze strony Stanów Zjednoczonych; w coraz większym stopniu okazywało się przeciwnikiem amerykańskich poszukiwań sprawiedliwego pokoju na Bałkanach, a także naszych żywotnych interesów wymagających trwałych podstaw dla lepszego zrozumienia i współpracy z naszymi nowymi ważnymi partnerami w całej Europie wschodniej, np. Rosją i Ukrainą.

Tradycja europejskiej myśli militarnej, zapoczątkowanej wyrażoną przez św.Augustyna zasadą "usprawiedliwionej wojny", nie powinna tolerować odkładania likwidacji NATO w jego obecnej formie. 

Strategia Stanów Zjednoczonych po drugiej wojnie światowej

NATO zostało powołane do życia pod koniec lat 40-tych, w rezultacie zainicjowanego po kwietniu 1945 r. udanego ataku Wielkiej Brytanii na wcześniejsze zobowiązania Stanów Zjednoczonych do usunięcia ze wszystkich zakątków Ziemi pozostałości imperializmu, którego najlepszym wyrazem było Imperium Brytyjskie. Od samego początku rola Brytyjczyków w NATO ukształtowana była przez brytyjską frakcję imperialną, której intencją było osłabienie, a w ostateczności unicestwienie suwerenności wszystkich państw narodowych świata, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi. Ostateczny plan Londynu, o czym przekonany był francuski patriota, prezydent Charles de Gaulle, zakładał od samego początku to, o czym wielokrotnie mówił w swej polityce dotyczącej broni jądrowej Bertrand Russell, mianowicie wykorzystanie konfliktu między potęgami Zachodu i Wschodu, posiadającymi broń jądrową, jako środka do obalenia instytucji nowoczesnego państwa narodowego.

Jak to wyjaśnił wielokrotnie Bertrand Russell i inni brytyjscy autorzy tego programu, NATO i powiązane z nim instytucje tzw. okresu Zimnej Wojny miały docelowo doprowadzić nie tylko do ustanowienia Organizacji Narodów Zjednoczonych jako arbitra w konfliktach strategicznych, lecz takim sposobem rozwinąć ONZ do roli rządu światowego.

Powstająca, utopijna doktryna strategiczna 1946-1989, pod wpływem której Stany Zjednoczone stały się wspólnikiem w procesie swojego własnego rozkładu i degradacji, charakteryzuje się określonymi cechami. Przedstawione poniżej niektóre z nich zostały wybrane dla jak najlepszego przedstawienia propozycji usunięcia NATO.W centrum dokonanej przez Londyn zmiany w amerykańskiej doktrynie strategicznej znajduje się sposób, w jaki Stany Zjednoczone zostały przekonane do tego, by porzucić tradycyjne zasady sztuki militarnej.

Do najważniejszych nauczycieli zasad tej strategii, którą kierowali się najwięksi mężowie stanu nowożytnych czasów, należał św. Augustyn i jego nauka o "usprawiedliwionej wojnie"; Macchiavelli i jego strategia wojenna; "autor zwycięstwa" we Francji, Lazare Carnot, który dokonał rewolucji w sztuce wojennej w latach 1793-1794; Clausewitz, autor "O wojnie"; oraz Alfred von Schlieffen, twórca historiografii militarnej, "Cannae: teoria skrzydła". Powyższe przykłady odzwierciedlają zasady, które sterowały Stanami Zjednoczonymi za czasów przywództwa Benjamina Franklina, prezydentury Waszyngtona, Monroe, Johna Quincy Adamsa i Abrahama Lincolna. Najlepsi dowódcy militarni drugiej wojny światowej, np. generał Douglas MacArthur, reprezentowali tę tradycję.

Wiele jednostek, zarówno w siłach zbrojnych jak i poza nimi, kontynuowało prywatnie tę amerykańską tradycję patriotyczną. Pomimo tego, prawda historyczny jest taka, że kłamstwa wypowiedziane przez rząd amerykański w celu poparcia bezpodstawnych twierdzeń, usprawiedliwiających zrzucenie bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki w sierpniu 1945 r., położyły kres przestrzeganiu tej tradycji przez rząd USA. Te zdradzone pryncypia muszą na nowo zająć swe prawomocne miejsce, jako aksjomaty tworzenia polityki. Okrucieństwa przewlekłych działań wojennych w Indochinach w latach 1964-1975, a także odrażająca eskapada, tzw. "burza pustyni" (w Iraku), zgotowana przez Brytanię premier Margaret Thatcher, demonstrują, że na najwyższych szczeblach rządowych, a także w innych instytucjach, sposób realizacji amerykańskiej polityki pozbawiony jest całkowicie zrozumienia zasad "usprawiedliwionej wojny". Ilustruje to haniebny stan, do jakiego zdegradowano amerykańską myśl strategiczną po śmierci prezydenta Franklina Roosevelta.

W czasie drugiej wojny światowej prezydent Franklin Roosevelt nie ukrywał przed premierem brytyjskiego rządu, Winstonem Churchillem oraz innymi znaczącymi osobami i instytucjami, intencji rządu amerykańskiego w stosunku do powojennej polityki. Zamierzał on doprowadzić pod koniec działań wojennych w Europie i w rejonie Pacyfiku do natychmiastowego rozwiązania imperiów kolonialnych, kontrolowanych przede wszystkim Zjednoczonego Królestwa, Niderlandów i Francji. Roosevelt nie ukrywał też, że Stany Zjednoczone zrobią wszystko, by zakończyć dominację Londynu w międzynarodowych stosunkach gospodarczych, opartych na "brytyjskich metodach osiemnastowiecznych" Adama Smitha i podobnych mu ekonomistów. Zamiast metod brytyjskich Roosevelt zamierzał wprowadzić tradycyjne "metody amerykańskie".

"Metody amerykańskie" oznaczały wtedy jak i teraz "amerykański system ekonomii politycznej" mający charakter sprzeczny z koncepcjami Adama Smitha, Misesa, von Hayeka czy Thatcher. Wynika to z faktu, że zasady "systemu amerykańskiego" nierozerwalnie łączą się z takimi czołowymi osobistościami jak Benjamin Franklin, Aleksander Hamilton, Mathew i Henry Careyowie, Henry Clay, Amerykanin niemieckiego pochodzenia, Fryderyk List, a także prezydenci Jerzy Waszyngton, John Quincy Adams, Abraham Lincoln i William McKinley, którzy sprawowali ten urząd przed Franklinem Rooseveltem i Johnem Kennedym.

Odrzucenie po drugiej wojnie światowej doktryny strategicznej Roosevelta przez administrację Trumana uznać należy za wielką, odczuwaną przez ostatnie 51 lat, stratę dla całego świata. Po przedwczesnej śmierci Roosevelta, 12 kwietnia 1945 r., jego przeciwnik, premier Winston Churchill, wspólnie z grupą myślących w kategoriach imperium sprzymierzeńców w amerykańskim rządzie, sprawił, że administracja Stanów Zjednoczonych usunęła wszystkie ważne elementy anty-kolonialne w swej polityce, a także zorganizowała sabotaż amerykańskiego systemu gospodarczego. Dopuszczając do głęboko demoralizującej i przy tym niepotrzebnej depresji gospodarczej w latach 1946-48, administracja Trumana, znajdująca się pod niemal hipnotycznym wpływem takich sprzymierzeńców Churchilla jak osoby z kręgu byłego poplecznika Hitlera i prywatnego bankiera, Avarella Harrimana, działały na korzyść nowego rodzaju światowej gospodarki, funkcjonującej pod dominacją "brytyjskich metod osiemnastowiecznych", słusznie potępianych przez Roosevelta.

Odejście Trumana od polityki Roosevelta zepchnęło świat w kierunku destrukcyjnych praktyk gospodarczych i strategicznych, które zdominowały globalne trendy począwszy od wiosny i lata 1945 r.

Dla Winstona Churchilla i innych oponentów patriotycznej tradycji Stanów Zjednoczonych najważniejszym słabym punktem projektu Roosevelta dla powojennego świata, był fakt, że Roosevelt polegał na zapewnieniach współpracy ze strony dwóch sojuszników z czasów wojny - Związku Radzieckiego i Chin. Frakcja Churchilla wykorzystała te kluczowe skrzydła polityki Roosevelta w różnoraki sposób. Pociągnięciem krytycznym dla sukcesu Churchilla była decyzja Trumana o zrzuceniu jedynych dwóch bomb atomowych z ówczesnego arsenału Stanów Zjednoczonych na mieszkańców Hiroszimy i Nagasaki.

Po tej odrażającej inauguracji wieku zagrożenia konfliktem nuklearnym, imperialiści Churchilla, wspólnie z ojcem porozumienia Pugwash, Bertrandem Russellem, Harrimanem i innymi współsprawcami z amerykańskiego establishmentu, rozpoczęli wspólne działania, jako kasta panów-marionetek niemal żywcem wzięta z czasów weneckiej dyplomacji. Ci finansowo-oligarchiczni manipulanci sterowali zarówno Stanami Zjednoczonymi jak i stalinowskim Związkiem Radzieckim tak, by sprowokować kontrolowany i pogłębiający się konflikt między nimi. W rezultacie różnych prowokacji w latach 1946-1953, prezydent Truman i pierwszy sekretarz Stalin tańczyli jak marionetki, pociągani za brytyjskie sznurki wojny psychologicznej; fakt ten zwiększył jeszcze przytłaczająco realny strategiczny konflikt nuklearny, który od tego czasu dominował całą politykę światową, począwszy od 1946 r. do wydarzeń z końca 1989 r. W początkowej fazie tego zaaranżowanego konfliku wyrazem zaistniałych wówczas warunków stało się ustanowienie NATO.

Klucz do zrozumienia brytyjskiego myślenia imperialistycznego, wyjaśniającego rolę prezydenta Trumana, sformułowany został przez Bertranda Russella we wrześniowym numerze "The Bulletin of the Atomic Scientists" z 1946 r. Zawarta tam teza stała się "doktryną z Pugwash" Russella, Leo Szilarda i Henry Kissingera, będącego według jego własnych słów, agentem brytyjskim. Wykorzystanie broni "trudnej nawet do pomyślenia wojny", jak wykorzystuje się elektryczne ogrodzenie dla bydła, miało służyć skierowaniu Stanów Zjednoczonych i innych narodów do zagrody skoncentrowanej wokół ONZ-tu "globalnej gospodarki" i "rządu światowego", co w rzeczy samej było polityką Imperium Brytyjskiego Winstona Churchilla.

Wszystko to, również propozycja Russella, by wykorzystać broń jądrową do zainstalowania rządu światowego, miało za cel sprzyjać strategicznym interesom politycznych przeciwników Roosevelta, czli zjednoczonemu blokowi międzynarodowej oligarchii finansowej, która jest kontrolującą siłą społeczną w szeregach brytyjskich, duńskich, francuskich i innych imperialistów. Pomimo nieco groteskowej "dekolonizacji", którą Harold Macmillan, Premier rządu Zjednoczonego Królestwa, obwołał "wiatrem zmian", i pomimo zmiany jaka zaszła w postawie prezydenta Charlesa de Gaulle´a, który po drugiej wojnie światowej zrezygnował z idei zachowania imperialnej tradycji Napoleona III, brytyjskie, duńskie i francuskie imperia, chociaż w nieco zdezorganizowanej i zredukowanej formie, zachowały się do dzisiaj pod taką osłoną jak Wspólnota Brytyjska i Rada Osobista (królowej brytyjskiej).

Jeśli jakakolwiek instytucji, jak np. ONZ czy jej Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), odmawia państwu narodowemu korzystania z jego pełnej niezawisłości na obejmowanym przez nigo terytorium, należy uznać to za akt wojny. Powstaje przed rządem tego gnębionego narodu pytanie, czy w takim przypadku wypowiedzieć wojnę takiemu niegodziwemu napastnikowi. Jeśli znalazłyby się sposoby inne niż wojna, które powstrzymałyby napastnika przed dokonaniem nieodwracalego uszczerbku w niezawisłości ofiary, wojna nie byłaby usprawiedliwiona. Nawet w przypadku słusznej sprawy, jeśli wypowiedzenie wojny wynika z pochopnej decyzji, to rozpoczęcie działań militarnych nie jest usprawiedliwione. Celem wojny jest uzyskanie sprawiedliwego pokoju; wojna jest środkiem, którego żaden naród nie powinien wykorzystywać, z wyjątkiem przypadków, kiedy wojna umożliwia zastosowanie remedium, a jej unikanie jest moralnie niedopuszczalne i jej rozpoczęcie nie wynika z bezużytecznego szaleństwa.
 


Geopolityczne korzenie kryzysu

W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat, "brytyjskie metody osiemnastowieczne", którymi Franklin Roosevelt słusznie pogardzał i zamierzał wykorzenić, stały się aksjomatycznymi podstawami faktycznej monetarno-finansowo-gospodarczej dyktatury, będącej dziś w otwarty sposób globalistycznym, rozdętym ponad wszelkie granice, samodestrukcyjnym i zdominowanym przez MFW międzynarowodym monetarno-finansowym systemem. Trwający obecnie proces samo-dezintegracji połączonych ze sobą monetarnych i finansowych instytucji tego skoncentrowanego wokół MFW systemu, stanowi centralną cechę najgroźniejszego kryzysu strategicznego XX wieku, najgorszego po wybuchu Rewolucji Francuskiej w 1789 r. kryzysu zagrażającego nieprzerwanemu istnieniu Stanów Zjednoczonych. (...)

Z powodów, które zostaną przedstawione w odpowiednim miejscu poniżej, cechy obecnego kryzysu, należy rozumieć jako pochodne geopolityki, na której obecnie się skoncentrujemy. Doprowadziła ona do serii kryzysów, pierwszy z nich miał miejsce w latach 1898-1901 i był rezultatem podszytej strachem reakcji Brytyjczyków na zwycięstwo Stanów Zjednoczonych w wojnie z marionetką brytyjską, czyli Konfederacją Południa. [chodzi o wojnę domową 1860-64 - przyp.tłum.]

Począwszy od lat 1862-63 aż po rok 1901, kiedy zamordowano prezydenta Williama McKinleya, krąg sojuszników Stanów Zjednoczonych obejmował Niemcy i Rosję, istniały również specjalne stosunki z autorami ożywienia gospodarczego Japonii z okresu dynastii Meji, którzy kierowali się zasadami modelu ekonomicznego Hamiltona, Careya i Lista, tzw. amerykańskiego systemu ekonomii politycznej. Uznanym wtedy głównym wrogiem Stanów Zjednoczonych była monarchia brytyjska oraz te kręgi we Francji, które reprezentowały "drugie imperium" Napoleona III. Ten układ w amerykańskich instytucjach decyzyjnych przeszedł diametrialną zmianę po śmierci Williama McKinleya.

Całkowite odwrócenie aksjomatów amerykańskiej polityki zagranicznej na początku XX w. nastąpiło razem z przejęciem urzędu prezydenta przez dwóch fanatycznych anglofilów, będących na dodatek niepoprawnymi wielbicielami pokonanej Konfederacji; chodzi o Teodora Roosevelta i Woodrowa Wilsona. Polityka ich rządów doprowadziła do kompletnego zerwania z amerykańską tradycją patriotyczną. Na przykład, nastąpiło zerwanie stosunków z Niemcami (i faktycznie również z Japonią) za czasów Teodora Roosevelta oraz nawiązanie przymierza ze sfabrykowanym przez króla Edwarda VII anglo-francuskim Entente Cordiale. Przymierze to weszło w życie wraz z zapewnieniami Teodora Roosevelta o poparciu dla Entente w planowanej przez Brytyjczyków wojnie, w której chodziło o zniszczenie Niemiec. (...)

Aby zrozumieć ukształtowane historycznie strategiczne interesy Stanów Zjednoczonych, zarówno obecne jak i te z przeszłości, należy zdać sobie sprawę z faktu, że ustanowienie republiki Stanów Zjednoczonych było możliwe dzięki europejskiej siatce współpracowników Benjamina Franklina oraz wielu jego sprzymierzeńców. Ta siatka została zbudowana dzięki wpływom i przywództwu Leibniza. Sojusznicy Stanów Zjednoczonych we Francji, leibnizowska tradycja w Niemczech i w Polsce oraz leibnizowska Akademia Nauk w St.Petersburgu stanowiły część tej siatki. Jednakże należy pamiętać, że zniszczenie Francji w rezulatacie przejęcia władzy przez Jakobinów i bonapartystów począwszy od 1789 r. pozbawiło republikę amerykańską strategicznie znaczącego sprzymierzeńca w Europie, gdyż grupa wokół Schillera miała jedynie marginalne znaczenie.

Przełomowa zmiana, która zakończyła niebezpieczne wyizolowanie Stanów Zjednoczonych w latach 1814-49, miała swój początek w okresie po wojnie krymskiej. Aleksander II zdołał pokonać tchnący ideologią Metternicha i semi-Nitzsche konserwatyzm Aleksandra I i Mikołaja I; ustanowił zalążki rozwoju gospodarczego Rosji, która stała się najważniejszym sprzymierzeńcem Stanów Zjednoczonych w okresie rządów Aleksandra II i po jego śmierci do 1881 r. Szczególnie ważna była postawa Alekandra w latach 1862-63, kiedy rosyjski car zagroził wypowiedzeniem wojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Fracji (jeśli zdecydowałyby się zrealizować swój plan bezpośredniej interwencji ich marynarki przeciwko Stanom Zjednoczonym), co w połączeniu ze zwycięstwem nad Konfederacją pod Gettysburgiem uchroniło Stany Zjednoczone przed "bałkanizacją" i ponownym podbiciem przez Wielką Brytanię. Przegrana Napoleona III w 1870 r. i ustanowienie nowego rządu francuskiego w Thiers zapoczątkowało jaśniejszy okres w amerykańskiej polityce zagranicznej, który trwał aż do czasu, kiedy koło wielbicieli wiceprezydenta Teodora Roosevelta, oscylujące wokół kierującej grupą terrorystów Emmą Goldman z nowojorskiego Settlement House, zorganizowało udany zamach na prezydenta McKinleya w 1901 r. (...)

Wywodzący się z filozofii Hobbesa dogmat "geopolityki" wszedł w życie za sprawą rzeczywistego "króla Anglii", syna królowej Wiktorii, znanego jako "Lord Wysp", który zasiadł na tronie brytyjskim jako Król Edward VII. Przyczyną tego była jego determinacja, by zniszczyć zbieżność interesów między Stanami Zjednoczonymi, Francją, Niemcami, Rosją, Japonią i patriotycznymi siłami Chin. Pierwsza wojna światowa wybuchła w rezultacie kryminalnych działań Brytyjczyków w latach 1898-1910, prowadzonych pod pretekstem dogmatu "geopolityki" wyartykułowanego po raz pierwszy przez geografa Halfora MacKindera i założony przez Lorda Alfreda Milnera "Kindergarden" (spotykający się na comiesięcznych obiadach klub the Coefficients). 

W przedziale obejmującym mniej więcej lata1898-1907 Wielka Brytania doprowadziła do władzy w Paryżu spadkobierców napoleońskiej tradycji imperialistycznej, ustanawiając w ten sposób Entente Cordiale. To porozumienie zostało następnie wykorzystane do rozpętania wojen bałkańskich, które wciągnęły pan-slawistycznych mistyków Rosji do porozumienia brytyjsko-francuskiego, zamieniając je tym samym w Triple Entente, połączone wspólnym zobowiązaniem narzucenia Niemcom wojny. Rozpoczęcie mobilizacji przez reżim cara rosyjskiego z myślą o ataku na Niemcy, zmusiło Niemców do ogłoszenia mobilizacji w ich kraju. W taki sposób Brytyjczycy zorganizowali pierwszą wojnę światową. Rosyjski car natomiast spuścił ze smyczy "psy wojny", co okazało się szaleństwem, którego nierozsądna dynastia Romanowów nie zdołała przeżyć.

Po podpisaniu Traktatu Wersalskiego w latach 20-tych ta sama trucizna geopolityki znowu zaczęła działać, tym razem stała się dla Brytyjczyków podstawą dla zaaranżowania drugiej wojny światowej. Chodziło o to, że początkowy sukces sowieckiego dyplomaty, G.W.Cziczerina, w czasie negocjacji traktatu z Rapallo z 1922 r. pokazał Brytyjczykom jeszcze raz, że narody Europy kontynentalnej wykazują naturalną skłonność do podejmowania współpracy przy projektach na szeroką skalę,. Geopolityczno-imperialistyczne niezadowolenie Brytanii znalazło wyraz w fali zamachów politycznych, m.in. na szefa niemieckiej kompanii elektrycznej (AEG), Waltera Rathenaua. Zabójstwo Rathenaua należy dzisiaj oceniać jako precedens dla zamachu na szefa Deutsche Bank, Alfreda Herrhausena w1989 r. Jego śmierć była zapowiedzią kryzysu strategicznego dominującego dzisiejszą sytuację. 

Korzystny z punktu widzenia interesów geopolitycznych Brytyjczyków zamach na Rathenaua dokonany został rękoma marionetek tego samego ruchu, który zaopatrywał nazistów Adolfa Hitlera. Wydarzenie z 1922 r. zapowiadało inny ruch Londynu - doprowadzenie Hitlera do władzy w Niemczech. W 1933 r. Londyn we współpracy z ludźmi Harrimana, Kuhna i Loeba z Nowego Jorku, usunęli niemiecki rząd generała Kurta von Schleichera w celu doprowadzenia do władzy Hitlera.

Kiedy Hitler w pełni przejął władzę, a destrukcyjna wojna w Europie stała się nieunikniona, anglo-amerykańscy poplecznicy Hitlera zaprzestali publicznie wyrażać swe sympatie wobec byłych protegowanych - Mussoliniego i Hitlera. Kiedy oligarchia wynajmuje podpalacza, nie zamierza wcale ożenić go potem ze swoją córką; zamierza jedynie wykorzystać efekty, które wyniknąć mają z podpalenia.

Następnie, kiedy Niemcy zostały całkowicie pokonane, nadszedł czas na kolejny ruch w kole wojny brytyjskiej geopolityki. Śmierć prezydenta Franklina Roosevelta w kwietniu 1945 r. umożliwiła geopolitykom Wielkiej Brytanii zatrzymanie sponsorowanej przez Amerykanów współpracy gospodarczej w Euroazji. Jeśli Roosevelt dożyłby czasu inauguracji opracowanego przez siebie planu polityki powojennej, kontynentalna Europa zachodnia stałaby się partnerem w rozwoju gospodarczym Rosji i Chin: nie tylko od Atlantyku do Uralu, jak proponował później prezydent de Gaulle, lecz od Atlantyku do Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego. Zrzucenie za sprawą Churchilla bomb atomowych na Japonię oraz spuszczona przez niego "Zelazna kurtyna" rozpoczęły dynamikę geopolityczną prowadzącą do podziału świata na dwa nuklearne bieguny.

Następny ruch na tym samym kole geopolityki miał postać programu premiera rządu Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, z końca roku 1989. Jesienią tego roku churchillowski wiek dwubiegunowego podziału nuklearnego załamał się. Czego obawiali się Margaret Thatcher, jej Francois Mitterand, jej Conor Cruise O´Brien i jej Nicholas Ridley - między innymi - ze strony upadającego sowieckiego supermocarstwa? 

Niniejszy autor zaproponował we wcześniejszym okresie, w rezultacie zakulisowych rozmów z Moskwą, w latach 1982-83, zmianę w kierunku sponsorowanej przez Amerykanów współpracy gospodarczej na kontynencie euroazjatyckim. Ta propozycja stała się sednem polityki prezydenta Ronalda Reagana z marca 1983 r. zwanej Strategiczną Inicjatywą Obronną (SDI), a polegającej na współpracy technologicznej przy rozwoju globalnych balistycznych rakiet obronnych, opartych na nowo odkrytych zasadach fizyki. Na konferencji prasowej 12 października 1988 r. w Berlinie, niniejszy autor przedstawił propozycję podobnego podejścia do ustanowienia między Wschodem a Zachodem współpracy gospodarczej, która miała rozwijać się równolegle do przewidywanego na 1989 r. upadku sektora RWPG w Europie wschodniej: kręgi wokół wiceprezydenta George´a Busha nie były zadowolone. To samo podejście znajdowało się w centrum propozycji "Produktywnego Trójkąta" z lat 1989-90, opublikowanej przez Helgę Zepp-LaRouche. Koncepcja "Produktywnego Trójkąta" powstała w tym samym czasie, co przygotowane przez Alfreda Herrhausena wystąpienie, które szef Deutsche Bank wygłosiłby w Nowym Jorku, gdyby nie został zamordowany. Rządy pani Thatscher i George´a Busha nie były zadowolone.

W latach 1989-90, Margaret Thatcher i Francois Mitterrand, popierani przez swych amerykańskich kolaborantów, tj. nobilitowane później wytwory czołowych brytyjskich "hodowców koni" - Sir Henry A. Kissingera i prezydenta Sir George´a Busha - zaatakowali histerycznie, z sukcesem zmuszając Federalną Republikę Niemiec do zniszczenia większości tego, co zostało w 1990 r. z gospodarki Niemiec wschodnich. Ta sama polityka zniszczenia narzucona była w podobny sposób pod mylącym tytułem "reform wolnorynkowych" krajom Europy wschodniej i byłemu Związkowi Radzieckiemu. Gospodarka całego regionu byłego RWPG jest dziś średnio na poziomie 30% gospodarki z 1989 r.! Wszystko to uczyniono z tych samych geopolitycznych pobudek, które pchnęły króla Edwarda VII do zorganizowania pierwszej wojny światowej.

Obecnie Rosja znajduje się w uściskach kryzysu egzystencjalnego. Albo odrzuci mordercze uwarunkowania MFW lub też wybuchnie, w taki czy inny sposób. Chiny trzymają się idei wewnętrznego rozwoju gospodarczego polegającego na rozbudowie kilku linii kolejowych na starym jedwabnym szlaku w kierunku do Oceanu Indyjskiego, Morza Czarnego i Europy zachodniej. Gospodarki państw Europy zachodniej, na przykład Niemiec, popadają w ruinę nadciągającego i groźnego bankructwa narodowego, pod wpływem polityki "gospodarki globalnej", podobnej do polityki, która zniszczyła były sektor RWPG. Nawiązanie kontaktów między Stanami Zjednoczonymi, zachodnią Europą kontynentalną i Europą wschodnią, razem z Ukrainą i Rosją - a rejonem znajdującym się wzdłuż azjatyckich wybrzeży Pacyfiku i reprezentującym obecnie największy potencjał wzrostu, jest kluczem dla przetrwania znajdującej się obecnie w głębokim kryzysie gospodarki światowej.

Czołowe siły Wielkiej Brytanii starają się obecnie podzielić Chiny, tak jak w przeszłości uczynili to regionalni przywódcy militarni. Sinkiang i Tybet roją się od brytyjskich operacji. W Azji Południowowschodniej, agencje wywiadu brytyjskiego, m.in. Chatham House (Królweski Instytut Spraw Zagranicznych RIIA), oraz Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS) prowadzą kierowane z Londynu i Australii operacje, zmierzające do zbudowania opartego na "gorących pieniądzach" porozumienia na osi Singapur-Bangkok-Hongkong. Zadaniem porozumienia jest strategiczny atak na Chiny w celu ich rozbicia. W tym przypadku, tak samo jak w przypadku Rosji, londyńsko-paryskie Entente Cordiale, funkcjonujące na najwyższych szczeblach rządu francuskiego i brytyjskiego, rozprzestrzenia nieprawdopodobne kłamstwa oczerniające Stany Zjednoczone. Różnej formy marionetki i amerykańscy współsprawcy Entente, na przykład byli urzędnicy administracji republikańskich, wykorzystywani do zagwarantowania sukcesu perfidnej kampanii kłamstw, zorganizowanej przez Entente.

Dzisiaj, raz jeszcze, geopolitycy biją w bębny Apokalipsy. Świat zostanie wyzwolony od powtarzających się bez końca horrorów, tylko jeśli zniszczymy "geopolitykę".
 


Ekonomia i strategia

Prostym empirycznym dowodem na istnienie absolutnej różnicy między gatunkiem ludzkim a zwierzętami jest fakt, że człowiek potrafił podnieść potencjalne zagęszczenie ludności w stopniu o wiele większym niż jakikolwiek gatunek zwierząt, włącznie z gatunkiem wyższych małp. Liczba ludności wzrosła od kilkuset milionów do kilku miliardów i może osiągnąć poziom kilkudziesięciu miliardów. Temu wzrostowi liczby ludności towarzyszy proces przedłużania średniej długości życia oraz polepszania warunków egzystencji rodziny i poszczególnych jednostek. Nad wyraz wartościową cechą charakterystyczną rodzaju ludzkiego, stawiającą ludzi ponad zwierzętami, jest ich wrodzona zdolność poznawcza, która pozwala na dokonywanie i zrozumienie przełomowych odkryć umożliwiających poznanie naturalnych zasad funkcjonowania naszego wszechświata i zmianę aksjomatów naszego myślenia. Dzięki temu władza człowieka nad wszechświatem sukcesywnie wzrasta. Tak przedstawia się, zgodnie z implikacjami Księgi Rodzaju, indywidualna ludzka dusza. 

Zdefiniowana w taki sposób natura ludzka jest tematem działu nauk ścisłych - ekonomii fizycznej - której fundamenty stworzył Gottfried Leibniz w latach 1671-1716. Ta dziedzina nauki zajmuje się pomiarem demograficznych parametrów społeczeństwa, tj. stopniem ulepszeń i wrostu w przeliczeniu na jednostkę, gospodarstwo domowe i kilometr kwadratowy danego obszaru. Pomiar tych kategorii dotyczy narodów o efektywnym funkcjonowaniu, opartym na potencjalnym wroście produktywnych zdolności siły roboczej, wynikających wyłącznie z akumulacji efektów relewantnych odkryć powodujących zmiany w aksjomatach nauk ścisłych i sztuki klasycznej.

W tej dziedzinie nauk fizycznych, transformacja ulepszeń produkcyjnego potencjału w rzeczywisty wzrost wydajności siły roboczej i wynikające z niego polepszenie charakterystyki demograficznej społeczeństwa, traktowana jest z punktu widzenia wypełnienia rosnących zapotrzebowań kształtujących funkcję podziałową. Zapotrzebowania te obejmują takie kategorie jak podstawowa infrastruktura gospodarcza, rosnący stopień relatywnej kapitałointensywności i natężenia przepływu energii w gospodarce, w przeliczeniu na jednego pracownika, gospodarstwo domowe i kilometr kwadratowy powierzchni Ziemi. 

Wspomniana cecha poznawcza, wyjątkowa dla jednostki ludzkiej, jest jedyną dopuszczalną podstawą aksjomatyczną, na której należy oprzeć strategię Stanów Zjednoczonych, trzymających się zasad konstytucyjnych stanowiących fundament naszej republiki. (...)

Strategicznym celem, który powinniśmy starać się osiągnąć, jest zagwaratowanie wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa - również gospodarczego -nie tylko dla nas, ale także dla innych suwerennych republikańskich państw narodowych, zobowiązujących się przestrzegać te same zasady; naszym ogólnym celem strategicznym jest ustanowienie warunków, w których cała ludzkość zorganizowana będzie jako globalne społeczeństwo suwerennych republikańskich państw narodowych. Nasza strategia powinna polegać na sprzyjaniu procesowi wzrostu i rozwoju warunków życia ludzkiego na całym świecie.

Wychodząc z tego punktu widzenia, stwierdzić należy, że nie ma takiej dziedziny w życiu narodu czy w studiach uniwersyteckich, która nie dotykałaby ekonomii. Sednem każdego aspektu życia człowieka, nie wykluczając nawet łoża małżeńskiego, jest to, co całkowicie oddziela poszczególną jednostkę ludzką, ze względu na jej naturę, od zwierzęcia. W tym sensie, a nie ze względu na jakieś inne kwestie, wszelka kompetentna strategia podporządkowana jest ekonomii fizycznej. (...)

W celu zdefiniowania, w tych kategoriach, centralnej cechy najpoważniejszego z obecnych globalnych problemów politycznych, które musimy rozwiązać, skupić należy się na następującej sprawie: jaki jest wzajemny stosunek między trendami w sposobach i formach zinstytucjonalizowanych praktyk gospodarczych a wartościami narzuconymi większość społeczeństw i kształtującymi zinstytucjonalizowane praktyki gospodarcze. Podchodząc do sprawy w ten sposób, powinniśmy łatwo zauważyć fakt, że największym utrapieniem ludzkości dzisiaj jest ideologiczne podobieństwo między obecną sytuacją polityczną w Europie i w Stanach Zjednoczonych a falą kulturalnego pesymizmu, która zalała Europę w okresie po podpisaniu Traktatu Wersalskiego i przybrała formę "konserwatywnej rewolucji", dominującej Europę zachodnią i centralną w latach 20-tych i 30-tych oraz Stany Zjednoczone w latach 20-tych i na początku lat 30-tych. Przykładem tego jest podobieństwo między cechami rozszerzającego się w Niemczech lat 20-tych i 30-tych nazizmu a rosnącym w ciągu ostatnich 25 lat wpływem Towarzystwa Mont Pelerin w Wielkiej Brytanii, Francji, Stanach Zjednoczonych i innych krajach.

Zrozumienie podobieństwa między latami 1918-1941 a 1946-96 jako problemu strategicznego jest niemożliwe bez zwrócenia uwagi na podstawowe aksjomatyczne przekonania, które powodują wśród ludzi, np. Amerykanów w "szalonych latach dwudziestych" i Niemców w okresie Republiki Weimarskiej, degenerację myślenia do poziomu genetycznie pokrewnych form konserwatyzmu, który doświadczył oba narody w latach 1918-1932.

Rozważyć należy zaistniałą zmianę aksjomatów - z kulturalnego optymizmu, charakterystycznego dla Niemiec sprzed pierwszej wojny światowej i dla Stanów Zjednoczonych sprzed prezydentury Teodora Roosevelta, na egzystencjalny posymizm kulturalny, który charakteryzował europejską konserwatywną rewolucję z lat 1918-32. Tak samo jak w przypadku "zmiany paradygmatu kulturowego" w latach 1964-72 w Niemczech i Stanach Zjednoczonych, polegającej na zaadoptowaniu ideologii społeczeństwa "post-przemysłowego", takie zmiany nie mogą być w pełni zrozumiałe, jeśli nie są analizowane z punktu widzenia ekonomii fizycznej. Najważniejszą sprawą dotyczącą aksjomatów myślenia, jest stosunek do pojęcia kognitywnego twórczego potencjału jako cechy charakterystycznej każdego nowo narodzonego człowieka. Jest to centralny problem strategiczny, który należy rozważyć i dzisiaj. (...)

Miejsce Stanów Zjednoczonych w historii

Stany Zjednoczone zajmują centralne miejsce w najnowszej historii. Obecnie, nasza rola czołowej siły w świecie ma kluczowe znaczenie dla całej ludzkości; w taki sam sposób stan rodzaju ludzkiego zadecyduje czy nasz naród i nasi potomkowie dożyją do kolejnego stulecia.

Pierwszym nowoczesnym państwem narodowym była odtworzona Francja w latach 1461-83, za czasów Ludwika XI, który ustanowił Wspólnotę obywatelską. Próby imitowania tego modelu m.in. przez uczniów Erazma z Rotterdamu w Anglii czy ludzi z kręgu hiszpańskiej Królowej Izabeli stanowią przykład rozwoju nowoczesnego państwa narodowego w Europie. Od tego czasu świat jest niejako polem bitwy dwóch diametralnie różnych sił - z jednej strony są to siły reprezentujące interesy suwerennych republikańskich państw narodowych, z drugiej zaś siły reprezentujące tradycję oligarchiczną z przeszłości.

Do roku 1789 Francja - pomimo zagrożeń zewnętrznych i wewnętrznych konfliktów sterowanych przez oligarchię - była czołowym państwem narodowym, najbardziej rozwiniętym gospodarczo i posiadającym najbardziej zaawansowaną naukę i technologię. W rezultacie wydarzeń w latach 1789-1814, ta szczególna rola Francji skończyła się. Od 1789 r. do lat 50 XIX w. tylko Stany Zjednoczone, naród również osaczony z zewnątrz i wewnętrznie skłócony, niósł sztandar wolności. W tym czarnym okresie historii europejskiej wiele innych narodów walczyło o tę samą nadzieję, która była fundamentem naszej federalnej republiki konstytucyjnej; ale my byliśmy jedynym narodem, którego instytucje rządowe podtrzymywały "określoną genetycznie" tradycję republiki. 

Pomimo korupcji, która ogarnęła nas od tego czasu, pomimo rozkładu wielu instytucji, które tak ceniliśmy, jeszcze kilkadziesiąt lat temu, jesteśmy ciągle najsilniejszym suwerennym republikańskim państwem narodowym, reprezentującym to zobowiązanie z przeszłości - dzisiaj znacznie osłabione - które wzięliśmy na siebie w procesie zwycięskiej batalii o wolność, prowadzącej do zaadoptowania w 1789 r. Wstępu do Konstytucji Federalnej i jej pozostałych artykułów. (...) Dzisiejsza, wynikająca z wypadków historycznych misja Stanów Zjednoczonych polega na zjednoczeniu wszystkich zainteresowanych współpracą narodów we wspólnocie opartej na zasadach republikańskich i stawiającej sobie za cel pokonanie współczesnych wenecjańskich zastępców diabła, rezydujących dziś w Londynie i Singapurze. (...)

Pokonanie pesymizmu kulturalnego

Przypadek nazizmu dostarcza dziś światu najlepszy współczesny przykład na to, że naród, który popada w egzystencjalne formy kulturalnego pesymizmu, np. filozofię Arthura Schopenhauera, Friedricha Nietzschego, Ryszarda Wagnera i Martina Heideggera, nie zna granic dla zniszczenia moralności. Taki kulturalny pesymizm w ostateczności posunie się do wszelkiej, nawet najokropniejszej zbrodni. Nie trzeba być nazistą, by osiągnąć taki poziom degradacji; tacy domniemani wrogowie nazizmu jak Bertolt Brecht, Theodor Adorno i Hannah Arendt - kulturalni pesymiści - wyrażali wagneriański rodzaj egzystencjalizm, podobny do nazizmu Martina Heideggera, który ma taki sam potencjał czynić zło, jak gnostyczna ideologia nazistowska Nietzschego, Rudolfa Hessa czy Josefa Goebbelsa.

Zwróciliśmy wcześniej uwagę na szkodliwą rolę prezydenta Woodrowa Wilsona, który w czasie sprawowania swojego urzędu sprzyjał trendom kulturalnego pesymizmu w latach 20-tych i 30-tych w Stanach Zjednoczonych, w Niemczech i innych krajach. Rezultaty wyborów 1994 r.[do Kongresu] pokazały, że duch egzystencjalizmu i kulturalnego pesymizmu ożywa na nowo w formie nazistowskiej "politycznej poprawności" propagowanej przez pomyloną lewicę i rozwścieczoną prawicę Newta Gingricha, w Stanach Zjednoczonych, tak samo jak w Europie pani Thatcher. 

Powstaje więc praktyczne pytanie: jak taki pesymizm kulturalny jest wpajany, oraz jakimi środkami można go wykorzenić? Pytanie to wymaga skupienia uwagi na udokumentowanej i znanej powszechnie zasadzie ekonomii, która rzadko jednak jest przedmiotem studiów. Kluczem do tej zagadki jest sposób użycia greckiego pojęcia agape jako metafory, najpierw przez Platona, a następnie, w tym samym znaczeniu, przez autorów Nowego Testamentu. Poniżej przedstawione zostaną implikacje tego pojęcia w dziedzinie ekonomii fizycznej. Pesymiz kulturalny zdefiniować można w najbardziej zwięzły i jasny sposób jako utratę agape.

U Platona agape pojawia się jako termin oznaczający "umiłowanie sprawiedliwości". W szerszym pojęciu agape odnosi się do emocjonalnej jakości towarzyszącej odkrywaniu idei platońskich i w tym kontekście posiada ogólną konotację "umiłowania prawdy". Odpowiednikiem tej emocjonalnej jakości w sztuce klasycznej i nauce jest poczucie "nagłego olśnienia" pojawiającego się w pierwszych chwilach po dokonaniu odkrycia, szczególnie odkrycia mającego przełomowy efekt na aksjomaty nauki lub sztuki. To poczucie ogarnąć może nie tylko osobę dokonującą oryginalnego odkrycia - nie jest również obce uczniowi, który przeżywa proces dokonywania przełomowych odkryć w swoim własnym umyśle.

Doświadczenie dostarcza wielu ważnych przykładów zgodności między agape a optymizmem kulturalnym, który został wyrzucony z życia społecznego wyznawców kontrkultury rocka, narkotyków i wolnego seksu oraz innych form "post-przemysłowej" utopii. Naukowiec przeżywa pewien rodzaj inspiracji, jakby "zapalające się światło" w jego procesach umysłowych towarzyszących aktowi dokonywania przełomu w procesie poznania. To samo doświadczenie dostarcza dobremu artyście, czy studentowi, motywacji dla jak najlepszego wykonania utworu muzyki klasycznej. Odbiorcy takiego wykonania, lub jakiejkolwiek innej formy wielkiej sztuki klasycznej, są zainspirowani tym samym wyjątkowym i uszlachetniającym uczuciem agape. (...)

Nowy globalny "Sojusz dla postępu"

Dzisiejszym zadaniem jest osiągnięcie przez grupę narodów, obejmującą również Rosję i Chiny, porozumienia co do pryncypiów, które kierować będą skoncentrowaną siłą tych narodów w celu oczyszczenia stosunków między nimi z pozostałości starych form władzy finansowej i oligarchicznej, wyrażającej się np. w dogmacie "geopolityki", sterującym lub dominującym sprawy narodów świata przez zbyt już długi okres czasu.

Prezydent Stanów Zjednoczonych powinien wystąpić z propozycją takiego porozumienia do narodów, które uważają się za potencjalnych członków takiej wspólnoty zasad. Ta inicjatywa, podana do wiadomości publicznej lub też przekazana przez zakulisowe kanały, powinna wziąć za swój zasadniczy model mniej spektakularny ale jednak podobny precendens, mianowicie decyzję prezydenta Jamesa Monroe´a z 1823 r. o przedłużeniu polityki nazwanej w późniejszym okresie Doktryną Monroe´a.

Drogą stanowczej proklamacji interesów narodów i suwerennych państw narodowych świata, kolidujących z arogancją tradycji oligarchicznych, członkowie działającego tak porozumienia powinni wykorzystać swój autorytet do ustanowienia pewnych nowych instytucji i zasad współpracy biorącej pod uwagę korzyści dla wszystkich państw narodowych, ich obecnych społeczeństw i przyszłych pokoleń. (...)

Musimy powstrzymać i odwrócić obecny globalny proces katastrofalnego spadku użytecznej produkcji fizycznej w przeliczeniu na jednostkę, wyeliminować największy w historii ludzkości balon spekulacji finansowej i powstrzymać politykę tzw. wolnego handlu w celu przywrócenia programów wewnętrznego narodowego bezpieczeństwa gospodarczego dla wszystkich państw, szczególnie w sferze żywności i energii. Wymaga to m.in. porozumienia co do realizacji szerokiego programu budowy infrastruktury w skali regionów i całych kontynentów.

Wymaga to również eliminacji obecnego dominującego systemu monetarnego, regulującego cła, handel i porozumienia kredytowe; jest to system oparty na szkodliwych partykularnych interesach grup finansowo-oligarchicznych. Ten nieporządany i zapadły na śmiertelną chorobę system powinien być zastąpiony nowym międzynarodowym systemem monetarnym, opartym na odpowiednich nowych aksjomatach i nowymi porozumieniami dotyczącymi ceł, handlu i kredytów międzynarodowych.

Od początku XX wieku największą przeszkodą dla ustanowienia sprawiedliwości dla wszystkich narodów świata jest agresywna geopolityczna determinacja Imperium Brytyjskiego i jego wspólników, by powstrzymać ustanowienie efektywnej formy współpracy gospodarczej między uprzemysłowioną kontynentalną Europą zachodnią a najbardziej zaludnionymi rejonami wybrzeży Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego. Wojna zaaranżowana między Rosją a Japonią na początku XX w., a następnie dwie tzw. wojny światowe oraz długotrwałe "przeciąganie struny" niemalże do punktu wybuchu generalnej międzykontynentalnej wojny termonuklearnej zostały narzucone narodom tej planety przez "interesy geopolityczne" skupione w stolicy Imperium Brytyjskiego i jego świty. To opóźnione przedsięwzięcie - budowa mostu do ogromnych i małorozwiniętych obszarów Azji Środkowej - jest naturalną osią dla ożywienia i ciągłego wzrostu realnej gospodarki na całym świecie.

Rozwój nowoczesnej kolei i napędzanego magnetycznie transportu, z Brestu we Francji poprzez wielkie węzły kolejowe jak np. Berlin, do wybrzeży Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego, jest naturalną trampoliną globalnego ożywienia stopnia wzrostu gospodarki na całym świecie. Te połączenia transportowe, wzmocnione przez zmodernizowane i rozszerzone drogi wodne oraz rozwój rurociągów i infrastrukturalnych elementów produkcji energii wzdłuż korytarzy rozwojowych, mogą otworzyć tylne drzwi Euroazji do największego wzrostu gospodarczego w historii.

Współpraca gospodarcza stymulowana poprzez kombinację rozwoju euroazjatyckich korytarzy lądowych i rozwój żeglugi w rejonie Pacyfiku i Oceanu Indyjskiego niezawodnie połączy ze sobą wszystkie części świata. 

Związek między opartym na budowie infrastruktury rozwojem gospodarczym Euroazji a połączeniem z innymi częściami światowej gospodarki wymaga określenia globalnego programu rozwoju obejmującego następujące elementy: 1. opracowanie rozbudowy spójnej infrastruktury na wszystkich kontynentach świata; 2. rozwój produkcji rolnej w celu wyeliminowania niedostatku żywności prowadzącej do uzależnienia wielu krajów od jej importu; 3. wyznaczenie długoterminowych przełomowych programów naukowych, takich jak badania przestrzeni kosmicznej i kolonizacja kosmosu, badania w dziedzinie biologii i medycyny, opracowanie nowych tachnologii; przełomowe programy naukowe należy traktować jako silnik dla rozwoju państwowego i prywatnego sektora gospodarki.

Zobowiązanie do realizacji takiego programu wymaga ustanowienia nowego systemu monetarnego, opartego na siatce względnie stałych długoterminowych parytetów ustanowionych między walutami narodowymi. Ważne są również sprawiedliwe cła i środki protekcyjne dla ochrony gospodarek narodowych funkcjonujących w tym systemie. Trzeba również zastąpić obecny dominujący system banków centralnych bankami narodowymi, działającymi zgodnie z systemem amerykańskim Hamiltona, Careyów i Fryderyka Lista. W nowym systemie monetarnym ważny jest również nowy system długoterminowych i średnioterminowych kredytów opartych na stałej cenie minimalnej. Taki system konieczny jest dla stymulowania handlu międzynarodowego oraz międzynarodowych i krajowych inwestycji w infrastrukturę i wybrane programy uznane przez wspólnotę pryncypiów za zgodne z najwyższymi interesami ogółu.

Wszystkie narody tego świata stoją dziś w obliczu problemu charakteryzującego się trzema cechami. Po pierwsze, obecny międzynarodowy system finansowy i monetarny jest beznadziejnym bankrutem. Nikt nie jest w stanie go uratować i zachować jego obecnej formy; musi przejść przez odpowiednią procedurę upadłościową i ustąpić miejsca nowemu systemowi. Po drugie, po upadku obecnego zbankrutowanego systemu zapobiec należy chaotycznemu okresowi przejściowemu, który nastąpić może zanim zaadoptowany zostanie nowy system. Po trzecie, wybór nowego systemu ogranicza się do wariantów zgodnych z zasadami systemu amerykańskiego Hamiltona, Careya i Lista.

W świetle powyższego najpilniejszym zadaniem wszystkich rozsądnych rządów jest osiągnięcie natychmiastowego wstępnego porozumienia co do specjalnych środków, które zagwarantują przejście od starego upadającego systemu do odpowiedniego nowego systemu bez konieczności przechodzenia przez chaotyczne "bezkrólewie". Należy równiż wziąć pod uwagę fakt, że stojące przed narodami świata zadanie osiągnie punkt, w którym interesy finansowo-oligarchiczne najprawdopodobniej przystąpią do strategicznego ataku. (...)

Zaproponowana deklaracja nowej wspólnoty zasad, która powinna być wysunięta przez prezydenta Stanów Zjednoczonych lub przez działania mniej publiczne lecz mające podobne efekty, jest jedynym sposobem na powstrzymanie wrogów rodzaju ludzkiego przed osiągnięciem celu i kolejnym zwycięstwem w ataku na wspólne interesy wszystkich państw w najbardziej wrażliwym punkcie wydarzeń, jakie obecnie mają miejsce.

Pojęcie wspólnoty opartej na pewnych niezaprzeczalnych zasadach stanowi kontekst, w którym konieczne i pożyteczne rozważania na temat bezpieczeństwa narodowego mogą odpowiednio rozpatrzone.

Lyndon LaRouche
 
 


Atak na państwa narodowe w centrum polityki brytyjskiej

Poniższy wykład został wygłoszony na seminarium 
Instytutu Schillera w Warszawie w maju br.

Według jednego z największych, powtarzanych dziś bez końca mitów, wchodzimy obecnie w erę "globalizacji", w której decyzje podejmować będą instytucje ponadnarodowe. Wmawia się nam również, że żyjemy w czasach "deregulacji", "prywatyzacji" i "rewolucji informatycznej". W takim systemie nie ma rzekomo miejsca dla państw narodowych, ponieważ stają się one w coraz większym stopniu reliktem należącym do przeszłości. Władza ma przejść w ręce takich ponadnarodowych instytucji jak ONZ, Bank Światowy, Międzynarodowy Fundusz Walutowy, czy realizowany przez biurokrację brukselską Traktat z Maastricht. 

Prawda jest taka, że to właśnie poddanie się m.in. ideologii globalizacji prowadzi do dewastacji światowej gospodarki. Rynki finansowe wymykają się wszelkiej kontroli, większość korporacji na wyścigi ogranicza zatrudnienie, przenosi produkcję do krajów taniej siły roboczej i angażuje część środków w spekulację, co najczęściej prowadzi do katastrofy.

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że jedynie silne państwa narodowe są w stanie zainicjować politykę, która zapobiegłaby całkowitemu załamaniu się globalnej gospodarki. Ważną rolę mogą odegrać w tym procesie Stany Zjednoczone, zajmujące ciągle czołową pozycję w świecie, szczególnie ze względu na instytucję prezydenta, który zgodnie z amerykańską konstytucją ma znaczne uprawnienia i może dzięki temu efektywnie działać w okresie kryzysu. 

Wspomniany paradoks przebija się w dyskusjach na temat obecnej dramatycznej sytuacji gospodarczej i strategicznej, co do której nikt już nie ma wątpliwości. Warto na przykład wspomnieć artykuł Ethana D. Kapsteina, który ukazał się w majowym numerze czasopisma "Foreign Affairs", wydawanego przez nowojorską Radę Spraw Zagranicznych (CFR), gdzie Kapstein jest dyrektorem departamentu studiów. Rada ta reprezentuje opinie tzw. wschodniego liberalnego establishmentu, jest ściśle powiązana z Komisją Trójlateralną i Grupą Bilderberg. Została założona w latach 20-tych jako przedłużenie Królewskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (RIIA), który za pomocą tego rodzaju instytutów propaguje ideologię brytyjskiego imperializmu w wielu krajach.

W swym majowym artykule Kapstein w pesymistyczny sposób opisuje rezulataty globalizacji: "Globalna gospodarka pozostawia za sobą miLyony rozczarowanych robotników. Duże zróżnicowanie, bezrobocie, pogłębiające się ubóstwo stały się jej towarzyszami. Nie tak miało to wyglądać. Nieudane próby dzisiejszego zaawansowanego globalnego kapitalizmu kontynuacji rozprzestrzeniania dobrobytu, stanowią wielkie wyzwanie nie tylko dla decydentów, lecz również dla współczesnej myśli ekonomicznej". Następnie, oddając zadośćuczynienie swym brytyjskim sponsorom, Kapstein przestrzega przed powrotem do protekcjonizmu, o którym mówi się "nawet w kręgach obeznanych z ekonomią". Na koniec porównuje obecną sytuację do wydarzeń w Republice Weimarskiej z lat 30-tych, gdzie władze zignorowały ciężkie warunki gospodarcze i niezadowolenie społeczne, zasiewając tym samym ziarna przyszłych tragicznych wypadków.

Opublikowanie artykułu Kepsteina w "Foreign Affairs" zakrawa na ironię, gdyż to właśnie CFR i RIIA od 30 lat propagują globalizację! Na dodatek w tym samym numerze FA opublikowany jest artykuł Freda Bergstena, "Globalizacja wolnego handlu", w którym autor zachwyca się "korzyściami wynikającymi z globalnej liberalizacji" i żąda "globalnego zobowiązania w celu osiągnięcia wolnego handlu na skalę światową". 

Koniec narodów

Charakter tej debaty i krytyczna sytuacja, w której się znajdujemy, prowokuje pytanie: kto, lub co, tak naprawdę stoi za ideą globalizacji i wysiłkami zmierzonymi w kierunku zniszczenia państw narodowych? Udzielić można na to pytanie krótkiej odpowiedzi: jestem przekonany, że słowo "globalizm" stało się się w naszych czasach synonimem tworu, nazywanego w przeszłości "imperium". Opozycja przeciwko państwom narodowym, moim zdaniem, pochodzi z kręgów, które uważają imperium za wyższą formę organizacji społecznej.

Fakt, że koncepcja "globalizacji" i "imperium" całkowicie się pokrywa wynika jasno z opublikowanej niedawno pracy prof. Charlesa Maiera, zatytułowanej "Imperia czy narody? 1918, 1949, 1989". Maier jest profesorem studiów europejskich na Uniwersytecie Harvarda, spełniającym w Stanach Zjednoczonych rolę inkubatora dla brytyjskiej filozofii i myślenia strategicznego. Maier określa imperia jako formy stanowiące "próbę ponadnarodowego zjednoczenia z zachowaniem hierarchii między narodami". Następnie, pisząc o gospodarce w imperium, Maier stwierdza: "Produkcja o wysokiej wartości dodanej odbywa się w centrum [imperium], natomiast produkcja o niskiej wartości dodanej ma miejsce na peryferiach; sposób organizacji imperium polega zazwyczaj na przerzuceniu mostu politycznego łączącego przepływ dóbr, inwestycji, zysków i siły roboczej. Ten trend powoduje z kolei rozpływanie się ustalonych terytorialnych lokalizacji produkcji i obszarów legalnej jurysdykcji; następuje "de-terytoryzacja", lub, mówiąc dzisiejszym żargonem, globalizacja".

"Partia Imperialna" ma swą siedzibę w Londynie. Imperium Brytyjskie, istniejące oczywiście w innej formie niż za czasów swej świetności, plasuje się na czwartym miejscu w rankingu światowych mocarstw. Pierwsze miejsce zajmują Stany Zjednoczone, którym ustępuje Rosja i Chiny. Takie państwa jak Japonia czy niektóre kraje europejskie, mieszczą się jeszcze w pierwszej lidze, ale już za Imperium Brytyjskim, którego rola ostatnio nie jest w pełni doceniana. Przekonanie, że Imperium to należy do przeszłości, stanowi jedno z największych nieporozumień naszych czasów. Jak to zostanie wykazane poniżej, Imperium Brytyjskie zachowało swe ogromne wpływy, nie tyle w świecie polityki czy dyplomacji, lecz raczej w obszarze finansów i faktycznej kontroli nad wydobyciem i obrotem podstawowymi surowcami naturalnymi, od których zależy życie miliardów ludzi. 

Dzisiejsze Imperium wykorzystuje dla swoich celów niektóre agendy Oragnizacji Narodów Zjednoczonych, w której Brytyjczycy kontrolują wiele ważnych elementów, zarówno bezpośrednio, jak i dzięki krajom należącym do Wspólnoty Brytyjskiej, obejmującej jedną piątą obszarów lądowych świata oraz 30% ludności Ziemi. Ten aparat kontroli steruje dziś 48-50 procentami światowych obrotów finansowych, m.in. obroty derywatami o wartości 3,5 biLyona (sic!) dolarów dziennie. Od niego też zależy w dużym stopniu globalny handel artykułami żywnościowymi.

Jak rzecznicy Brytyjskich interesów imperialnych wyrażają się na temat państw narodowych? Zanim przytoczone zostaną cytaty z ich wypowiedzi, podkreślić należy, że nie stanowią one po prostu odzwierciedlenia ich osobistych opinii, lecz raczej oddają myślenie całej "klasy", czyli wpływowych instytucji i rodzin oligarchicznych.

Autorem najbardziej bezpardonowych komentarzy na interesujący nas temat jest Lord William Rees-Mogg, były redaktor naczelny londyńskiego "Times", obecnie regularnie piszący dla tej gazety. Rees-Mogg jest też od kilku lat partnerem znanego spekulanta George´a Sorosa. 

W opublikowanych w ostatnim okresie artykułach, Rees-Mogg wielokrotnie przepowiadał, że przechodzimy obecnie do wieku post-przemysłowego, zwanego też "okresem informatyki". Nazywa ten nadchodzący wiek "trzecią falą", następującą po "pierwszej fali" - czyli po okresie rozwoju rolnictwa - i po "drugiej fali", określającej wiek uprzemysłowienia. Według Rees-Mogga, państwa narodowe ulegają rozkładowi i zastępowane są przez ogólnoświatowy "elektroniczny feudalizm". W tym rzekomo kształtującym się obecnie społeczeństwie, wykształcenie otrzyma jedynie 5% ludzi, stanowiących według Rees-Mogga "elitę kognitywną", przewyższającą resztę ze względu na uwarunkowania "genetyczne". "Masom" takie wykształcenie jest niepotrzebne, ponieważ ich los zależy tak czy inaczej od "elit kognitywnych", konkluduje Rees-Mogg.

Stwierdza również, że "elita kognitywna" będzie utrzymywać ze sobą kontakt za pomocą elektronicznego Internetu i tym podobnych przekaźników. Coraz bardziej przesuwać się będzie w rejony "raju podatkowego", gdzie państwo i jego instytucje, egzekwujące płacenie podatków od obywateli, nie będzie miało dostępu. Utrata zdolności ściągania podatków od najbogatszych jeszcze bardziej osłabi państwo, pozbawiając je w końcu źródeł dochodu. Powyższą tezę Rees-Mogg przedstawił w artykule z 29 Maja 1995 r. zatytułowanym "Nie można opodatkować tych, których nie można złapać". W tym samym okresie opublikował artykuł "Koniec narodów", w którym twierdził, że w niedalekiej przyszłości da się zauważyć "osłabienie relacji między państwem a obywatelami. (...) Monolityczne państwo narodowe XX w. zostało zbudowane dzięki powstałej w czasie dwóch wojen światowych zdolności do opodatkowywania obywateli i wydatkowania niemal połowy dochodu narodowego na cele państwowe, głównie obronność i programy społeczne. System komunikacji 2025 roku przeniesie wiele opodatkowanych dziś transakcji w przestrzeń cybernetyczną. Będzie to kraj bez podatków, największy raj podatkowy. (...) Państwo narodowe XX w. zagłodzi się na śmierć, kiedy źródła podatków zaczną się kurczyć". Najzdolniejsi ludzie, snuje Rees-Mogg, czyli "elita kognitywna", po prostu opuści swoje kraje i przejdzie do "siatki w przestrzeni cybernetycznej, poza istniejącymi obszarami jurysdykcji państwowej. Państwo cybernetyczne, nawet nie Chiny, może stać się największym zjawiskiem gospodarczym najbliższych 30 lat".

Oczywiście w opinii Rees-Mogga to Wielka Brytania dostarczy największy procent "elity" i w doskonały sposób przystosuje się, by przetrwać i prosperować w tym globalnym systemie.

Bardziej wstrzemięźliwy wariant, opublikowany w kwietniu w japońskim czasopiśmie "Yomiuri Shimbun", pochodzi od brytyjskiego historyka Paula Kennedy´ego. Zaatakował on pojęcie "tradycyjnego świata, w którym polityka siły jest zrozumiała, poddaje się kontroli, a nawet można ją przewidzieć. Zakłada ona, że państwo narodowe jest w centrum wszystkiego, a nie jestem pewnien, czy to założenie jest prawdziwe, lub czy nie stanie się coraz mniej prawdziwe w ciągu zbliżających się dziesięcioleci".

Kennedy pisze, że "Stany Zjednoczone są państwem narodowym posiadającym ogromną siłę militarną, a mimo tego, jak na ironię losu, nie ma kontroli nad swoją własną suwerenną walutą. (...) Niewiele mogą zrobić w sprawie wielu zjawisk, w tym naszym zglobalizowanym świecie. Dokonuje się swego rodzaju zmiana lokalizacji władzy, która przesuwa się z państw narodowych i rządów w kierunku innych agencji: korporacji międzynarodowych, organizacji ponadnarodowych czy globalnych, ONZ-tu i jej licznych manifestacji, struktur finansowych. (...) Wszystkie te rzeczy powodują erozję przekonania o istnieniu jednego aktora, zwanego państwem narodowym, oraz o tym, że różne procesy zachodziły w granicach tego państwa narodowego. (...) Ludzie trzymają się kurczowo swoich państw narodowych i oczekują od swoich rządów podjęcia działań, podkreślając coraz bardziej stanowczo, że są Amerykanami czy Francuzami ze strachu przed utratą gruntu pod nogami".

Kennedy często okeślany jest jako współczesny Arnold Toynbee, sławny brytyjski historyk, autor wielotomowej historii świata. Porównanie to jest szczególnie ciekawe, ponieważ to Toynbee, już kilkadziesią lat temu, wyraził po raz pierwszy w otwarty sposób niechęć Imperium Brytyjskiego do suwerennych państw narodowych. Był on członkiem brytyjskiego Biura Wywiadu Politycznego w czasie drugiej wojny światowej. Następnie na okres 30 lat objął pozycję dyrektora Departamentu Badań w RIIA-Chatham House, o którym była mowa wcześniej. Tuż przez odejściem z tego stanowiska Toynbee wygłosił serię wykładów dla BBC, w których z admiracją wypowiadał się na temat systemu podziału władzy między imperiami, który rzekomo zachował pokój w okresie wczesnego chrześcijaństwa.

W 1973 r. w wieku 84 lat napisał książkę podsumowującą pracę jego życia, zatytułowaną "Ludzkość i Matka Ziemia". Pisze w niej m.in.: "Instniejąca obecnie kombinacja lokalnych suwerennych państw nie jest w stanie zachować pokoju, nie jest w stanie zachować niezastąpionych zasobów biosfery. (...) W ciągu ostatnich 5 tys. lat istniała potrzeba wprowadzenia globalnego zespołu politycznego składającego się z komórek o skali społeczności wiejskich wieku neolitu; w ciągu ostatnich 100 lat możliwa była realizacja tego planu z punktu widzenia technologii, choć nie z punktu widzenia polityki. W takim zespole poszczególni osobnicy znają się między sobą, ale jednocześnie są obywatelami globalnego państwa. W obecnym wieku, kiedy ludzkość kontroluje potęgę reakcji jądrowych, zjednoczenie polityczne osiągnąć można tylko przy powszechnej zgodzie. Jednakże ponieważ taka unia zostałaby przyjęta raczej niechętnie, jest rzeczą prawdopodobną, że zostanie ona odsunięta do momentu, kiedy ludzkość przyspoży sobie jeszcze więcej katastrof o takim zasięgu, iż będzie w końcu zmuszona poddać się globalnej unii politycznej jako mniejszemu złu. (...) Niewiele dziś osób gotowych jest przyznać, że instytucja lokalnych suwerennych państw bezskutecznie starała się w ciągu ostatnich 5 tys. lat zaspokoić potrzeby polityczne ludzkości i że instytucja ta, w społeczeństwie globalnym, jeszcze raz okaże się być jedynie czymś przejściowym, tym razem w sposób ostrzejszy niż kiedykolwiek w przeszłości".

Następnie Toynbee napisał: "W tym momencie naszej historii, my, istoty ludzkie, możemy pomyśleć czasem z zazdrością o społecznościach owadów. Zostały one uwarunkowane przez naturę tak, by współpracować ze sobą na szeroką skalę. Poszczególna pszczoła, mrówka czy termit podporządkowuje się i poświęca w służbie społeczności". Człowiekowi przychodzi to trudniej, ponieważ "jest on również duszą, posiadającą świadomość".

Model społecznych owadów

Dwadzieścia dwa lata po pojawieniu się książki Toynbeego, ten sam Instytut Królewski, gdzie Toynbee był dyrektorem departamentu badań przez 30 lat, zorganizował 29 maja 1995 r. wspólnie z rządem Jej Królewskiej Mości jednodniową konferencję na temat "Brytania w świecie". Na koferencji, odbywającej się w Domu Konferencyjnym królowej Elżbiety II, zebrało się 700 osób.

Jedno z najważniejszych przemówień zostało wygłoszone przez Sir Crispina Tickella, byłego ambasadora brytyjskiego w ONZ. Zaatakował on państwa narodowe w następujący sposób: "Władza państwowa ulega rozkładowi". Władza "przesuwa się w górę, w kierunku wielkich globalnych organizacji", z jednej strony, z drugiej zaś "widzimy na całym świecie przesuwanie się jej w dół, w kierunku lokalnych społeczności, regionów, ruchów, grup nacisku i tym podobnych". Trzeci kierunek to ruch "w poprzek", czyli dokonująca się ponad granicami "rewolucja informacyjna".

Tickell jest jedną z najbardziej wpływowych osób w życiu politycznym, dyplomatycznym i "intelektualnym" Wielkiej Brytanii. Jest również jednym z ojców chrzestnych ruchu ekologicznego. W kwietniu 1991 r. napisał artykuł, opublikowany w prasie brytyjskiej, w którym domagał się od Stanów Zjednoczonych przejęcia czołowej roli w walce z "przyspieszonym wzrostem liczby ludności". Następnie przy boku księcia Filipa, wygłosił 26 kwietnia wykład w kaplicy św.Jerzego (będącej miejscem modlitwy rodziny królewskiej), w którym porównał model wzrostu liczby ludności do rozrostu "kolonii mikrobów" w warunkach tzw. eksperymentu z "talerzem Petriego": "Z niewielkich form pierwotnych mikroby mnożą się w przyspieszonym tempie. Osiągają swoje apogeum w momencie dotarcia do krawędzi talerza. Wtedy pożywienie się kończy, multimiliony mikrobów umierają, następuje ich wymarcie".

A więc ludzie zostali zdegradowani jeszcze bardziej: ze "społeczności owadów" do "mikrobów"!

Takie "bestialskie" spojrzenie na człowieka nie powinno być niespodzianką. Jest ono sednem ideologii promowanej przez Światowy Fundusz Ochrony Natury (World Wide Fund for Nature), na którego czele stoi książę Filip, zatrudniający Lorda Tickella jako swojego rzecznika. Doradcy Filipa do spraw ekologii i religii rozumieją doskonale, że państwa narodowe wyrosły dzięki tradycji piętnastowiecznego włoskiego renesansu oraz dominującemu w tym okresie chrześcijańskiemu humanizmowi, który rozprzestrzenił ideę powszechnej edukacji. Ta idea stała się ważnym elementem budowy republiki Stanów Zjednoczonych i innych państw narodowych.

Nie ulega też wątpliwości, że istnieje niezaprzeczalny związek między ideą państwa narodowego a religiami monoteistycznymi. Nie przez przypadek w 1990 r. książę Filip w czasie majowej konferencji prasowej w Waszyngtonie zaatakował religie monoteistyczne za to, że ich "podejście do środowiska jest nieadekwatne w porównaniu z pogańskimi i pierwotnymi wierzeniami".

Opinie podobne do poglądów brytyjskiej oligarchii wyrażają też członkowie np. Anglo-Niemieckiej Fundacji "Przyszłość Społeczeństwa Uprzemysłowionego", którego patronem ze strony brytyjskiej jest książę Filip. Członek Fundacji, Meinhard Miegel, szef bońskiego Instytutu Ekonomii i Spraw Społecznych, napisał pracę pt. "Granice wzrostu gospodarczego - zagrożenie dla ideologii społeczeństwa uprzemysłowionego". Jego polemika brzmi w następujący sposób: instytucja państwa narodowego i "wiek uprzemysłowienia" tradycyjnie sprzyjały idei nieograniczonego wzrostu gospodarczego. To przekonanie musi zostać zastąpione polityką podkreślającą "samowystarczalność", "prywatne gospodarstwo domowe" itp. "Musi nastąpić koniec ślepej wiary w państwo i społeczeństwo".
 


Wspólnota i "nieformalne Imperium Brytyjskie"

Doktryna "nowego imperium brytyjskiego" została sformułowana przez australijkę Katherine West, na konferencji RIIA, która odbyła się 29 marca br. Przygotowała ona na tę konferencję esej zatytułowany "Gospodarcze możliwości Wielkiej Brytanii i Wspólnoty Brytyjskiej", w którym przedstawiła następującą tezę: "Globalizacja jest naturalnym i logicznym stylem funkcjonowania Brytanii; cały świat, również Wspólnota stanowią naturalne gospodarcze terytorium Wielkiej Brytanii". W dzisiejszych czasach ten globalizm wyraża się w "dynamice nieformalnego imperium finansowego, które zachowało swoją żywotność na długo po upadku formalnego imperium".

Według West, kluczem do zachowania i rozwinięcia tej nowej formy imperium, które przeniosłoby się w wiek XXI, jest wykorzystanie Wspólnoty. "Potencjalny wpływ połączeń między krajami Wspólnoty nie powinnien być marginalizowany", Wspólnota ma "prawdziwą przewagę wynikającą z wielorejonowości", ponieważ stanowi "połączenie pomiędzy regionalnymi i globalnymi elementami w systemie stosunków międzynarodowych". "Nowoczesna Wspólnota" ma "szerokie moliwości nawiązywania kontaktów". Dzięki ogromnemu zróżnicowaniu członków Wspólnoty, ma ona znaczny wpływ na Grupę 7, na OECD i inne organizacje. Wspólnota ma "jednolitą kulturę biznesu", która obecnie uważana jest za najbardziej pozytywne dziedzictwo po Imperium Brytyjskim.

Esej West obiegł obydwie Izby Brytyjskiego Parlamentu. Jego treść zaaprobował David Howell, ówczesny przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Gmin, a także inni politycy. 

Na tej samej konferencji wystąpił John Bond, dyrektor generalny Holdingu "korporacja bankowa Hongkong-Szanghai", który przedstawił szerokie wpływy londyńskiego City na rynkach światowych: - "Londyńskie City zajmuje się jedną czwartą światowych obrotów walutami. (...) Spośród wielu giełd na całym świecie, londyńska giełda ma najwięcej firm zagranicznych na swojej liście i dokonuje się na niej około 60% transakcji akcjami, odbywających się poza granicami krajów pochodzenia. Londyn zajmuje się 90 procentami obrotów między giełdami europejskimi, i jedną dziesiątą światowego obrotu akcjami" - "Londyn jest największym na świecie wydawcą Eurobonów. (...) W londyńskim City znajduje się również Londyńska Międzynarodowa Giełda Finansowych Transakcji Futures (LIFFE), która jest trzecim co do wielkości rynkiem transakcji tego rodzaju". - "Najważniejsze europejskie giełdy towarowe znajdują się w Londynie: londyńska giełda metali, międzynarodowa giełda ropy naftowej i londyńska giełda towarowa. Odbywa się na nich 75% obrotów derywatyw towarowych w Europie i 15% obrotów światowych". - "Od wielu dziesięcioleci Londyn jest centrum ubezpieczeń międzynarodowych w transporcie morskim, powietrznym i w handlu. W latach 80-tych, 50-60% światowych zleceń na budowę statków podpisano w Londynie, a także około połowy światowych transakcji kupna statków". - "Londyn dominuje usługi menadżerskie zagranicznych funduszy, przede wszystkim funduszy rządowych i emerytalnych". - "Londyn, gdzie umiejscowionych jest 500 banków zagranicznych, stanowi jedno z największych centrów pożyczek narodowych. W 1993 r. znajdujące się w Zjednoczonym Królestwie banki udzieliły 16% światowych pożyczek". - "Jedna piąta miejsc pracy w Londynie to usługi finansowe i menadżerskie, a jeśli dodać do tego inne usługi profesjonalne wspomagające biznes, liczba miejsc pracy w tym dziale wyniesie 600 tys., wiącej niż ilość mieszkańców Frankfurtu".

Niezależne badania tygodnika "Executive Intelligence Review" wykazały, że za pośrednictwem londyńskiego City i firm ulokowanych we Wspólnocie, Brytyjczycy kontrolują poważną część produkcji i handlu surowcami mineralnymi, żywnością (głównie zbożem) i źródłami energii. W przypadku złota firmy z siedzibami w Londynie bądź w krajach Wspólnoty kontrolują 59,9% jego produkcji światowej; w przypadku srebra jest to 29%, platyny - 78%, w przypadku tak zwanych metali podstawowych ta kontrola wygląda następująco: nikiel - 40%, miedź - 25%, cynk - 17%, boksyt - 58%. W przypadku metali strategicznych, wykorzystywanych w przemyśle militarnym i wysokich technologiach: kobalt - 64%, magnez - 42% i tytan - 47% . Dla rozszerzenia wpływów Brytyjczycy wykorzystują również bardziej "podchwytliwe" metody. Brytyjska służba wywiadowcza działa w wielu rejonach świata pod pretekstem różnorakich akcji i przedsięwzięć. Jej agenci często aktywnie popierają grupy terrorystyczne lub są z nimi w kontakcie. W ostatnim okresie rola Londynu jako sztabu dla wielu grup terrorystycznych działających w Azji, na Bliskim Wschodzie i w innych rejonach, stała się przyczyną międzynarodowego skandalu.
 


Znaczenie zamachu na Herrhausena

Po roku 1989 brytyjska strategia zmieniła nieco swój charakter. Jej głównym celem stało się osłabienie Europy od wewnątrz i jednoczesne jej sparaliżowanie poprzez rozbudowę instytucji "globalizacji" z pomocą ONZ-tu i Wspólnoty.

W momencie rozkładu bloku wschodniego w latach 1989-90, dwa alternatywne podejścia do nowej sytuacji przedstawiały się następującą: pozytywna alternatywa polegała na wykorzystaniu wyjątkowej historycznej szansy dla zainicjowania ery rozwoju i wzrostu gospodarczego dla całego świata w oparciu o utworzenie z państw Euroazji zintegrowanego systemu nowoczesnej infrastruktury, tj. kolei, autostrad, dróg wodnych, itd. Plan rozbudowy takiej infrastruktury przedstawił w tym okresie Lyndon LaRouche. Alternatywą jego koncepcji, realizowaną m.in. przez oligarchię brytyjską, było rozpętanie nowej ery chaosu, osłabienie niezależności państw narodowych w stopniu gwarantującym ich praktyczne unicestwienie, oraz ustanowienie władzy instytucji ponadnarodowych.

Powyższe stwierdzenie nie jest przesadą czy wyimaginowaną "teorią spiskową". Taka taktyka wynika z historycznego geopolitycznego spojrzenia Brytyjczyków na Europę, sięgającego korzeniami do doktryny "geopolityki" Sir Halforda MacKindera sprzed pierwszej wojny światowej. Według MacKindera "ktokolwiek rządzi sercem Euroazji, rządzi też resztą świata". Z tego przekonania wynika aksjomatyczne przywiązanie Brytyjczyków do polityki "równowagi sił" w Europie, i w całej Euroazji, w celu uniemożliwienia jakiemukolwiek państwu realizacji polityki, niekorzystnej dla imperialnych celów Wlk. Brytanii.

Wróćmy do 1989 r. Jak wyglądałby ten rozległy kontynent, gdyby Niemcy, Polska, Rosja, Francja, być może również Chiny, osiągnęły porozumienie w sprawie kooperacji przy rozbudowie infrastruktury, i gdyby Stany Zjednoczone wyraziły poparcie czy nawet chęć współpracy przy takim projekcie? Dlaczego nie podjęto rozmów w tym kierunku? Co doprowadziło do zaprzepaszczenia szansy?

W Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej zastosowano terapię szokową, która przyczyniła się do zniszczenia ich gospodarki. Doprowadzono też do osłabienia politycznego Niemiec, które mogły odegrać poważną rolę w programie rozbudowy infrastruktury. Kiedy uznano, że zjednoczenie Niemiec jest nieuniknione i wysiłki Margaret Thatcher i Mitteranda w celu jego powstrzymania skończyły się fiaskiem, rozpoczęto przeciwko Niemcom kampanię, której centralną tezą było stwierdzenie, że kraj ten po zjednoczeniu stanie się niebezpieczną "Czwartą Rzeszą". W takim klimacie doszło do najważniejszego wydarzenia politycznego w Niemczech po upadku ściany berlińskiej, mianowicie zamachu na Alfreda Herrhausena, szefa Deutsche Bank i bliskiego przyjaciela Helmuta Kohla. 

Początkowo twierdzono, że Herrhausen został zamordowany przez "trzecią generację" Czerwonych Brygad. Okazało się jednak później, że taka formacja w ogóle nie istniała, a osoby dobrze poinformowane o działalności europejskich służb wywiadowczych, np. amerykański pułkownik Pentagonu, Fletcher Prouty, utrzymują, że to właśnie te służby, z pomocą najemnych morderców, przygotowały zamach, a jego przyczyną był program Herrhausena dla Europy Wschodniej, głównie Polski. Polegał on na znacznej redukcji długów i utworzeniu w Warszawie banku rozwoju, który finansowałby rozbudowę infrastruktury i przemysłu. Obalenie systemu komunistycznego powinno stać się, według słów Herrhausena, okazją do "znacznego podniesienia poziomu życia w karajch, którym tego dotąd odmawiano". Jego propozycje wzbudziły w Londynie wiele niepokoju, czołowi brytyjscy politycy m.in. Conor Cruise O´Brien, oskarżyli Niemcy o ekspansję IV Rzeszy pod szyldem pomocy gospodarczej dla Europy Wschodniej. ("NS" opublikowała artykuł na temat Herrhausena w lutym 1993 r.)

Śmierć niemieckiego bankiera nastąpiła po zamachu na Detleva Rohweddera, szefa Treuhandu (agencji rządowej mającej zająć się integracją ekonomiczną Niemiec wschodnich i zachodnich), który miał miejsce w kwietniu 1991 r. Te dwa morderstwa doprowadziły do politycznego paraliżu władz niemieckich, z którego nie ostrząsnęły się one do dzisiaj.

Nieudolność Niemiec i wchłonięcie Francji pod rządami Chiraca do sterowanego przez Brytyjczyków układu, przypominającego Entente Cordiale z przełomu XIX i XX wieku, usuwa nieco Europę kontynentalną z centrum polityki światowej. Przebieg wypadków w ciągu nadchodzących kilku lat zależeć będzie przede wszystkim od Stanów Zjednoczonych, które tak samo jak pod koniec XVIII w. i w czasie drugiej wojny światowej zmierzyć się muszą z Imperium Brytyjskim.

Mark Burdman
 


Stocznia gdańska - ofiara monetaryzmu

Sprawa stoczni gdańskiej nie schodziła przez długi czas z pierwszych stron gazet. Podawano różne przyczyny jej obecnych kłopotów i różne warianty wyjścia z trudnej sytuacji. Jednakże, bez przedstawienia opłakanego stanu gospodarki światowej i wyjaśnienia, dlaczego ostatnie 6 lat reform wolnorynkowych w Polsce doprowadziło do rozkładu rodzimego przemysłu i nauki, wszelkie dyskusje prowadzić będą w ślepy zaułek, redukując ten obszerny temat do konfliktu "komuniści - Solidarność".

Jak doszło do tego, że prężne w przeszłości gospodarki Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Francji czy Japonii, pogrążają się dziś w coraz głębszą depresję? Ich produkcja przemysłowa maleje, kurczy się potencjał naukowy, infrastruktura rozpada, rośnie bezobocie, spada poziom życia obywateli, system bankowy przeżywa kolejne szoki i skandale, a rządy rozkładają bezradnie ręce i twierdzą, że jedynym rozwiązaniem jest obcięcie wydatków na opiekę zdrowotną i programy socjalne, co zamiast uratować gospodarkę zwiększy jedynie niezadowolenie społeczeństwa.

Przed podaniem odpowiedzi na to pytanie wyjaśnić trzeba jedną sprawę: wszelkie twierdzenia o nadchodzącym wieku "post-przemysłowym", wieku cybernetyki lub globalizacji ekonomii należy sklasyfikować jako zwykłą propagandę zwolenników Adama Smitha i Fryderyka von Hayeka, nie mających odwagi przyznać, że ostatnie 30 lat liberalizacji i monetaryzmu okazało się totalnym fiaskiem. Jak stwierdził francuski ekonomista i laureat Nagrody Nobla, Maurice Allaise, w artykule opublikowanym w "Le Figaro" 9 kwietnia br. "globalizacja nie jest ani nieunikniona, ani konieczna, ani pożądana. (...) Przynosi korzyści niektórym grupom uprzywilejowanym, ale interesy tych grup nie mogą być identyfikowane z interesami całej ludzkości." 

Podobny pogląd wyraził William Pfaff w artykule opublikowanym tego samego dnia w "International Herald Tribune". Napisał on: "Założenie, że niewdzialna ręka rynku przyniesie w ostateczności korzyści dla wszystkich, opiera się wyłącznie na wierze, a nie na nauce. Intelektualnie to założenie jest na takim samym poziomie co twierdzenie, według którego oddanie całej władzy w ręce Sowietów doprowadzi do stworzenia wyższej formy ludzkości. W rzeczywistości jednak doprowadzamy do wielu nieszczęść ludzkich oraz społecznej i politycznej niestabilności, nie dostarczając żadnych dowodów na to, że oczekiwane przez nas korzyści zrównoważą szkody".

Według słów amerykańskiego senatora Ernesta Hollingsa (The Washington Post, 22 marca), "plaga brytyjskiej choroby, czyli wolnego rynku", oraz odejście od ekonomii narodowej, zwanej również systemem amerykańskim lub ekonomią fizyczną, którą w naszych czasach rozwinął amerykański ekonomista, Lyndon LaRouche, stała się przyczyną rozkładu gospodarki. LaRouche ostrzegał już na początku lat 70., że deregulacja systemu finansowego, rozpoczęta przez Paula Volkera, Miltona Friedmana i Margaret Thatcher, doprowadzi do odpływu kapitału ze sfery produkcyjnej w kierunku spekulacji i w konsekwencji do katastrofy gospodarczej. Według badań grupy ekonomistów współpracujących z LaRouchem, obecnie aż 98% globalnego przepływu walut dotyczy obrotów spekulacyjnych derywatami i innymi papierami wartościowymi, a jedynie 2% ma coś wspólnego z obrotem dóbr! (EIR, 2 luty, 1996). Jednym słowem, spekulacja, jak rak, pożera organizm, czyli produkcję. Ogromne straty banków, zajmujących się grą spekulacyjną, pokrywane są w ostateczności przez społeczeństwo, któremu wmawia się, że nie ma pieniędzy na kredyty, na ożywienie produkcji, na opiekę zdrowotną, emerytury itd. A jednak, mimo wszystko, w 1995 r. Polski Bank Narodowy znalazł 2 mld dolarów, by ratować bankrutujące polskie banki komercyjne! Udzielona im pożyczka oprocentowana była na... 1-2% !

Jakie jest wyjście z sytuacji? Po pierwsze, wszyscy ekonomiści powinni wyleczyć się z choroby brytyjskiej, odłożyć do lamusa Adama Smitha czy Keynesa i zacząć studiować prace Gottfrieda Leibniza, Hamiltona, Fryderyka Lista, Eugeniusza Kwiatkowskiego czy LaRouche´a. Po drugie, narodowy bank polski powinien stać się rzeczywiści bankiem narodowym, zwolnić doradców z Londyńskiej Szkoły Ekonomii i rozpocząć emisję tanich długoterminowych kredytów na ściśle określone przedsięwzięcia, np. szybkie koleje, drogi wodne, kanały, ważne gałęzie produkcji. Pieniądze czy inne formy kredytu nie są jakimś ograniczonym surowcem naturalnym jak złoto, które może się kiedyś skończyć. Ich emisja służy mobilizacji istniejących w kraju zasobów w celu urzeczywistnienia projektów rozwoju. Jeśli służą one produkcji i rozbudowie infrastruktury, nie ma podstaw obawiać się inflacji, którą tak straszą wolnorynkowcy.

Po trzecie, zwiększyć należy nakłady na rozwój nauki i nowych technologii. Jedynie osoba pozbawiona głębokiej wiedzy o procesach gospodarczych może twierdzić, że nowe technologie prowadzą do bezrobocia i katastrofy społecznej. Historia rozwoju gospodarczego wielu krajów, np. Niemiec w końcu XIX w. wykazuje, że nowe technologie prowadzą do tworzenia milionów nowych miejsc pracy, a nie ich redukcji.

Na przykład, gdyby Japonia i Stany Zjednoczone kontynuowały badania nad silnikami wykorzystującymi magnetohydrodynamikę (MHD), przemysł stoczniowy byłby dziś w pełnym rozkwicie. Ideę wykorzystania MHD do napędu statków opatentował już w 1961 r. amerykanin W.A. Rice. Taki silnik umożliwiłby statkom komercyjnym osiągnięcie prędkości 200 km/h. Szerokie badania w tej dziedzinie rozpoczęli w 1985 r. Japończycy, którzy 7 lat później zbudowali pierwszy statek tego typu, Yamoto 1. Niestety, obydwa kraje zapadły na brytyjską chorobę i zaprzestały finansowania wielu projektów tego rodzaju. Gdyby nie to, przemysł stoczniowy w krajach wysokorozwiniętych mógły dziś rozpocząć produkcję szybkich statków z silnikami typu MHD, natomiast takie kraje jak Polska, mogłyby, przed przejściem do produkcji opartej na tej rewolucyjnej technologii, kontynuować budowę tradycyjnych statków, na które z pewnością jeszcze przez długi czas byłby duży rynek zbytu. Jeśli ktoś mówi, że nie ma na takie rzeczy pieniędzy, wystarczy przypomnieć 98% obrotów finansowych utopionych w spekulacji! Można je wysoko opodatkować lub w ogóle zamknąć rynki derywatyw i podobnych finansowych "gier hazardowych".

Poza tym, budowa statków, zarówno transporterów jak i floty wojennej, jest w dużym stopniu kwestią bezpieczeństwa narodowego, również gospodarczego, tak samo jak produkcja żywności czy energii. Nie przez przypadek prawo amerykańskie, tzw. ustawa Jonesa, pozwala rządowi Stanów Zjednoczonych subsydiować budowę statków, w tym statków komercyjnych. Co prawda, kraje europejskie OECD starają się teraz wymusić na Kongresie USA usunięcie tej ustawy w imię wolnego handlu, ale jak dotąd amerykańscy kongresmeni nie ulegli naciskom.

Innymi słowy, choć istnieją doraźne metody uratowania miejsc pracy w stoczni gdańskiej i innych zakładach przemysłowych, wieloletni program na przyszłość musi obejmować zmiany systemowe: obecny system finansowy z MFW i Bankiem Światowym musi być uznany bankrutem; następnie, poszczególne rządy powinny opracować plan współpracy przy rozbudowie nowoczesnej infrastruktury i rozwoju przełomowych technologii, które pozwoliłyby ludzkości sprostać wyzwaniom XXI w., tj. przede wszystkim dramatycznemu spadkowi poziomu życia na całym świecie, szczególnie w krajach rozwijających się.

Anna Kaczor
 


Posłanie Papieża ze stolicy Niemiec

Trzecią oficjalną wizytę Papieża Jana Pawła II w Niemczech 21-23 czerwca br. należy zaliczyć do najważniejszych wydarzeń po upadku ściany berlińskiej w naszym kraju. Jego wypowiedź pod Bramą Brandenburską i apel do narodu niemieckiego o poparcie dla aspiracji państw rozwijających się, które chcą żyć w wolności i dobrotycie, ożywiły na nowo ducha z 1989 r. 

We wszystkich wypowiedziach Papieża powracał motyw konieczności aktywnego oporu w naszych burzliwych czasach, w których coraz więcej ludzi zagrożonych jest utratą podstaw swojej egzystencji i pracy, a w życiu społecznym dominuje pesymizm i darwinistyczna walka o przetrwanie. Papież przypomniał postawę ludzi, którzy w czasie drugiej wojny światowej walczyli o zachowanie ludzkiego życia i godności, nie zważając na swoje własne bezpieczeństwo. Mówił o Bernhardzie Lichtenbergu, Karlu Leisnerze, Edycie Stein i Ruercie Mayerze. Ruch oporu dzisiaj, powiedział Papież, polega na stawieniu czoła oportunistycznemu duchowi czasu i rezygnacji, oraz na aktywnym interweniowaniu w wydarzenia społeczne i polityczne kraju. Papież podkreślił, że sprawiedliwy społecznie program gospodarczy nie da się pogodzić z ideologią "radykalnego kapitalizmu". Spoglądając wstecz na rok 1989, stwierdził, że istniejąca wtedy szansa na stworzenie nowej perspektywy na lepsze życie dla milionów ludzi została zaprzepaszczona. Dlatego dzisiaj na nowo należy podjąć decyzję o aktywnej pomocy dla państw rozwijających się w Europie wschodniej i w Trzecim Świecie.

"Wspólny wzrost Północy i Południa, Wschodu i Zachodu musi odbywać się w godnych ludzi warunkach. Nie wolno nam stworzyć świata, na którym na nowo odbije się ideologia radykalnego kapitalizmu. Świat ma nadzieję na współpracę wśród narodów i państw, które szanują prawo wszystkich ludzi do życia i postępu na drodze rozwoju" - powiedział Papież, dodając, że: "pracę nad powszechnym rozwojem gospodarczym należy wypełniać w duchu solidarności i sprawiedliwości". Słowa te są szczególnie ważne w świetle polityki MFW, Banku Światowego, ONZ-tu i Światowej Organizacji Handlu, przeobrażających się w szybkim tempie w "kapo", kontrolującego kraje rowijające się, które, według raportu opublikowanego po czerwcowym spotkaniu Siódemki, mogą wkrótce zostać "zmarginalizowane".

W niedzielę 23 czerwca, na berlińskim stadionie olimpijskim Papież dokonał beatyfikacji dwóch księży katolickich, Bernharda Lichtenberga i Karla Leisnera, którzy walczyli w ruchu oporu przeciwko nazistom. W czasie swego procesu Lichtenberg powiedział sędziom nazistowskim: "Fałszywe zasady prowadzą do fałszywych działań". Jego lista fałszywych działań zawierała usunięcie nauki religii ze szkół, brak szacunku dla życia ludzkiego, stosowanie eutanazji i prześladowanie Zydów. Zwracając się do obecnych na stadionie Polaków, Papież stwierdził, iż sam fakt jego obecności w Berlinie świadczy o daleko posuniętym procesie pojednania między obydwoma narodami, do którego przyczynili się niewątpliwie biskupi katoliccy Polski i Niemiec.

Swoją wizytę w Berlinie Jan Paweł II zakończył przemarszem przez Bramę Brandenburską, która kiedyś symbolizowała władzę totalitarną nazistów, potem komunistów, a w końcu stała się symbolem wolności. Zwracając się do Kanclerza Kohla, zebranych biskupów, polityków i wiernych, Papież zaapelował, by osławiona Brama pozostała otwarta: "Zachowajcie tę bramę otwartą, otwierając wasze serca! Nie ma wolności bez miłości".

Elisabeth Hellenbroich 
 


Instytut Schillera zapuszcza korzenie w Polsce

Przedstawiciele Instytutu Schillera ze Stanów Zjednoczonych, Francji i Niemiec przyjechali do Polski po raz pierwszy na początku lat 80-tych. Z tego okresu pozostały opowieści o spotkaniach w kościelnych podziemiach i długich rozważaniach na temat przyszłości Polski, ledwo otrząsającej się z przeżyć stanu wojennego. Następne "wyprawy wywiadowcze" wyruszyły do Europy wschodniej w 1989 r., kiedy upadek PRL-u był już oczywisty i najważniejszą sprawą stała się kwestia odbudowy zniszczonej prymitywną akumulacją gospodarki państw byłego RWPG. 

Od tego czasu Instytut Schillera niemal co roku organizuje w Polsce spotkania i konferencje, jego przedstawiciele nawiązują kontakty z członkami wielu grup politycznych, związków zawodowych, organizacji kościelnych i środowisk uniwersyteckich, a od 1993 r. wydają regularnie niniejszy kwartalnik. Na początku 1995 r. grupa polskich sympatyków Instytutu postanowiła skończyć z "partyzantką" i zarejestrować polski oddział Instytutu. Po spotkaniu założycielskim i wypełnieniu wszystkich formalności, 18 kwietnia br. członkowie raczkującego polskiego Instytutu Schillera wybrali swoje władze i przedyskutowali plan działania na najbliższy rok.

Pierwszym przedsięwzięciem było wygłoszenie serii wykładów w Warszawie, Krakowie, Katowicach i Lublinie. Ich tematyka obejmowała zasady ekonomii fizycznej, przyczyny załamywania się obecnego systemu finansowego, stan oświaty w Stanach Zjednoczonych i Niemczech oraz konieczność rozbudowy euroazjatyckiego mostu lądowego. W maju gośćmi Instytutu byli dr Josef Miklosko z Bratysławy, który zdał sprawozdanie ze swojej wizyty w Bośni, oraz Mark Burdman, reporter amerykańskiego tygodnika "Executive Intelligence Review", którego wykład na temat brytyjskiego ataku na państwa narodowe publikujemy w niniejszym numerze "NS". 

Osoby zainteresowane uzyskaniem bliższej informacji na temat Instytutu Schillera prosimy o nadsyłanie listów na podany poniżej adres elektronicznej poczty:
hoeflej@mediasoft.net

* początek strony

* wróć do spisu treści