Friedrich Schiller

Nowa Solidarność

Nr 13, kwiecień 1997


Strategiczne znaczenie euroazjatyckiego mostu lądowego

Od wielu lat przedstawiciele Instytutu Schillera uprzedzają przed załamaniem się i całkowitą dezintegracją globalnego systemu finansowego. Ponieważ w pierwszych miesiącach 1997 r. sytuacja wielu narodowych systemów bankowych przybrała wyjątkowo dramatyczny charakter, coraz więcej głosów w Europie, Stanach Zjednoczonych i Japonii przyznaje, że obecny system stoi na skraju przepaści. Pomimo tego czołowe rządy światowe ciągle jeszcze pozwalają się zastraszać oligarchii finansowej i reprezentującym ją organizacjom, np. Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu (MFW). W obliczu kryzysu jaki widzimy na południu Europy czy w Afryce nie ulega jednak wątpliwości, że już teraz trzeba zacząć myśleć o "życiu po śmierci MFW". Odpowiedzialnością prezydenta Stanów Zjednoczonych i rządów europejskich jest rozpoczęcie procesu reorganizacji globalnego systemu finansowego zgodnie z propozycją amerykańskiego ekonomisty, Lyndona LaRouche, o ustanowieniu nowego systemu monetarnego na wzór systemu z Bretton Woods (patrz apel na końcu "NS"), który umożliwiłby stworzenie banków narodowych mających prawo do emisji kredytów na produktywne przedsięwzięcia.

Produktywny Trójkąt

Polska może odegrać w tym procesie ważną rolę, gdyż od wielu lat jest polem walki między liberalną szkołą ekonomiczną a ideami narodowej gospodarki opartej na rozwoju nauki i potencjału produkcyjnego. W 1988 r., kiedy nie było już wątpliwości co do schyłku władzy komunistycznej, rzecznik oligarchii finansowej, George Soros, rozpoczął swoją działalność w Polsce w celu przekonania czołowych polityków, również z opozycji, o konieczności wypełniania zaleceń MFW. W tym samym czasie Instytut Schillera przedstawił program rozwoju Europy Wschodniej i Rosji w oparciu o rozbudowę nowoczesnej infrastruktury, np. pociągów magnetycznych (maglev) czy wysokotemperaturowych reaktorów jądrowych typu HTR. Program ten, opracowany z myślą o szybkim podniesieniu wydajności produkcji w krajach byłego bloku wschodniego, nazwano "Produktywnym Trójkątem". Jego fundamentem był tekst "Plan LaRouche'a dla Polski", wygłoszony przez amerykańskiego ekonomistę na konferencji prasowej w Berlinie Zachodnim w październiku 1988 r. LaRouche zwrócił wtedy uwagę na fakt, że niechybny upadek systemu sowieckiego stwarza szansę zjednoczenia Europy poprzez rozwój gospodarki, szczególnie nowoczesnej infrastruktury.

Niestety, w konsekwencji wieloletniej kampanii oligarchii finansowej przeciwko LaRouche'owi, w 1989 r. stał się on ofiarą politycznej nagonki i pomimo braku jakichkolwiek przekonywujących dowodów winy skazany został na 15 lat więzienia (patrz "NS" nr 12). Kilka miesięcy wcześniej ofiarą zamachu padł szef Deutsche Bank, Alfred Herrhausen, który zaproponował podobny program odbudowy Polski i Europy wschodniej. Podkreślał on szczególnie ideę stworzenia polsko-niemieckiego banku rozwoju, opartego na modelu niemieckiego państwowego banku rekonstrukcji działającego w okresie powojennym. Jego wyłącznym celem miało być generowanie długoterminowych tanich kredytów na rozbudowę infrastruktury i przemysłu. Po śmierci Herrhausena niemieckie banki zaczęły zajmować się głównie spekulacją.

Pomimo szerokiej propagandy wolnego rynku, "Produktywny Trójkąt" stał się przedmiotem dyskusji w wielu krajach europejskich. W Polsce Instytut Schillera zorganizował pierwsze seminarium na jego temat w Gdańsku we wrześniu 1990 r. Chociaż program cieszył się ogromnym zainteresowaniem, oficjalna polityka rządów Polski polegała na realizowaniu zaleceń MFW.

Most lądowy staje się rzeczywistością

Siedem lat po tych wydarzeniach stoi przed nami kolejna szansa w postaci programu nazwanego euroazjatyckim mostem lądowym, będącym poszerzeniem Produktywnego Trójkąta. Szkieletem tego mostu ma być 60 tys. km nowoczesnej kolei łączącej Europę z Chinami i Indią. Jednakże obecna sytuacja różni się znacznie od warunków z 1989 r. Po pierwsze, nikt nie jest już w stanie zaprzeczyć, że będziemy wkrótce świadkami upadku obecnego globalnego systemu finansowego. Po drugie, euroazjatycki most lądowy przestał być jedynie ideą i powoli staje się strategiczną rzeczywistością, dzięki krokom podjętym przez niektóre rządy państw Azji i Bliskiego Wschodu.

Ogromne znaczenie euroazjatyckiego mostu lądowego dla Polski nie ulega wątpliwości. Przez jej terytorium przechodzić mają dwie główne linie kolejowe: jedna przez Warszawę, druga przez Katowice. Ich budowa łączy się z konstrukcją korytarzy rozwojowych, obejmujących nie tylko kolej lecz również inne środki transportu, system energetyczny, rolnictwo, nowe miasta itp. Budowa tych korytarzy na całym kontynencie euroazjatyckim wymagać będzie szybkiego ożywienia nauki i wielu gałęzi przemysłu. Dla Polski oznacza to możliwość powrotu na jej tradycyjne rynki w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie, gdzie coraz szybciej rośnie zapotrzebowanie na maszyny, tabor kolejowy, a także urządzenia dla sektora energetycznego, przemysłu chemicznego i in. Jeśli Polska stanie się eksporterem poszukiwanych tam dóbr kapitałowych, zdoła tym samym uratować resztki polskiego przemysłu maszynowego, który, warto wspomnieć, już w latach 70-tych produkował tysiące maszyn na rynki światowe.

Wzrost natężenia przepływu energii

Należy jeszcze raz przypomnieć, że długotrwały rozwój społeczeństwa zależy od rozwiązania problemów związanych z relatywną ograniczonością dostępnych nam surowców. Aby pokonać te względne granice, nasza polityka gospodarcza kierować się musi koniecznością stałego wzrostu natężenia przepływu energii w procesach produkcyjnych. Ten wzrost powinien mieć miejsce nie tylko w sektorze energetycznym lecz również w przemyśle maszynowym, z którego wyższy poziom wydajności promieniuje na inne działy gospodarki. Wyższy poziom natężenia energii w maszynach wyraża się w zwiększaniu prędkości operującej maszyny lub w zwiększonej intensywności nacisku przy cięciu. Możliwość zwiększenia natężenia energii w maszynie ograniczona jest z jednej strony przez poziom natężenia użytecznej energii, dostarczanej maszynie, oraz przez wydzielane ciepło bądź tarcie obrabianego materiału. W celu pokonania tych ograniczeń konieczne jest stworzenie nowej generacji maszyn i nowej generacji dostępnych materiałów: nowych rodzajów stali, substancji chemicznych itp.

Decyzję o konieczności wprowadzenia zmian podejmuje najczęściej sektor produkcji maszyn, ale tylko wtedy, gdy umysły inżynierów, robotników i techników zdolne są do twórczego myślenia, ponieważ każdy skok na wyższy poziom natężenia energii w maszynie wymaga odkrycia nowych zasad naukowych w fizyce czy chemii. Ani logika komputera, ani też ograniczony formalizm nie są w stanie dokonać takich odkryć. Jedynie ludzki umysł stawiać może nowe hipotezy na temat "praw natury". Przetrwanie społeczeństwa zagwarantować więc może tylko siła robocza wykształcona w tradycji metody Sokratesa, który był mistrzem stawiania hipotez i stworzył dzięki temu podstawy rozwoju klasycznej sztuki i nauki. Dlatego też rozwój oświaty kształtującej twórcze umysły stanowić powinien centralny punkt rozwoju gospodarczego każdego kraju.

Realizacja euroazjatyckiego mostu lądowego nie będzie z pewnością konsekwencją działania "sił wolnego rynku" lecz wynikiem decyzji podejmowanych przez poszczególne narody i ich rządy. Powinny one rozpatrywać ten projekt jako, z jednej strony, mobilizację przeciwko rozprzestrzeniającemu się chaosowi, biedzie i lokalnym konfliktom, z drugiej zaś, sposób na powrócenie do zasad rozwoju nauki i technologii dzięki wykorzystaniu danego nam przez Stwórcę kreatywnego potencjału.

Frank Hahn


Novissima Sinica 1997

Kontynuując tradycję Sun Jat-sena (1866-1925), założyciela chińskiej republiki i jej pierwszego ministra transportu, ekonomiści chińscy uznali szybkie polepszenie sieci kolei i dróg w ramach realizacji euroazjatyckiego mostu lądowego za centralny punkt programu gospodarczego. Do roku 2000 sieć kolei ma być wydłużona o 11 tys. km, a do roku 2010 ich długość zostanie podwojona i osiągnie według planu 90 tys. km. W roku 2000 gotowe ma być również pierwsze 300 km szybkiej linii kolejowej między Pekinem a Szanghajem. Docelowo osiągnąć ma ona długość 1 300 km. Planowana jest budowa dodatkowych 12 tys. km dróg, natomiast 14 chińskich miast zakończy w ciągu kilku najbliższych lat budowę metra. Mówi się również o konstrukcji 100 nowych lotnisk oraz około 100 portów rzecznych i morskich.

Chińscy ekonomiści przygotowują też plany budowy 200 nowych miast w ciągu najbliższych 20-30 lat. Każde z nich ma osiągnąć liczbę mieszkańców ok. 1 mln w celu zaabsorbowania przewidywanego wzrostu liczby ludności Chin o 200 mln osób.

Z myślą o zaspokojeniu zapotrzebowania na żywność oraz energię dla rosnącej liczby ludności, Chiny rozpoczęły kilka programów mających na celu pełne wykorzystanie potencjału wodnego tego kraju: budowane są hydroelektrownie, kanały oraz systemy irygacyjne, kierujące nadwyżkę wody z południa na północ, gdzie suchy klimat stanowi przeszkodę dla produkcji rolnej. Energię oprócz hydroelektrowni dostarczać będą również cztery nowoczesne elektrownie jądrowe, które rozpoczną pracę jeszcze przed końcem tego wieku. Dwie, zbudowane przy współpracy z Francją, zostały już ukończone, dwie kolejne są w trakcie budowy. Celem rządu chińskiego jest rozpoczęcie produkcji krajowej małych reaktorów jądrowych o mocy 600 MW jeszcze w tym wieku. Chiny zamierzają też rozpocząć eksport reaktorów jądrowych o mocy 1 200 MW i zwiększyć moc zainstalowanych w Chinach elektrowni jądrowych do 20 tys. MW do roku 2020 (obecnie wynosi ona 2 100 MW). W pierwszej dekadzie XXI w. planowane jest rozpoczęcie budowy reaktorów wysokotemperaturowych (HTR).

Zapora Trzy Przepaści

Jednym z największych realizowanych już projektów jest budowa zapory Trzy Przepaści na rzece Jangcy. Jej konstrukcję rozpoczęto w 1994 r. głównie w celu uregulowania rzeki i powstrzymania corocznych powodzi powodujących ogromne straty materialne i śmierć tysięcy osób.

Zapora ma być ukończona w 2010 r. Budowana w ramach tego projektu hydroelektrownia dostarczać będzie 85 TWh rocznie, jej moc wynosić będzie ok. 18 tys MW, co stanowi odpowiednik 13 dużych elektrowni jądrowych. System tam na pięciu poziomach umożliwi statkom przepływ do miasta Czungcing i tym samym wydłuży żeglowny odcinek rzeki o 700 km. Ilość transportowanych rzeką dóbr wzrośnie dzięki temu z 10 mln ton do 50 mln.

Dodatkową korzyścią będzie ogromny zbiornik wody powstały w rezultacie budowy tamy. Część wody skierowana będzie z pomocą systemu kanałów na północ kraju w rejony często cierpiące z powodu suszy. Zgodnie z podpisanym we wrześniu 1996 r. między rządem Chin a USA porozumieniem, amerykańscy inżynierowie z Doliny Tennessee (sławnej z wielkiego projektu regulowania rzek zainicjowanego w latach 30-tych, tzw. TVA) współpracować będą z Chińczykami przy budowie kanałów, tam i hydroelektrowni na rzekach dopływowych w basenie Jangcy, szczególnie rzece Han-ciang wpadającej do Jangcy w przemysłowym mieście Wuczang. Zbudowane na Han-ciang hydroelektrownie osiągnąć mają docelowo moc 13 tys. MW. Planowane są też trzy systemy kanałów: wschodni kanał o długości 1150 km skieruje wodę z Jangcy do rzeki Huang-ho, dostarczając w ten sposób wodę na północ kraju, do Pekinu i miasta portowego Tiencin. Kanał centralny o długości 1241 km połączy ze sobą 219 rzek na odcinku między rzeką Jangcy, począwszy od zapory Trzy Przepaści, a Pekinem. Projekt budowy kanałów i systemu irygacyjnego na zachodzie kraju umożliwi zwiększenie obszarów rolniczych i zazieleni część pustyni Gobi.

Ciekawy jest również projekt "Łączenie Da i Dżin" w dolnym biegu rzeki Hwang-ho na północy Chin, który obejmuje budowę 71 kanałów, w tym kilku podziemnych. Mają one służyć irygacji i zmianie suchego klimatu, z powodu którego powietrze w tym rejonie zawiera wiele pyłów. Łączna długość kanałów ma wynosić 885 km.

Do roku 2000 planowana jest również modernizacja rejonu ujścia rzeki Jangcy wokół Szanghaju. Według planu przewidującego inwestycje w wysokości 100 mld dolarów Chińczycy zamierzają rozpocząć budowę nowego portu, nowoczesnego systemu telekomunikacji między Szanghajem a Czungcing, nowego lotniska, rafinerii, dwóch fabryk samochodów, elektrowni jądrowej oraz zwiększenie produkcji stali do ok. 48 mln ton. Planowane jest również polepszenie dróg i kolei łączących Szanghaj z miastami znajdującymi się wzdłuż Jangcy oraz konstrukcja 12 nowych mostów w tym 4 mostów kolejowych. W tym rejonie powstać ma też najdłuższy w świecie most o długości 150 km w zatoce Hangdzou, na południe od Szanghaju -- skróci on znacznie odległość między dzielnicami przemysłowymi a portem w Szanghaju.

Według raportów z początku marca br. amerykański podsekretarz stanu ds. wymiany handlowej, Stuart Eizenstat, w czasie pobytu w Chinach zaproponował rządowi chińskiemu współpracę przy 20 poważnych projektach infrastukturalnych. Amerykański Departament Handlu szacuje wartość realizowanych w Chinach przedsięwzięć na 700 mld dolarów. Amrykanie zaproponowali współpracę w dziedzinie telekomunikacji, energetyki i lotnictwa.

Rozwój w północno-wschodnich prowincjach

Ekonomiści chińscy podkreślają konieczność rozwoju czterech północno-wschodnich prowincji: Szantung, Szansi, Hopei, gdzie znajduje się Pekin i port morski Tiencin, oraz Liaoning. W rejonie tym mieszka 20% ludności Chin, wytwarza on 25% produkcji kraju, posiada znaczne pokłady ropy naftowej i gazu, przemysł chemiczny i maszynowy. W celu pełnego wykorzystania tego potencjału planowana jest budowa i modernizacja siedmiu portów oraz rozbudowa połączeń kolejowych i drogowych z resztą kraju. Najważniejszym elementem projektu rozwoju tego rejonu jest konstrukcja połączenia mostowo-tunelowego w cieśninie Buhai, między miastem Jentai a Talien. Będzie to najdłuższa konstrukcja tego typu na świecie -- osiągnie 57 km i skróci odległość między miastami o 2 tys. km.

W ciągu najbliższych 15 lat rozpocznie się realizacja 3 600 projektów rozbudowy infrastruktury w tym rejonie kraju. Będzie to rozbudowa transportu, przemysłu ciężkiego i lekkiego, otwarcie nowych kopalni, budowa elektrowni jądrowych w Liaoning oraz budowa nowych miast.

Podobny projekt planowany jest również w tumeńskiej strefie gospodarczej. Obejmuje ona 10 tys. km 2 w rejonie rzeki Tumen na terytorium Rosji, Chin i Korei Północnej. W strefie tej znajduje się m.in. Władywostok, gdzie kończy się kolej trassyberyjska. Planowana jest tam budowa 1 700 km kolei oraz odcinek łączący ten rejon z Koreą Południową. W ciągu zbliżających się 20 lat inwestycje wartości 30 mld dolarów zamienić mają tumeńską strefę gospodarczą w nowy Amsterdam, z siecią produkcji energii, nowym portem i nowoczesnym przemysłem. W ramach tego projektu, w Korei Południowej planowana jest budowa szybkiej kolei z Seulu do portu Pusan. Port Tumen ma być połączony linią kolejową z rosyjskim miastem Czita i koleją trassyberyjską.

Chińska część euroazjatyckiego mostu lądowego

Jednakże najważniejszą częścią planu rozwoju Chin jest rozbudowa euroazjatyckiego mostu lądowego. Na międzynarodowej konferencji, zorganizowanej przez Chiny w maju 1996 r. i poświęconej kontynentalnemu mostowi euroazjatyckiemu, Rui Singuen, przewodniczący Chińskiej Komisji Rozwoju i Promocji Nowego Euroazjatyckiego Mostu Kontynentalnego, przedstawił budowę tego mostu jako trzeci etap rozwoju ludzkiej cywilizacji. Zauważył on, że po wczesnym okresie rozwoju wielu kultur w dolinach rzek, będących najlepszym środkiem transportu, nastąpił rozwój cywilizacji wzdłuż wybrzeży morskich oraz ożywienie kontaktów między kontynentami. Natomiast wiek XXI ma być okresem rozkwitu wielkich obszarów wewnątrz kontynentów, gdzie do dzisiaj niska jest gęstość zaludnienia, stopień produkcji oraz rozbudowy infrastruktury. Otworzenie dla rozwoju tych "zamkniętych" rejonów, stanowiących 80% lądu, oraz ich uprzemysłowienie i urbanizacja umożliwi poszerzenie obszarów nadających się pod uprawę, odkrycie nowych zasobów naturalnych oraz podniesienie poziomu życia zamieszkujących je ludzi.

W ciągu ostatnich kilku lat Chiny ukończyły budowę kilku ważnych odcinków kolejowych oraz ich modernizację. W 1990 r. oddano do użytku odcinek kolei o długości 4 tys. 131 km w przepaści Alataw między Chinami a Kazachstanem. Dwa lata później odcinek ten otwarto dla transportu kontenerowego. Liczący 11 tys. km, ostatni odcinek linii kolejowej prowadzącej z Chin przez Turkmenistan do Europy, ukończony został w maju 1996 r. W jego budowie uczestniczył również Iran.

Według rzecznika niemieckiego koncernu Thyssen-Henschel delegacja jego ekspertów omówiła w czasie wizyty w Chinach w styczniu br. możliwość budowy całkowicie nowej sieci kolejowej pociągu maglev, który lączyłby największe miasta chińskie. Technologia ta jest jak najbardziej odpowiednia ze względu na wielkie odległości między tymi miastami, a więc i możliwość pełnego wykorzystania potencjału magleva, który może osiągnąć prędkość do 500 km/h. W ramach budowy mostu euroazjatyckiego planuje się również rozbudowę portu Laijang, a w kwietniu br. oddana ma być do użytku oparta na światłowodach linia telekomunikacyjna o długości 27 tys. km łącząca Szanghaj z Frankfurtem.

Realizacja mostu euroazjatyckiego umożliwi rozwój zachodnich prowincji Chin, które jak dotychczas niewiele skorzystały z szybkiego wzrostu na wybrzeżach Pacyfiku. Planowana jest tam np. budowa kolei z Nankingu do Kunmingu, stolicy prowincji Junnan, oraz kilka innych linii kolejowych łączących prowincje na zachodzie z wybrzeżem. Chińscy ekonomiści przygotowali również plany budowy autostrad, linii telekomunikacyjnych, przedsiębiorstw przetwórstwa spożywczego i nowych lotnisk, np. w Urumczi, Nankingu i Kueilinie. Na początku sierpnia 1996 r. rząd oświadczył, że sfinansuje 70% z 1,4 mld dolarów koniecznych do konstrukcji 30 projektów w północno-zachodnim rejonie Sinciang, obejmujących budowę kolei, elektrowni i rozwój złóż ropy naftowej. Chińczycy zdołali przekonać rząd japoński do udzielenia tanich pożyczek na rozwój wnętrza Chin.

Azja południowo-wschodnia

W południowo-wschodniej Azji nowym centrum szybkiego rozwoju ma być dolina rzeki Mekong. Pod koniec sierpnia 1996 r. odbyło się spotkanie przedstawicieli 6 państw znajdujących się w jej dolinie. Jego celem była koordynacja programu rozbudowy rejonu tzw. Greater Mekong Sub-region Program (GMS). Według słów Noridy Mority z Azjatyckiego Banku Rozwoju instytucja ta stawia sobie za cel finansowanie rozbudowy sieci transportowej między 6 państwami. Na przykład, zbudowana zostanie droga z Bangkoku do Phnom Penh i Ho Szi Min w południowym Wietnamie (koszt 490 mln dolarów). Inny wspólny projekt to wymagająca ok. 2 mld dolarów budowa kolei z Chin do Azji Południowej, budowa sieci telekomunikacyjnej i dystrybucji energi. Zainstalowane w dolinie Mekongu hydroelektrownie już obecnie osiągnęły moc 50 tys. MW. Planowana jest budowa dodatkowych 9 zapór. Największa część programu skupiona jest w Chinach w prowincji Junnan, gdzie buduje się dwie zapory i hydroelektrownie o mocy 4 tys. MW. W Tajlandii projektuje się hydroelektrownię o mocy 1 tys. WM oraz kilka mniejszych we współpracy z Laosem; mniejsze zapory budowane są również w Wietnamie i Kambodży. Tajlandia buduje również cementownię na potrzeby budownictwa zapór. W Malezji budowana jest hydroelektrownia o mocy 2 400 MW, z której za pomocą podziemnego kabla o długości 650 km energia transportowana będzie z prowincji Sarawak na wyspie Borneo do Malezji na półwyspie. Projekt ten kosztować będzie 5,5 mld dolarów.

Podkreślić jednak należy, że coraz większy wpływ liberalnych teorii gospodarczych w rejonie południowo-wschodniej Azji, głównie Tajlandii, Filipin i Indonezji, powoduje niszczenie produktywnego potencjału tych państw i coraz większy nacisk na dochody ze spekulacji finansowych, prostytucji, handlu narkotykam i.t.p.


Jedwabny szlak Południa

Po upadku ZSRR oraz wynikającej z tego faktu zmiany sytuacji strategicznej w Azji koncepcja odbudowy starego szlaku handlu jedwabiem, stanowiącego południową część euroazjatyckiego mostu lądowego, stała się centrum polityki wielu państw Azji Środkowej i Bliskiego Wschodu. Projekt ten jest szczególnie ważny dla byłych republik radzieckich, jednakże inicjatywa w kierunku jego realizacji pochodzi głównie z Chin, Iranu i Turcji. Zainteresowanie szlakiem jedwabnym wyraziły również inne państwa, np. Pakistan i India.

Na konferencji w tureckim mieście Ankara 3-4 stycznia br. przedstawiciele ośmiu państw muzułmańskich -- Turcji, Iranu, Egiptu, Pakistanu, Nigerii, Bangladeszu, Malezji i Indonezji -- utworzyli na wzór Grupy 7 przymierze ds. współpracy gospodarczej, nazwane D-8 (Developing-8). W przemówieniu, które otworzyło konferencję, premier rządu Turcji, Necmettin Erbakan, przedstawił jako cel D-8 przyspieszenie rozwoju gospodarczego państw członkowskich "z myślą o korzyściach dla całej ludzkości". Erbakan stwierdził, że założenie specjalnej grupy jednoczącej państwa rozwijające się jest konieczne, ponieważ dyktat zachodniej Grupy-7 w sprawach cen surowców naturalnych i produktów przemysłowych ma niekorzystny wpływ na biedniejsze państwa, w rezultacie czego "stają się one jeszcze biedniejsze, natomiast państwa bogate -- jeszcze bogatsze. Ten trend trzeba powstrzymać". Minister spraw zagranicznych Iranu, Ali Akbar Velayati, stwierdził, że "wiele państw rozwijających się ciągle stoi w obliczu nierównych szans rozwoju z powodu ogromnych problemów wynikających z niekorzystnych warunków wymiany handlowej, zadłużenia zewnętrznego, niewystarczających środków do rozwoju, powszechnego ubóstwa, barier na drodze do transferu technologii i ograniczeń środków umożliwiających rozwój ludzkiego potencjału". Zaapelował o rozwój "współpracy regionalnej i ponadregionalnej jako podstawy dla szerszej współpracy między państwami rozwijającymi się". Stwierdził również, że "obecny klimat międzynarodowy nie sprzyja procesowi rozwoju". Velayati podkreślił, że "zasada współpracy a nie wyzysku powinna wskazywać nam kierunki rozwoju korzystnego środowiska międzynarodowego". Zasada dialogu, powiedział Velayati, zamiast napięć, powinna być uznana efektywnym i owocnym środkiem wyrażania interesów nowo utworzonego przymierza w jego stosunkach z partnerami z całego świata.

Iran i Turcja

Już w 1996 r. Turcja i Iran poczyniły pierwsze kroki w celu przyspieszenia rozwoju gospodarczego całego rejonu Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. W połowie sierpnia premier rządu Turcji, Necmettin Erbakan spotkał się z przywódcami Iranu w pierwszym etapie swojej podróży do Pakistanu, Malezji, Singapuru i Indonezji. W podróży towarzyszyło mu 102 przedsiębiorców, którzy uczestniczyli w podpisaniu bilateralnych porozumień w dziedzinie gospodarki. Najważniejszym z nich jest kontrakt wartości 23 mld dolarów, zaplanowany na 23 lata, którego częścią jest budowa gazociągu z Iranu do Turcji. Gaz transportowany będzie z Iranu i Turkmenistanu do Turcji, Iran planuje też sprzedaż energii elektrycznej do Turcji w związku z czym planowana jest budowa sieci wysokiego napięcia między obydwoma krajami. Zaproponowano również rozbudowę i integrację sieci transportu w tym rejonie, postanowiono zbudować linię kolejową między Tabrizem w Iranie a Vanem w Turcji, która połączy system kolejowy obydwu państw. Kilka miesięcy wcześniej Iran ukończył wspomniane już wcześniej połączenie kolejowe długości 300 km między Mashhadem a Tajanem w Turkmenistanie, co zakończyło konstrukcję linii prowadzącej z Chin na Bliski Wschód. W czasie uroczystości zorganizowanej z okazji oddania tego odcinka do użytku, w obecności 1 500 delegatów reprezentujących 50 narodów, prezydent Iranu określił historyczny szlak jedwabny "sławnym symbolem stosunków między Wschodem a Zachodem". Prezydent Turcji, Ali Akbar Hahemi powiedział w swoim wystąpieniu: "Powraca do życia stara legenda. Szlak jedwabny nie był jedynie drogą handlową -- jego istnienie umożliwiło zbliżenie różnych narodów".

Omawiane na przyszłość programy obejmują równie odważne projekty, np. budowę gazociągów z Iranu do Pakistanu i Indii oraz budowę kanału między Zatoką Perską a Morzem Kaspijskim o długości 1 800 km. W tym celu irańscy eksperci studiują konstrukcję rosyjskiego kanału między Wołgą a Donem. Połączenie to otworzyłoby niezależną drogę wodną do krajów europejskich.

Zacieśnia się również współpraca między Chinami a Iranem. Chińskie banki ustanowiły fundusz pożyczkowy dla Iranu w wysokości 270 mln dolarów w celu finansowania chińskiego eksportu przeznaczonego na budowę systemu metra w Teheranie, stolicy Iranu. Jest to największa pożyczka na finansowanie eksportu w historii Chin, obejmować będzie system zasilania, sygnalizacji, wentylacji i.t.p. Fabryka wagonów w Czengczou ma dostarczyć 218 wagonów, a przedsiębiorstwo China North Industries wybudować kolejową linię podmiejską na przedmieściach Teheranu. Chiny wspomagają Iran w budowie sektora energetycznego, m.in. dostarczają technologię i maszyny konieczne do budowy dwóch hydroelektrowni: Karun-3 (2 tys. MW) i Karkeh (1 tys.MW). W 1995 r. eksport chińskiej technologii do Iranu osiągnął wartość ponad 1 mld dolarów. W latach 1989-95 produkcja energii w Iranie uległa niemal podwojeniu. System hydroelektrowni poszerzony ma być wkrótce dzięki dwóm elektrowniom jądrowym, które Rosjanie zbudować mają na północ od Teheranu.

Już w latach 80-tych Iran rozpoczął program podniesienia produkcji rolnej poprzez rozbudowę przemysłu nawozów sztucznych oraz zapór i systemów irygacji. W latach 1989-94 oddano do użytku osiem zapór. Obecnie budowanych jest aż 25 nowych zapór w różnych rejonach kraju. Z ich pomocą nawodnionych zostanie 800 tys. hektarów obszarów rolnych. Irańscy inżynierowie pracują nad projektami kolejnych 70 zapór! Wiele z tych projektów realizowanych jest w południowo-wschodniej prowincji Kuzestan, nad której modernizacją już w latach 50-tych pracowali amerykańscy inżynierowie z TVA.

Wspomniane już połączenie kolejowe z Tabriz w Iranie do tureckiego miasta Van nad jeziorem Van będzie miało niemałe znaczenie, gyż dzięki kursującemu między brzegami jeziora promowi irańskie koleje połączone zostaną z Ankarą i Istambułem, a następnie Europą.

Nie mniej ambitne plany ma Turcja pod przywództwem Erbakana. Planowane przez jej rząd na najbliższe 18 miesięcy inwestycje osiągną wartość 107 mld dolarów. Rozumiejąc, że proces rozwoju kraju doprowadzi do zwiększenia zapotrzebowania na energię, rząd Turcji zamierza radykalnie zwiększyć jej produkcję. Planowany jest w związku z tym przetarg na budowę pierwszej elektrowni atomowej, która powstanie niedaleko miasta portowego Mersin i według planu ma rozpocząć pracę w 2005 r. Jej moc ma wynosić 1 tys -- 1 400 MW, a roczna produkcja osiągać 10 TWh, czyli ok. 10% potrzeb energetycznych Turcji. Na rok 2010 planuje się w tym samym miejscu budowę drugiej elektrowni o mocy ok. 600 MW. Powstanie również kompleks przeróbki odpadów nuklearnych. Trzecia elektrownia atomowa umiejscowiona będzie przy brzegach Morza Czarnego w Sinop i ma być oddana do użytku w 2008 r. Minister energii, Recai Kutan, oświadczył, że dodatkowo w przyszłości wybudowanych będzie 5 elektrowni atomowych, gdyż Turcja planuje potroić moc elektrowni do 60 tys. MW.

Aż 62 mld dolarów przeznaczone jest na budowę sieci transportu, m.in. autostrad oraz dwóch mostów przez cieśninę Bosfor i Dardanele. Linia szybkiej kolei połączyć ma Istambuł z Ankarą i miastem Konya.

Przyczyną wzrostu gospodarczego Turcji w ostatnich latach jest mobilizacja w południowo-wschodniej prowincji Anatolia, obejmującej 75 tys. km 2, czyli 10% powierzchni kraju. W rejonie tym planuje się budowę 22 zapór, z których 19 stanowiłoby hydroelektrownie, oraz systemu irygacji obejmującego 1,7 mln hektarów obszarów rolnych. Projekt ma być ukończony w 2005 r. i jedną z jego ciekawych cech jest fakt, że zarówno finansowanie jak i prace inżynierskie oraz kostrukcja zostały wykonane własnymi środkami, bez pomocy zagranicznych banków czy firm konsultingowych.

Rozbudowa kolei oraz podpisane porozumienia gospodarcze między Turcją, Iranem i innymi państwami są sygnałem zmiany w sytuacji strategicznej tego rejonu świata z agresywnej konkurencji o wpływy i kontrolę w Azji Środkowej w kierunku współpracy i stabilizacji. Minister spraw zagranicznych Iranu, Ali Akbar Velayati w następujący sposób wyraził politykę swego rządu: "Nie jesteśmy w stanie zachować pokoju w kraju, jeśli reszta tego rejonu świata nie będzie stabilna; nie możliwe jest też, by nasz kraj był bogaty w rejonie świata pogrążonym w biedzie".

Powyższy tekst został napisany na podstawie opublikowanego przez amerykańską agencję informacyjną Executive Intelligence Review raportu pt. "The Eurasian Landbridge. The New Silk Road  -- locomotive for worldwide economic development" Z raportu tego pochodzą również wykorzystane przez "NS" mapy. Ze względu na trudności techniczne redakcja "NS" zmuszona była zachować nazwy geograficzne w j. angielskim i niemieckim.


Polska w centrum mostu euroazjatyckiego

W poprzednim numerze "Nowej Solidarności" opublikowaliśmy Kościuszkowski program gospodarczy dla Polski, którego częścią jest rozbudowa polskiej kolei, dróg wodnych i autostrad w ramach euroazjatyckiego mostu lądowego. Ze względu na swoje położenie, Polska może odnieść znaczne korzyści z jego realizacji, nie tylko dzięki zwiększonemu transportowi między Wschodem a Zachodem i Północą a Południem, ale również dzięki mobilizacji nauki i technologii, a także różnych gałęzi przemysłu koniecznych dla konstrukcji nowoczesnej infrastruktury.

W wystąpieniu sejmowym ze stycznia br. poseł Wojciech Błasiak (KPN-BBWR) słusznie zauważył: "...olbrzymią szansą rozwoju jest położenie Polski jako zwornika europejskich i azjatyckich połączeń śródlądowych. Polska ma bowiem najlepsze warunki do stworzenia zwornikowych szlaków śródlądowych, określających przyszłe osie rozwojowe świata na terenie Europy i Azji. (...) To czego nie potrafią dostrzec okrągłostołowe elity polityczne lat dziewięćdziesiątych, doskonale rozumiał były wicepremier II Rzeczypospolitej Eugeniusz Kwiatkowski. Wysunął on zaraz po II wojnie światowej ideę połączenia Odry z Dunajem, z kluczową rolą portu międzynarodowego w Szczecinie. Miało to otworzyć drogę krajom Europy Środkowo-Wschodniej z Bałtyku na Morze Śródziemne oraz zainicjować procesy współpracy gospodarczej. Rozwinięciem tej idei stały się projekty współpracownika Kwiatkowskiego -- Janusza Kędzierskiego, który wraz z zespołem opracował szczegółowe programy. Kluczem dla Polski jest właśnie jak najszybsze połączenie Odry z Dunajem, a tym samym połączenie Skandynawii z Kanałem Sueskim. Zainteresowanie jego projektem wyrażała kilka lat temu ONZ, wraz z gotowością finansowania. Jego realizacja kosztowałaby ponad -- wówczas -- 0,5 mld dolarów, a prace trwałyby dwa lata; znalazłoby przy nich zatrudnienie 0,5 mln osób.

Stworzenie na terenie Polski i Czech połączenia wodnego Odra-Dunaj, a w konsekwencji uczynienie z zespołu portowego Szczecin-Świnoujście kluczowego portu w Europie stałoby się potężnym bodźcem rozwoju całej polskiej gospodarki, a szczególnie polskich ziem zachodnich i północnych. Jest to również klucz do zapewnienia trwałej opłacalności polskiego eksportu węgla kamiennego. (...)

Jak najszybsze rozpoczęcie budowy szlaku wodnego Dunaj-Odra to tylko najpilniejsze zadanie wielkiego i śmiałego programu rozbudowy infrastruktury kraju w postaci dróg wodnych, kolei i dróg lądowych dla wykorzystania położenia Polski jako zwornika osi rozwojowych Europy, zarówno osi Północ-Południe, jak i Zachód-Wschód. Wielkiego programu będącego zarazem potężnym katalizatorem rozwoju gospodarczego.

Wyzwaniem historycznym i zarazem olbrzymią szansą rozwojową jest związana z osią Zachód-Wschód strategiczna współpraca gospodarcza na Wschodzie, przede wszystkim z Ukrainą. Rozbudowa infrastruktury transportowej na tym strategicznym dla nas -- i gospodarczo, i politycznie -- kierunku współpracy to warunek ściślejszej współpracy gospodarczej. Polska powinna udzielić Ukrainie w ciągu najbliższych lat dużej oraz zdecydowanej pomocy i wsparcia, przede wszystkim w sferze gospodarczej. (...)

Nasuwa się pytanie o środki i możliwości, przede wszystkim finansowe, na rozbudowę infrastruktury obu osi rozwojowych Europy i Polski. Paradoksalnie posiadamy wszystkie niezbędne zasoby, łącznie z kapitałowymi, aby to uczynić. Państwo polskie ma obecnie 18 mld dolarów rezerw dewizowych. I oto Narodowy Bank Polski jako dysponent 18 mld dolarów zakupił najprawdopodobniej za około 12 mld dolarów papiery skarbowe rządów Stanów Zjednoczonych, Niemiec i Francji oprocentowane faktycznie na 5%. Natomiast najprawdopodobniej około 4,5 mld dolarów ulokował na depozytach w bankach zachodnich na 4% rocznie. To oznacza, że polski bank centralny finansuje deficyt budżetowy USA, Niemiec i Francji. I robi to państwo, które jest uzależnione od kredytów zagranicznych i samo zabiega nawet o kilkumilionowe pożyczki z Banku Światowego na 12% (...) Polska udziela więc kilkunastomiliardowego kredytu, nisko oprocentowanego na rozwój gospodarczy krajów najbogatszych i na konsumpcję tamtejszej ludności, sama będąc takiego kredytowania nisko oprocentowanego na inwestycje -- podkreślam na inwestycje, nie na konsumpcję -- z własnej woli pozbawiona. (...)

Naszym zdaniem nic nie stoi na przeszkodzie -- poza brakiem woli, wyobraźni i odpowiedzialności rządzących elit -- by wykorzystać te miliardy dolarów rezerw państwowych w formie długoterminowych, nisko oprocentowanych kredytów nie tylko na wielkie przedsięwzięcia w zakresie rozbudowy infrastruktury, ale i na sfinansowanie szybkiej modernizacji polskiego przemysłu".


Nauka dźwignią gospodarki

Prezentacja Lothara Kompa, konferencja Instytutu Schillera, Kiedrich, Niemcy, 14-15 grudnia 1996 r.

Pierwszym krokiem w procesie realizacji euroazjatyckiego mostu lądowego powinno być ustanowienie nowego systemu finansowego, w którym kredyt z banków narodowych wykorzystywany będzie na inwestycje w nowoczesną infrastrukturę i nowe zdolności produkcyjne. Warunkiem, który należy spełnić, by osiągnąć ten cel, jest skończenie z tolerancją wobec destrukcyjnych efektów spekulacyjnego balona finansowego. Następnym krokiem będzie stworzenie w każdym kraju zainteresowanym budową euroazjatyckiego mostu lądowego instytucji, które określą na miejscu szczegóły procesu odbudowy gospodarki.

Podkreślić należy, że urzeczywistnienie projektu mostu euroazjatyckiego wymaga szybkiego tempa zmian technologii w krajach Europy Zachodniej, co niestety nie jest rozumiane przez ekonomistów i przywódców politycznych tej części świata.

Warto przypomnieć, że w latach 60-tych Stany Zjednoczone pracowały nad projektem Apollo, we Francji de Gaulle podjął zobowiązanie wprowadzenia tego kraju w wiek energetyki jądrowej, a w prosperujących gospodarczo Niemczech milion bezrobotnych traktowany był jak niedopuszczalne zjawisko. Mieliśmy dobrze funkcjonującą infrastrukturę, odpowiedni system oświaty i opieki zdrowotnej, nie istniał też problem z wypłatą emerytur dzięki inwestycjom w wydajną siłę roboczą.

Lata 70-te wyglądały już inaczej. Dowiedzieliśmy się od Klubu Rzymskiego i innych organizacji frontalnych brytyjskiej oligarchii, że musimy zmienić naszą dotychczasową politykę. W rezultacie, amerykańskie plany lotu załogowego na Marsa, przewidywane przez Wernera von Brauna na koniec lat 70-tych, zostały powstrzymane. Zablokowano dalszy rozwój energetyki jądrowej, w Europie zachodniej wprowadzono limity na produkcję stali, a z biegiem czasu obrócono w złom wiele uprzemysłowionych rejonów. Dzisiaj widzimy konsekwencje niszczenia przemysłu i stagnacji w rozwoju nowych technologii. Sprawiają one wrażenie, że nie możemy pozwolić sobie na system opieki zdrowotnej, wysoki poziom życia, emerytury, inwestycje w infrastrukturę i.t.p.

Ten proces niszczenia przemysłu osiągnął absolutne dno, bez względu na to, co mogą na ten temat mówić nasi politycy z pokolenia "dzieci kwiatów". Przyjrzyjmy się aspektom realizacji rozbudowy infrastruktury mostu euroazjatyckiego mającym bezpośredni związek z obecną sytuacją w Euroazji.

Zamieszkuje ją 4,5 mld ludzi: 500 mln w Europie i 4 mld w Azji. Wiele państw Azji wschodniej i południowej nie chce zaakceptować statusu drugo- czy trzeciorzędnej gospodarki, opartej na eksporcie surowców naturalnych, niskiej konsumpcji energii i niskiej produkcji przemysłowej w przeliczeniu na mieszkańca oraz niskiej średniej długości życia. Państwa te nie zamierzają tolerować rasistowskich argumentów takich organizacji jak Greenpeace, które twierdzą, że powstrzymanie kryzysu żywnościowego będzie możliwe tylko, jeśli Chińczycy nie zaczną odżywiać się tak samo jak Europejczycy, to znaczy nie zwiększą konsumpcji mięsa, lub też że nie będzie konieczności zwiększenia produkcji energii, jeśli kraje azjatyckie zaniechają prób "imitowania" europejskiego standardu życia.

Program rozbudowy mostu euroazjatyckiego może udowodnić w praktyce absurdalność takich argumentów. Obejmuje on nie tylko korytarze rozwojowe, tzn. nie tylko transport, lecz również rurociągi naftowe, gazociągi, sieci produkcji i dystrybucji energii -- wszystko to, co konieczne jest dla przemysłowego rozwoju rejonu rozciągającego się 50 km po obu stronach centralnej linii kolejowej korytarzy.

Podstawowe korytarze rozwojowe Euroazji, łączące największe metropolie, osiągną długość ok. 60 tys. km. Ich szerokość wynosić będzie w przybliżeniu 100 km., a więc obejmować będą powierzchnię ok. 6 mln km 2, a więc 1500 razy większą od powierzchni niemieckiego rejonu przemysłowego Ruhry. Trzeba więc będzie rozwinąć setki nowych "rejonów Ruhry" wzdłuż euroazjatyckich korytarzy rozwojowych. Nie oznacza to koniecznie rozwoju górnictwa węglowego i hut we wszystkich branych pod uwagę rejonach, ale z pewnością zwiększenie zagęszczenia nowoczesnych kolei, kanałów, średniej wielkości przemysłu i zwiększenie zagęszczenia produktywnej siły roboczej w stopniu porównywalnym do zagłębia Ruhry w latach 60-tych.

Jeśli kogoś wystraszyła ta perspektywa ze względu na ochronę środowiska, to warto podkreślić, że w Westwalii i północnym rejonie Renu -- czyli w zagłębiu Ruhry -- ponad połowa powierzchni wykorzystywana jest pod uprawę rolną, jedna czwarta jest zalesiona, część stanowi rzeki i jeziora, a jedynie 19% terytorium zagłębia to obszar zabudowań mieszkalnych, przemysł i transport.

Jak już wspomniano powyżej, szkieletem korytarzy transportowych mogą być nowoczesne linie kolejowe, np. pociągi napędzane magnetycznie. Już na początku lat 80-tych niemiecki instytut lotniczy DVFLR opracował koncepcję sieci europejskiego transrapidu (czyli pociągu magnetycznego) o długości 5 300 km, który miał łączyć 26 miast i rejonów w 8 krajach, gdzie łącznie zamieszkuje 230 mln ludzi. W 1991 r. berliński Instytut Technologii Kolejowej (IFB) przeprowadził wstępne studia nad budową linii Hamburg-Berlin-Dresdno o długości 450 km w oparciu o wydajność gospodarki wschodnioniemieckiej z tego okresu. Obliczono, że w okresie 5 lat budowa takiej linii stworzyłaby 250 tys. miejsc pracy w różnych gałęziach gospodarki, szczególnie w budownictwie, produkcji materiałów budowlanych, stali i samochodów.

Wykorzystując obliczenia IFB ustalić można, że konstrukcja 60 tys. km trasy pociągu magnetycznego w ciągu 10 lat wymagać będzie zatrudnienia16 mln osób. Jeśli podstawą do obliczeń jest standard produkcji w Europie zachodniej, liczba ta osiąga 10 mln. Oczywiście większość pracy przy budowie, np. produkcja stali i materiałów budowlanych, może być wykonana przez miejscowy przemysł, którego część będzie jednocześnie rozbudowywana, dzięki istniejącej sile roboczej, np. w Rosji czy Indiach.

Stworzenie kilku milionów nowych miejsc pracy w Europie zachodniej, koniecznych do wyprodukowania odpowiedniej ilości wysokiej jakości dóbr inwestycyjnych, wymagać będzie znacznego poszerzenia zdolności produkcyjnych. Przykładem wymaganych inwestycji może być produkcja stali. Jeśli weźmiemy pod uwagę budownictwo mieszkaniowe sytuacja wygląda następująco: mamy dziś w Niemczech 2,9 mld m 2 powierzchni mieszkalnej na 80 mln osób, co oznacza 35 m 2 na osobę. W wielo osobowych rodzinach pracowniczych ta średnia może być jednak o wiele niższa. Jeśli chcielibyśmy osiągnąć podobny standard w Azji, wymagałoby to budowy 140 mld m 2 powierzchni mieszkalnej, co odpowiada 10 mld ton stali. Jest to 13 razy więcej niż obecna roczna produkcja światowa. Podobne obliczenia wykonać również należy w stosunku do zapotrzebowania na wodę pitną, energię i inne kategorie.

2. Zmiana w technologii

Co taki proces oznacza dla gospodarek Europy zachodniej? Z pewnością gwałtownie wzrośnie zapotrzebowanie na dobra kapitałowe oparte na wysokich technologiach, co będzie miało pozytywny wpływ na eksport Francji, Niemiec, Włoch i innych państw europejskich.

Jednakże, aby Europa zachodnia stała się producentem takich dóbr, koniecznych dla rozbudowy mostu euroazjatyckiego, spełnione muszą być pewne warunki, których realizacja nie przedstawia się obecnie zbyt optymistycznie. Problem ten dotyka ważnej sprawy związanej z najważniejszym aspektem euroazjatyckiego mostu lądowego: otóż wspomniane korytarze rozwojowe, by spełnić swoją rolę, muszą nie tylko służyć do transportu dóbr lecz przede wszystkim służyć muszą jako linie przesyłowe nowych technologii i potencjału produkcyjnego.

Jak jednak możemy zainicjować taki transfer nowych technologii wzdłuż korytarzy rozwojowych, jeśli na ich zachodnim krańcu, tutaj w Europie, u rzekomych źródeł rozwoju nowych technologii, proces technologicznych innowacji praktycznie zamarł? Wynika stąd, że Europa zachodnia musi być szybko odbudowana jako źródło odkryć naukowych i zmian w technologiach. W tym celu konieczny jest skok jakościowy w Europie zachodniej, aby sprowokować odbudowę przemysłu i gospodarek na wyższym poziomie technologicznym, oraz powrót do koncepcji, o których poważnie dyskutowano w latach 60-tych i 70-tych, jak np. zaawansowane energointensywne procesy przemysłowe. Koncepcje te miały służyć jako środki zaradcze na wszelkie przeszkody rozwoju świata, w którym żyje 6 mld ludzi lub więcej. Jako przykład posłużyć może energia jądrowa. Nie powinno być co do tego wątpliwości, że tzw. reaktory wysokotemperaturowe (HTR), odegrają w przyszłym stuleciu poważną rolę w produkcji energii na całym świecie. Jeśli Niemcy i inne państwa zachodnioeuropejskie nie rozwiną tej technologii, zrobią to z pewnością Chiny. Oprócz faktu, że HTR są "naturalnie" bezpiecznym źródłem energii jądrowej, stanowią również rewolucję w generowaniu i dystrybucji energii cieplnej, zarówno na potrzeby przemysłowe jak też dla gospodarstw domowych, gdyż chłodziwem w tych reaktorach jest zazwyczaj helium, które osiąga temperaturę około 1000°C.

Na początku przyszłego wieku dziesiątki tysięcy modułów HTR powinny zacząć działać na całym świecie. Już w połowie lat 80-tych powstały plany, by przy stoczniach morskich rozpocząć masową produkcję małych modułów typu HTR, np. o mocy 200 MW, które mogłyby być następnie transportowane na inne kontynenty i tam instalowane.

Masowa produkcja HTR z myślą o generowaniu również energii cieplnej wymagałaby także zwiększonych wysiłków w celu uzyskania nowych materiałów odpornych na wysokie temperatury, np. materiałów ceramicznych. Niedawne obliczenia wykazują, że istnieje tzw. techniczny potencjał rynkowy dla 2 tys. modułów (400 GWt) w chemii i powiązanych z nią dziedzinach, oraz dla 8 tys. modułów (1600 GWt) w innych gałęziach oraz aż 30 tys. modułów HTR (6 000 GWt) w przypadku uruchomienia procesów rafinowania węgla w różnych rejonach świata.

Niektóre procesy technologiczne, gdzie wykorzystać można HTR, zmierzają do przedłużenia łatwego dostępu szybko rosnącej liczbie ludności do niektórych surowców naturalnych. Przykładem może być gazyfikacja węgla przy pomocy HTR: zamiast spalania węgla w celu uzyskania energii cieplnej, wykorzystać można wysoką temperaturę chłodziwa do zamiany wody w parę, która umożliwia zamianę węgla w gazy: wodór i jednotlenek węgla, stanowiące podstawę do produkcji wielu chemikaliów. Proces gazyfikacji węgla zredukowałby również znacznie zanieczyszczenie dwutlenkiem węgla powodowane przez elektrownie węglowe i niektóre gałęzie przemysłu chemicznego.

W roku 1973 przedsiębiorstwo o nazwie Mannesmann-Anlagenbau opracowało generator dla gazyfikacji węgla w oparciu o wykorzystanie reaktora HTR. W latach 1984-87 kilka firm niemieckich -- Mannesmann, Didier, Uhde i Ruhrkohle -- przeprowadziło badania inżynierskie nad gazyfikacją węgla z wykorzystaniem reaktorów jądrowych. Ich prace skończyły się sukcesem, ale z powodu dominującej już w tym okresie niekorzystnej polityki gospodarczej, zgromadzone materiały odłożono do szuflady.

Gorącą parę produkowaną dzięki HTR można też wykorzystać do wydobywania ropy naftowej. Przy obecnych technologiach jedynie jedna trzecia złóż ropy naftowej jest dostępna. W samej tylko Kanadzie, Rosji i Wenezueli technologia zalewania parą umożliwiłaby wydobycie ropy naftowej ze złóż ocenianych na kilkaset mld ton. Możliwość zastosowania tej technologii uczyniłaby bardziej interesującymi wiele złóż w Chinach, Stanach Zjednoczonych i Indonezji. W przypadku zalewania parą pokłady ropy poddawane są temperaturze 200-300°C, co zmniejsza znacznie lepkość ropy i umożliwia jej wydobycie z pomocą zwykłego pompowania. Reaktor typu HTR może wyprodukować 250 ton pary na godzinę, z pomocą której wydobyć można pół miliona ton ropy rocznie.

Reaktor HTR może być również wykorzystany do odsalania wody, szczególnie w takich rejonach jak Bliski Wschód, Północna Afryka lub Kalifornia, gdzie brak jest wody pitnej. Proces ten wykorzystać można nie tylko w rejonach przybrzeżnych lecz również wewnątrz lądu, gdzie woda morska mogłaby być dostarczana z pomocą kanałów lub rurociągów. Kompleks składający się z sześciu małych modułów HTR byłby w stanie wyprodukować wystarczająco dużo energii i wody pitnej dla milionowego miasta.

Tego rodzaju projekty wynikają z odpowiedniego spojrzenia na tzw. prawa człowieka. Po pobycie w Europie wschodniej w krajach, gdzie woda dostępna jest tyko godzinę dziennie, a ciepła woda -- godzinę tygodniowo, zadawałem sobie pytanie: dlaczego ci wszyscy politycy w niemieckim Bundestagu, którzy tak chętnie walczą o prawa człowieka w oddalonych egzotycznych miejscach, np. gdzieś w Himalajach, nie wykazują żadnego zaniepokojenia z powodu naruszeń praw człowieka, spowodowanych brakiem przemysłu i infrastruktury. W wielu przypadkach takich braków reaktory HTR mogłyby polepszyć sytuację.

Los opisanych wcześniej nowych technologii podzieliły również statki kontenerowe z napędem nuklearnym, nad którymi pracowano w latach 50-tych i 60-tych. Mogą one kilkakrotnie okrążyć glob ziemski bez konieczności tankowania paliwa. W przypadku standardowych statków kontenerowych ich morskie trasy uzależnione są w znacznym stopniu od tego, gdzie mogą zatrzymać się w celu uzupełnienia paliwa. W związku z tym, po przekroczeniu pewnej prędkości oraz tonażu tansport tradycyjnymi kontenerowcami przestaje się opłacać, ponieważ objętość koniecznego paliwa zbliża się do objętości transportowanych dóbr. Konieczne jest więc osiągnięcie wyższego stopnia energointensywności. Sytuację tę można porównać z lotami kosmicznymi, np. z perspektywą kilkudniowego lotu na Marsa, która może stać się rzeczywistością tylko dzięki technologiom związanym z energią jądrową, gdyż energia chemiczna, gwarantująca jedynie niższą formę energointensywności, nie zdaje egzaminu w takich przedsięwzięciach.

Jedną z ważnych stoczni budujących nowoczesne kontenerowce w Niemczech była stocznia Vulkan. W połowie grudnia br. podjęto w imieniu Komisji Europejskiej decyzję o zakazie budowy kontenerowców w Vulkanie, co oznacza w praktyce zamknięcie stoczni w lipcu przyszłego roku. Komisja Europejska zażądała podjęcia takiej decyzji jako warunku uznania subsydiów państwowych dla Vulkana, które zapobiec mają natychmiastowemu bankructwu stoczni.

W latach 1963-68 niemiecka stocznia HDW w Kiel zbudowała statek "Otto Hahn" napędzany energią jądrową, wykorzystując do tego reaktor jądrowy o mocy 38 MWt. Był to pierwszy na świecie statek tego rodzaju. W okresie od października 1968 r. do września 1972 r. przepłynął on 250 tys. mil morskich, co równa się 10 obwodom Ziemi, zanim uzupełnił swoje paliwo. Załoga nigdy nie miała problemu z reaktorem, wręcz przeciwnie, jego obsługa okazała się prostsza niż w przypadku silników napędzanych konwencjonalnym paliwem. W latach 70-tych mówiło się, że "Otto Hahn" okazał się najbardziej udaną kampanią promocyjną niemieckiego przemysłu eksportowego. W tych krajach, gdzie do portu zawijał "Otto Hahn", natychmiast rosło zapotrzebowanie na towary produkowane w Niemczech. W ciągu 15 lat statek ten przepłynął 600 tys. mil morskich, zużył jedynie 55 kg paliwa uranowego, co w przeliczeniu na płynne paliwa wynosiło jedynie 3 litry.

Inne całkowicie odsunięte na margines przedsięwzięcie to supersoniczne wahadłowce wielokrotnego użytku, jak np. projekt "Saenger".

Ogólnie stwierdzić należy, że w celu podniesienia wydajności siły roboczej w Europie zachodniej konieczne jest rozwinięcie i szerokie zastosowanie technologii opartych na wysokim natężeniu energii. Przykładem tego, co należy zrobić może być chemia. Do dnia dzisiejszego uzależnieni jesteśmy, i to nie tylko w dziedzinie produkcji energii, od wykorzystania byłej biomasy, np. węgla, ropy naftowej i gazu. Również w przemyśle chemicznym substancje te są podstawą produkcji. Znamy dziś około 10 mln różnych substancji chemicznych, z których 98% to pochodne węgla. Specyficzne cechy węgla umożliwiają syntezę bogatej rodziny substancji węglopochodnych, przykładem mogą być plastiki, większość substancji ceramicznych, itp.

Z tablicy Mendelejewa wynika, że po węglu następuje krzem, co oznacza, że obydwa pierwiastki należą do tej samej rodziny i mają pewne wspólne cechy. W związku z tym przewiduje się, że w oparciu o krzem wyprodukować będzie można szeroki wachlarz nowych sztucznych materiałów. Na przykład, wykorzystywany w reaktorach HTR ze względu na wytrzymałość na wysokie temperatury karbid krzemowy należy do tej grupy. W przypadku krzemu ważne jest również to, że nie jest on dostępny wyłącznie w postaci rzadkich złóż, jak paliwa kopalne, lecz jego zasoby są miliard razy większe.

Wszystkie dostępne nam skały i piaski zbudowane są z pochodnych krzemu. Problem polega na tym, że w celu rozbicia skał i uzyskania podstawy do syntezy chemicznej potrzebna jest o wiele większa ilość energii niż w przypadku przeróbki ropy naftowej czy węgla. Innymi słowy, skok z poziomu chemii opartej na węglu na poziom oparty na krzemieniu wymaga wyższego natężenia przepływu energii w technologiach przemysłowych.

Takie technologie o wysokim natężeniu energii potrzebne nam też będą do zmiany warunków w rejonach nie sprzyjających osadnictwu, jak np. na pustyniach czy w północnych rejonach Syberii, a także do budowania miast badawczych na Księżycu czy Marsie, lub też na dnach oceanów.

Ogólnie rzecz biorąc, musimy odbudować w Europie Zachodniej coś, co istniało tu jeszcze w latach 60-tych, mianowicie kulturę rozwiązywiania ważkich problemów gospodarki światowej za pomocą generowania odkryć naukowych i wprowadzania całkowicie nowych technologii do procesu produkcji.

3. Budowanie maszyn i przedsiębiorstwa średniej wielkości

Przejdźmy do ostatniego ważnego warunku koniecznego do zrealizowania euroazjatyckiego mostu lądowego, do sprawy, która być może jest obecnie najważniejszym problemem. W celu osiągnięcia stanu koniecznego stałego poziomu innowacji technologicznych musimy odbudować w Niemczech i w innych krajach tzw. Mittelstand czyli przedsiębiorstwa średniej wielkości. Są one ukierunkowane na rozwój nowych technologii, zatrudniają wysoko kwalifikowaną siłę roboczą i działają szczególnie w sektorze budowy maszyn.

W przypadku budowania statków czy samochodów 10 największych przedsiębiorstw zatrudnia 70% siły roboczej pracującej w tym sektorze. W sektorze budowy maszyn sytuacja wygląda zupełnie inaczej. W Niemczech istnieje w tym dziale ok. 6 tys. przedsiębiorstw zatrudniających 1 mln osób. Prawie wszystkie te przedsiębiorstwa zaliczyć można do zakładów średniej wielkości. Takie przedsiębiorstwa spotykane są również w północnych Włoszech i Szwajcarii, w Stanach Zjednoczonych istniały w czasie rozbudowy programu "Apollo".

Powodem dominacji małych i średnich przedsiębiorstw w dziale produkcji maszyn jest ich specjalna cecha. Okazuje się, że względnie małe kraje jak Japonia, Niemcy, Włochy, Szwajcaria, których łączna liczba mieszkańców nie przekracza 5% ludności Ziemi, eksportują 70% wszystkich eksportowanych na świecie maszyn. Specjalna funkcja średnich przedsiębiorst nie może być jednak rozwinięta przez proces prostego podziału dużych przedsiębiorstw na małe oddziały zatrudniające nie więcej niż kilkaset osób, ponieważ to co jest najważniejsze w średniej wielkości zakładach nie wynika z ich wielkości lecz jest rezultatem indywidualnych cech osób stanowiących ich kadrę kierowniczą. Na czele typowego przedsiębiorstwa należącego do kategorii "Mittelstand" w sektorze budowy maszyn stoi jeden człowiek, który nie tylko kieruje nim, ale jest jednocześnie właścicielem, co sprawia, że przyszłość jego rodziny zależy w pełni od długofalowego sukcesu przedsiębiorstwa. Nie ma więc "akcjonariuszy", którzy interesowaliby się jedynie zyskiem w każdym kolejnym kwartale.

W większości przypadków w przedsiębiorstwie średniej wielkości zarządza inżynier lub ktoś z wykształceniem naukowym. Często on sam, jego ojciec lub dziad wnieśli jakieś ulepszenie w proces produkcji, dzięki któremu określone osiągnięcie jego przedsiębiorstwa zostało przeniesione na poziom produkcji światowej.

Jednakże żadne studia uniwersyteckie nie wystarczą, by stać się dobrym kierownikiem takiego przedsiębiorstwa, ponieważ jego istnienie określić można pewnym osiągnięciem kultury danego społeczeństwa, przekazywanym z ojca na syna czy z głównego dyrektora na jednego z jego podwładnych w procesie wprowadzania nowych technologii.

Łatwa przystosowalność przedsiębiorstw typu Mittelstand do nowych technologii, pozwalająca na wąską specjalizację w produkcji dóbr konsumpcyjnych i inwestycyjnych jest podstawowym elementem dla wszystkich zaawansowanych gospodarek.

W latach 70-tych mieliśmy jeszcze w Niemczech takie firmy jak AEG, MBB lub Krauss-Maffei, które funkcjonowały jako stałe źródła generowania nowych technologii. MBB i Krauss-Maffei pracowały nad różnymi typami pociągów napędzanych magnetycznie. Firma MBB rozwijała projekt Saenger, a AEG specjalizowało się w różnych formach produkcji energii jądrowej. Dzisiaj te przedsiębiorstwa nie istnieją już jako niezależne jednostki. Zostały wykupione, następnie albo drastycznie okrojone lub zamknięte, jak w przypadku AEG. Ci producenci wysokich technologii współpracowali ściśle z szeroką grupą małych i średnich przedsiębiorstw budowy maszyn, które były w stanie znaleźć rozwiązanie dla wszelkich problemów technologicznych.

Dzięki tak pracującemu Mittelstandowi wprowadzono do gospodarki w postaci nowych technologii nowe zasady naukowe. Dzięki nim zaczęto stosować na skalę przemysłową lasery, technologie plasmowe, nadprzewodniki, itp. Jeden z naszych problemów dzisiaj polega na tym, że w naszej gospodarce zmiany w technologii nie są już dominującą ideą, a jest ona warunkiem koniecznym rozwoju Mittelstandu. W okresie stagnacji gospodarczej nowe technologie nie są potrzebne. Obecne szkodliwe praktyki gospodarcze odbijają się na dziale produkcji maszyn, np. w latach 1991-93 nastąpił największy po drugiej wojnie światowej spadek w światowej produkcji maszyn. W ciągu zaledwie 5 lat zatrudnienie w niemieckim przemyśle maszynowym spadło o 40%. Dlatego też nie ulega wątpliwości, że odbudowa przemysłu w Europie Zachodniej poprzez wprowadzenie zaawansowanej koncepcji technologii przemysłowych jest pilnym zadaniem, które należy wypełnić, by nie dopuścić do całkowitego zniknięcia Mittelstandu i by przenieść zasady jego funkcjonowania na Wschód.


Gdy Europa szukała Azji

Frangmenty wystąpienia prezydenta Instytutu Schillera, Helgi Zepp-LaRouche, na konferencji Instytutu w Kiedrich, Niemcy, 13-14 grudnia, 1996 r.

Przyszłość ludzkości określona zostanie w pozytywny sposób tylko, jeśli uda nam się poznać i zrozumieć kultury innych narodów, zidentyfikować w nich pozytywne elementy i wykorzystać je dla wspólnego dobra. Taki właśnie cel przyświecał nam, kiedy postanowiliśmy założyć Instytut Schillera. Od takiego zrozumienia zależy przeżycie naszej cywilizacji, ale jego osiągnięcie nie jest łatwym zadaniem, dlatego postanowiłam poświęcić mu nieco czasu i rozważyć je na przykładzie kultury Chin.

Chciałabym przedstawić krótko stosunki między kulturą Europy a Chin w ciągu ostatnich kilku stuleci. Kwestię tę najlepiej jest zrozumieć w świetle prac Gottfrieda Wilhelma Leibniza (1646-1716), który z wielkim entuzjazmem odnosił się do chińskiej kultury i nauki. Leibniz służyć też może jako model człowieka odnoszącego się z uwagą i prawdziwą miłością do kultury innych narodów. Był on przekonany, że rozwój stosunków gospodarczych i kulturalnych między Europą a Chinami był nieuniknionym przeznaczeniem ludzkości, gdyż, po pierwsze, za jego czasów Chiny obok Europy były najbardziej rozwiniętym rejonem świata, a do wieku XV nawet przewyższały Europę w osiągnięciach technologicznych, po drugie zaś, Leibniz dostrzegał znaczne podobieństwo między sięgającym do filozofii Platona chrześcijaństwem a nauką Konfucjusza. W utworze "Dyskurs o teologii naturalnej Chin" Leibniz napisał: "Dlatego też, w celu sprawdzenia, czy Chińczycy uznają istnienie substancji duchowych, należy zwrócić uwagę na rozwinięte przez nich pojęcie Li, które oznacza pierwotną przyczynę wszystkiego i podstawę wszystkich rzeczy. Uważam, że odpowiada ono naszemu pojęciu Boskości. Pierwszą zasadą wyznawaną przez Chińczyków jest zasada Li, co znaczy rozum, jako fundament natury, najbardziej uniwersalny rozum i substancja. Nie ma nic większego ani lepszego od Li. Ta wielka i uniwersalna przyczyna jest czysta, nieruchoma, bez ciała i kształtu i może być poznana jedynie za sprawą rozumowania. Tak więc, Li jest jedyną przyczyną, która od zawsze porusza niebiosa, poprzez wieki w ciągłym jednolitym ruchu. Ziemi nadaje stabilność, wszelkim stworzeniom daje zaś zdolność pomnażania swego rodzaju.Ta zaleta, nie będąc częścią natury rzeczy, ani też nie będąc od nich uzależniona, znajduje się w Li oraz je stanowi. Li podporządkowuje sobie wszytko inne. Obecne jest we wszystkim, wszystkim kieruje i jest źródłem wszystkiego jako absolutny władca nieba i ziemi". W dalszej części manuskryptu Leibniz wykreślił zdanie, które jednak zachowało się do naszych czasów: "Wziąwszy to wszystko pod uwagę, czemuż po prostu nie powiedzieć, że Li to nasz Bóg?".

Matteo Ricci -- prawdziwy odkrywca Chin

Pierwsze dokładniejsze raporty z Chin dotarły do Europy za sprawą Marco Polo oraz portugalskich misjonarzy, jednakże dotyczyły one jedynie materialnych warunków życia Chin i ich struktury politycznej. Pierwsza poważna praca na temat Chin została opublikowana w 1585 r. przez hiszpańskiego mnicha zakonu Augustynów, Juana Gonzaleza de Mendozę. Jej tłumaczenie dostępne było niemal w całej Europie pod obiecującym tytułem "Nowy, krótki, lecz prawdziwie poprawny opis gigantycznego, rozciągającego się szeroko, nieznanego dotychczas królestwa Chin". Wkrótce po pojawieniu się tej pracy, do Europy zaczęły docierać raporty sławnego włoskiego jezuity Matteo Ricciego (1552-1610), który spędził w Chinach niemal 30 lat i tam też dokonał żywota.

Podejście Ricciego do innych kultur charakteryzowało się szacunkiem, wrażliwością i chęcią zgłębienia wszelkich aspektów nieznanego terytorium. Ricci zdołał poznać filozofię Konfucjusza i opierającą się na niej tradycję Chin, gdyż nigdy nie zachowywał się tak jak czyni to dziś większość obcokrajowców względem państw Trzeciego Świata, Chin, Afryki czy Ameryki Łacińskiej. Zamiast z arogancją narzucać swoje przekonania, Ricci zaczął swoją pracę w Chinach od poznania języka, kultury, nauki i filozofii tego kraju, dzięki czemu zdobył szacunek i przyjaźń wielu ludzi, z którymi pracował. Po wieloletnich studiach, Ricci uznał, że podstawowe doktryny chrześcijaństwa pokrywają się z ideami Konfucjusza, dzięki czemu włoski jezuita mógł przedstawić chrześcijaństwo nie jako religię całkowicie sprzeczną z tradycją chińskiego filozofa, lecz jako wiarę pokrywającą się z wieloma jego przekonaniami.

Ricci otworzył serca swych gospodarzy z pomocą pięknych esei pisanych po chińsku. Jeden z nich, zatytułowany "O przyjaźni", opiewał przyjacielskie więzi między narodami i został włączony do spisu tekstów obowiązujących na egzaminach wszystkich chińskich biurokratów. Dzięki studiom w Rzymie pod okiem sławnego astronoma i matematyka, Cristofa Claviusa, wiedza włoskiego mnicha reprezentowała ostatnie dokonania Europy w tych dziedzinach. Pomogła mu ona zdobyć szacunek Chińczyków oraz wzbudzić ich zainteresowanie odległą Europą, szczególnie dzięki mapie świata, którą przywiózł ze sobą Ricci. Niemałą rolę w pobudzeniu apetytu na nowinki z Europy odegrał też klawikord, podarowany cesarzowi przez hrabiego Maksymiliana z Bawarii.

Pozytywne raporty wysyłane przez Ricciego do Rzymu sprawiły, że w maju 1615 r. papież zezwolił na przetłumaczenie Biblii na język chiński, otwierając tym samym drogę do masowego nawracania Chińczyków na chrześcijaństwo i ordynowania chińskich księży. Dzięki rosnącemu wpływowi misjonarzy, jeden z następców Ricciego, belgijski jezuita, Ferdynand Verbiest, został w 1675 r. nominowany na wice ministra robót publicznych. On oraz Claudio Crimaldi prowadzili wieloletnią korespondencję z Leibnizem i byli jego głównym źródłem wiedzy o Chinach. Mieli oni bliski kontakt z cesarzem Kang-si (1662-1722), jednym z najważniejszych władców Państwa Środka. Otrzymał on doskonałe wykształcenie i całe swoje życie interesował się nauką. To właśnie postać Kang-si sprowokowała Leibniza do stwierdzenia, że "jeśli cesarz odległych Chin dochodzi do tych samych konkluzji matematycznych co ja, to oznacza to, że istnieje tylko jeden Bóg".

Okres rozkwitu katolickich misji w Chinach przypada właśnie na rządy dwóch imperatorów dynastii Sing, cesarza Kang-si oraz jego poprzednika, cesarza Szi-tsu (1644-61). Pierwszą osobą, która miała bezpośredni kontakt i współpracowała z imperatorem, był sławny jezuita z Kolonii, Adam Schall von Bell. Przekazał on Chińczykom swoją wiedzę o astronomii i przekonał ich o konieczności zmiany chińskiego kalendarza, tak by odpowiadał on ruchom ciał niebieskich. Cieszył się ogromnym szacunkiem na dworze, dzięki czemu nie tylko został mianowany oficjalnie na urzędnika państwowego, lecz został również nauczycielem młodego następcy tronu.

Mniej więcej w tym samym czasie przebywał w Chinach polski jezuita, Jan Smogulecki (1611-1656) który po otrzymaniu gruntownego wykształcenia na polskich, niemieckich i włoskich uczelniach, zrezygnował z kariery na dworze króla Zygmunta III, wstąpił do zakonu jezuitów i wyruszył z misją do Chin, gdzie dotarł w 1646 r. Wzbogacił on chińską naukę o trygonometrię sferyczną i logarytmy. Jego chiński uczeń, mandaryn o nazwisko Lie Fong-tsu, opublikował dwie prace poświęcone matematyce i astronomii, napisane na podstawie wykładów Smoguleckiego. Sława polskiego jezuity dotarła na dwór cesarza Szi-tsu, który zapragnął poznać uczonego męża. Po kilku audiencjach o.Smogulecki otrzymał od cesarza propozycję zostania na dworze, jednakże ponownie wybrał życie misjonarza i udał się do nieprzyjaznej Mandżurii i innych dalekich prowincji Chin. P raca o.Smoguleckiego w pełni wyrażała metodę apostlską Ricciego, który kładł nacisk na szerokie wykształcenie misjonarzy, szczególnie w naukach ścisłych, gdyż na terenie naukowych dysput następował pierwszy i najłatwiejszy kontakt z wykształconą klasą ch ińskiego społeczeństwa.

W 1647 r. do Chin dotarł inny polski jezuita, Michał Boym. Zajmował się on nie tylko pracą misyjną, lecz podejmował też aktywność naukową dotyczącą etnografii, lingwistyki, nauk przyrodniczych, medycyny, geografii, kartografii i astronomii. Był autorem wielu tłumaczeń (wszyscy misjonarze władali chińskim), prac na temat roślin, zwierząt i warunków geograficznych Chin. Najcenniejszym nieopublikowanym dziełem Boyma jest oparty na chińskich źródłach Atlas Chin, znajdujący się w zbiorac h Watykanu. Boym trafił na dwór odsuniętego od władzy cesarza Jug Li, ostatniego z dynastii Ming, i jako jego emisariusz wyruszył w 1651 r. do Watykanu z listem zawierającym prośbę Jug Li o pomoc w odzyskaniu władzy. Dopiero po 5 latach Boym wyruszył w po wrotną drogę z odpowiedzią od nowego papieża, jednak nie dane było mu dotrzeć do Jug Li. Z powodu nagłej choroby zmarł w 1959 r.

Wieloletni znajomy Leibniza, jezuita Jan Kochański, służący jako matematyk na dworze Jana Sobieskiego, musiał być również dobrze poinformowany o wydarzeniach w Chinach, jako że to właśnie z jego listu Leibniz dowiedział się, iż Kang-si studiuje języki europejskie. "Sprawy chrześcijaństwa doskonale się rozwijają i napawają nadzieją na postęp w przyszłości"  -- Leibniz skomentował tę wiadomość w 1697 r. we wstępie "Novissima Sinica".

Andrzej Kowalski
Anna Kaczor

Błąd Langobardiego

Pomimo tej kwitnącej współpracy coś jednak przeszkodziło jej dalszemu rozwojowi. Błędy popełnione przez obydwie strony doprowadziły do zamknięcia otworzonych przez Ricciego drzwi i ciągu nieporozumień, mających nieprzyjemne konsekwencje do dnia dzisiejszego.

Strona europejska popełniła błąd głównie z powodu kontrowersji związanej z tradycyjnymi chińskimi obrządkami. Ricci nalegał, że jedynym sposobem na przejęcie chrześcijaństwa przez Chiny było pozwolenie Chińczykom przyjmującym nową wiarę na zachowanie pewnych elementów tradycji konfucjańskiej, tzn. kultu samego Konfucjusza, oddawania czci przodkom i cesarzowi. Przeciwny pogląd wyznawał następca Ricciego, jezuita Nicolas Langobardi. Wymagał on od nawróconych Chińczyków całkowitego zerwania z ich tradycją. Niestety, większość innych zakonów zgadzała się z Langobardim, głównie z pobudek politycznych, i w rezultacie jeszcze przed rozwiązaniem zakonu jezuitów Watykan wydał nakaz zabraniający łączenia tradycji konfucjańskiej z chrześcijaństwem. Decyzja ta została przypieczętowana encykliką "Ex Quo Singulari" (1742). Postawiła ona chińskich chrześcijan w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ w jej efekcie nie byli w stanie wypełniać oczekiwanych od nich obywatelskich obowiązków. Ich lojalność wobec państwa i cesarza stanęła pod znakiem zapytania, wobec czego, już pod koniec rządów Kang-si, nauczanie chrześcijaństwa zostało zabronione, a za czasów jego następców misjonarze chrześcijańscy zostali usunięci z Chin.

Taka reakcja wynikała między innymi ze zbytniego przewrażliwienia chińskiej administracji, składającej się z wykształconych w tradycji Konfucjusza urzędników. Postrzegali oni chrześcijaństwo jako potencjalne zagrożenie dla swojej pozycji w kraju. Rozumiał to doskonale Ricci, dlatego starał się nie podważać ich autorytetu. W momencie kiedy go zabrakło, krańcowe stanowiska z obydwu stron z czasem doprowadziły do zerwania kontaktów, w rezultacie czego przez następne kilka stuleci Europa i Chiny wiedziały o swoim istnieniu, ale nie wyrażały chęci bliższego poznania, odnosząc się do przeciwnej strony z pogardą lub obojętnością.

Decyzja papieża z 1774 r. o rozwiązaniu zakonu jezuitów dodała oliwy do ognia. Wielu urzędników państwowych i intelektualistów Chin w celu uratowania honoru rodziny usunęło wszelkie dowody związków z chrześcijaństwem, przyniesionym do tego kraju głównie przez jezuitów.

Sun Jat-sen i odbudwa Chin

Po okropnych doświadczeniach agresji kolonialnej XIX w., chiński patriota, Sun Jat-sen (1866-1925), wykształcony na Zachodzie chrześcijanin, podjął na początku XX w. zadanie zbudowania nowoczesnych Chin. Pięć lat studiów na Hawajach umożliwiło mu poznanie narodowego systemu polityki gospodarczej Fryderyka Lista, współpracującego w XIX w. z grupą amerykańskich republikanów. Pod wpływem idei Lista Sun Jat-sen napisał w 1921 r. książkę pt. "Międzynarodowy rozwój Chin", w której proponował wykorzystanie nowoczesnych technologii do budowy infrastruktury i przemysłu w Chinach w celu zagwarantowania rozwoju w tym rejonie świata. Napisał w niej m.in. "Jeśli Chiny staną się silne i wpływowe, to nie tylko pomoże nam to odzyskać nasz status narodowy, lecz również wziąć na nasze barki odpowiedzialność za resztę świata." (...)

Tradycja Sun Jat-sena żywa jest zarówno na Taiwanie jak i w ChRL. Fakt ten należy wykorzystać w celu realizacji ambitnego planu rozbudowy euroazjatyckiego mostu lądowego, będącego jedyną odpowiedzią na geopolityczne scenariusze konfliktów militarnych i zatargów, które propagowane są dziś np. przez Samuela Huntingtona, autora książki "Zderzenie cywilizacji". Zamiast przyglądać się rozpadowi naszego przemysłu i gospodarki powinniśmy przyłączyć się do tego projektu oraz pomóc krajom Azji i Afryki w zbudowaniu trwałych podstaw dla rozwoju, spełniając w ten sposób marzenie Leibniza.


Pilny apel do Prezydenta Clintona o zwołanie nowej konferencji Bretton Woods

Gospodarka całego świata, być może jedynie z wyjątkiem Chin, stoi w obliczu pogłębiającego się upadku zdolności przemysłowych i rosnącego szybko bezrobocia. W rezultacie, wiele państw staje się sceną procesu masowych strajków politycznych podważających fundamenty rządów i instytucji na całym świecie. Nieunikniony wybuch globalnego balona spekulacyjnego lub też jakiekolwiek dramatyczne wydarzenie polityczne może stać się przyczyną reakcji łańcuchowej, prowadzącej do wyparowania międzynarodowego systemu finansowego w ciągu zaledwie kilku dni. Polityczne, społeczne i militarne konsekwencje takiego krachu systemowego trudne są do przewidzenia.

Już teraz tragedia spowodowana tak zwanymi reformami Międzynarodowego Funduszu Walutowego w byłym Związku Radzieckim przybiera niebezpieczne rozmiary ze względu na dramatyczny upadek produkcji, katastrofę demograficzną i bezprecedensową kryminalizację społeczeństwa, co doprowadziło do kryzysu przekraczającego nawet doświadczenia Ameryki Łacińskiej. Jeśli obecny kierunek, ustanowiony przez organizacje międzynarodwe, nie ulegnie zmianie, istnienie wielu narodów stanie pod znakiem zapytania, jak ma to już miejsce w Afryce. Jak dowodzą tego wypadki w Bułgarii i Albanii, już wkrótce nawet Europa może pogrążyć się w nowe mroczne wieki. Na przykład, bezrobocie w Niemczech osiągnęło w ostatnich miesiącach de facto ten sam poziom jaki istniał w momencie przejęcia władzy przez Hitlera.

W takiej sytuacji wiele rządów, parlamentarzystów i przywódców organizacji społecznych stoi przed niepokojącym dylematem: jeśli mamy wypełniać warunki MFW, czy też Traktatu z Maastricht lub proponowanej poprawki do Konstytucji USA o zrównoważonym budżecie, to oznaczać to będzie naruszenie żywotnych interesów naszych narodów, które mamy reprezentować. Jednakże międzynarodowe instytucje finansowe nie mają prawa wymagać, by dług wobec nich spłacany był kosztem "funta ciała" obywateli.

Amerykańska Deklaracja Niepodległości zawiera następujące słowa: "Kiedy w toku dziejów ludzkich pojawia się dla jakichkolwiek narodów konieczność zerwania więzów politycznych, które wiązały je z innymi, i zajęcia między mocarstwami ziemskimi miejsca oddzielnego i równego, dla którego są uprawnione z mocy prawa i woli Boga, szacunek dla opinii ludzkości wymaga, by oznajmiły przyczyny pobudzające je do separacji". W tym samym duchu twierdzimy, że nie dla jednego lecz dla wszystkich narodów świata nadszedł czas, by zerwać więzy -- nie polityczne lecz finansowe -- z obecnymi dominującymi instytucjami finansowymi.

Deklaracja Niepodległości głosi dalej: "Jednakże kiedy długotrwały ciąg nadużyć i uzurpacji, zmierzających niezmiennie do tego samego celu, wskazuje na zamiar poddania (ludzi) pod absolutne panowanie, mają oni prawo a nawet obowiązek obalenia takiego rządu i ustanowienia nowych gwarancji dla ich przyszłego bezpieczeństwa". Widzimy dzisiaj taki "ciąg nadużyć", grożący całej ludzkości upadkiem w chaos.

Dlatego też zwracamy się do Prezydenta Clintona z apelem o wykorzystanie praw prezydenta Stanów Zjednoczonych w celu zwołania nadzwyczajnej konferencji międzynarodowej nawiązującej do spotkania w Bretton Woods w 1944 r., której celem byłoby ustanowienie nowego systemu monetarnego na miejscu obecnego zbankrutowanego systemu. Reorganizacja długów w skali globalnej, ustanowienie stałego kursu wymiany walut oraz nowych porozumień wymiany handlowej i ceł stanowi warunek konieczny dla stabilizacji gospodarki świata i stosunków finansowych, bez którego niemożliwy jest powrót do polityki wzrostu gospodarczego.

Należy również podkreślić, że suwerenne rządy powinny mieć wyłączne prawo do emisji waluty i tworzenia kredytu oraz -- w tradycji odważnego programu prezydenta F.D. Roosevelta walki z depresją -- mogą otwierać linie taniego długoterminowego kredytu dla rozbudowy infrastruktury, przemysłu i rolnictwa.

Nowe podejście do gospodarki świata już teraz nabiera realny kształt. Z inicjatywy rządu Chin grupa państw Azji i Bliskigo Wschodu przystąpiła do budowy tzw. euroazjatyckiego mostu lądowego. Zintegrowany gospodarczo kontynent euroazjatycki zostanie za pomocą podobnych "mostów lądowych" połączony ze Stanami Zjednoczonymi (tunelem w Cieśninie Beringa) oraz z Afryką dzięki przebiegającej przez Bliski Wschód infrastrukturze. W taki sposób rozwój i dobrobyt stanie się udziałem odciętych jak dotąd od reszty świata wielkich połaci lądu.

Podstawą światowej odbudowy gospodarki powinna być zasada nazwana przez ekonomistę Lyndona LaRouche'a "zasadą budowy maszyn". Wynika ona ze zrozumienia, iż gospodarka musi opierać się na założeniu, według którego twórczy umysł jednostki jest jedynym źródłem dobrobytu w społeczeństwie. To właśnie zdolność twórczego umysłu do formułowania adekwatnych hipotez o prawach natury prowadzi do okryć w nauce i postępu technologicznego. Odkrycia te stosowane są następnie w formie nowych, ulepszonych maszyn oraz dla podniesienia kwalifikacji siły roboczej, co z kolei prowadzi do wzrostu wydajności procesów produkcji. Priorytetem odbudowy gospodarki powinna w związku z tym być powszechna oświata oparta na klasycznej zasadzie rozwoju twórczego potencjału każdej jednostki.

Budowa euroazjatyckiego mostu lądowego jako wzór dla podobnych programów rozbudowy infrastruktury i rozwoju gospodarki w Afryce, Australii i obydwu Amerykach stanowi jedyny sposób zagwarantowania pokoju i stabilizacji we wszystkich zakątkach świata. Z tego względu program ten pokrywa się z interesami bezpieczeństwa strategicznego USA, a także oddaje tradycję Ojców Założycieli tego kraju, gdyż podkreśla wspólnotę zasad między narodami.

Panie Prezydencie, zwracamy się do Pana z apelem o podjęcie wynikających z powyższego, odpowiednich kroków, tak by Pana prezydentura była początkiem nowego złotego wieku dla ludzkości, a nie nowych mrocznych wieków.

(składając podpis pod niniejszym apelem, wyrażam zgodę na opublikowanie mojego nazwiska w środkach masowego przekazu, gdzie ukaże się apel. Nazwa instytucji podana jest jedynie w celu identyfikacji. Podpisany apel prosimy przesłać do Instytutu Schillera na adres: ul. Wolska 46-48, m.34, 01-187 Warszawa)


imię i nazwisko tytuł

instytucja-miejscowość podpis

* początek strony

* wróć do spisu treści