Friedrich Schiller

Nowa Solidarność

nr 17, maj 1999

Rozwój nowym mianem dla pokoju 


“W przypadku wojny stracimy wszystko, w przypadku zachowania pokoju  zyskujemy wszystko” powiedział Papież Pius XII 24 sierpnia 1939 r., na wieść o pakcie między  Hitlerem a Stalinem. Słowa te powtórzył Jan Paweł II, kiedy dowiedział się o rozpoczęciu ataków na Jugosławię 24 marca. Od tego czasu wiele osób zadaje sobie pytanie, czy agresja militarna rzeczywiście jest w stanie rozwiązać konflikty etniczne w Jugosławii czy też w jakimkolwiek innym rejonie świata. Aby przynajmniej częściowo odpowiedzieć na to pytanie, publikujemy w niniejszym numerze “Nowej Solidarności” memorandum zatytułowane “Doktryna LaRouche´a”, wyjaśniające przyczyny nie tylko wojny w Jugosławii, ale również innych toczących się obecnie na świecie konfliktów militarnych.

 Fakt, że te same osoby, które obecnie żądają eskalacji ataków przeciwko Belgradowi, jednocześnie propagują politykę ograniczenia wzrostu liczby ludności za sprawą zabójczych programów jak np. terapia szokowa MFW, tak jak proponował to napisany z inicjatywy Henry Kissingera dokument NSSM 200 z 1974 r., świadczy o hipokryzji ich apeli o obronę praw człowieka w przypadku Kosowa.

 Instytut Schillera i kierowany przez amerykańskiego ekonomistę, Lyndona LaRouche´a, tygodnik “EIR” opublikował niedawno raport na temat rezultatów polityki MFW w różnych rejonach świata. Dokumentuje on typowe dla MFW programy dostosowawcze i ich rezultaty, np.:
 - wymuszoną dewaluację walut prowadzącą do wzrostu długów zagranicznych;
 - wymuszoną redukcję wydatków budżetów prowadzącą do napięć społecznych i zahamowania działalności gospodarczej w skali kraju;
 - zamrożenie płac i zniesienie kontroli cen;
 - wymuszone wysokie stopy procentowe;
 - globalny wolny rynek jako środek zniszczenia produkcji krajowej.

 Rezultatem tego jest katastrofa społeczna i demograficzna w wielu krajach, zgodnie z założeniami Kissingerowskiego NSSM 200, np.: 
 - w krajach afrykańskich na południe od Sahary zginęło w ciągu ostatnich 10 lat 30 mln ludzi w rezultacie wojen, chorób i głodu;
 - w Rosji polityka MFW doprowadziła do negatywnego przyrostu naturalnego: w ciągu ostatnich kilku lat rocznie 1 mln osób więcej umiera niż się rodzi; również w Polsce widoczny jest znaczny spadek przyrostu naturalnego;
 - w Indonezji polityka MFW zniszczyła osiągnięcia gospodarcze 30 lat prowadząc do wzrostu liczby osób żyjących w skrajnym ubóstwie z 11% społeczeństwa do 60% w ciągu ostatnich 3 lat;
 - na Bałkanach 2 mln osób ucierpiało w różny sposób z powodu działań wojennych w ciągu ostatnich 8 lat.
 

Jugosławia i MFW

 Ktoś może powiedzieć: Co wojna na Bałkanach ma wspólnego z MFW? Otóż już w latach 1988-89 Instytut Schillera ostrzegał, że krok po kroku programy dostosowawcze MFW realizowane w Jugosławii prowadzą do napięć społecznych i wojny domowej. Znany w Polsce notoryczny promotor wolnego rynku, Jeffrey Sachs, został “doradcą”  rządu belgradzkiego w 1988 r. W rezultacie zaproponowanych przez niego i MFW warunków w Jugosławii wprowadzono redukcję wynagrodzeń o 20%, ceny podskoczyły o 30-70%, wartość waluty spadła o 25%. Wszystko to uczyniono w celu uzyskania 420 mln dolarów kredytu z MFW. W maju 1988 r. “EIR” pisał: “Polityka zaciskania pasa narzucona przez MFW prowadzi do tendencji odśrodkowych w Słowenii i Chorwacji, nie konieczenie dlatego, że te dwie republiki ucierpiały najbardziej z powodu polityki MFW. Wręcz przeciwnie, program grabieży zasobów, zastosowany przez MFW, uderzył najbardziej w biedniejsze rejony w centralnej i wschodniej części kraju, pogłębiając przepaść między rejonem obejmującym Bośnię, Serbię, Montenegro i Macedonię, a bardziej rozwiniętą Słowenią i Chorwacją. W celu powstrzymania wybuchów społecznych w biedniejszym wschodnim rejonie, Belgrad ucieka się do wysuszania zasobów Słowenii i Chorwacji, by z ich pomocą “subwencjonować” resztę kraju. Ta polityka jest główną przyczyną niechęci Słowenii i Chorwacji”.

 We wrześniu 1988 r. “EIR” powtórzył ostrzeżenia: ”Polityka zaciskania pasa MFW, prowadząca do 200% inflacji równoległej z wprowadzonym oficjalnie zamrożeniem wynagrodzeń, stwarza niemożliwą do zaakceptowania sytuację. Braki żywności i dóbr konsumpcyjnych oraz fala konfliktów etnicznych szybko wymyka się spod kontroli, co doprowadzić może do jednego z następujących trzech scenariuszy: 

1. zamach militarny w Serbii prowadzący do stanu wojennego i ograniczenia  samodzielności nieserbskich republik.
2. wojna domowa między Serbią a zachodnimi republikami, Chorwacją i Słowenią.
3. Chaos i fragmentacja kraju wzdłuż granic etnicznych.

 Trzy lata później, 5 lipca 1991 r. “EIR” publikuje artykuł pt. “Sachsomania prowadzi Jugosławię w kierunku wojny domowej”.

 Warto wspomnieć, że alternatywa dezintegracji gospodarczej była przedmiotem dyskusji 14 maja 1991 r. w Belgradzie na konferencji zorganizowanej przez Jugosłowiański Instytut Międzynarodowej Polityki i Gospodarki. Uczestniczyli w niej przedstawiciele wszystkich republik. Na konferencji przedstawiono program rozwoju gospodarczego i integracji całego rejonu, w oparciu o nowoczesne korytarze infrastrukturalne, szybkie koleje, autostrady, system energetyczny itp. Terapia szokowa MFW wyklucza takie przedsięwzięcia; ich brak doprowadził do wybuchu wojny.
 

Most eurazjatycki

 Przykład ten oraz wiele innych z historii ludzkości powinien być dla nas lekcją, że wojny militarne zaczynają się od wojen gospodarczych. Jeśli chcemy powstrzymać kolejną wojnę światową, musimy powstrzymać realizację programów MFW i zacząć wdrażać politykę gwarantującą ożywienie gospodarki, jak np. wielokrotnie wspominany na łamach “Nowej Solidarności” eurazjatycki most lądowy. Zamieszczony w niniejszym numerze artykuł “Trójkąt rosyjsko-chińsko-indyjski” opisuje konkretne kroki podjęte przez rządy Chin, Rosji i Indii w celu realizacji mostu. Problem w Polsce i wielu innych krajach europejskich polega na tym, że waga eurazjatyckiego mostu lądowego nie jest jeszcze w pełni rozumiana. Wynika to w dużym stopniu z manipulacji i wpływu takich osób jak Zbigniew Brzeziński i Henry Kissinger, którzy starają się narzucić innym myślenie w kategoriach brytyjskiej geopolityki. Twierdzą oni, że wzrost gospodarczy w Chinach czy Rosji oznacza zagrożenie dla innych państw, dlatego trzeba ten wzrost powstrzymać. 

 Po pierwsze, jak jasno widać na przykładzie Afryki czy Bałkanów, to załamanie gospodarki a nie jej szybki rozwój prowadzi do konfliktów i wojen. Jeśli takie kraje jak Rosja czy Chiny będą mogły rozwijać się bez przeszkód, skoncentrują swoje wysiłki na rozbudowie przemysłu, infrastruktury etc., a nie na militarnych eskapadach. Niestety polityka MFW jest postrzegana w Rosji jako ekwiwalent obcej agresji, więc nalegania Zachodu, by realizować programy Funduszu mogą doprowadzić do eskalacji zbrojeń nawet w warunkach rozkładu gospodarki.

 Po drugie, opisywany przez nas trójkąt rosyjsko-chińsko-indyjski nie jest zalążkiem trumwiratu, który ma dominować świat, wręcz przeciwnie, Europa i Stany Zjednoczone powinny jak najszybciej przyłączyć się do tego trójkąta i rozpocząć prace nad realizacją eurazjatyckiego mostu lądowego.

 Nowy system monetarny Bretton Woods i eurazjatycki most lądowy są najlepszym sposobem na rozpoczęcie rozwoju gospodarki na całym świecie i powstrzymanie dramatycznego spadku potencjalnej względnej gęstości zaludnienia. Budowa infrastruktury mostu służyć ma jako stymulant dla rozwoju i wdrożenia nowoczesnej technologii. Porównać ją można do wcześniejszych mniejszych projektów tego rodzaju, jak np. program Colberta we Francji w XVII w., program budowy kolei za prezydentury Lincolna w Stanach Zjednoczonych XIX w., czy choćby COP Bartla i Kwiatkowskiego w międzywojennej Polsce.

 Kluczem do zrozumienia wagi tego projektu jest aspekt kulturalny. Ogromna modernizacja na szeroką skalę oznacza konieczność przyspieszenia badań naukowych i polepszenia systemu oświaty. To z kolei oznacza powrót do  idei prawa naturalnego oraz suwerenności narodowej jako podstawowej zasady, która powinna regulować stosunki międzynarodowe w XXI w. 

 Według słów św. Pawła, prawa jednostki są ponad prawem państwowym czy jakimkolwiek prawem pisanym, gdyż są jej nadane przez samego Boga, jako zdolność do miłości, poszukiwania prawdy i sprawiedli-wości. Prawda staje się nam bliższa dzięki temu, że uczest-niczymy w Stworzeniu boskim za sprawą nauki i oświaty, które są niezastąpione w procesie realizowania idei prawdy i sprawiedliwości przez suwerenne państwa narodowe. Zrozumienie tego faktu pozwala zrozumieć, dlaczego realizacja eurazjatyckiego mostu lądowego jest kluczem do ustanowienia ładu opartego na prawie naturalnym.

Frank Hahn
 


Doktryna LaRouche´a

1. Niedawne wydarzenia wymagają ode mnie streszczenia wiedzy, jaką posiadam, na temat zasadniczych przyczyn i konsekwencji obecnych nierozważnych poczynań USA wspierających brytyjski rząd Blaira w jego manipulacjach i sterowaniu obecną wojną przeciwko Jugosławii.

2. Obecna wojna.
Wojna ta, tak samo jak trwająca nadal wojna przeciwko Irakowi, jest całkowicie tworem rządu Blaira, w taki sam sposób, jak wojna w Zatoce Perskiej rozpoczęta była z inicjatywy rządu ówczesnego Prezydenata George´a Busha z polecenia byłej premier rządu brytyjskiego, Margaret Thatcher. W taki sam sposób dużo wcześniej rząd Thatcher przekonał rząd USA do naruszenia podpisanego przez Amerykanów układu i poparcia w 1982 r. brytyjskiej prowokacji i wojny o Malwiny przeciwko Argentynie.

3. Wojna sprzeczna z interesami USA
Wszelkie sprzeczne z powyższym opinie na temat ostatnich wydarzeń, dotyczące poszczególnych przypadków, czy też ich całego ciągu, są świadomym kłamstwem lub też wyrazem niewybaczalnej ignorancji.
 Obecna wojna, tak jak wcześniejsze wojny bałkańskie będące rezultatem brytyjskich manipulacji na początku tego wieku, nie jest wojną przeciwko popełnianym przez rząd Milosevica okrucieństwom; służą one jedynie jako pretekst do rozpętania wojny; okrucieństwa zaś zostały sprowokowane w sposób świadomy i wyrachowany przez agentów i klientów rządu Blaira i Jej Wysokości.

4. Korupcja w Waszyngtonie
Zaangażowanie Stanów Zjednoczonych i NATO w serię wojen stało się możliwe dzięki skorumpowanym współpracownikom brytyjskich rządów Thatcher i Blaira. Wspólnicy ci są amerykańskim składnikiem powstałej za czasów Prezydenta Theodore´a Roosevelta i kontrolowanej przez Brytyjczyków frakcji w amerykańskich rządowych i pozarządowych instytucjach.

5. Kluczowa rola BAC [British-American-Commonwealth]
Wspomniana frakcja, istniejąca we wpływowych oficjalnych i prywatnych instytucjach amerykańskich, znana była oryginalnie jako ugrupowanie powstałe dzięki kolaborantom brytyjskiego monarchy, Edwarda VII, Casselowi i Schiffowi. Z czasem przekształciło się ono w skupiony wokół Wall Street system banku rezerw federalnych. W czasie pierwszej wojny światowej ugrupowanie to znane było jako amerykańska zdradziecka część brytyjsko-amerykańsko-kanadyjskiej formacji.
 Od czasu rozpoczęcia procesu odprężenia, skonsolidowanego po kryzysie kubańskim w 1962 r., monarchia brytyjska doprowadziła w ciągu ostatnich dziesięcioleci do reorganizacji Wspólnoty Brytyjskiej, powiększając w ten sposób swoją frakcję, którą określić można obecnie jako brytyjsko-amerykańsko-wspólnotową kabałę. (dalej w tekście określana jako BAC -- przyp. tłum.)
 Amerykański komponent tej kabały reprezentują niektórzy byli amerykańscy urzędnicy państwowi z administracji Nixona, Forda, Reagana i Busha. Urzędnicy ci uzyskali tak zwane honorowe tytuły arystokracji brytyjskiej, udzielane przez Królową Elżbietę II za “wyróżniającą się służbę na rzecz Imperium Brytyjskiego”. (takie tytuły mogą być honorowe dla Brytyjczyków, ale dla obywateli Stanów Zjednoczonych są uszczerbkiem na honorze, szczególnie jeśli są nadawane za przyczyniającą się do wzmocnienia imperializmu brytyjskiego służbę sprawowaną przez osoby będące na wysokich stanowiskach w rządzie amerykańskim).
 Rola lokai BAC, np. członków komitetu kierowniczego, Ala Gore´a, sekretarza Williama Cohena i sekretarz Madelein Albright oraz pewnych anglofilów będących klientami Izraela, jak Leon Fuerth, jest przykładem tego jak doszło do wojny przeciwko Irakowi oraz jak brytyjska interwencja, za sprawą Albright, uniemożliwiła udane negocjacje pokojowego rozwiązania dla Kosova.

6. Strategia BAC
Polityka monarchii brytyjskiej w latach 1989-1999 została po raz pierwszy przedstawiona publicznie jesienią 1989 r. przez Nicholasa Ridleya, ministra w rządzie M.Thatcher, w deklaracji rządowej, z której wynikało, że po upadku Paktu Warszawskiego uwaga brytyjskiej strategii skupi się na zrujnowaniu gospodarki zjednoczonych Niemiec, jeśli nie uda się tego zjednoczenia powstrzymać. Strategia ta przybrała formę propagandy “Czwartej Rzeszy” prowadzonej przeciwko Niemcom przez rząd Brytyjski, Francuski, Jugosłowiański i Izraelski. Strategia zrujnowania Niemiec była powodem zorganizowanego przez służby wywiadowcze zamachu na czołowego niemieckiego bankiera, Alfreda Herrhausena, stanowiła też podstawę narzucenia porozumień z “Maastricht” zakładających wprowadzenie Euro, zapoczątkowanie wojny przeciwko Irakowi oraz decyzji rządów G-7, a następnie wiceprezydenta Ala Gore´a, o narzuceniu byłym członkom Paktu Warszawskiego świadomie destrukcyjnych reform i warunków MFW. 
 Strategia “Czwartej Rzeszy”  realizowana była przez BAC równolegle z polityką wykorzystania eliminacji jedynego zdolnego do militarnego oporu mocarstwa, tzn. Związku Radzieckiego, do podzielenia istniejących w Azji kontynentalnej narodów, szczególnie Chin i byłego Związku Radzieckiego, oraz zlikwidowania suwerenności państw narodowych, by umożliwić powstanie nowego światowego imperium brytyjskiego, imperium składającego się z amerykańskiego komponentu BAC zintegrowanego z nowym imperium światowym opartym na Wspólnocie, przekształconej z luźnego związku semiautonomicznych państw członkowskich w podstawę imperium. Zwrot w kierunku światowego imperium został przeprowadzony pod zwodniczym hasłem “globalizacji”.
 Tak jak sprowokowana i przeprowadzona przez monarchię brytyjską  wojna o Malwiny przeciwko Argentynie została wykorzystana w 1982 r. jako precedens dla zaangażownia sił NATO poza terytorium państw członkowskich, tzw. burza pustynna, pustynny lis (ataki przeciwko Irakowi -- przyp.tłumacza) oraz obecna wojna przeciwko Jugosławii zostały wybrane jako pretekst do ustanowienia “nowego NATO”, które ma być oficjalnie zaprezentowane pod koniec kwietnia br. Nowe NATO ma oddać całkowitą władzę nad zastosowaniem sił NATO ugrupowaniu BAC, to znaczy znajdującej się pod rządami królowej Elżbiety II Wspólnocie Brytyjskiej Tony Blaira oraz klientów BAC w Stanach Zjednoczonych.
 Z tego powodu każdą z tych wojen -- burzę pustynną, pustynnego lisa i obecną wojnę przeciwko Jugosławii -- należy uznać za nic innego jak świadomie prowokowany detonator trzeciej wojny światowej, do której prowadzą połączone doktryny globalizacji i nowego NATO, realizowane w trakcie obecnej wojny przeciwko Jugosławii. Polityka ta powinna z tego względu zostać uznana za strategiczne szaleństwo.

7. Niebezpieczeństwo wojny globalnej
Wojny światowe nie są koniecznie od początku planowane jako wojny światowe. Tak jak w przypadku manipulacji Wlk.Brytanii prowadzących do pierwszej wojny światowej i   przejęcia władzy przez Adolfa Hitlera w 1932 r., wojny światowe zaczynają się z zamiarem przeprowadzenia wojny lokalnej mającej globalny cel. Szaleńcy zasiadający w rządzie Blaira i większość członków amerykańskiego komitetu kierowniczego nie zamierzają prowadzić wojny globalnej; wierzą jednak w szkodliwą utopię i zamierzają rozgrywać “jednocześnie tylko jedną wojnę”, gdyż ich proekologiczna frakcja i polityka globalizacji zniszczyła fundamenty gospodarcze konieczne do utrzymania dostaw na potrzeby wojny na skalę pierwszej czy drugiej wojny światowej.  Zamierzają osiągnąć swoje globalne cele stopniowo, prowadząc w tym samym czasie nie więcej niż jedną wojnę, ewentual nie półtora wojny; najgorsze dla nas jest to, że ci obłąkani ludzie wierzą, że prowadzą tylko jedną wojnę, to znaczy wojnę przeciwko Jugosławii (nie licząc Iraku).
 Ogólna opinia osób na wysokim szczeblu w Stanach Zjednoczonych i w Zjednoczonym Królestwie daleka jest od szalonych poglądów Blaira i innych. Trzeźwo myślący ludzie wiedzą, że te tak zwane ograniczone wojny są niczym innym jak jedynie idiotyzmem realizowanym przez obdarzonych ptasimi móżdżkami i pozbawionych wszelkich kompetencji osobników, takich jak premier rządu Blair czy wiceprezydent Al Gore. Większość nieco mądrzejszych obserwatorów, zaczynających już odcinać się od militarnego fiaska Blaira, Gore´a, Cohena i Albright, ustawia się sprytnie, tak jak wielu czołowych Republikanów, przyglądając się dyskredytacji obecnych władz, tworząc w ten sposób sytuację dla nowego rządu w Zjednoczonym Królestwie i zwycięstwa Republikanów w 2000 r. W ten sposób jednak wszyscy oni tracą czas, zwiększając ryzyko wojny światowej.

8. Zagrożona pozycja Clintona
Prezydent Clinton stara się obecnie zrównoważyć dwie zupełnie sprzeczne ze sobą podejścia do polityki. Z jednej, dobrej strony, broni strategicznej współpracy z Rosją i Chinami (oraz innymi krajami); z drugiej zaś, jego obecne poparcie dla “wolnego handlu”, “globalizacji”, ataków na Irak i poczynań NATO, szczególnie w połączeniu z detonatorem jakim jest wojna przeciwko Jugosławii, zagraża prezydenturze Clintona klęską i całkowitym zapomnieniem. Szybko pogarszająca się sytuacja strategiczna, której zapalnikiem były kilkakrotne ataki na Irak w ramach polityki “nowego NATO”, oraz sposób w jaki Prezydent Clinton pozwolił rządowi brytyjskiemu wykorzystać Madelein Albright do wmanipulowania NATO w wojnę na Bałkanach, zagwarantuje zniszczenie potencjału współpracy, a następnie popchnie świat w kierunku globalnej, długotrwałej wojny, przypominającej wojnę trzydziestoletnią w Europie w latach 1618-1648. 
 Odpowiedzialność, lecz nie winę, ponosi za obecną sytuację Prezydent Clinton: wszystko to ma miejsce za jego rządów. Winę ponosi rząd Blaira i jego wspólnicy, zarówno członkowie Partii Republikańskiej zasiadający w Kongresie, jak i kontrolowane w znacznym stopniu mass media oraz wszyscy ci, którzy zaszczuli Prezydenta do takiego stanu, w którym można nim manipulować i przekonać do realizacji obecnej szkodliwej polityki. Wina leży po stronie tych, którzy nie chcą przyłączyć się do moich starań, by pomów Prezydentowi wyjść obronną ręką z tej przytłaczającej sytuacji.

9. Dlaczego teraz!
W celu wytłumaczenia jak i dlaczego rząd Blaira zdołał zepchnąć świat na krawędź przepaści, za którą czeka nas wojna światowa, należy wrócić do wydarzeń z 1998 r. do  okresu od połowy sierpnia do połowy października. 
 W okresie do połowy sierpnia 1998 r. wiceprezydent Al Gore zdołał przyczynić się do wysuszenia zasobów Rosji wspólnie z tak zwaną “rosyjską mafią”, wypełniając swoje własne kieszenie funduszami, które można uznać za łapówki wręczane skorumpowanemu urzędnikowi państwowemu, samemu Gore´owi. W ten sposób Al Gore obłowił się na swoją przyszłą kampanię wyborczą pieniędzmi pochodzącymi od osób, które zajmują się oszustwem na masową skalę znanym pod nazwą “derywatyw” czy “instrumentów pochodnych” opartych na rosyjskich obligacjach rządowych. Wspólnicy Gore´a pracujący w funduszu asekuracyjnym Long Term Capital Management Fund odegrali kluczową rolę w tym finansowym oszustwie w stylu “bańki Johna Law”. Dnia 17 sierpnia 1998 r. bańka prysła.
 Za plecami Prezydenta Clintona Gore natychmiast podjął środki zmierzające do uratowania jego aniołów finansowych z Wall Street. Otwarcie poparł kandydaturę swego wspólnika, Wiktora Czernomyrdina, na stanowisko premiera rządu Rosji, licząc na to, że Czernomyrdin uratuje LTCM, którego sytuacja była beznadziejna. Tak więc, na początku października 1998 r. podjęto szereg decyzji prowadzących do powstania ryzyka wojny światowej.
 Wtedy też uwidoczniło się wrogie stanowisko Gore´a wobec Rosji i Chin (prezydent Clinton popełnił błąd oddając Gore´owi zadanie współpracy z tymi państwami). W pierwszej połowie października odnotować należy dwa ważne wydarzenia, będące reakcją na zbliżające się załamanie obecnego światowego systemu finansowego. Detonatorem był krach systemu finansowego w Brazylii. Groźba ogłoszenia niewypłacalności przez Rosję, krach w Brazylii i niezbezpieczny balon powstały z japońskiego jena zagroziły zapadnięciem się systemu finansowego, dokładnie tak, jak ostrzegałem. Kraje Siódemki i ich systemy banków centralnych zareagowały na kryzys w połowie październkia 1998 r. w następujący sposób: a) rozpoczęły dziką hiperinflacyjną ekspansję monetarną i finansową, nie mającą precedensu w historii ludzkości; b) podjęły kroki w kierunku wojny, wykorzystując inicjatywę komitetu kierowniczego zmierzającą do ataków bombowych na Irak w czasie, kiedy Prezydent Clinton był z wizytą na Bliskim Wschodzie. Krok po kroku doprowadzono do eskalacji w kierunku wojny światowej, starając się jednocześnie oderwać Clintona od strategicznej współpracy z Rosją i Chinami.

 Dla przyzwoitego historyka takie połączenie kryzysu gospodarczo-finansowego oraz napiętrzenie incydentów prowadzących do wybuchu wojny nie jest obce.
 Sądząc po ich oficjalnych działaniach, osoby takie jak generał Wesley Clark w siłach NATO, sekretarz Cohen, oraz generał Shelton zasługują na miano nierozważnych ołowianych żołnierzyków, rozgrywających wojny opracowane w stylu Korporacji RAND i nadające się do gry w piaskownicy. Robią oni wrażenie analfabetów w dziedzinie polityki i ekonomii, i nigdy nie powinni dostać się na stanowiska o tak wysokim stopniu odpowiedzialności i wagi.
 Jak potoczą się wypadki prowadzące do wojny światowej, trudno jest przewidzieć na obecnym etapie. Zależy to od decyzji, które zostaną podjęte w przyszłości przez (szczególnie) te czołowe kraje, które obecnie mobilizują się przeciwko sobie z powodu polityki “nowego NATO”. Rosja kierowana przez Primakowa czy Chiny pod rządami Jiang Zemina zareagują z pewnością rozsądniej niż szaleńcy w rodzaju Blaira i Gore´a.
 Pomimo tego, krajom będącym obecnie celem ataku Blaira i innych -- chodzi szczególnie o Rosję i Chiny -- dano do zrozumienia, że nie zostanie im przedstawiony taki pakt pokojowy, który mogłyby zaakceptować. Rosja, splądrowana już przez rosyjską mafię i jej wspólników z kręgów Busha i Gore´a, znajduje się w bardzo napiętej sytuacji, gotowej wybuchnąć w rezultacie obecnych prowokacji. W skrajnym przypadku należy pamiętać o rosyjskim arsenale rakiet jądrowych, których żaden Rosjanin nie zdecydowałby się usunąć w imię negocjacji z Blairem. Stanowcza pozycja Chin ma inny charakter, ale jest równie oczywista, choć lont jest nieco dłuższy niż w przypadku sytuacji w Rosji.
 Jednocześnie globalny system finansowy coraz bardziej zbliża się do momentu krachu. Jeśli obecna polityka Siódemki będzie kontynuowana, krach ten jest nieunikniony i przybierze on tak drastyczną formę, że całe narody, również w Europie zachodniej, np. Hiszpania, ulegną dezintegracji. Nie stoimy w obliczu kolejnej wojny przypominającej drugą wojnę światową, lecz w obliczu konfliktu mającego taki sam charakter jak wojny na początku wieku XIV, lub wojna trzydziestoletnia 1618-48; taki rodzaj wojny, który spodobałby się H.G. Wellsowi.

10. Recepta
Odwrócenie obecnego trendu prowadzącego w przyspieszonym tempie ku degeneracji światowej systuacji strategicznej możliwe będzie jedynie, gdy Prezydent Clinton zacznie w trybie natychmiastowym realizować dwa opisane poniżej plany. W przeciwnym przypadku marsz w kierunku globalnych konfliktów militarnych, które zepchnęłyby świat w nowe mroczne wieki, stanie się nieunikniony.
a) należy jak najszybciej podjąć działania w celu realizacji światowego nowego porozumienia Bretton Woods, według opisanych przeze mnie zasad, zakładających partnerstwo między całkowicie suwerennymi państwami narodowymi.
b) Stany Zjednoczone wspólnie z przynajmniej jednym krajem Europy kontynentalnej (może to być Francja, Niemcy lub Włochy) powinny podjąć natymiastowe działania w celu stworzenia ogólnych podstaw współpracy gospodarczej z grupą państw rozwijających obecnie system współpracy wokół Chin, Rosji, Indii i in. Celem powinna być antybrytyjska polityka, którą Prezydent Franklin Roosevelt zamierzał ustanowić jako fundament wolnej od imperializmu formy nowego sprawiedliwego systemu gospodarczego między w pełni suwerenymi państwami narodowymi, cieszącymi się wolnym dostępem do najbardziej zaawansowanych rozwiązań w nauce i technologii.
 Ci, którzy pragną gwarancji bezpieczeństwa, powinni zrozumieć, że opisana powyżej strategia jest jedyną jak narazie metodą jego osiągnięcia. Jeśli nie przyłączą się do mnie, by osiągnąć ten cel, to oznacza, że nie myślą poważnie ani o swoich własnych interesach, ani o interesach Stanów Zjednoczonych.
 


Szalony Brzeziński i jego szachownica


Jeśli ktoś myślał, że klaun Bozo należy już jedynie do wspomnień z dzieciństwa pokolenia dzieci kwiatów, to najwyraźniej nie widzał jeszcze kwietniowego wydania “Foreign Affairs”, organu nowojorskiej Rady Stosunków Międzynarodowych.
 Jak wyglądał klaun Bozo? Był to ubrany w odpowiedni kostium klauna osobnik stojący na platformie nad wielkim zbiornikiem wody. Jego zadanie polegało na obrzucaniu przechodniów obraźliwymi wyzwiskami, by sprowokować dzieciarnię do odwetu, to znaczy celnego rzutu piłką w tarczę. Jeśli rzut był wystarczająco silny, klaun Bozo wpadał do wody, ku uciesze i satysfakcji widowni. Tak mniej więcej wygląda dla rozsądnych ekspertów Zbigniew Brzeziński, następca Henry Kissingera na stanowisku doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.
 Zbiggy, jak go niektórzy nazywają, nie bardzo nadawał się do wygrywania wojen, ale do dnia dzisiejszego pozostaje, tak jak Henry Kissinger, osobą o impulsach Hobbesa, które są przyczyną jego odruchów do wywoływania wojen. Jeśli ktoś ma wątpliwości, powinien przeczytać jego książkę “Wielka szachownica: prymat Ameryki i jej geostrategiczne imperatywy”.
 Problem polega na tym, że wśród wynajętych przez Wall Street wyrobników ds. “bezpieczeństwa narodowego” jest wielu równie niebezpiecznych i szalonych jak Zbiggy. Wystarczy przeczytać ostatnie wydanie “Foreign Affairs”, by się o tym przekonać. Wszystkie najważniejsze artykuły poświęcone są, tak jak “Wielka szachownica”, ulubionemu tematowi wysłużonego lokaja Harrimana, czyli Zbiggy, mianowicie “geopolityce”. Dodatkowym problemem jest to, że wielu klientów Wall Street w Partii Demokratycznej, jak Brzeziński, Al Gore, Madeleine Albright, William Cohen oraz inni adwokaci “jądrowej globalizacji NATO”, jest w rzeczywistości napędzanych tym samym “geopolitycznym” młynkiem, co najgorsi podżegacze wojenni Busha z Partii Republikańskiej.
 To zmartwychwstanie geopolityki, jak widać w ostatnim numerze “Foreign Affairs”, może doprowadzić do wybuchu trzeciej wojny światowej. Trzeba jednak podkreślić, że nie byłaby to taka sama wojna jak pierwsza czy druga wojna światowa. Byłaby ona zupełnie inna, ale też w końcowym efekcie, o wiele gorsza. Może być to wojna, którą nikt nie będzie wiedział, jak zakończyć. Wojna, która zamienić się może w wojnę ostateczną, z użyciem broni jądrowej; wojna przypominająca, z wyjątkiem użycia broni jądrowej, wojny toczące się do wieku XV, kiedy pojawiły się państwa narodowe.
 Rodzaj wojen, które geopolitycy “Foreign Affairs” chcieliby sprowokować, przypominałby niekończące się wojny okresu Imperium Rzymskiego, kiedy nie istniały jeszcze państwa narodowe, lub też wojny różnych frakcji włoskich, które doprowadziły do mrocznych wieków, czy wojnę trzydziestoletnią 1618-1648, zorganizowaną przez proglobalistyczną feudalną frakcję imperialną przeciwko instytucji nowożytnego państwa narodowego. Chodzi o taki rodzaj wojny, który przynosi nowe mroczne wieki na tereny objęte tą wojną. Taki rodzaj trzeciej wojny światowej, tego rodzaju działania militarne, które rozwinęły się z precedensu “burzy pustynnej” (wojny w Zatoce Perskiej), mogą według wielu kompetentnych strategów prowadzić do “ograniczonej” wojny jądrowej i uśmiercić “nie więcej” niż dzisiątki milionów ludzi w Stanach Zjednoczonych, w Rosji i w innych krajach.
 Eskalacja w kierunku globalnego konfliktu może zacząć się od istniejącego obecnie prawdopodobieństwa wykorzystania przez Izrael broni jądrowej, jako części eskalacji i kontr-eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie -- działań militarnych skierowanych przeciwko  Irakowi, Lebanonowi, Syrii, Iranowi i Sudanowi. Woj-na na Bliskim Wschodzie, obecnie sterowana przez brytyjski rząd Blaira, przy udziale dominującej obecnie frakcji waszyngtońskiego komitetu kierowniczego, może doprowadzić  za sprawą reakcji łańcuchowej, do poważnej “ograniczonej” wymiany ataków bronią jądrową na szerokim terytorium, w ciągu zbliżających się kilku lat po następnym kroku, jakim Izrael obecnie grozi.
 Według scenariusza w stylu H.G.Wellsa przed-stawionego przez Zbiggy w “Wielkiej szachownicy”, Azja Środkowa stanie się najprawdopodobniej punktem zapalnym, z którego wojna może, a według utopijnego szaleństwa książki “The Shape of Things to Come” Wellsa, powinna rozprzestrzenić się na inne rejony świata. (...)
 

Zaślepiona szarża

Zwróćmy obecnie uwagę na kwestię zaślepionej szarży. 
 Na niemal całym rejonie Afryki na południe od Sahary mamy dziś do czynienia z ludobójstwem, którego ofiarami padło ponad 6 mln osób. Jest to ludobójstwo sponsorowane głównie przez kierowaną przez Brytyjczyków koalicję sił, składającą się z działającej w Afryce Wspólnoty Brytyjskiej, Izraela oraz frakcji amerykańskiej. 
 W taki sam sposób od czasu zaplanowanej przez Brytyjczyków prowokacji wiosną 1982r., tzw. “wojny o Malwiny”, znaczna część Ameryki Środkowej i Południowej została zepchnięte na krawędź ludobójstwa przypominającego sytuację w Afryce.
 Jednocześnie kontynentalna Europa zachodnia zdominowana jest przez rządy, które nie tylko są słabe -- ich autorytet został w znacznym stopniu zdegradowany w rezultacie zgubnych działań koalicji Thatcher-Mitterrand-Bush w latach 1989-1992 -- lecz również bardzo płytkie politycznie, przy czym każdy z tych rządów opiera się na wątłej koalicji. Tak przedstawiają się Włochy, których polityczna stabilizacja uległa zniszczeniu za sprawą bezwstydnej i świadomej interwencji i grabieży, zorganizowanej na prywatnym jachcie królowej Elżbiety II. Opublikowany w 1998 r. przez rząd kanclerza Kohla raport na temat kierowanej przez Thatcher i Mitterranda destabilizacji w latach 1989-1991 potwierdza powyższe stwierdzenia. 
 Nietrudno dostrzec też ironię dzisiejszej  sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych. 
 Wiele dowodów wskazuje na to, że Prezydent Clinton osiągnął poziom osobistej popularności rywalizujący jedynie z poparciem dla Franklina Roosevelta. Stwarza to ironiczną sytuację, gdyż ta popularność jest odwrotnie proporcjonalna do popularności liderów Partii Demokratycznej i całkowitego braku poparcia dla Ala Gore´a, ewentualnego kandydata na prezydenta w 2000 r.
 Popularność Prezydenta nie opiera się na jego osiągnięciach, lecz na wyrażonym przez niego zamiarze rozwoju współpracy z Rosją i Chinami. Dla rozsądnego obywatela taki impuls wydaje się być słuszny, choć spotyka się ze sprzeciwem wielu Republikanów i Demokratów. Wielokrotne starania Clintona, by prowadzić rozsądną politykę zagraniczną - jak w przypadku Irlandii Północnej, Bałkanów i Bliskiego Wschodu - dowodzą, że jest on człowiekiem spoza establishmentu zarówno Partii Demokratycznej jak i Republikańskiej. (...)
 Ta głęboka i powszechna pogarda i strach w obliczu establishmentu i polityków jest zgodna z ogólną sytuacją, kształtującą się w Stanach Zjednoczonych i Europie zachodniej od czasu, kiedy “polityczna sprawiedliwość” została usunięta z administracji Reagana w latach 1985-1986. Jak wspomniałem wcześniej, w Europie zachodniej decyzje podjęte w pod koniec 1989 r. i w latach 1991-92 przez rządy Thatcher, Mitterranda i Busha, stworzyły obecną tragiczną sytuację gospodarczą i polityczną. Z tego powodu kraje należące do Paktu Atlantyckiego są dziś zdominowane przez coraz słabsze i niestabilne rządy oraz polityczne koalicje; od tych rządów i partii wyborcy w poszczególnych krajach czują się coraz bardziej odsunięci.
 Z wyjątkiem nielicznych optymistycznych oznak w Azji, świat znajduje się dziś w stanie okropnego i -- trzeba przyznać prawdę -- coraz bardziej zbankrutowanego bałaganu. Jak widać to na przykładzie stałej eskalacji brytyjskich i amerykańskich ataków bombowych na Irak począwszy od grudnia zeszłego roku, słabe rządy skłonne są do tego rodzaju utraty zimnej krwi, czego ilustracją jest działalność części amerykańskiej rady bezpieczeństwa narodowego, tzw. komitetu kierowniczego, w zaślepieniu kontunuującego operację na Bliskim Wschodzie. 
 Sedno problemu obecnej sytuacji politycznej we wspomnianych krajach wynika z kontrastu między zacieśniającymi się kleszczami z jednej strony błędnych rządzących dziś ideologii, z drugiej zaś, spowodowaną przez te ideologie katastrofą w gospodarce i poziomie życia społeczeństwa.
 Od momentu wprowadzenia w latach 1971-72 systemu “płynnych kursów wymiany walut” na miejsce względnie sprawnego systemu z Bretton Woods, według standardów rzeczywistej gospodarki, fizyczna produkcja netto, wydajność oraz konsumpcja społeczeństwa ulegają stałemu spadkowi. Na przykład, w Stanach Zjednoczonych nawet ogromny napływ świadomie zafałszowanej propagandy rządu i Wall Street nie zdoła ukryć faktu, że podstawowa infrastruktura gospodarcza załamuje się, służba zdrowia, system emerytalny oraz inne dziedziny należące do sfery ogólnego dobrobytu poddawane są stałej grabieży; produktywny przemysł należałoby zaliczyć do kategorii wymierających gatunków, a bezpieczeństwo żywnościowe, amerykańscy farmerzy, ulegli niemal całkowitej eliminacji.
 Większość rządzących dziś kręgów przekonana jest o słuszności całkowicie błędnych teorii; kręgi te są wiernymi wyznawcami pogańskich przesądów określanych mylnymi nazwami jak np. “demokracja” i “wolny handel”, czy “globalizacja” i “ekologia”.
 Spójrzmy na sytuację w Stanach Zjednoczonych, a w szczególności na niedawne wydarzenia, począwszy od zmiany kierunku w polityce tuż przed i po wyborach do Kongresu w 1994 r. W okresie przedwyborczym głównym tematem administracji Clintona była ochrona standardów służby zdrowia dla całego społeczeństwa. Po zwycięstwie Republikanów, polityka wobec służby zdrowia zmieniła się radykalnie, wprowadzono w wydatkach na ochronę zdrowia drastyczne cięcia, których jedynym motywem były ogromne zyski dla spekulantów przejmujących finansową kontrolę nad rynkiem ubezpieczeń zdrowotnych i szukających sposobu na wysusznie państwowego funduszu emerytalnego. Krótko mówiąc, chodzi o usunięcie rządu, ograbienie społeczeństwa w imię wygody i zysku międzynarodowego syndykatu finansowego stojącego za globalną bańką funduszy asekuracyjnych.
 Prawdziwa katastrofa miała miejsce wiosną i latem 1996 r., kiedy wiceprezydent Al Gore, podpuszczony przez Dicka Morrisa, kuzyna notorycznego Roya M. Cohna, stanął na czele szarży, która skończyła się kapitulacją Prezydenta Clintona w sprawie kwestii “reformy systemu zasiłków społecznych”, promowanej przez ówczesnego spikera Izby Reprezentantów, Newta Gingricha. Ta zmiana w stanowisku Prezydenta skazała Partię Demokratyczną na klęskę w wyborach do Kongresu w 1996 r. Pozwoliła ona przeciwnikom Clintona rozpocząć proces mający  w 1998 r. i na początku 1999 r. doprowadzić do parlamentarnego zamachu stanu, przeciwko Prezydentowi i Konstytucji. 
 Przytłaczająca większość spłeczeństwa amerykańskiego czuła się coraz bardziej odseparowana od instytucji rządowych oraz liderów obydwu Partii. Proces ten nie zaczął się od wyborów do Kongresu w 1994 r.; alienacja wyborców w stosunku do Partii i rządu narastała już od 1971 r., kiedy wprowadzono etap pierwszy i drugi polityki zaciskania pasa natychmiast po załamaniu się powojennego systemu Bretton Woods.
 W ciągu ostatnich 28 lat przytłaczająca większość obywateli amerykańskich -- siła robocza, farmerzy, produktywni przedsiębiorcy, pracownicy naukowi oraz inni -- przyzwyczaili się oczekiwać coraz mniej dobrego i coraz więcej złego, zarówno ze strony rządu, jak i liderów partii politycznych.
 Ogólnie rzecz biorąc, Europa poddana została takim samym trendom, szybkiemu spadkowi po równi pochyłej, szczególnie z powodu zmiany polityki za czasów Thatcher, Mitterranda i Busha w okresie 1991-1992. Niedawna przegrana rządu Kohla w wyborach wynikała stąd, że niemieccy wyborcy uznali “czerwono-zieloną” koalicję za “outsiderów”.  Jednak w krótkim czasie po powstaniu nowego “czerwono-zielonego” rządu, jego popularność zaczęła spadać nawet poniżej poziomu usuniętego od rządów Kohla.
 Społeczeństwa państw europejskich, tak samo jak w Stanach Zjednoczonych, są nie tylko coraz bardziej zniechęcone postępowaniem rządów i czołowych partii politycznych. Dostrzegają też, że rządowa polityka gospodarcza jest całkowitym fiaskiem, zarówno w Euopie jak i w Stanach Zjednoczonych. Dlatego też zachowanie tych niegdyś niezachwianych mocarstw atlantyckich wydaje się być teraz coraz bardziej parodią marszu wielkiej armii perskiej ku zagładzie na nizinie pod Arbelą.
 To połączenie z jednej strony zniechęcenia społeczeństw polityką ich rządów i czołowych partii, z drugiej zaś, coraz liczniejszych objawów całkowitej klęski rządów i liderów partyjnych, spycha wiele rejonów świata w sytuację, w której rządy tracą kontrolę i uciekają się do rządzenia za pomocą współczesnego ekwiwalentu stalowej pięści. Pięść ta porusza się z coraz większą desperacją. Powrót do coraz częstszego stosowania kary śmierci w Stanach Zjednoczonych jest odzwierciedleniem przyspieszonej utraty zdolności do rządzenia.
 Od momentu wkroczenia procesu rozkładu globalnego systemu finansowego w fazę agonii w październiku 1997 r. sytuacja tych rządów staje się beznadziejna z powodu kontynuowanej przez nie polityki. Począwszy od połowy października 1998 r., kiedy kraje Siódemki, pod wpływem MFW, zdecydowały rozpocząć największą w historii monetarną i finansową ekspansję hiperinflacyjną, załamianie się obecnego systemu finansowego i monetarnego stało się kwestią niedalekiej przyszłości. Dlatego też, kiedy zastanawiamy się nad zbliżającymi się wydarzeniami, przychodzi na myśl obraz siedzącego w bunkrze Adolfa Hitlera.
 W historii ludzkości znaleźć można wiele przykładów imperiów i rządów, które straciły moralny autorytet do rządzenia, lecz mimo wszystko pozostały przy władzy, rządząc całkowicie arbitralnie, przynajmniej przez jakiś czas. Kontrast między szybką utratą  moralnego autorytetu a determinacją, by pomimo tego zachować władzę, jest zazwyczaj katalizatorem dzikich orgii politycznej represji ze strony rządzących reżimów, popularności ruchów rewolucyjnych sprowokowanych przez te reżimy oraz wojen, skazujących “Ozymandiasów” realnego życia na zagładę, której ofiarą padają też całe narody.
 Cecha, którą określić można jako “zaślepioną szarżę”, charakteryzuje styl wiceprezydenta, Ala Gore´a, (co widać było w czasie jego wizyty w Kuala Lumpur) oraz jego współpracowników z komitetu kierowniczego. To całkowite nieprzygotowanie do rządzenia, którego przykładem jest “podwójna osobowość” Gore´a, stanowi kluczowy element rosnącego na całym świecie niebezpieczeństwa wojny.
 W taki sposób kraje atlantyckie w szczególności stały się kolekcją instytucji, które straciły poparcie społeczeństwa, a także intelektualną i moralną zdolność oraz autorytet do rządzenia. Tylko jeśli Prezydent Clinton przywróci instytucji prezydentury należne jej prawa konstytucyjne, powstrzyma politykę globalizacji i wolnego handlu oraz stworzy światowe przymierze suwerennych państw narodowych w ramach “nowego systemu Bretton Woods” zgodnie z moją propozycją, sytuacja w Europie zachodniej, na Bliskim Wschodzie i w obydwu Amerykach ulegnie poprawie i zawróci z obecnego beznadziejnego kierunku.
 

Czego bronią?

Brak kompetencji obecnych rządów państw Paktu Atlantyckiego wynika z czterech całkowicie błędnych założeń. Te zgubne przekonania stoją u podstaw wszystkich przedsięwzięć politycznych spychających świat w serię strategicznych niebezpiecznych wyskoków:

 1. Pokój za sprawą zbrojnego narzucenia rządu światowego, ustanowionego i kierowanego przez zdominowaną przez Londyn koalicję BAC (British-American-Commonwealth; czyli wywodząca się z Wlk.Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Wspólnoty Brytyjskiej oligarchia).
 Oznacza to ustanowienie de facto “rządu światowego” kierowanego przez BAC, dzięki opanowaniu środków militarnych służących do osłabienia i usunięcia wszelkich instytucji politycznych, zdolnych do stawienia oporu współczesnej parodii (pod świadomie wprowadzającymi w błąd hasłami “globalizacja” i “demokracja”) starożytnej imperialnej tyranii. Oznacza to eliminację gospodarki suwerennych państw narodowych, również suwerenności Stanów Zjednoczonych, za pomocą jawnie i otwarcie zdradliwych doktryn “globalizacji” i “wolnego handlu”.

 2. Regulowanie “technologii podwójnego wykorzystania” polegające na zakazie wykorzystania przełomowych zasad naukowych oraz technologii przez kraje spoza bloku BAC. Zakaz ten oparty jest na absurdalnym i całkowicie niemoralnym pretekście, według którego nowoczesne technologie mogą być wykorzystane do rozwoju broni masowej destrukcji, jaką np. Izrael grozi dziś swoim arabskim sąsiadom. 
 Faktem jest, że wszelka technologia umożliwiająca danemu państwu utrzymanie i poprawę ogólnego poziomu życia spłeczeństwa uznana może być za technologię należącą do kategorii “podwójnego wykorzystania”. Innymi słowy, prawdziwym motywem zakazu rozprzestrzeniania tzw. “technologii podwójnego wykorzystania” jest, jak wyraził się były sekretarz stanu, Henry Kissinger w dokumencie NSSM-200, zachowanie w przypadku wielu państw przypisanego im przez stary imperializm statusu “kolonii” bloku BAC; zachowanie narodów tych państw w stanie jak najbardziej “bosym, ubogim i wysterylizowanym”.

 3. Usunięcie zasady równości ze stosunków międzynarodowych między państwami i wewnątrz państw. Dotyczy to również podważenia zasad Konstytucji Federalnej Stanów Zjednoczonych, za sprawą podważenia jej fundamentalnego prawa, to jest zasady “ogólnego dobra” zawartej w Preambule do Konstytucji.
 We wszystkich znanych przypadkach narzucenie tzw. “warunków MFW” stanowi nic innego jak zamierzone ludobójstwo -- ludobójstwo w takim samym sensie jak ludobójstwo za czasów Adolfa Hitlera. Polityka “warunków MFW” ma dwa motywy. Pierwszy opisany jest we wspomnianym dokumencie Henry Kissingera NSSM 200 z 1974 r. oraz w programie “Global 2000” i “Global Futures” z okresu prezydentury Cartera. Programy te opisują ludobójcze formy “kontroli wzrostu liczby ludności”, których realizacja stała się w tamtym okresie częścią polityki zagranicznej i zagranicznych stosunków gospodarczych Stanów Zjednoczonych i kilku innych rządów oraz instytucji ponadnarodowych.
 Ta sama polityka została zastosowana w Stanach Zjednoczonych i Europie zachodniej, czego wyrazem jest zmarginalizowanie uznanej w przeszłości zasady promowania “ogólnego dobrobytu”. W Stanach Zjednoczonych, na przykład, slogan “musimy uratować państwowy fundusz emerytalny” oznacza zazwyczaj wysuszenie funduszu na rzecz rekinów z Wall Street; innymi słowy, oznacza uratowanie Wall Street dzięki ukradzionym emeryturom “bezużytecznych zjadaczy chleba”. Taki też jest motyw ograniczania wydatków na służbę zdrowia czy okradania farmerów za sprawą “obcinania subwencji” lub też polityki “wolnego handlu” i “globalizacji” proponowanych przez wiceprezydenta Ala Gore´a, gdyż prowadzą one do odbierania Amerykanom ich miejsc pracy, eksportowanych do rynków z tanią siłą roboczą lub do amerykańskich więzień. Faktem jest, że w Stanach Zjednoczonych większość nowych ustaw legislacyjnych stanowi próbę samobójczą na rzecz interesów takich funduszy z Wall Street jak Long Term Capital Managment powiązany z Alem Gorem. 
 Z powodu poważnych naruszeń fundamentalnego prawa Konstytucji Federalnej Stanów Zjednoczonych oraz Deklaracji Niepodległości, rząd i czołowe partie polityczne odcinają się coraz bardziej od obywateli. Co gorsza, bronią swoich poczynań w imię “demokracji”, nie mając nawet tyle honoru co uczciwy tyran w swoich okru-cieństwach -- realizowanych głównie w interesach Wall Street -- w stosunku do całego społeczeństwa. W sytuacji upadku gospodarki i coraz bardziej bezwstydnej hipokryzji zarówno rządu jak i czołowych partii poli-tycznych, rządy państw Paktu Atlantyckiego czynią z siebie cel powszechnego popularnego i coraz głębszego gniewu i pogardy.
 Podobne zjawisko widać też w Europie zachodniej -- również w przypadku Zjednoczonego Królestwa, którego rząd jest coraz bardziej znienawidzony i pogardzany. Wcześniej czy później, w taki czy inny sposób, zdradzone społeczeństwa obalą takie rządy; jeśli tyrani udawać będą, że są “demokratami” czy też “demokratycznymi socjalistami” lub “lewicowcami”, ich usunięcie od władzy jest nawet bardziej prawdopodobne z usprawiedliwionego powodu wstrętnej natury takiego udawania.

 4. Nadużycie słowa “demokracja” w celu usunięcia wszelkich standardów prawdy i sprawiedliwości z praktyk prawnych między państwami i w ich wewnętrznych sprawach.
 W czasie kilku niedawnych wystąpień wiceprezydent Al Gore uparcie nalegał na przyjęciu całkowicie perwersyjnej definicji “demokracji”. Jego argumentem jest przykład “demokracji” jako zlepka “miliardów decyzji” podejmowanych przez drapieżców na pozbawionych wszelkiej regulacji “rynkach”, takich “decyzji”, jakie doprowadziły do ataku na Malezję przez międzynarodowego spekulanta, George´a Sorosa. W taki sam sposób, uznawane przez Gore´a definicje w imię “demokracji” bronią grabieży waszych emerytur, służby zdrowia, zaopatrzenia w żywność i podobnych usług przez działania drapieżców grasujących na finansowych “rynkach”. (...)
 Krótko mówiąc, kiedy Gore mówi “demokracja”, ma na myśli anarchię w takiej samej formie, jak anarchia (Magna Carta) narzucona przez angielskich lordów Królowi Janowi. Chodzi w niej o usunięcie wszelkich ograniczeń dla swobodnych manewrów finansowych piratów; niech rządzi anarchia finansowych baronów! Nazwijmy to “demokracją”.
 Od czasów takich klasycznych dramaturgów jak Ajschylos i Sofokles oraz “Republiki” Platona, wszyscy wykształceni ludzie rozumieją niebezpieczeństwo wynikające z poddania społeczeństwa rządom arbitralnej ideologii, której przykłady wymieniłem w powyższych czterech punktach. “Antygona” Sofoklesa jest jedną z najbardziej przejrzystych ilustracji tej zasady. Tak jak tradycja Solona i wielkich klasycznych tragedii powinna przekonać każdą oczytaną osobę, największym niebezpieczeństwem nie jest tyle ideologia powodująca samodestrukcyjne impulsy narodu, co sama idea, że arbitralna religijna czy też inna ideologia sprzeczna z rozumem może być narzucona społeczeństwu bez ryzykowania efektów prowadzących do pewnej samo-agłady danej kultury. Jakakolwiek polityka stawiająca ideologię w miejsce rozumu, tak jak przedstawia tę zasadę “Antygona”, prowadzi narody a nawet całe cywilizacje do ich zagłady.
 Tak wyglądają korzenie utraty moralnego autorytetu, by rządzić, będących obecnie u władzy instytucji w Stanach Zjednoczonych, Europie zachodniej i w innych krajach. Nie chodzi tylko o to, że obecne wersje “wolnego handlu”, “demokracji”, “globalizacji” i “rządu światowego” są strasznie złe. Są one nierozsądne i bardzo złe same w sobie; ale o wiele większe niebezpieczeństwo wynika stąd, jak ilustruje to “Antygona”, że ideologie te mogą zostać uznane za autorytet arbitralnego prawa, jako nie ulegające zmianie tredny kształtujące politykę. Niebezpieczeństwo polega na tym, że słowo “prawo” jest nadużywane w służbie jakiejś ideologii, tak jak ilustruje to używanie przez Gore´a w kultowy sposób słowa “wolny handel”, “ekologia”, “globalizacja” i “demokracja”.
 W takim przypadku społeczeństwo ogarnięte śmiertelnym złudzeniem odmawia sobie prawa do ukrócenia nierozsądnej polityki w momencie, kiedy jest wystarczająco dużo dowodów, że jest ona zgubna. Złe prawa rządzą -- uświęcone i odsunięte od rozumu -- otoczone płaszczem ideologii. Złudzenie polega na tym, że takie pojęcia jak “ekologia”, “rząd światowy” i “wolny handel”, ponieważ są uznanymi trendami, reprezentują albo postęp, albo rezultaty ostatnich wyborów i dlatego należy ich bronić w imię zwyczaju. Takie myślenie pozwala na  określenie tego rodzaju arbitralnych przekonań jako masowych złudzeń. Właśnie takie złudzenia stanowią groźbę szybkiego końca egzystencji zachodniej europejskiej cywilizacji.
 Tak wyglądają powody zanikającego moralnego autorytetu rządów grupy BAC i Europy kontynentalnej. 
 Co może zrobić świat, by przekonać takich “prawdziwych wyznawców”, że ich złudzenia nie zdają egzaminu? Historia upadłych imperiów i zaginionych cywilizacji wykazuje, że odpowiedź na to pytanie ma podstawowe znaczenie. Świat zareaguje, tak jak to uczynił w przeszłości, w najprostszy wyobrażalny sposób. Dobrze się stanie, że świat po prostu pozwoli takim “prawdziwym wyznawcom” wyeliminować się za sprawą naturalnych konsekwencji ich własnych złudzeń. Niestety, oznacza to również eliminację osób, których jedyne przestępstwo polegało na odmowie wyzwolenia się z uścisku skorumpowanych rządów i ich zwyczajów.
 Tak wygląda los rządów i narodów, które uparcie odmawiają porzucenia złudzeń, jakie wyznaje dziś Al Gore. (...)
 

Zasada hipotezy

Wszystkie programy oparte na “wolnym handlu” i “globalizacji”, które odpowiedzialne są za przytłaczającą klęskę obecnej polityki monetarnej, finansowej i gospodarczej w Stanach Zjednoczonych, znane są jako “monetaryzm”. Innymi słowy, są one oparte na arbitralnej, fałszywej, lecz szeroko spopularyzowanej teorii, według której stosunek między produkcją a wymianą handlową określić można z wystarczającą precyzją poprzez ustalenie oczekiwanych rezultatów w kategoriach cen rynkowych. Polityka oparta na powyższym założeniu jest całkowicie błędna i na jej miejsce należy zastosować bardziej kompentne teorie. Kiedy tego rodzaju błędne myślenie jest zaadaptowane jako podstawowa zasada, błąd przybiera formę złudzenia, a nawet masowej psychozy.
 W realnym świecie prawidłowo funkcjonujące procesy gospodarcze nigdy nie były rezultatem polityki opracowanej jedynie w kategoriach cen rynkowych -- i nie mogły być, nawet dla najbardziej odległej przyszłości. Co stanie się, jeśli grupa ludzi trwa w złudnym przekonaniu, że “wszystko należy wyjaśnić w kategoriach teorii monetaryzmu (na przykład, pozbawionej zdrowego rozsądku teorii gry zerowej Johna von Neumanna i jego zdezorientowanych uczniów)?” Rezultatem będzie sytuacja, w której “prawdziwi wyznawcy” doktryny monetaryzmu zachowywać się będą w sposób tak odległy od rzeczywistości, że słusznie można będzie uznać ich wiarę za psychozę.
 Przypadek tzw. formuły Blacka-Scholesa, za którą Merton i Scholes otrzymali Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii, jest doskonałym przykładem wiary, która stała się psychozą. Formuła ta nie ma żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistej gospodarce, a mimo tego, do momentu katastrofy nowojorskiego funduszu Long Term Capital Management (LTCM) we wrześniu 1998 r., większość czołowych bankierów w Stanach Zjednoczonych i Europie zachodniej zachowywało się tak, jakby formuła ta opisywała określone statystycznie funkcjonowanie procesów finansowych w realnym świecie. Wszyscy oni ulegli masowemu złudzeniu; wielu z nich, m.in. prezes Banku Rezerw Federalnych, ciągle żyje tym złudzeniem. Najpoważniejszym aksjomatycznym założeniem odpowiedzialnym za złudzenia Greenspana i innych jest ich ślepa całkowicie irracjonalna religijna wręcz wiara w nauki Johna von Neumanna, według których procesy gospodarcze są “grą zerową”, czyli liczba tych, którzy wygrali i przegrali równoważy się i dlatego sam rynek nigdy nie ulegnie załamiu, jeśli gra w finansową spekulację jest kontynuowana zgodnie z tą zasadą. Wydarzenia sierpnia i września 1998 r. udowodniły w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości i przy tym raczej bolesny, iż wyznawcy teorii Johna von Neumanna oraz formuły Blacka-Scholesa są ofiarami masowego złudzenia, wręcz psychozy.
 Reakcja rządów i banków centralnych Siódemki na upadek LTCM ma ogromne znaczenie jako kliniczny przykład ich psychologii. Reakcja Alana Greenspana i innych polegała na próbie uratowania upadającego systemu finansowego poprzez rozpętanie hiperinflacyjnej bańki o bezprecedensowych w historii ludzkości śmiertelnych rozmiarach. Efekt takiego postępowania jest o wiele gorszy niż brak reakcji rządów i banków.
 Powyższe wydarzenia ilustrują zjawisko, które określamy jako “psychozę” w celu opisania stanu umysłów odpowiedzialnych za obecną sytuację rządów i banków. W tym przypadku “psychoza” oznacza wiarę, która nie tylko nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale została też wielokrotnie podważona. Jest to złudzenie tak głęboko zakorzenione w umyśle ofiary, że jest ona skłonna raczej pozbawić się życia -- lub czasami jak w przypadku Adolfa Hitlera, pozbawić innych życia -- niż zaakceptować rzeczywistość, to znaczy fakt, że świat wcale nie funkcjonuje w sposób zgodny z jej złudzeniem.
 W rezultacie mamy do czynienia z takimi przypadkami, jak Adolf Hitler w bunkrze. Do tej kategorii należy obecna monarchia brytyjska, która woli zepchnąć cały świat w kryzys o rozmiarach Apokalipsy, niż zaakceptować dowody tego, że ich system polityczny -- ich hipoteza -- prowadzi donikąd.
 Zwróćmy teraz uwagę na przypadek z życia, w którym większość przeciętnych obywateli ma stosunek “proszę powtórzyć za mną: wierzymy w wolny rynek”. Nie wierzą oni w “wolny rynek” w taki sam sposób jak fanatycy z Wall Street, jak np. Alan Greenspan, ale wierzą, że jeśli ktoś chce się ustawić, to dobrze jest, by inni usłyszeli, że “wierzy w wolny rynek”. Większość przeciętnych obywateli tak właśnie myśli; większość opinii, które wygłasza, są opiniami wyrażanymi przez nich dlatego, że wierzą, iż osoby, mające władzę, by reali-zować taką politykę, oczekują od nich takich opinii.
 Jednakże w odróżnieniu od typowego spekulanta z Wall Street, przeciętny człowiek wierzy, że kiedy nadciągają mrozy, potrzebne jest ciepłe futerko. Natomiast magicy z Wall Street nalegają, że “futerka trzeba poświęcić w imię gospodarki, tak samo jak przenieśliśmy wasze miejsca pracy do obozów w Meksyku”. W momencie kiedy spopularyzowana ideologia, jak np. “wolny rynek”, zaczyna odbierać społeczeństwu rzeczy, od których zależy ich egzystencja -- jak np. państwowy fundusz emerytalny, dobrze płatne posady czy opiekę zdrowotną -- w celu uratowania ideologii “wolnego rynku” z Wall Street, pojawiać zaczyna się napięcie między ideologią Wall Street a społeczeństwem.
 W takich okolicznościach co rozsądniejsi ludzie zaczynają podejrzewać, że kierownictwo z Wall Street powinno być usunięte z instytucji posiadających jakikolwiek autorytet i zastąpione ludźmi, którzy rzeczywiście mają kwalifikacje, by rozwinąć gospodarkę z myślą o ogólnym dobrobycie społeczeństwa i przyszłych pokoleń. 
 Obserwujemy obecnie nie tylko tego rodzaju polityczne napięcie, lecz również porządek gospodarczy, który się nie sprawdza, i nigdy w przeszłości się nie sprawdził. Może robić wrażenie, jakby się sprawdzał, tak samo jak Imperium Brytyjskie, zdaniem niektórych zaślepionych osób, sprawdziło się w wieku XIX; jed-nakże sukces gospodarki Zjednoczonego Królestwa uzależniony był całkowicie od okradania reszty świata, albo w ramach kolonializmu, albo dzięki oszustwom doko-nywanym pod płaszczykiem przepływu między-narodowych pożyczek finansowych.
 W systemie gospodarczym zapoczątkowanym w 1971 r. w Stanach Zjednoczonych, a w późniejszym okresie w Europie zachodniej, wydajność produktywnej gospodarki w przeliczeniu na głowę mieszkańca uległa znacznej erozji, a obecnie znajduje się na krawędzi przepaści. W takiej sytuacji napięcie między presją rzeczywistości na większość narodów a ideologią “globalizatorów” z BAC przechodzi w stan, w którym przepaść między ideologią a polityczną rzeczywistością staje się nie do wytrzymania. W taki sposób, konflikt między jedną hipotezą, jak złudzenie o “wolnym rynku”, a hipotezą odpowiadającą rzeczywistości, osiąga punkt zwrotny.
 W takich właśnie warunkach wielkie wojny, re-wolucje i przełomy wybuchały w przeszłości, tak jak wybuchają obecnie. Zarówno teraz, jak i w przeszłości, są one produktem ubocznym złudzeń w rodzaju tych, jakie opisałem powyżej.
 

 Co to jest geopolityka

Trzeba pamiętać, kiedy się weźmie do ręki wydanie “Foreign Affairs” z kwietnia 1999 r., że żaden rozsądny, wykształcony patriota amerykański nie wierzył w “geopolitykę”. Dziedzina ta jest prymitywnym rodzajem ezoterycznego nonsensu, promowanego w jasno określonym celu. Rozwinęła się w następujący sposób.
 Fakty, które zamierzam przedstawić poniżej, są w pełni udokumentowane i łatwo dostępne dla osób o przyzwoitym wykształceniu. Nie są jednak znane powszechnej opinii publicznej. Gdyby zostały upowszechnione, społeczeństwo tego i innych krajów nie pozwoliłyby się grabić i oszukiwać. Przedstawmy więc krótko sedno geopolityki.
 Dla typowego gościa z Ameryki przybywającego z wizytą do Anglii w końcu XIX w. społeczeństwo tego kraju wyglądało jak zgromadzenie obłąkanych. Był tam John Ruskin i Towarzystwo Pre-Raphaelitów; dziwne teozoficzne religie spadały z nieba jak przejrzałe owoce, prosto z drzew rodzin brytyjskich; krajobraz upstrzony był dziwnymi osobnikami jak Bernard Shaw i Towarzystwo Fabiańskie; był tam też pewien osobliwy człowiek, który zapragnął uczynić z geografii religię, człowiek o nazwisku Halford Mackinder. W tym samym czasie Anglia spłodziła jeszcze jednego dziwaka, znanego jako książę Walii. Perwersje tych dwóch ludzi stworzyły mieszankę, z której powstał mit “geopolityki”.
 Wtedy właśnie książę Walii, wkrótce przed przejęciem korony brytyjskiej jako król Edward VII, postanowił rozpętać wielką wojnę w celu zniszczenia pokoju i gospodarki Europy kontynentalnej; ale nie miał odwagi otwarcie przyznać, jaki jest motyw tej wojny. Załosna doktryna religijna Halforda Mackindera na temat pewnych rzekomych zjawisk w geografii politycznej została wybrana jako zasłona dymna dla kierowanych przez króla Edwarda VII manipulacji prowadzących do pierwszej wojny światowej.
 Edward VII rządził Imperium Brytyjskim przez prawie cztery dziesięciolecia zanim został ukoronowany w 1902 r. Jego matka, królowa Wiktoria, znana też jako pani Brown, stała się po śmierci męża, księcia Alberta, coraz bardziej wyizolowana. Przeszkolony przez Lorda Palmerstona książę Walii odgrywał rolę centrum władzy monarszej aż do jej śmierci.
 Kluczowym wydarzeniem prowadzącym do zaadaptowania mitu geopolityki przez Imperium króla Edwarda VII była przytłaczająca przegrana brytyjskiej polityki w konflikcie ze Stanami Zjednoczonymi za czasu prezydentury Abrahama Lincolna w latach 1864-1865.
 Lincoln pokonał nie tylko Konfederację, będącą jedynie brytyjską marionetką, lecz również brytyjskie przymierze, obejmujące Hiszpanię Izabeli II i Francję Napoleona III. Przymierze to narzuciło Meksykowi kata Maksymiliana za cesarza. Zamiast podzielonych i zniszczonych Stanów Zjednoczonych, jakich życzyła sobie Anglia Lorda Palmerstona, w 1865 r. Stany wyszły z kryzysu jako światowa potęga militarna. W okresie 1861-1876˛ kraj ten stał się najbardziej wpływowym i najbardziej rozwiniętym technologicznie państwem świata, najbardziej podziwianym modelem, naśladowanym przez Japonię, Niemcy i Rosję z czasów Aleksandra II.
 Następnie w rezultacie powstania grupy państw zdecydowanych realizować amerykański system ekonomii politycznej, napędzany przez rozwój technologii, przemysłu i rolnictwa, zaczęła zarysowywać się między nimi współpraca w celu zagwarantowania ich rozwoju wewnętrznego jak i stworzenia wspólnych przedsięwzięć z myślą o korzyściach dla wszystkich narodów realizujących podobny model, nawiązujący do doświadczeń Ameryki. Główną cechą tego systemu współpracy było przywrócenie do życia idei amerykańskiego ekonomisty niemieckiego pochodzenia, Fryderyka Lista, proponującej budowę opartego na kolei systemu eurazjatyckiego łączącego kontynent od Atlantyku po Pacyfik. Projekt Lista wywodził się z planów zastosowanych przez amerykańskich patriotów, takich jak John Quincy Adams i Abraham Lincoln, w celu rozpoczęcia transkontynentalnego rozwoju sieci łączącej Atlantyk z Pacyfikiem. Amerykański transkontynentalny system kole-owy zainspirował patriotów innych państw, np. Japonii, Chin, Niemiec i in.
 Oparty na amerykańskim modelu most eurazjatycki zakładał rozwój kontynentu eurazjatyckiego, który doprowadziłby do dezintegracji zdominowanego przez Brytyjczyków systemu kolonialnego oraz przejęcia amerykańskiego systemu ekonomii politycznej Benjamina Franklina, Aleksandra Hamiltona,  obydwu Careyów i Fryderyka Lista jako głównego systemu światowego narodowej polityki gospodarczej.
 Edward VII i jego klienci podjęli decyzję o konieczności zlikwidowania zagrożenia dla światowej hegemonii Imperium Brytyjskiego. Cel ten osiągnęli skłócając partnerów gospodarczej współpracy na kontynencie eurazjatyckim, co w ostateczności doprowadziło do pierwszej wojny światowej. Proces prowadzący do wojny został zapoczątkowany we Francji w latach 90-tych XIX w., kiedy zaczął się tam proces Dreyfusa, a następnie sojusznicy Wlk. Brytanii przejęli rząd francuski w rezultacie przegranej pod Faszodą oraz ustanowienia Entente Cordiale (przymierza brytyjsko-francuskiego) pod rządami Edwarda. Entente Cordiale, połączone z bryjsko-francuskimi manipulacjami prowadzącymi do wojen bałkańskich przed wybuchem pierwszej wojny światowej, stworzył sojusz Londyn-Paryż-Moskwa, który doprowadził do wojny. Jednocześnie zamach na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Williama McKinleya, doprowadził za prezydentury Teddy Roosevelta i Woodrow Wilsona do zerwania stosunków między Ameryką a jej tradycyjnymi europejskimi sojusznikami oraz przymierza z brytyjskim Entente Cordiale przeciwko Niemcom.
 Prawda o planach Edwarda VII, by doprowadzić do wojy, nie mogła być uczciwie przedstawiona przez czołowe kręgi polityczne Wlk.Brytanii, Francji czy Stanów Zjednoczonych. Stworzono więc ezoteryczny mit służący za ideologiczny pretekst. Tym ezoterycznym pretekstem był neo-fizjokratyczny mit o “geopolityce”.
 Te same cele przyświecają polityce komitetu kierowniczego i autorów publikowanych w “Foreign Affairs”, będących narzędziem Wspólnoty Brytyjskiej dzisiejszego premiera rządu Wlk.Brytanii, Tony Blaira. Rzecznicy dziewiętnastowiecznej Brytanii wyrażali się o wiele jaśniej niż komitet kierowniczy. Stara Brytania mówiła otwarcie, że jej motywem jest dobro Imperium. Dzisiejsi imperialiści nazywają je “globalizacją”
 Dwie sprzeczne ze sobą, fundamentalnie nie dające się pogodzić koncepcje człowieka i natury oddzielają interes narodowy Stanów Zjednoczonych i patriotów amerykańskich od monarchii brytyjskiej od czasu rządów króla Jerzego I, który przejął koronę brytyjską po śmierci królowej Anny.
 Pogląd wyznawany przez monarchię brytyjską sięga korzeniami do fizjokratycznej perwersji, której wyrazem jest feudalny dogmat laissez-faire notorycznego Francois Quesnaya; dogmat fizjokratów charakteryzuje pochodzenie obłąkańczego sposobu myślenia o geografii, zwanego “geopolityką”. Przeciwną temu koncpecją jest pogląd Benjamina Franklina i wszystkich współczesnych patriotów amerykańskich, według którego każdy człowiek został stworzony na podobieństwo Stwórcy, by uczynić sobie wszechświat poddanym.
 Powodem bojowniczego nastawienia obecnej frakcji monarchii brytyjskiej jest fakt, że świat oparty na zasadzie dostępu każdego człowieka do korzyści wynikających z postępu nauki i technologii stanowi rodzaj świata, w którym brytyjska oligarchia finansowa i jej lokaje nie zamierzają żyć. Właśnie ta kwestia była przyczyną wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych; o to też chodziło w wojnie domowej i w niestety udanych wysiłkach monarchii brytyjskiej, by sprowokować pierwszą wojnę światową. Sprzeciw wobec takiej koncepcji świata był też motywem Brytyjczyków, by pomóc Adolfowi Hitlerowi w przejęciu władzy w styczniu 1932 r. i w ten sposób zagwarantować wybuch wojny, która zniszczyła na długi okres zagrożenie dla interesów brytyjskich ze strony Europy kontynentalnej. Zapewnienie takich gwarancji jest też motywem działań rządu Blaira współpracującego z bandą niebezpiecznych głupców skupionych wokół żałosnego wiceprezydenta Ala Gore´a oraz komitetu kierowniczego.
 Zbigniew Brzeziński, podrzegacz wojenny i lokaj zmarłego Averella Harrimana, wykłada dziś swojej uczennicy, Madelein Albright i innym,  taką właśnie brytyjską geopolitykę.
 Dla nastawionego wrogo do nauki Ala Gore´a głównym celem jest powstrzymanie postępu naukowego i technologicznego na całym świecie. (Jak udowodnił to upadek LTCM, pojęcie teorii informacji jest przeciwne idei rozwoju nauki i technologii). Rozwój ogromnych zacofanych rejonów Azji Środkowej w oparciu o projekt rozbudowy kolei amerykańskich według Lista i innych ekonomistów, oznacza dzisiaj zastrzyk postępu naukowego i technologicznego nie tylko w Eurazji, ale na całym świecie.
 Rozwój oświaty oraz podniesienie poziomu życia społeczeństwa wielu rejonów świata oznacza podniesienie ich poziomu umysłowego i ogólnego dobrobytu. Oznacza rozwój jednostki w sposób zgodny z zasadą, iż każdy człowiek jest w równym stopniu stworzony na podobieństwo Stwórcy i ma równe prawo od korzystania z owoców ludzkiego umysłu, prowadzących do stałego wzrostu ludzkiej obecności we wszechświecie. Takiego właśnie olśniewającego rezultatu rozwoju monarchia brytyjska nie zamierza tolerować. Ich reakcja na taką możliwość: “Lepiej wywołać Apokalipsę !”. Ich lokaje w rodzaju Tony Blaira i Ala  Gore´a są przygotowani do działania, które może doprowadzić do takiej Apokalipsy, tym razem w skali światowej.
 To nie masa lądowa Eurazji irytuje szaleńców w rodzaju Brzezińskiego. Rzeczą budzącą w nich obawy jest idea, że ta masa lądowa może rozwinąć się w sposób nie pozostawiający miejsa dla władzy takich anachroniz-mów jak obecna monarchia brytyjska i proponowana przez nią “nowa zglobalizowana wierza Babel”, będąca nową wersją starego Babilonu, Rzymu, Bizancjum i Im-perium Brytyjskiego. Taki zawsze był i jest cel “geopolityki”.
 Nadszedł najwyższy czas, by usunąć wyznawców “geopolityki” ze wszelkich wpływowych stanowisk w instytucjach kształtujących politykę naszej republiki. 

Lyndon LaRouche
 


Brzeziński i inni

  Motywem napisania artykułu “Szalony Brzeziński i jego szachownica” była dla LaRouche´a nie tyle sama książka, znana w Polsce pod tytułem “Globalna szachownica”, lecz fakt, że jej autor jest od wielu lat rzecznikiem frakcji BAC (British-American-Commonwealth, oligarchia wywodząca się z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Wspólnoty Brytyjskiej) i wbrew przekonaniu wielu Polaków reprezentuje interesy oligarchii finansowej, a nie swej starej Ojczyzny. 
 Tuż po rozpoczęciu ataków NATO na Serbię Zbigniew Brzeziński na nowo pojawił się w amerykańskich mass mediach jako “ekspert” ds. Europy wschodniej. Wyrażona przez niego strategia “bomb, bomb, bomb” zgadza się z filozofią nowej doktryny NATO, promowanej przez Wlk.Brytanię i część amerykańskich sił zbrojnych. W jednym z popularnych amerykańskich programów telewizyjnych, 25 marca br., Brzeziński wyjaśnił, dlaczego NATO jeszcze teraz nie może zrobić z Rosją i Chinami tego, co robi z Serbią, chociaż, jak się wyraził, te dwa kraje są “tak samo winne jak Milosevic”. Brzeziński stwierdził, że “naruszanie praw człowieka” musi być zaakceptowane jako podstawa do podważenia suwerenności narodowej, o czym mówi też otwarcie Premier rządu brytyjskiego, Tony Blair, domagający się nowego “internacjonalizmu”. Spytany o Tybet i Czeczenię, Brzeziński bez wahania przyznał, że sytuacja w tych dwóch rejonach stanowi według niego podstawę do interwencji sił NATO, ale jak powiedział, “niestety, nie można poradzić sobie ze wszystkimi problemami świata jednocześnie”.
 Brzeziński ma wpływ nie tylko na amerykańską opinię publiczną. Nie ukrywa swoich kontaktów z obecną sekretarz stanu, Madelein Albright, uważaną za protegowaną Brzezińskiego. Albright była studentką Brzezińskiego na nowojorskim Columbia University, gdzie uczęszczała na jego wykłady na temat Rosji. W latach 1977-81 Albright zajmowała pozycję asystentki Brzezińskiego w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego za prezydentury Cartera. Zasiadała też obok swojego mentora w radzie National Endowment for Democracy (narodowy fundusz dla demokracji), finansowanej m.in. przez George´a Sorosa i Richarda Mellona Scaife´a. Organizacja ta od lat jest wykorzystywana jako parawan dla destabilizacji zbyt suwerennych rządów narodowych, sprzeciwiających się polityce globalizacji i wolnego rynku. Są one zazwyczaj oskarżane o naruszanie praw człowieka. Według LaRouche´a, wpływ Brzezińskiego na Albright stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych.
 

Gra o surowce naturalne

 Czyje interesy tak naprawdę reprezentuje Brzeziński? Pomimo tego, że w swojej książce “Wielka szachownica” proponuje, by Stany Zjednoczone zwiększyły swoje wpływy na kontynencie eurazjatyckim, jego działalność w tym rejonie świata w imieniu brytyjskich korporacji sugeruje, że tak samo jak jego poprzednik na stanowisku doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, Henry Kissinger (obecnie Sir Henry), Brzeziński jest bardziej lojalny wobec Zjednoczonego Królestwa, niż Stanów Zjednoczonych.
 Według tygodnika “Natural History”, Brzeziński został zatrudniony przez brytyjską firmę British Petroleum-Amoco (amerykańska firma Amoco została wykupiona przez BP w grudniu 1998 r.) jako konsultant ds. Azji Środkowej. Odbył kilka podróży do Azerbejdżanu, głównie, by zablokować budowę rurociągów przez Iran. Obecnie BP-Amoco planuje wykupić kolejną firmę amerykańską, Arco, co uczyni BP największym wydobywcą ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych! Ekspansja BP jest częścią ogólnej polityki brytyjskiej oligarchii finansowej zmierzającej do przejęcia kontroli nad surowcami naturalnymi w obliczu załamywania się globalnego systemu finansowego. British Petroleum jest obecnie drugą co do wielkości na świecie korporacją zajmującą się wydobyciem i przeróbką ropy naftowej, a Wspólnota Brytyjska kontroluje 60% strategicznych surowców naturalnych świata! Powiązanie takich korporacji jak BP z brytyjską oligarchią ilustruje np. postać jednego z głównych członków zarządu BP, Lorda Wright of Richmond, który w ciągu ostatnich 30 lat zajmował różne stanowiska w brytyjskiej służbie dyplomatycznej, obecnie zasiada w zarządzie Barclays Bank i jest szefem Królewskiego Instytutu Spraw Zagranicznych (RIIA).
 Dla geopolityka Brzezińskiego regionalne konflikty militarne, wojny etniczne, ruchy separatystyczne itp. stanowią doskonałe środowisko dla przejmowania zasobów naturalnych w rejonach objętych destabilizacją. To on jest autorem teorii “łuku kryzysu” w Azji Środkowej, do niego też należą słowa “Nie chcemy drugiej Japonii za naszą południową granicą” wypowiedziane w odpowiedzi na projekt rozwoju Meksyku proponowany przez Japonię w latach 70-tych. Jak każdy geopolityk Brzeziński wierzy w maltuzjanizm i darwinizm społeczny w stosunkach między narodami, toteż uważa, tak samo jak Kissinger (wyraża to sławetne memorandum o narodowym bezpieczeń-stwie NSSM 200), że wzrost liczby ludności i rozwój gospodarczy w jakimkolwiek państwie stanowi zagrożenie dla interesów BAC.
 Swoją najnowszą książkę pt. “Wielka szachownica: prymat Ameryki i jej geostrategiczne imperatywy” Brzeziński zaczyna od stwierdzenia, że jako jedyne super mocarstwo po upadku ZSRR, Stany Zjednoczone (czytaj BAC) mają w ciągu zbliżających się 10-20 lat możliwość przejęcia kontroli nad Eurazją, którą uważa za ośrodek światowej władzy.
 “Po raz pierwszy w historii, wywodzące się spoza Eurazji mocarstwo pojawiło się nie tylko jako kluczowy arbiter w stosunkach europejskich, lecz również jako główne światowe mocarstwo. Pokonanie i upadek Związku Radzieckiego było ostatnim etapem szybkiego wzrostu przewagi potęgi z zachodniej półkuli, tzn. Stanów Zjednoczonych, jako jedynego i po raz pierwszy w pełnym tego słowa znaczeniu światowego mocarstwa. Jednakże Eurazja zachowała swoje geopolityczne znaczenie. Dla Ameryki” -- pisze Brzeziński -- “Eurazja jest główną nagrodą”.
 W poszukiwaniach  modelu dla rodzaju hegemonii, którą Stany Zjednoczone mają narzucić Eurazji, Brzeziński odsuwa na bok oczywiste wzorce jak Pax Romana czy Rule Britannia i odwołuje się do jeszcze mniej odpowiedniego przykładu: “W celu znalezienia bliższej analogii do dzisiejszej definicji globalnego mocarstwa zwróćmy uwagę na szczególne zjawisko, jakim było imperium mongolskie. Jego powstanie było wynikiem intensywnej walki z wielkimi i dobrze zorganizowanymi przeciwnikami. Poddać musiało się Królestwo Polski i Węgier, siły Imperium Rzymskiego, kilka rosyjskich protektoratów, Bagdad, a nawet chińska dynastia Sung”.
 

Hitler też był geopolitykiem

  Opisując historię geopolityki Brzeziński wyzbywa się hamulcy i przyznaje, że wizja, jaką proponuje jest zaledwie post-modernistyczną wersją teorii Mackindera (a później Hitlera), która posłużyła Księciu Walii, późniejszemu królowi Edwardowi VII, do usprawiedliwienia pierwszej wojny światowej, a następnie drugiej wojny światowej. Na początku rozdziału “Geopolityka i geostrategia” Brzeziński stwierdza: 
 “Napoleon powiedział, że znajomość geografii danego kraju umożliwia poznanie jego polityki zagranicznej”, dalej zauważa: “Do niedawna czołowi analitycy geopolityki zastanawiali się, czy ważniejsze są siły lądowe czy też marynarka wojenna, oraz jaki konkretnie rejon Eurazji jest kluczowy dla przejęcia kontroli nad całym kontynentem. Jeden z najbardziej znanych geopolityków, Harold Mackinder, zapoczątkował dyskusję na ten temat na początku XX w., a następnie rozwinął pojęcie eurazjatckiego rejonu osiowego (ktrórym miała być Syberia oraz większość Azji Środkowej), a także środkowo-wschodniego europejskiego serca lądu (heartland), jako ważnych trampolin dla uzyskania dominacji na kontynencie. Mackinder spopularyzował swoją koncepcję serca lądu dzięki sławnym maksymom: 

 ten, kto rządzi Europą Wschodnią kontroluje serce lądu;
 ten, kto rządzi sercem lądu kontroluje wyspę świata;
 ten, kto rządzi wyspą świata kontroluje świat.

 Na geopolitykę powoływali się też niektórzy czołowi niemieccy specjaliści w geografii politycznej w celu usprawiedliwienia niemieckiego "Drang nach Osten", np. Karl Haushofer zaadaptował koncepcję Mackindera dla potrzeb niemieckiej strategii. Zwulgaryzowane echo geopolityki słychać też w naciskach Adolfa Hitlera na potrzebę Niemiec do poszerzenia Lebensraum”. Można dodać, że teraz z kolei Zbigniew Brzeziński wykorzystuje geopolitykę do usprawiedliwienia swoich teorii.
 Brzeziński nie ukrywa, że zarysowująca się współpraca między Rosją, Chinami i Iranem stanowi według niego zagrożenie dla BAC. W jego filozofii geopolityka nie mieści się idea współpracy międzynarodowej opartej na obopólnych korzyściach i nie skierowanej przeciwko żadnemu innemu państwu, stwierdza więc, że powstrzymanie takiej koalicji “wymagać będzie ze strony Amerykanów wykazania się zdolnościami geostrategicz-nymi jednocześnie na zachodnich, wschodnich i południowych obrzeżach Eurazji”. 
 Jak pochodzący z polskiej rodziny i wychowany na zachodniej półkuli Brzeziński stał się wyznawcą brytyjskiej geopolityki? Przynajmniej częściową odpowiedź dają studia Brzezińskiego na Uniwersytecie Harvarda pod okiem prof. Williama Y. Elliotta, którego podopiecznymi byli też H.Kissinger i McGeorge Bundy. Prof. Elliott, wykształcony na Vanderbilt University w stanie Tennessee, należał do grupy zrozpaczonych Konfederatów, którzy nigdy nie pogodzili się z przegraną Południa w wojnie domowej. Działali oni w organizacji pod nazwą Fugitives, znanej też jako Nashville Agrarians, i otwarcie atakowali politykę uprzemysłowienia Południa. Kuzyn Elliotta, Fank Owlesy, ubolewał, że “Południe, zruinowane utratą zainwestowanych w niewolników 2 000 mln dolarów, zostało oddane na 10 lat w ręce 3 mln byłych niewolników”. Andrew Lytle, również kuzyn Elliotta, napisał w książce pt. “Bedford Forrest”: “W Zachodniej kulturze Ku Klux Klan był ostatnim wspaniałym przykładem dokonań feudalizmu”. Elliott spędził kilka lat na Universytecie w Oxford, gdzie nawiązał kontakt z różnej maści okultystami. W 1935 r. opublikował książkę pt. “The Need for Constitutional Reform: A Program for National Security”, w której proponował wprowadzenie na miejsce systemu politycznego zgodnego z Konstytucją Stanów Zjednoczonych stałą biurokrację w stylu brytyjskim. Po drugiej wojnie światowej prof.Elliott zredagował podręcznik “Western Political Heritage”, gdzie w końcowym eseju sugerował ustanowienie rządu światowego, który miałby zahamować proces uprzemysławiania rzekomo w celu powstrzymania wojny jądrowej. Jego argumenty zgadzały się co do joty z programem Nashville Agrarians oraz takich rzeczników brytyjskiej oligarchii jak Julian Huxley i Bertrand Russell.
 Takie właśnie teorie młody Zbigniew Brzeziński studiował na Uniwersytecie Harvarda. Najwyraźniej został uznany za dobrego ucznia, gdyż obecnie zasiada w zarządach różnych instytucji reprezentujących brytyjską geopolitykę, np. w zarządzie brytyjsko-kanadyjskiego wydawnictwa Hollinger Corp., obok Conrada Black, Margaret Thatcher, Henry Kissingera, Lorda Carringtona, Lorda Rothschilda i in.; wśród założycieli Nowej Atlantyckiej Inicjatywy (promującej globalizację NATO), obok Lane´a Kirklanda, Thatcher, Helmuta Schmidta, George´a Shultza; a w przeszłości Brzeziński był szefem osławionej Komisji Trójlateralnej, zajmującej się głównie deindustrializacją Stanów Zjednoczonych.

Anna Kaczor
 


Trójkąt rosyjsko-chińsko-indyjski: 

gigant XXI wieku?


 Podczas wizyty chińskiego Prezydenta Jang Zemina w Rosji w listopadzie 1998 roku i ponownie podczas wizyty rosyjskiego Premiera Primakowa w Delhi w grudniu, stało się oczywiste, że obydwaj politycy prowadzą nową strategię na tle rozwijającego się globalnego  kryzysu finansowego, który niebawem będzie miał rozstrzygający wpływ na światową politykę. Do chińsko-rosyjskiej współpracy naukowo-gospodarczej w ramach idei eurazjatyckiego mostu lądowego przyłączyła się także India.
 W ostatnich miesiącach 1998 roku podjęto intensywne inicjatywy dyplomatyczne na najwyższym szczeblu między Rosją, Chinami i Indią, które wniosły nowy jakościowo element do polityki światowej. Na  przekór niebezpieczeństwom krańcowo niestabilnej sytuacji światowej, główny kierunek jest jasny: formowanie tzw. “trójkąta strategicznego” między trzema gigantami azjatyckimi, które zajmują 22% powierzchni Ziemi i liczą 42% ludności świata. Ten trójkąt niesie ze sobą unikatowy potencjał naukowo-technologiczny Rosji, skoncentrowany w kompleksie militarno-przemysłowym (MIC) wraz z siecią urządzeń badawczych tzw. ”miast zamkniętych” oraz praktycznie niewyczerpany potencjał wzrostu dwóch największych krajów rozwijających się, których liczba ludności osiągnęła 2 mld. 
 Pierwszym decydującym krokiem była wizyta chińskiego Prezydenta  Jiang Zemina w Rosji 24 listopada 1998 roku w mieście Akademii Nauk w obrębie Nowosybirska. W wypowiedzi skierowanej do pełnych nadziei rosyjskich naukowców  Jiang zaproponował rozpoczęcie nowej technologicznej rewolucji z udziałem olbrzymiego rosyjskiego potencjału naukowo-technicznego, który można wykorzystać do rozwoju gospodarczego nie tylko Chin i Azji, lecz również reszty świata. Podpisano nowe umowy  o współpracy zarówno w dziedzinie nowoczesnych technologii i produkcji energii (Rosja m.in. buduje obecnie największą elektrownię jądrową w Chinach, w mieście portowym Lianyungang), jak i w zakresie dostarczania technologii militarnych. Można więc stwierdzić, że proces gospodarczego i  strategicznego zbliżenia między Rosją a Chinami nabrał znaczącego przyspieszenia podczas pobytu Zemina w Moskwie i Nowosybirsku. 
     Z Nowosybirska Jiang Zemin poleciał do Japonii. Była to pierwsza oficjalna wizyta głowy chińskiego rządu w Japonii w historii 2000 lat stosunków między obydwoma krajami. Jiang Zemin przeprowadził rozmowy na najwyższym szczeblu rządu japońskiego na temat tzw. eurazjatyckiego mostu lądowego (ELB). Ta zainicjowana przez stronę chińską koncepcja ma na celu rozwój całej Eurazji poprzez budowę transkontynentalnych korytarzy infrastrukturalnych, składających się z sieci dróg kolejowych i lądowych, projektów w dziedzinie energetyki i  rurociągów. Północny korytarz ELB to kolej transsyberyjska, pierwsze transkontynentalne połączenie między Europą a Azją i najważniejszą arterią komunikacyjną Rosji. Druga ważna linia biegnie z chińskiego wybrzeża nad Pacyfikiem przez centralne i północno-zachodnie Chiny do Kazachstanu i dalej na północ przez Rosję lub na południe przez Azję Centralną, Iran, Turcję do Europy. Południowy korytarz, zawierający obecnie wiele luk, będzie uzupełniony i pobiegnie przez Indię, łącząc Azję Południową z Bliskim Wschodem i Europą. ELB jest infrastrukturalnym kręgosłupem sprzyjającym rozwojowi całej eurazjatyckiej przestrzeni gospodarczej, osią łączącą Rosję, Chiny i Indię. Znaczące miejsce ELB we wspólnym planie działania między krajami trójkąta stanowi przełom w wysiłkach zaprezentowania projektu ELB  na forum międzynarodowym. 
      Następnym ważnym krokiem była oficjalna wizyta rosyjskiego premiera Primakowa w stolicy Indii,  Delhi, 21 grudnia 1998 roku. Podczas konferencji prasowej, powołując się na dyskusję z  rządem indyjskim, Primakow zaapelował o stworzenie “strategicznego  trójkąta” między Rosją, Indią i Chinami. Zachęcił Indię, by w większym stopniu uznała swoją wzrastającą rolę potęgi światowej, i zaapelował o bliższe związki z Rosją i Chinami. Zauważył też, że  sytuacja w regionie “zależy od polityki Indii, Rosji i Chin. (...) Jeżeli osiągniemy sukces w rozwoju trójkąta, przyniesie to z pewnością ogromne korzyści”. Oficjalny rzecznik ministerstwa spraw  zagranicznych scharakteryzował wystąpienie Primakowa następnego dnia jako “nieoficjalną propozycję”, ale dodał: “Partnerstwo między  Rosją, Indią i Chinami mogłoby zapewnić stabilizację w tym  regionie i na świecie. Rosja jest zaangażowana w proces rozwoju  strategicznych związków zarówno z Indią, jak i z Chinami. Jeśli chodzi o fundamentalne założenia polityki międzynarodowej, mamy podobne albo  bardzo zbliżone stanowiska. Wierzymy, ze trójstronna współpraca  gospodarcza ma dobre perspektywy”. Komentator indyjskiej gazety “The  Hindu” powiedział: “Plan strategicznego trójkąta między Indiami, Rosją i Chinami, jaki zaproponował rosyjski Premier Primakow podczas  wizyty, ma kapitalne znaczenie, gdyż po raz pierwszy usłyszano  oficjalną wypowiedź na ten temat wiodącego rosyjskiego polityka”. 
    Chociaż prasa światowa oceniła deklarację Primakowa jako sensację, oczywisty związek z wcześniejszą wizytą Jiang Zemina w  Rosji został całkowicie przemilczany, a propozycję trójkąta przedstawioną przez Primakowa scharakteryzowano jako jedynie odpowiedź na ataki bombowe kół anglo-amerykańskich przeciwko Irakowi. Końcowy komunikat rosyjsko-indyjski rzeczywiście ostro skrytykował tę akcję  militarną, która z pewnością wpłynęła na tak otwartą wypowiedź  Primakowa w delikatnej kwestii tworzenia się wspomnianej  trójstronnej współpracy. Jednakże rosyjscy eksperci w zakresie polityki światowej zapewnili “EIR”, że  sprawa trójkąta była bardzo długo przedmiotem pracy Primakowa i byłaby równie ważna, nawet bez militarnego uderzenia  przeciw Irakowi.
 
 

Dlaczego nowy trójkąt?

  Nietrudno rozpoznać ważne powody dla nowego jakościowo wzmocnienia związków rosyjsko-chińsko-indyjskich. Przede wszystkim trójkąt oznacza strategiczną reakcję na stale pogarszającą się sytuację gospodarczą, polityczną i strategiczną w skali światowej. Ważną rolę odgrywają szczególnie dwa czynniki -- jeden to czynnik gospodarczy, a drugi -- geostrategiczny. Po pierwsze, światowy kryzys finansowy i gospodarczy pogłębił przekonanie zarówno w Rosji, Chinach i Indii, jak i w innych krajach rozwijających się, że kontynuacja  wdrażania neoliberalnych “zasad systemowych” dominującego dziś zachodniego systemu finansowego, prowadzi do nieuchronnego ubożenia ich własnych narodów. Groźne w skutkach zaprzeczanie przez USA i inne wiodące kraje zachodnie oczywistego faktu, że obecny światowy system finansowy jest de facto bankrutem oraz odmowa z ich strony podjęcia poważnych kroków dla reorganizacji systemu pozostawia innym krajom tylko jedną drogę wyjścia z kryzysu: zachowanie największego, jak to tylko możliwe, dystansu do tonącego jak “Tytanic” systemu i równoczesne budowanie łodzi ratunkowych za pomocą rozwoju dwu- lub wielostronnej współpracy, umożliwiającej przetrwanie huraganu upadającego światowego systemu finansowego. Z powodów historycznych, geograficznych i gospodarczych Rosja, Chiny i India są predystynowane do tworzenia rdzenia takiej grupy narodów, z którymi inne kraje mogłyby się połączyć.
    Chiny i India łącznie koncentrują na swym terytorium największą liczbę ludności. Ich rzeczywisty rozwój podtrzymujący gospodarczą i socjalną stabilizację, wy-maga zatrudnienia zaawansowanego potencjału naukowo-technologicznego, który daleko przekraczałby poziom możliwy do osiągnięcia obecnie w obydwu krajach. Z drugiej strony w ramach “trójstronnego partnerstwa” Rosja, mająca ciągle duże znaczenie w rozwoju nauki i technologii, mimo dewastacji z powodu tzw. terapii szoko-wej, nadal dysponuje potencjałem naukowym mogącym wyrównać deficyt rozwojowy Indii i Chin. Rosja potrzebuje też poważnych partnerów w celu przetrwania jako kraj uprzemysłowiony oraz dostępu do źródeł potrzebnego pilnie dochodu z eksportu; innymi słowy, Rosja potrzebuje partnerów, którzy mogliby wchłonąć duże ilości rosyjskich wysokoprzetworzonych dóbr przemysłowych. 
 To wszystko nie oznacza, że transfer technologii know-how, jak i import wysokiej jakości dóbr inwestycyjnych z Europy, Japonii i USA będzie odgrywać tylko marginalną rolę w tym regionie. Przeciwnie: pomyślna współpraca między Rosją, Chinami i Indią niezmiernie wzmocni popyt na zachodnie produkty we wszystkich trzech krajach. Istotne znaczenie potencjału naukowo-technologicznego Rosji, Chin i Indii oczywiście nie leży w szczególnej konkurencyjności produktów przemysłowych w porównaniu z tymi pochodzącymi z Zachodu -- w większości dziedzin taka konkurencyjność nie istnieje lub jest niska. Ważne jest raczej to, że w byłym Związku Radzieckim rozwinięto niemal unikatowy potencjał, który może być pomocny w realizacji nowych przedsięwzięć pod względem technologicznym w formie nowych urządzeń i sprzętu.
    Sprzyjać temu winien wysoki poziom nauczania w zak-resie nauk ścisłych, umożliwiający kontynuowanie odpowiedniego poziomu całej kultury naukowo-technologicznej w następnych pokoleniach, między innymi za pośrednictwem rozwoju kontaktów osobistych, niemożliwych za pośrednictwem książek (czy komputerów).W celu efektywnego zaangażowania stosownych zasobów ludzkich niezbędna jest sieć dobrze wyposażonych i blisko współpracujących badaczy, sprzętu, laboratoriów i produkcji odpowiedniej aparatury. Chociaż czynione są wysiłki w tym kierunku w Indii i w Chinach, obydwa kraje są daleko w tyle za Rosją. Chińskie władze są świadome tego faktu, co dokładnie wyraził w Nowosybirsku Jiang Zemin.
     Za dobrosąsiedzkimi stosunkami między Rosją, Chinami i Indią przemawiają także realia geograficzno-gospodarcze. Rosja, a szczególnie rzadko zaludniona azjatycka część kraju posiada gigantyczne zasoby surowców naturalnych. India dysponuje licznymi zasobami ludzkimi, ale jest relatywnie uboga w zasoby naturalne. Celem ich współpracy mogą być zasoby energetyczne na Syberii. Na drodze do dalszej industrializacji Indii i Chin rosnące znaczenie mają metale strategiczne i inne surowce naturalne bogato występujące na Syberii, na Dalekim Wschodzie Rosji i w Centralnej Azji.
    Do bezpośrednich czynników sprzyjających obecnie tworzeniu gospodarczego trójkąta należą: 

 1. Siła gospodarcza i polityczna nowych rozwijających się Chin, które w ostatnim roku mimo “kryzysu azjatyckiego”, powodzi i licznych wewnętrznych problemów przechodzą dynamiczny wzrost gospodarczy.

 2. India i Chiny są suwerenne pod względem gospodarczym i nie spieszą się z liberalizacją własnych systemów finansowych. Dzięki temu kraje te przeżyły “kryzys azjatycki” relatywnie dobrze.

 3. India chce obecnie reaktywować tradycyjnie bardzo bliskie związki gospodarcze, technologiczne i polityczne z Rosją.

 4.Wielki popyt Chin i Indii na dobra inwestycyjne i związane z tym zaawansowane technologie know-how.

 5.Wysiłki rządu Primakowa by zmobilizować wspomniany, jeszcze istniejący potencjał technologiczny Rosji, jako główny filar gospodarczego renesansu tych krajów.

 6.Wspólny interes tych trzech krajów w zakresie politycznej stabilności oraz rozwoju Azji Centralnej i innych krajów tego regionu.

    Arbitralna polityka militarna USA i Wielkiej Brytanii podczas kryzysu irackiego, a także inne sygnały świadczące o bezwzględności kół BAC wobec interesów Rosji, Chin i Indii, interpretowane są przez te państwa jako “hegemonizm” i powrót do czasów zimnej wojny. Ocenę tę potwierdza naganne zachowanie neokonserwatywnych Republikanów, które można odebrać jako działanie przeciw dalekiemu od chęci rozpętania nowej zimnej wojny Prezydentowi Clintonowi oraz jego “konstruktywnej strategii” i partnerskim relacjom z Rosją i Chinami.
 Decydującym sygnałem zwrotu w tym niepożądanym kierunku było obraźliwe wystąpienie wiceprezydenta  Ala Gore´a --  gotowego w krótkim czasie przejąć prezyden-turę -- podczas konferencji APEC w Kuala Lumpur 17 listopada 1998 roku. “Globalistyczną” tyradę Ala Gore´a i wściekły atak wymierzony przeciw odwiedzanemu krajowi tylko dlatego, że broni on swej narodowej suwerenności przed międzynarodowymi spekulantami, uznano w całej Azji za oznakę tej samej geopolitycznej tendencji, która odpowiedzialna jest za atak na Irak oraz “parlamentarny zamach stanu” na Prezydenta Clintona. Systematyczna eskalacja kampanii o “prawa człowieka” jest częścią ataku na narodową suwerenność pod pokrywką hipokryzji i politycznych manipulacji, a nawet operacji destabilizujących.
 Innym zapalnym elementem w strategicznej mieszaninie jest niestabilna sytuacja polityczna w Izraelu, gdzie kręgi za plecami ministra spraw zagranicznych Ariela Sharona i Premiera Netanyahu byłyby całkiem zadowolone z uruchomienia izraelskiego arsenału nuklearnego w akcjach prewencyjnych wobec krajów arabskich. Ci niebezpieczni fanatycy w Izraelu znaleźli wsparcie w kręgach BAC, które chciały przeprowadzić w Stanach Zjednoczonych coup d'etat za pomocą fundamentalistycznego prawego skrzydła.
    Nie trzeba dokładnie wyjaśniać, że Rosja jako byłe supermocarstwo i przeciwwaga dla USA, czuje się zagrożona, a także sprowokowana przez rozwój obecnych wydarzeń. Jest oczywiste dla większej części społeczeństwa i dla elit, że destrukcja rosyjskiej gospodarki za pomocą radykalnych reform wspieranych przez Zachód, była tylko kontynuacją “zimnej wojny” innymi środkami w celu ostatecznego zniszczenia Rosji jako potęgi, a nawet narodu. Jeśli stosunkowo zrównoważony, powściągliwy i racjonalnie myślący rząd Primakowa nie osiągnie sukcesu w ustabilizowaniu sytuacji socjalno-politycznej w kraju, to fanatyczna, anty-Zachodnia dyktatura, czy totalny chaos jest tylko kwestią czasu. W momencie doznawanej bolesnej słabości, Primakow i jego doradcy z Akademii Nauk szukają sprzymierzeńców Rosji.
 Chiny, które mają nadzieję na naprawienie i umocnienie relacji z USA i mogłyby pozwolić sobie na zerwanie bezpośrednich kontaktów tylko w ekstremalnej sytuacji, widzą także, że z Zachodu wieje zimny wiatr. Widzą zatem potrzebę stabilizacji Rosji i współpracy z nią na strategicznym poziomie. Kiedy agresywna strategia zmierzająca do obalenia Prezydenta Clintona nabrała przyspieszenia w czasie jego ważnej wizyty w Chinach, rząd chiński zdał sobie sprawę z tego, że poprawa relacji z USA, osiągnięta z wielkim wysiłkiem, może łatwo zmienić bieg. Raczej oczywiste jest porównanie neokonserwatywnej kampanii w stosunku do Chin i Prezydenta Clintona z okresem McCarthy´ego w latach 50-tych, kiedy główną rolę odgrywało rzekome chińskie zagrożenie.
    India umocniła swój światowy status potęgi nuklearnej podczas serii testów nuklearnych w ostatnim roku. Wzmocnienie tradycyjnych związków z Rosją stanowi dla niej również gwarancję wielobiegunowego świata, będącego przeciwieństwem doktryny “nowego porządku światowego”, promowanej przez frakcję BAC, m.in. byłego Prezydenta USA George'a Busha.
 Pro-rosyjska frakcja w Indii, która była sparaliżowana postępującym kryzysem Związku Radzieckiego, jest obecnie bardziej aktywna. Istnieje także inny odłam, zorientowany na Chiny i uważający ten kraj za gwaranta sukcesu polityki rozwoju. W miarę jak partnerstwo między Rosją a Chinami będzie rosło na znaczeniu, te dwie frakcje w Indii zbliżą się do siebie. Próba podjęta przez indyjskiego ministra obrony, Rodrigesa ( znanego z bliskich związków z kołami anglo-amerykańskimi), jak i innych polityków, by użyć indyjskie testy jądrowe jako zapłon inicjujący zimną wojnę między Indią a Chinami, całkowicie się nie powiodła.
 Niestety nie ustało napięcie, jakie powstało wokół konfliktów zbrojnych lat 60-tych, po dwóch tysiącach lat nieprzerwanych przyjacielskich kontaktów między obydwoma krajami. Jest pewne, że indyjskie testy nuklearne nie miały nic wspólnego z rzekomym chińskim zagrożeniem. Były wyrazem politycznej zmiany w kraju i próbą osiągnięcia bardziej niezależnej od Zachodu władzy w sprawach wewnętrznych i w polityce zagranicznej. Były też wyrazem wzrastającego krytycznego stosunku do neoliberalnych koncepcji ekonomicznych ostatnich 10 lat.
    Testy były specjalnie wymierzone przeciw narzucanemu przez BAC “apartheidowi”. Termin ten oznacza, pod pozorem nierozprzestrzeniania broni jądrowej albo broni masowej zagłady, rownież zakaz sprzedaży tzw. technologii podwójnego zastosowania, które mogłyby być użyte zarówno do produkcji dóbr inwestycyjnych, jak i do produkcji broni. Zakaz ten utrzymuje kraje rozwijające się w permanentnym stanie zapóźnienia technologicznego. India i Chiny są jedynymi krajami, które odmówiły przyjęcia tej pozycji, zarówno w słowach, jak i w czynach, poprzez rozwój własnych technologii nuklearnych i kosmicznych, stawiając sobie za długoterminowy cel osiągnięcie technologicznego parytetu z wiodącymi krajami przemysłowymi.
 Nie należy zapominać, że India i Chiny zdołały uchronić się przed “azjatyckim kryzysem finansowym” dzięki upartemu trzymaniu się idei narodowej suwerenności w obliczu “finansowej globalizacji”, podczas gdy bardziej krótkowzroczne kraje porwał nurt niszczącego kryzysu. Chiny i India domagały się zachowania zasady “narodowego ekonomicznego bezpieczeństwa”, żądając nawet, by ta zasada dotyczyła też innych krajów rozwijających się. Przykładem działania tej zasady jest wsparcie dla kontroli przepływu kapitału zastosowanej przez malezyjskiego Premiera Mahathira i decyzja zablokowania międzynarodowych spekulantów dzięki wielu rządowym interwencjom w słynnej “bitwie w Hongkongu” oraz ostry atak Jiang Zemina podczas szczytu APEC i innych konferencji poświęconych “niesprawiedliwemu i nierozsądnemu światowemu porządkowi gospodarczemu”, a także destruktywnemu wpływowi globalizacji na rynki kapitałowe z jednoczesnym żądaniem “fundamentalnych zmian” i “ustanowienia nowego finansowego ładu światowego”.
    Wysiłki Rosji w sprawie odzyskania narodowej niezależności i gospodarczego bezpieczeństwa są kluczowe dla rządu Primakowa. Po raz pierwszy rosyjski rząd ośmieszył publicznie całkowite niepowodzenie neoliberalnej “terapii szokowej” i potępił ostro destrukcyjną politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Pozostawanie przy idei narodowej suwerenności i odmowa przyjęcia neoliberalnych zasad “globalnej światowej gospodarki” stawia Rosję, Chiny, Indię i szereg innych państw Azji w kolizji z interesami oligarchii finansowej kierowanej z Londynu.
    Owa kolizja przybiera stosunkowo “miękkie” formy. W istocie żaden z trzech rządów nie jest ani anty-Zachodni, ani anty-amerykański. Wręcz przeciwnie. Wszyscy mają nadzieję, że gospodarczy i strategiczny obłęd nadchodzący obecnie z Zachodu będzie tylko tymczasowym fenomenem. Podczas ostatnich wizyt w Rosji Jiang Zemina i wizyty Primakowa w Indii podkreślono raz jeszcze, że wzmacniające się partnerstwo między Rosją, Chinami i Indią nie jest skierowane przeciwko żadnemu państwu. Szczególnie Chiny nalegają na utrzymaniu ściśle niezależnej polityki zagranicznej, co wyklucza sojusz militarny. Poza tym, wspólny udział Chin i Indii w sojuszu militarno-strategicznym,  z powodu konfliktów w latach 60-tych i głęboko zakorzenio-nych nieporozumień między obydwoma krajami, jest obecnie raczej mało prawdopodobny, chociaż pod wpływem radykalnych zmian strategicznych, finansowych i gospodarczych w sytuacji światowej nie jest wykluczone, ze trójkąt poszerzy się o militarno-strategiczny element.
 

Polityka LaRouche´a

   Ocena trójkąta rosyjsko-chińsko-indyjskiego jako anty-Zachodniego sojuszu byłaby zupełnym błędem, ale w takim samym stopniu błędem jest przypisywanie mu jedynie charakteru gospodarczego, gdyż taka ocena oznaczałaby zignorowanie niebezpieczeństwa nowej strategicznej konfrontacji na świecie. Trzeci element, jaki trzeba wziąć pod uwagę, wynika z najstępującej dynamiki: rosnącego wpływu Lyndona LaRouche´a w USA i na świecie oraz perspektywy światowej rekonstrukcji gospodarczej na bazie jego propozycji “Nowego Bretton Woods” i rozwoju eurazjatyckiego mostu lądowego.
 Helga Zepp-LaRouche, żona LaRouche´a, znana jest na świecie jako “Dama Jedwabnego Szlaku” z powodu jej intensywnych starań na rzecz eurazjatyckiego mostu lądowego (ELB). Pod koniec października 1998 roku wzięła ona udział w konferencji odbywającej się w czterech miastach chińskich, gdzie dyskutowała z przedstawicielami Chin, Rosji i innych krajów o ELB, jako istocie programu gospodarczej rekonstrukcji, o światowym kryzysie finansowym oraz perspektywach współpracy między Rosją, Chinami i Indią.
    Lyndon LaRouche representuje nadzieję na fundamentalną zmianę w polityce zagranicznej i gospodarczej USA. Jego bezpośredni wpływ na politykę rządu USA jest decydującym czynnikiem w konflikcie, który zadecyduje, czy Prezydent Clinton zastosuje odpowiednie środki konieczne dla radykalnej reorganizacji światowego systemu finansowego i zakończenia panowania międzynarodowej oligarchii finansowej dosłownie “z dnia na dzień”. Inicjowanie odbudowy realnej bazy produktywnej gospodarki światowej za pomocą wielkiej skali projektów infrastrukturalnych i high-tech, zmieniłoby poprzednią politykę radykalnej liberalizacji i globalizacji gospodarki światowej. Polityka ta oznacza powrót do zasad G.W.Leibniza, leżących u podstaw Republiki Amerykańskiej i jej ąonstytucji, i przypomina w wielu aspektach anty-brytyjskie nastawienie Prezydenta Franklina Roosevelta.
    Taka polityka oznaczałaby także powrót do zasad narodowej suwerenności w stosunkach międzynarodowych i nie tylko pomogłaby zaakceptować rozwój trójkąta rosyjsko-chińsko-indyjskiego, jako podstawę dla przyszłego rozwoju Azji, lecz również aktywnie wsparła tę inicjatywę. Tym właśnie zajmuje się od lat LaRouche, dlatego jego reakcja na wypowiedź Jiang Zemina w Nowosybirsku w nawiązaniu do nowej “potrójnej dyplomacji”, była entuzjastyczna.
    W przededniu wizyty Jiang Zemina w Rosji, na semi-narium poświęconym Europie Wschodniej i Rosji w Wiesbaden, Lyndon LaRouche stwierdził, że decyzja chiń-skiego Prezydenta o odbyciu wizyty nie tylko w Moskwie, ale także w Nowosybirsku ma nadzwyczajne znaczenie. Oznacza ona, powiedział LaRouche, że rząd chiński rozumie, iż mobilizacja nadzwyczajnego potencjału naukowo-technologicznego Rosji, skoncentrowanego w “zamkniętych” miastach nauki, jest kluczem dla przyszłej Eurazji i prawdopodobnie także dla całej ludzkiej cywilizacji. Na podstawie opublikowanych wypowiedzi Jiang Zemina w Nowosybirsku, LaRouche wyraził radość i satysfakcję: “To było świetnie przygotowane wystąpienie. (...) To jest właśnie to, czego potrzebujemy akurat teraz. Wystąpienie to kreuje całkowicie nową sytuację na świecie. Teraz należy zacząć realizować tę politykę. A dokładnie, India musi szybko włączyć się do współpracy naukowo-technicznej, zainicjowanej przez Jiang Zemina między Chinam a Rosją” -- powiedział LaRouche. Wizyta Primakowa w New Delhi miesiąc później potwierdziła jego słowa.
 “Jak można zaspokoić podstawowe potrzeby ludzi zamieszkujących Eurazję, jeśli potencjalna relatywna gęstość zaludnienia na Ziemi spadła dalece poniżej poziomu obecnie żyjącej liczby ludności? Jedyną szansę należy upatrywać w gwałtownej ekspansji postępu naukowo-technologicznego” -- stwierdził LaRouche. Wymaga to bardzo dużych inwestycji infrastrukturalnych. Do tego procesu należy włączyć produkcję żywności i energii, transport i gospodarkę wodną. Z drugiej strony takie inwestycje będą sensowne, jeśli zostaną wykorzystane na rzecz rewolucji technologicznej. LaRouche ostrzegł, że na Zachodzie, w USA i w Niemczech postep techniczny jest praktycznie zahamowany. Świat nie przetrwa, jeśli obecne idee i stosunki między narodami będą rozwijane linearnie. Tylko za pomocą rewolucji, ale nie “oddolnej”, lecz raczej kierowanej przez odpowiednich przywódców, kraje te mogą odzyskać swój potencjał niezbędny do przetrwania.
 Jeśli Rosja chciałaby zainicjować rewolucję technologiczną, musiałaby zrobić coś, co zaniedbano w Związku Radzieckim. System ówczesny runął, gdyż nie był w stanie wdrożyć postępu technologicznego do szeroko pojętej cywilnej sfery gospodarki. Mogło to być osiągnięte na światowym poziomie tylko w kompleksach naukowo-militarnych, gdzie potencjał ten był skoncentrowany w miastach takich, jak Nowosybirsk. “Zamknięte miasta naukowe” odizolowane były w dwojakim sensie: oczywiście z powodów militarno-strategicznych, ale także odcięte były od Rosji jako całości i osiągnięcia w branżach przemysłu zbrojeniowego nigdy nie dotarły do przemysłu dóbr konsumpcyjnych. LaRouche skrytykował takie podejście w swym historycznym programie z marca 1983 roku, znanym jako “strategiczna inicjatywa obronna”. W dyskusjach z przedstawicielami rosyjskiego kierownictwa La Rouche przestrzegał już w lutym 1983 roku: "Jeśli Związek Radziecki nie zaakceptuje tej propozycji, to z pewnością  upadnie w ciągu najbliższych 5 lat”. W całym okresie licząc od ery Stalina, Rosja (z kilkoma wyjątkami, jak projekt "Sputnik") nigdy nie próbowała efektywnie rozwiązać problemu rozwoju ogólnego poziomu wydajności siły roboczej. Kwestia ta stanowi w Rosji problem po dzień dzisiejszy.
 Idee polityczne, które dominują obecnie w większości krajów “zostaną wkrótce odłożone do lamusa”. Potrzebne jest dziś poczucie optymizmu oraz ludzie, którzy, gdy zrozumieją, że wszystko co posiadali, przepadło, gotowi będą na zmianę siebie i innych. Wtedy będziemy mieli prawdziwie rewolucyjną sytuację. Zmiany zajdą wtedy, gdy wyłoni się grupa liderów odpowiednia do sytuacji. Wizyta Jiang Zemina w Moskwie i w Nowosybirsku jest sygnałem -- jeśli ten sygnał zostanie zrozumiany,  nowa polityka stanie się rzeczywistością. 

Jonathan Tennenbaum


“Agenda 2000” Unii Europejskiej 

czyli powrót do feudalizmu


  W całej Europie jesteśmy świadkami niepokojów wsród rolników, jakich nie widziano od 1970 roku. Poprzez demonstracje, protesty, blokady i czuwanie przy ogniskach, rolnicy próbują pozyskać uwagę dla ich desperackiej sytuacji, uzyskać wpływ na politykę. Protesty są prawnie uzasadnione. W większości krajów, wynagrodzenia rolników, w przeciągu tylko roku, skurczyły się o ponad połowę, a ceny produktów spadły jeszcze bardziej. Perspektywy na przyszłość nie wyglądają lepiej, gdyż następna runda porozumienia o wolnym handlu w ramach Światowej Organizacji Handlu (World Trade Organisation WTO) oraz program Unii Europejskiej tzw. Agenda 2000, grozi zmianą europejskiego rolnictwa w sposób, który nie może być scharakteryzowany inaczej, jak tylko epokowy.
 

Powiększenie Unii Europejskiej o wschodnie skrzydło

  Agenda 2000 Komisji Europejskiej, druga duża reforma w ramach Unii, wywołuje w Europie ogromny niepokój. Dokument ten definiuje finansowe struktury, według których przyszli, nowi członkowie mogą zostać przyłączeni do UE. Planuje się, że do Unii wstąpi 10 państw; pierwszymi będą: Polska, Estonia, Słowenia, Węgry i Republika Czeska. Każde powiększenie Unii będzie bardzo kosztowne, z każdym nowym członkiem, struktury administracyjne muszą być dostosowane do Unii Europejskiej, jak również stworzone musi być podłoże prawne dla dostosowania indywidualnych regulacji państwowych do obszernych aparatów prawnych UE. W tym celu do przyszłych zadań trzeba będzie przeszkolić armię biurokratów, umeblować setki szykownych biur wyposażonych w najnowsze technologie, zakupić oficjalne limuzyny, wydzielić fundusze na opłatę przejazdów itp.
 Te przygotowania przez najbliższe lata dodadzą do kosztów dziesiątki miliardów marek niemieckich. Pomimo tego, nie ma żadnych rozmów o gospodarczym wsparciu: całe tzw. “wsparcie przed wstąpieniem” do UE jest nastawione na kreowanie administracji i aparatów nadzorujących; nikt nie myśli o inwestycjach w infrastrukturę, budowaniu gospodarki czy też nawet modernizacji rolnictwa. Tylko w przypadku, kiedy krajowe firmy tworzą “joint venture”, czyli spółkę z zachodnimi przedsiębiorstwami, strona UE zapewni finansowe wsparcie, ale tylko aby pomóc firmie dostosować jej produkcję do norm Unii, a nie po to, by uczynić produkcję bardziej wydajną.
 Ponieważ “lata obfitości” w Unii się skończyły -- wzrost wewnętrzny brutto skurczył się, bezrobocie wzrosło i wartość euro spadła -- wszystkie kraje członkowskie znajdują się pod wzrastającą presją gospodarczą i socjalną, żaden z rządów nie jest skłonny do zwiększenia kontrybucji na rzecz Unii. Politycznie, powiększenie UE o wschodnie skrzydło jest pożądane, lecz nikt nie chce przystąpić do działania. Każdy został zaproszony na ucztę, ale nikt nie chce zapłacić rachunku. W tych okolicznościach uznano, że jest tylko jedna droga wyjścia, mianowicie należy stworzyć konieczne środki poprzez politykę zaciskania pasa i reorganizację obecnych budżetów. Plan ten otrzymał nazwę Agenda 2000.
 

Agenda 2000

  Główną częścią Agendy 2000 są wielkie cięcia w cenach produktów rolnych. Gospodarka rolna, jak niektórzy podkreślają, “pożera” co drugą markę napływającą z Brukseli. Jest to prawda, lecz ten argument pomija fakt, iż rolnictwo jest jedyną gałęzią gospodarki, która jest w pełni regulowana i administrowana z Brukseli. Komisja Europejska miała wiele lat, aby udowodnić swą ekonomiczną i finansową mądrość, która charakteryzuje się wyraźną tendencyjnością do regulacji rynku, wziętą z zakurzonych dokumentów socjalistycznych planów gospodarczych. Bez oznak pozostałości zdrowego rozsądku ekonomicznego, wydano miliardy na redukcję, kierowanie i zamykanie produkcji oraz na programy ekologiczne, które podniosły wysoko w górę wydatki na rolnictwo Unii Europejskiej, podczas gdy dochód farmerów był coraz bardziej redukowany. W ten sposób budżet UE został napompowany do ponad 80 miliardów.
 Lwia część z tych około 80 miliardów DM idzie na przemysł rolniczy, na firmy eksportujące i magazynujące itd. Pomimo tego, iż UE jest eksporterem cukru, jednocześnie importuje 1,3 milionów ton cukru rocznie, który w ramach subwencji na eksport z Unii musi być sprzedany na międzynarodowych rynkach dodatkowo do wewnętrznych nadwyżek. Choć Unia jest największym na świecie eksporterem mleka i produktów mlecznych, jednocześnie importuje masło z Nowej Zelandii, aby je następnie eksportować, z większymi subwencjami eksportowymi. Tak wygląda sytuacja z wołowiną, owocami i innymi produktami. Jest to bezpieczny i bardzo dochodowy interes dla firm zajmujących się wymianą handlową, które wysyłają swe produkty dookoła świata, jedynie w celu pobrania subwencji z UE. Jest to biznes bez ryzyka, który ostatecznie polega na pobieraniu subwencji przez wielkie firmy handlu zagranicznego. Rolnicy nic na tym nie zyskują i na przekór faktom proceder ten nazywa się zapomogą dla europejskiego rolnictwa.
 Nie więcej jak 20%, ok.16 miliardów DM, tzw. rolniczych subwencji, dociera do gospodarstw rolnych. Lecz subwencje te nie są darowiznami, trzeba za nie drogo zapłacić, ponieważ wymagają one od rolników akceptacji strat z powodu nakazów i warunków UE. Jeśli Bruksela, np. stworzy nowy system ochrony środowiska, to rolnik uprawiający pola w danym rejonie ma ograniczone lub zupełnie zabronione używanie nawozów mineralnych czy też pestycydów, a nawet nie może uprawiać pewnych roślin w określonym czasie. Otrzyma on kompensatę, która pokrywa tylko część jego strat. Dewaluacja jego własności jest w pełni na koszt rolnika. Tak też wygląda prawdziwy mechanizm redukcji cen. Z każdym rokiem ceny produktów są zaniżane; rok po roku odszkodowania przyznawane przez UE rolnikom w formie częściowej kompensaty wzrastają, lecz niestety rolnicy i tak zarabiają mniej i mniej z roku na rok. Rolnicy otrzymują zapłatę za wycinanie plantacji owocowych i winnic, za odłogowanie ziemi, za zarzynanie krów, mordowanie nowonarodzonych cieląt, lecz straty ponoszone przez rolnika będą zawszę większe od wypłacanej rekompensaty, podczas kiedy utrzymanie gospodarstwa rolnego będzie coraz bardziej wzrastać.
 Prawdą jest, że europejskie rolnictwo jest wysoko subsydiowane, ale z powodu tych subwencji rolnictwo jest niszczone. Agenda 2000 znacznie przyspieszy ten proces.
 Komisja chce drastycznie zredukować  uzyskiwane przez farmerów ceny za produkty rolne, np. rada ministrów ds. rolnictwa zgodziła się obciąć ceny za mleko o 15%, ceny zbóż i wołowiny o 20%. Zatem utworzono podstawy dla firm komercyjnych, by pozwolić im eksportować tyle żywności, ile chcą, tym razem już bez żadnego wsparcia ze strony UE. W końcu są one zainteresowane tylko sprzedażą towarów, a nie produkcją. To, iż producentom potrzebne są pewne warunki do zapewnienia produkcji dóbr dla wymiany  handlowej, jest formą myślenia zdyskwalifikowaną w epoce “globalizacji” z powodu jej “braku przystosowania do naszych czasów".
 Ta redukcja cen będzie miała katastrofalne efekty. Dochód europejskich rolników spadnie o 12 miliardów DM, co oznacza nietrudne do przewidzenia skutki. W samych Niemczech, rolnicy będą musieli “przełknąć” utratę z rocznego dochodu około 3 miliardów DM, co przyczyni się do bankructwa od 40 tys. do 60 tys. gospodarstw rolnych rocznie. To z kolei spowoduje natychmiastowe zniszczenie 100 tys. miejsc pracy. Rolnictwo jest kluczowym elementem dla sektora przemysłowego, zarówno jako rynek zbytu dla dóbr przemysłowych i usług, jak również jako waży dostawca. Przemysł przet-wórczy -- a jest to piąta największa gałąź przemysłu -- utraci w rezultacie upadku rolnictwa 300 tys. miejsc pracy. W całej Europie przepadną miliony miejsc pracy w konsekwencji cięć cen przeprowadzonych w ramach programu Agenda 2000. W rzeczywistości Agenda 2000 jest wielkim programem redukcji miejsc pracy.
 Jednocześnie polityka rolna stanie się droższa dla podatników. Unia będzie musiała wydać minimum 7-9 miliardów DM, jako dodatek do obecnej sumy 80 miliardów DM wydanej jak dotąd na to szaleństwo, jeśli tylko niektóre straty w dochodach rolników zostaną wyrównane, tak jak obiecały to wszystkie rządy.
 Jak twierdzi Komisja, na programach tych zyskają konsumenci, ponieważ wydadzą oni rocznie na żywność 10 mld DM mniej. Oczywiście, gigantyczne cięcia cen skupu produktów zaniżą ceny detaliczne, ale prawdziwymi zwycięzcami będą pośrednicy czyli korporacje żywnościowe. W ostatnich latach, kiedy ceny produktów drastycznie spadły, ich zyski znacząco wzrosły. Bankructwo dziesiątek tysięcy gospodarstw rolnych wymusi szeroką restrukturyzację przemysłu spożywczego. Przedsiebiorstwa małej i średniej wielkości, tzw. Mittelstand, nie będą w stanie przeciwstawić się presji gospodarczej spowodowanej przez stałe cięcia cen i w konsekwencji porzucą produkcję, podczas gdy przodujący konkurenci zdominują rynek. W końcowej fazie tego procesu konsumenci staną w obliczu siły rynku, która po pierwsze będzie dyktować rodzaj produktów, a następnie ceny.
 

Paradygmatyczna funkcja rolnictwa

  Agenda 2000 spowoduje przełomową restrukturyzację w dziale rolnictwa. W Europie zachodniej oznacza to cof-nięcie koła historii o 200 lat, tzn. do okresu przed wielkimi reformami Freiherra vom Steina. W 1808 roku Stein jako lider Pruskich Reformatorów, ogłosił wielkie reformy ziemskie i wyzwolenie chłopów. Wielkie posiadłości feudalne zostały podzielone na mniejsze części. Po raz pierwszy w historii właściciel, zarządca ziemski i jego, co najważniejsze, współpracownicy tworzyli całość. Miejce feudalnego właściciela ziemskiego zajął wolny rolnik, który swobodnie zarządzał ziemią na własną odpowie-dzialność, wspierany przez własną rodzinę. W wyniku tej zmiany rozwinęły się wysokiej jakości rodzinne gospodarstwa rolne, które do dziś dominują w rolni-czej strukturze zachodniej Europy. Ponadto wraz z jego wielkimi reformami vom Stein dał podstawę dla rozwoju przemysłowych przedsiębiorstw średniej wielkości, tzw. Mittelstand, które znamy po dziś we wszystkich sektorach gospodarki.
 W opublikowanym niedawno raporcie, zatytułowanym „Rolnictwo 2010: drogi do przyszłości", Deutsche Landwirtschafts-Gesellschaft (DLG, Niemieckie Stowarzyszenie Rolnicze) przestudiowało zmiany warunków, jakich rolnicy i konsumenci powinni oczekiwać po wprowadzeniu założeń programu Agenda 2000. Raport kończy się następującym wnioskiem: “Rozwiną się wielkie jednostki zarządzania, większość z nich nie będzie właścicielami środków produkcji (takich jak maszyny czy ziemia). Sprawni najmowani na kontrakt pracownicy prowadzić będą część lub całe gospodarstwo na podstawie kontraktu z właścicielem. (...) Główne impulsy pochodzić będą z tych części łańcucha produkcyjnego, które są najbliższe rynkowi, np. od sprzedawców detalicznych. Tak wiec, wielkie firmy zajmujące się handlem zorientują cały łańcuch produkcyjny zgodnie z żądaniam konsumentów. Kształtowanie pierwotnej produkcji przeniesione będzie z przedsiębiorstw produkcji rolnej do działu przetwórstwa”.
 Przewiduje się też, że powstaną wielkie przedsiębiorstwa, stanowiące własność “inwestorów”, takich jak banki, firmy ubezpieczeniowe itp. Przedsiębiorstwa te będą zarządzane jak za dawnych czasów przez etatowych pracowników. Rolnik, który prowadzi własne gospodar-stwo na swoją odpowiedzialność, należeć będzie do przeszłości, na jego miejsce przyjdą “zarządcy” i etatowi pracownicy. Jeśli taka zmiana zostanie wprowadzona w rolnictwie, to podobny proces może też być zrealizowany w gospodarce jako całości oraz w strukturach społecznych. Nowy system feudalny w gospodarce doprowadzi nieodzownie do nowego myślenia w politycznych kategoriach o stosunkach między panami a poddanymi. Tak wygląda nowa paradygmatyczna funkcja gospodarki, którą w przeszłości uwypuklił Freiherr vom Stein, i której w pełni świadomi są nowi wyznawcy wolnego handlu.
 Rolnicy nowych państw członkowskich znają te struk-tury bardzo dobrze, ale mieli nadzieję, że przeminęły one wraz z upadkiem socjalizmu. W rzeczywistości, będą musieli stanąć w obliczu faktu, że pod nazwą “wolnego rynku” i “liberalizmu”, stare struktury powrócą w zmodernizowanej formie. Ponieważ struktury Mittelstandu nie były w stanie rozwinąć się w rolniczym dziale gospodarki w byłych krajach bloku wschodniego, proces nabywania przez zachodnie firmy będzie znacznie łatwiejszy i szybszy niż w Europie zachodniej, gdzie wiele średnich gospodarstw rolnych oraz małych i średnich jednostek w sektorze dostawczym i przetwórczym stanowi ciągle poważną przeszkodę dla szybkiej kartelizacji.
 

Kolejna runda porozumienia o wolnym handlu

  Nawet więcej trudności dla rolnictwa nadejdzie wraz z kolejną rundą porozumienia o wolnym handlu w ramach Światowej Organizacji Handlu. Rozmowy na ten temat zaczną się na jesieni. Zwolennicy “wolnego handlu”, których rzecznikiem został Al Gore, domagają się całkowitego zlikwidowania dofinansowania dla rolników i eksportu rolniczego, a także nieograniczonego dostępu do rynków. Te żądania skierowane są głównie przeciwko krajom UE, lecz grożą też zniszczeniem rolnictwa na całym świecie. Kryzys finansowy zachwiał strukturami światowej gospodarki, coraz więcej państw przepada jako rynek zbytu. Japonia, Indonezja, Rosja, a teraz Brazylia, Meksyk, Ukraina i Rumunia znajdują się na krawędzi bankructwa. Wszystkie te państwa nie tylko przestaną być rynkami zbytu dla amerykańskich i europejskich produktów rolnych, ale zaczną same eksportować na światowe rynki z powodu ogromnej finansowej presji i drastycznej dewaluacji ich waluty.
 Wielcy eksporterzy znaleźć muszą konsumentów dla swoich towarów, a Europa jest rynkiem o najwyższej sile nabywczej, dlatego Amerykanie chcą mieć nieograniczony dostęp na rynek europejski. Widzimy obecnie w skali międzynarodowej brutalny szał konkurencji, w którym ceny towarów są zaniżane jeszcze bardziej w celu zwiększenia konkurencyjności względem rywali na rynkach ogarniętych spadkiem siły nabywczej w takim samym stopniu całych krajów, jak i indywidualnych konsumentów.
 

Plan Marshalla dla nowych członków

  Wstępującym do Unii państwom potrzebny jest szeroki plan rozwoju infrastruktury i gospodarki jako całości, dlatego Unia powinna podjąć decyzję o sponsorowaniu nowego Planu Marshalla. Zamiast strategii kontroli i nacisku wobec potencjalnych nowych członków, kraje Unii powinny zainicjować ich rozwój gospodarczy, jak miało to miejsce w przypadku Europy zachodniej po II wojnie światowej. Wspierane przez znaczne, długoterminowe inwestycje, istniejące gospodarstwa rolne i fabryki powinny być zmodernizowane. Jeśli chodzi o rolnictwo, to należałoby stworzyć dla jego rozwoju warunki opisane w 1958 r. w układzie Rzymskim, będącym fundamentalnym dokumentem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, poprzedzającej Unię Europejską.
 Fenomenalny rozwój europejskiego rolnictwa ostatnich 20 lat opierał się głównie na dwóch czynnikach: wysokich cenach towarów i protekcji przeciw taniemu importowi. Wysokie ceny wspierały produkcję i umożliwiły wysokie tempo formowania kapitału, pozwalającego na szybką modernizację gospodarstw rolnych, natomiast protekcjonizm przeciw taniemu importowi zapobiegł przerwaniu tego rozwoju przez agresywną politykę handlową. Położono nacisk na rozwój rynku wewnętrznego, który stworzył ogromny impuls dla wzrostu. Robotnicy, którzy przestali być potrzebni w rolnictwie, przeszli do pracy w przemyśle, stwarzającym coraz wiecej miejsc pracy. Oto jest droga do zredukowania liczby osób pracujących w rolnictwie, nie zaś spychanie właścicieli małych gospodarstw rolnych do statusu poborcy pomocy społecznej i w końcowym efekcie odebranie mu jego niedużej własności.
 To były podstawowe zasady, dzięki którym Europa podniosła się po katastrofalnej wojnie, aby stać się czołową siłą gospodarczą w świecie. Często się mówi, iż wtedy czasy były inne. Czy były one rzeczywiście inne? Dziś, znacznie większa liczba ludzi cierpi z powodu głodu, aniżeli w latach 60-tych i 70-tych; zapotrzebowanie na żywność jest znacznie większe. Ktoś zapewne powie, że kraje potrzebujące żywność nie mają pieniędzy! W Europie z lat 50-tych i z 60-tych, żaden kraj nie miał pieniędzy, nie istniał prawie przemysł. Jeśli kierowanoby się wtedy kryteriami, które dziś stosowane są w przypadku państw znajdujących się w  znacznie lepszej kondycji, niż my w tamtym czasie, to dzisiaj Europa zachodnia byłaby pastwiskiem dla owiec, a nie potęgą gospodarczą.
 Gospodarka światowa przechodzi proces kanibalizacji, który zarysowywuje coraz większe koło i uniemożliwia realizację wielkich programów rozbudowy. Doprowadzi to do niechybnego bankructwa światowej gospodarki, do upadku całego systemu. Nie możemy dopuścić do takiego obrotu sprawy. Zbankrutowany system finansowy i gospodarczy musi zostać zreformowany według wskazówek zaprezentowanych wielu rządom przez Lyndona LaRouche´a już wiele lat temu. Jeśli powstaną warunki odbudowy gospodarki, pozwoli to również na szybkie ożywienie rolnictwa, którego zadaniem jest wyżywienie rosnącej liczby ludności świata.
 

Rosa Tennenbaum
 



 
 

Premier rządu Malezji, dr Mahathir, 

atakuje spekulantów w wywiadzie dla “EIR”


W ostatnim tygodniu stycznia br. przedstawiciele Instytutu Schillera, Gail Billington i Dino de Paoli, odbyli wizytę w Malezji, gdzie uczestniczyli w konferencji poświęconej kwestii praw człowieka. Po konferencji mieli również możliwość spotkać się z Premierem Rządu Malezji, dr Mahathirem, z którym przeprowadzili wywiad dla kierowanego przez LaRouche´a amerykańskiego tygodnika “EIR”.

EIR: W swoim wystąpieniu na konferencji MFW w 1997 r. w Hongkongu zaatakował Pan rolę spekulantów, a dokładnie George´a Sorosa, w procesie, który doprowadził do ataku na waluty i giełdy w rejonie Azji Południowo-wschodniej. Azjatyckie i europejskie wydanie “The Wall Street Journal” opublikowały wtedy artykuł, który twierdził, że czerpał Pan informacje z “EIR”. Nie napisano tego w amerykańskim wydaniu, bo zapewne obawiano się, że takie stwierdzenie spowodowałoby prawdziwą burzę. 
 Dzisiaj, półtora roku po Pana wystąpieniu, coraz więcej przywódców światowych zgadza się z tym, co Pan powiedział i potwierdza, że lekarstwo przepisywane przez MFW jest gorsze niż sam wirus. Co sprowokowało Pana do wystąpienia z krytyką MFW już w 1997 r. i dlaczego inni tak późno zrozumieli Pana słowa?

Dr Mahathir: Kiedy po raz pierwszy wprowadzono płynne kursy wymiany walut, było to w latach 70-tych, pozwolono, by rynek decydował o kursie wymiany walut. Uważałem już wtedy, że suwerenność państwowa została w ten sposób wyeliminowana, bo rynek jest całkowicie motywowany zyskiem, a nawet powiedziałbym żądzą pieniądza, więc trudno oczekiwać od chciwych ludzi wrażliwości. Kiedy widzą możliwość zarobienia pieniędzy, nie obchodzi ich fakt, że doprowadzają do zniszczenia całych krajów i ubóstwa narodów. 
 Zastanawiało mnie to od dłuższego czasu i kiedy nastąpił kryzys w Azji Południowo-wschodniej, nie zdziwiłem się, bo widziałem, co się stało w Meksyku wcześniej. Myśleliśmy przez jakiś czas, że jesteśmy odporni na takie kryzysy, ale to nie ma nic wspólego z fundamentami gospodarki. Taki kryzys wynika stąd, że spekulanci zajmujący się obrotem waluty widzą szansę zrobienia fortuny. To wszystko.

EIR: Przez kilka miesięcy po pierwszym szoku Malezja unikała kontaktów z MFW, jednak i bez tej instytucji wprowadzono ścisłą politykę monetarną w ramach systemu płynnych kursów walutowych. Dlaczego tak postąpiono i jaką cenę Malezja musiała za to zapłacić?

Dr Mahathir: Chociaż nie zwróciliśmy się do MFW o pożyczkę, delegacje MFW nie przestały tu przyjeżdżać i mówić nam, co mamy robić. Przedstawiciele MFW powiedzieli nam, że w celu powstrzymania walutowych spekulantów przed przejęciem naszej waluty musimy podnieść stopy procentowe. Musimy ograniczyć kredyt. Powinniśmy zmusić przedsiębiorstwa do ogłaszania bankructwa skracając okres pozwalający na niespłacanie pożyczek. Ponieważ w tym okresie MFW miał duży wpływ na ówczesnego ministra finansów i bank centralny, to program ten był realizowany, w rezultacie gospodarka zaczęła się kurczyć. Nasze przedsiębiorstwa i banki zaczęły bankrutować.

EIR: Kiedy podjęto decyzję o wprowadzeniu kontroli wymiany waluty 1 września 98 r.? Jaki jest rezultat tej decyzji? Grudniowy raport MFW przyznał, że Malezja radzi sobie o wiele lepiej niż te kraje, które nie wprowadziły środków kontroli.

Dr Mahathir: Doszliśmy do wniosku, że nasze apele do międzynarodowych instytucji o ograniczenie spekulacji walutami są całkowicie ignorowane. Nie zrobiły one niczego. Wartość naszej waluty ciągle spadała, a to miało bardzo zły wpływ na naszą gospodarkę. Groziło to całkowitym bankructwem. Cały kraj zostałby bankrutem, gdybyśmy czekali, aż MFW ograniczy spekulację walutą.
 Poniewż oni nie zamierzali tego zrobić, musieliśmy sami podjąć pewne kroki. Jedynym sposobem było ograniczenie spekulantom dostępu do naszej waluty. Oznaczało to wprowadzenie prawa, według którego nasza waluta służy jako środek wymiany tylko na terytorium naszego kraju. Poza granicami kraju, nie ma ona żadnej wartości i nie można jej przywieść z powrotem. Jeśli się ją wywiezie, nie można przywieźć z powrotem. To powstrzymało spekulantów przed dalszą dewaluacją naszej waluty. Jednocześnie zaprzestaliśmy sprzedawać nasze akcje poza naszą giełdą. Obracano nimi w Singapurze i chodziło o to, by wymusić tak gwałtowny spadek ich wartości, że nie pozostawałoby nam nic innego, jak tylko zwrócić się do MFW o pomoc, co oznaczałoby spełnienie ich warunku, że otworzymy nasz kraj, a wtedy oni mogliby tu przyjść i wykupić nasze przedsiębiorstwa za bezcen. Dlatego musieliśmy podjąć decyzję, by samodzielnie zająć się tym problemem, bo nie możemy oczekiwać, że międzynarodowa społeczność coś zrobi dla nas.

EIR: Na początku 1997 r. “EIR” wystosował apel o zorganizowanie konferencji na temat nowego systemu monetarnego Bretton Woods, który obejmowałby takie elementy jak stałe kursy walutowe, kredyty preferencyjne na rozbudowę infrastruktury i podejście do gospodarki przypominające powojenny Plan Marshalla. Chodzi też o wprowadzenie zupełnie nowych mechanizmów finansowania odbudowy gospodarki. Co sądzi Pan o takiej konferencji?

Dr Mahathir: Myślę, że spełniłaby ona bardzo ważną rolę, ponieważ wiemy, że kiedy poprzednie porozumienie z Bretton Woods funkcjonowało, gospodarka światowa rozwijała się w szybkim tempie. Można powiedzieć, że odbudowa gospodarek po drugiej wojnie światowej możliwa była dzięki instytucjom Bretton Woods. Przyczyną odejścia od Bretton Woods nie były jakieś wewnętrzne problemy samego porozumienia, ale fakt, że pewne kraje zerwały z nim. Nie ma więc powodu, dla którego porozumienie Bretton Woods powinno odejść w zapomnienie, skoro osiągnięto dzięki niemu wiele dobrego.

EIR: W sierpniu 1998 r. szereg wydarzeń na giełdach światowych rzuciło światło na rolę spekulantów. Hongkong zastawił pułapkę na spekulantów obracających ich walutą, Chiny podjęły szereg kroków przeciwko spekulantom, a obecnie zamknęły działalność spekulacyjną korporacji GITIC w Guangdong; Władzie Taiwanu  zarządziły, że współpraca z funduszami asekuracyjnymi George´a Sorosa jest nielegalna w ich kraju. Następnie rząd rosyjski zmuszony był ogłosić moratorium na długi, a grupa ekonomistów wokół Masliukowa dała wszystkim do zrozumienia, że ich priorytetem jest podniesienie niskiego poziomu życia społeczeństwa. Jak ocenia Pan tę zmianę trendu w kierunku regulacji?

Dr Mahathir: Wszyscy już zdają się rozumieć, że nie można pozwolić rynkowi na podejmowanie decyzji, jak funkcjonować ma gospodarka światowa. Jeśli nie ma regulacji, gospodarka zaczyna upadać, jak widać nie tylko w Azji Wschodniej, ale też w Rosji i Ameryce Łacińskiej, a nawet w Europie i Stanach Zjednoczonych. Ten brak regulacji nie przynosi nikomu żadnych korzyści, myślę, że nawet ludzie w Ameryce zaczynają rozumieć, że potrzebna jest regulacja. Jeffrey Sachs zaczyna mówić o regulacji. Paul Krugman mówi o regulacji. Jestem przekonany, że ta idea staje się coraz bardziej popularna.

EIR: Idea odbudowy gospodarki świata za sprawą takich projektów jak eurazjatycki most lądowy cieszy się coraz większym poparciem. W swoim wystąpieniu w 1997 r.  powiedział Pan, że Malezja podchodzi bardzo poważnie do tego projektu. Powiedział Pan, że “społeczeństwo Malezji myśli o wielkich planach, myślimy o tym, jak zapewnić dobrobyt innych państw rozwijających się. Zaproponowaliśmy rozwój doliny rzeki Mekong, począwszy od linii kolejowej Singapur-Kunming. Chcemy połączyć koleje Chin, Azji Środkowej i Europy, ale podejrzewamy, że nie pozwolicie nam tego zrobić, bo nie podobają się wam nasze wielkie idee”. Powiedział Pan też, że Malezja ma politykę pomocy sąsiadom w osiągnięciu rozwoju i rzeczywiście, przed wybuchem kryzysu, Malezja aktywnie uczestniczyła w rozbudowie kilku rejonów gospodarczych. 
 Jak wygląda sytuacja obecnie i jakie są szanse podjęcia tych projektów na nowo?

Dr Mahathir: Jeśli chodzi o projekt w dolinie rzeki Mekong, to niestety posuwa się on bardzo wolno. Linie kolejowe już tam istnieją, więc niewiele pozostało do zrobienia. Niektóre linie kolejowe są przerwane, ich naprawa umożliwi transport z Singapuru do miasta Kunming w Chinach. Druga część, którą wspomniałem, przebiegająca przez kraje Azji Środkowej, wymaga ogromnych inwestycji. Kraje tego rejonu mają ogromne problemy z brakiem transportu, z pewnością rozbudowa kolei jest dobrym rozwiązaniem. Możemy zbudować pociągi o długości 2 mil i w ten sposób transportować dobra. To doprowadziłoby do szybkiego rozkwitu Azji Środkowej.
 Dlaczego nie pomóc innym narodom rozwinąć ich gospodarkę, zamiast myśleć, jak ten rozwój powstrzymać. Wydaje mi się, że w naszym przypadku jest wiele wysiłków, by nie pozwolić nam rozwinąć gospodarkę. Nasz wzrost gospodarczy wynosił 8% rocznie i  z pewnością mógł być kontynuowany, ale ten ostatni kryzys doprowadził do minusowego wzrostu. Nie z naszej winy, ale z powodu dewaluacji naszej waluty.

EIR: EIR wydaje swoje publikacje również w języku hiszpańskim w krajach Ameryki Łacińskiej. Pani Helga Zepp-LaRouche odwiedziła niedawno Meksyk, gdzie uczestniczyła w konferencji, na której przemawiał również były prezydent Meksyku, Lopez Portillo. Powiedział on po wystąpieniu Pani LaRouche, że “nadszedł czas by świat słuchał mądrych słów Lyndona LaRouche”. W Stanach Zjednoczonych opublikowaliśmy apel do Prezydenta Clintona, by powołał LaRouche´a na stanowisko doradcy ds. gospodarki w swojej administracji. Czy może Pan skomentować tę propozycję?

Dr Mahathir: Tak, myślę, że rada i dyskusja są bardzo ważne obecnie, po pierwsze, dlatego, że musimy wszyscy zrozumieć, na czym polega problem, musimy podzielić się swoimi doświadczeniami i tym, jak podchodzimy do tego problemu. Tak więc tego rodzaju kontakty spełniłyby pożyteczny cel i my z pewnością przyjęlibyśmy taką decyzję z otwartymi ramionami.
 Niestety, krążą pomówienia, że EIR to grupa faszystowska. Takie określenia dotarły do mnie z ust niektórych waszych specjalistów od niszczenia reputacji, nawet mój były zastępca (Anwar Ibrahim, były minister finansów -- przyp. tłumacza) powiedział mi, że EIR to faszystowskie czasopismo i nie powinniśmy go słuchać. Tak wyglądają starania, by zaszkodzić waszym próbom promowania tych właśnie idei, na których EIR zawsze się koncentrował.
 
 


Jaki powinien być dobry prezydent


  My, członkowie Partii Demokratycznej oraz wszyscy pozostali obywatele, zbliżamy się do momentu, kiedy zgodnie z naszą Konstytujcą musimy wybrać nowego Prezydenta. W celu zrozumienia, jakie powinny  być specjalne zalety dobrego prezydenta Stanów Zjednoczonych, szczególnie w warunkach kryzysu finansowego, gospodarczego i strategicznego, porównywalnego do kryzysu za czasów prezydentury Franklina Roosevelta, poważny obywatel musi porównać obecnych kandydatów na ten urząd z najwybitniejszymi prezydentami naszej historii. Takie rozważania powinny być częścią programu nauczania w szkole średniej na lekcjach historii Stanów Zjednoczonych. Niestety, w ciągu ostatnich trzydziestu lat nasz system szkolnictwa średniego i wyższego nie tylko uległ degeneracji, lecz również został pozbawiony obowiązkowych zajęć z historii Stanów Zjednoczonych, które zostały zastąpione bezużytecznymi rozmówkami o artykułach prasowych i audycjach telewizyjnych. Jednakże dla tych, którzy chcą się czegoś dowiedzieć, fakty są powszechnie dostępne.
 Przykłady osób odzwierciedlających to, co kategoria “prezydent Stanów Zjednoczonych” powinna oznaczać, tworzą krótką listę. Znajdują się na niej następujące nazwiska: George Washington, James Monroe, John Quincy Adams, Abraham Lincoln, William McKinley, Franklin Roosevelt, oraz potencjalnie zamordowani prezydenci James Garfield i John F. Kennedy. Na liście tej niewątpliwie musi się znaleźć Benjamin Franklin, czołowy założyciel naszej konstytucyjnej republiki.
 Oprócz tych prezydentów, którzy zmarli wkrótce po inauguracji, pozostałych rezydentów Białego Domu określić można jako: 

1. charakteryzujących się błędnym podejściem do wielu spraw z powodu złego doradztwa w kluczowych dziedzinach lub zwykłego braku przygotowania intelektualnego do zasiadania na tak wysokim stanowisku. I tak, skądinąd utalentowani Thomas Jefferson i James Madison nie wypadli najlepiej jako prezydenci, gdyż po śmierci Benjamina Franklina poddali się obcym wpływom reprezentowanym m.in. przez Alberta Gallatina. 

2. Inni ułomni prezydenci byli zwykłymi kundlami; do tej kategorii należy van Buren, Polk, Pierce, Buchanan, Theodore Roosevelt, Woodrow Wilson, Calvin Coolidge czy George Bush.
 Wielcy prezydenci amerykańscy znajdujący się na pierwszej krótkiej liście, którzy razem z Benjaminem Franklinem oraz innymi wybitnymi postaciami, np. Alexandrem Hamiltonem, oraz marszałkiem Izby Reprezentantów, Henry Clayem, stworzyli intelektualny obieg krwi, który po dzień dzisiejszy utrzymuje przy życiu często nadwyrężaną instytutcję prezydentury. Obecnie osiągnęliśmy punkt, w którym instytucja ta może ulec zniszczeniu i całkowitej anihilacji w rezultacie parlementarnego zamachu w brytyjskim stylu, nie tylko przeciwko Prezydentowi Clintonowi, ale też przeciwko wszystkim kluczowym założeniom Deklaracji Niepodległości i Konstytucji.
 Porównanie zdolności przywódczych prezydentów, których wymieniłem na pierwszej, krótkiej liście, do wad czy ogólnej mierności osób z drugiej listy, powinno dać nam wyobrażenie, jakie wymagane cechy sugeruje tytuł “prezydent Stanów Zjednoczonych”.
 Z prac i działalności prezydentów z mojej krótkiej ulubionej listy wyłonić można pewne cechy światopoglądu i metod przewodzenia krajem. Po pierwsze, wszyscy oni, tak samo jak ja, reprezentują współczesną europejską, antyoligarchiczną, republikańską tradycję, posiadającą wspólne korzenie - tak jak twórczość Mosesa Mendelssohna - w ożywionej przez współczesną europejską cywilizację tradycji klasycznej Grecji, a także w zasadach widocznych w stosowanej przez nich sztuce rządzenia państwem, opartych na przekonamiu, że każdy człowiek stworzony jest na podobieństwo Boga, tak jak wyraża to idea ekumeniczna dotycząca natury ludzkiej oraz jego naturalnych praw i obowiązków według Możesza oraz chrześcijańskich Apostołów, np. Jana i Pawła.
 Stosowana przez wielkich prezydentów podstawowa zasada prawa konstytucyjnego i sztuki rządzenia państwem podkreślała konieczność określenia suwerennego państwa narodowego w formie republiki jako najbardziej odpowiedniej instytucji dla ludzkiej egzystencji. Była to dla nich forma państwa przeciwna pogańskiej tradycji rządów osiadłej na posiadłościach ziemskich arystokracji, oligarchii finansowej czy nietykalnej biurokracji państwowej. Pojęcia arbitralnego prawa leżącego u podstaw takiego systemu  pogańskich form społeczeństwa rejonów Morza Śródziemnego i Europy, doprowadziły do degradacji 95% podporządkowanej ludności do warunków politycznych, gospodarczych i społecznych nie różniących się od warunków egzystencji bydła. 
 Dla największych amerykańskich prezydentów każdy człowiek stworzony jest na podobieństwo Boga. Jest to pojęcie republikańskie racjonalnie ustanowionego prawa naturalnego; fundament, na którym nasi Ojcowie Założyciele oparli moralny i legalny autorytet, aby zacząć wojnę o niepodległość, która ustanowiła naszą republikę. Jest to zasada, która stała się dominującym elementem (pomimo czasowego i ograniczonego pogodzenia się z poglądami Locke´a) w procesie ustanowienia naszej konstytucyjnej formy związku jako republiki. System prawny i wszystkie instytucje rządowe muszą być jak najszybciej podporządkowane wyrażonemu tak prawu naturalnemu. Wyklucza ono wszelkie wysiłki dyskryminacji przeciwko ludziom, jeśli ta dyskryminacja odbywa się w oparciu o jasno bądź też pośrednio wyrażone uwagi na temat różnic biologicznych między narodowymi czy religijnymi korzeniami, zakładanym pochodzeniem rasowym czy podejrzewanej biologicznej niższości tak zwanych niższych klas ekonomicznych. Takie formy dyskryminacji, zawarte w prawie czy też jedynie w praktyce, są nie tylko bezczelnym oszustwem, ale też obelgą wobec Stwórcy, niewybaczalnym moralnym przestępstwem.
 Moje rozumienie prawa naturalnego wyraża atak Leibniza na Locke´a i jego obronę niewolnictwa jako “prawa do własności prywatnej”. To rozumienie wyraża też pojęcie Leibniza o prawie naturalnym, według którego każdy człowiek ma prawo do “życia, wolności i poszukiwania szczęścia”. Ta Leibnizowska zasada stanowi kamień węgielny Deklaracji Niepodległości z 1776 r. Prawo naturalne według Leibniza wyrażone jest też jako głęboka troska o “powszechny dobrobyt”, o którym mówi Preambuła Konstytucji Federalnej, będąca fundamentem wszelkiej praworządnej legislatury, która była i jest z honorem praktykowana w naszej federalnej republice. 
 W odróżnieniu od moralnie ułomnych osobników, czy nawet gorszych przykładów w postaci Teddy Roosevelta i Woodrow Wilsona, Prezydenci, których wymieniłem na pierwszej krótkiej liście reprezentowali tradycję założycieli naszej republiki, którzy rozumieli, że korzenie niemal wszystkich osiągnięć naszego narodu sięgały do idei przywiezionych na brzegi Ameryki z Europy  przez największych myślicieli starego kontynentu, takich jak Leibniz; myślicieli reprezentujących czasy od starożytnej Grecji po okres współczesny.
 Jeśli chodzi o Europę zachodnią, to z wyjątkiem krótkich okresów, np. rządów Charlesa de Gaulle´a w Piątej Republice Francji, kontynent ten nigdy nie wyzwolił się z reliktów władzy państwowej pod pieczą rządu parlamentarnego lub też oligarchicznej tyranii, która ze względu na aksjomaty myślenia bliska jest formie parlamentarnej. Na przykład, w systemie parlamentarnym oligarchie są w stanie rządzić ponad wybranymi w wyborach władzami. Są to najczęściej rządy, które kontrolowane przez oligarchię państwo może szybko obalić, za sprawą zaaranżownego parlamentarnego zamachu stanu. Przykładem tego jest brytyjski w charakterze zamach parlamentarny, który oligarchia finansowa wspólna Brytyjskiej Wspólnocie i jej amerykańskim współsprawcom zaplanowała przeciwko prezydentowi Clintonowi.
 Jednak należy przyznać, że jak dotąd niewiele z naszych osiągnięć w historii Stanów Zjednoczonych dokonało się bez wpływu wielkich mężów stanu, poetów i naukowców Europy. Prace wielkich prezydentów oraz wyróżniających się przywódców naszego kraju, np. Winthropów i Matherów z Massachusetts, Jamesa Logana z Pennsylwanii, Roberta Huntera z Nowego Jorku czy Alexandra Spotswooda z Wirginii odzwierciedlają zalety umysłu przywódców, których praca była kluczowym elementem w stworzeniu, rozwoju i obronie naszej republiki.
 Filozofia wielkich prezydentów nie ma nic wspólnego z zepsutą mentalnością Thomasa Hobbesa, Johna Locke´a, Adama Smitha czy Jeremy Benthama, księcia Metternicha lub Lorda Castlereagha, co przyznał sam Henry Kissinger, a także inni jawni agenci reprezentujący interesy brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Ten specjalny rodzaj zalet umysłowych reprezentował m.in. Franklin Roosevelt, który pokonał groźną chorobę i stał się największym amerykańskim prezydentem naszego wieku. W okresie najgorszego ataku choroby poświęcił on wiele czasu na studiowanie kulturalnego dziedzictwa naszego narodu, co spowodowało w nim intelektualne i polityczne odrodzenie.
 Ogólnie rzecz biorąc, jak to opisał Platon w “Państwie”, w każdym społeczeństwie, również wśród rządzących elit i wpływowych grup, istnieją trzy rodzaje osobowości:

1. Najniższy z punktu widzenia moralnego i intelektualnego jest typ osobowości zgodny z naukami m.in. Thomasa Hobbesa, Johna Locke´a, Adama Smitha, Jeremy Benthama, Johna Stuarta Milla, czy też współczesnych egzystencjalistów, np. Fryderyka Nietzschego, Martina Bubera, Martina Heideggera, Karla Jaspersa, Hannah Arendt, Jean-Paul Sartre´a i in. Światopogląd tych osób sięga korzeniami do teorii określanej przez różnych filozofów zasadą unikania bólu i szukania przyjemności czy hedonizmem; osoby te motywowane są głównie siedmioma grzechami głównymi. Właśnie ten typ Platon określił najniższą moralną kategorią.

2. Najwyższy typ stanowi rodzaj ludzi, których idee i motywy znajdują się w obszarze określanym przez niektórych filozofów równoczesnością wieczności. Jest to obszar, w którym człowiek określa sens swojego życia oraz znaczenie osobistych interesów jako pozytywny związek z przeszłymi i przyszłymi pokoleniami; związek istniejący za sprawą sprawdzonych idei, które dotarły do nas dzięki osobom żyjącym w przeszłości, oraz za sprawą nowych idei przekazywanych przez nas przyszłym pokoleniom ludzkości. Ci z nas, którzy rozumieją, że taka właśnie postawa jest w naszym własnym interesie, podporządkowują wszelkie inne rzekomo moralne interesy obronie naszego wkładu w proces kontynuowania cennych idei z przeszłości i rozwijania nowych idei w celu zagwarantowania godnej przyszłości dla naszych następców.

Drugi typ osobowości widać w tych wyjątkowych przywódcach, którzy potrzebni są w czasach wielkich kryzysów; są to przywódcy, mężowie stanu, których Platon określał jako królów filozofów; właśnie do tej kategorii należą nasi wielcy prezydenci oraz ich doradcy, którzy czynią ich wielkimi.
 Tak wygląda sterujące pojęcie osobistego dobra, które powinno motywować prezydenta naszej republiki, szczególnie w warunkach wielkiego kryzysu. Niektórzy nasi wielcy prezydenci być może nie wykazywali tych wyjątkowych zalet cały czas, ale w momentach wymagających przełomowych decyzji znajdowali w tych zaletach potrzebną inspirację. Jest to połączenie pewnej rozwiniętej dojrzałości charakteru, zobowiązania i zdolności, by odszukać tę moralną zasadę zdecydowanej postawy, która wyróżnia niewielką grupę naszych wielkich prezydentów. Te właśnie cechy powinny charakteryzować nowego Prezydenta w obliczu obecnego światowego kryzysu.

3. Między najniższą a najwyższą kategorią moralną istnieje klasa osób, którą Dante Aligieri w swojej “Boskiej komedii” umiejscowił w czyśćcu. Są to ludzie dręczeni przez sumienie i wiedzę, że muszą przekazać korzyści wynikające z dobrych uczynków pozostawionych po swojej śmierci; są to ludzie, którzy walczą ze sobą, by nie pozwolić zmysłowym pożądaniom -- by szukać przyjemności i unikać bólu -- popychać ich albo w kierunku złych uczynków, albo też w kierunku zaniedbania moralnych zobowiązań.

Historia pokazuje, że w pewnych warunkach osoba na wysokim stanowisku może wznieść się na wyższy poziom, niż ten który zazwyczaj reprezentuje. Może też upaść -- czasowo lub na stałę -- pod wpływem korupcji. W obliczu obecnego kryzysu zaakceptować można tylko takiego prezydenta, który wzniesie się na najwyższy poziom, tak jak to uczynili wielcy prezydenci w sytuacji, kiedy trudne warunki wymagały od nich takiej postawy.
 

1.2 Kształtowanie i wybór prezydenta

  Zajmijmy się obecnie sprawą znalezienia innych kandydatów, wśród których jedna lub więcej osób może okazać się alternatywą dla mojej kandydatury na prezydenta. Jak można znaleźć ewentualnych kandydatów, którzy sprostaliby opisanemu powyżej wyzwaniu, jakie stanowi najwyższy z trzech typów sztuki rządzenia państwem? Jak rozwinąć w nich można konieczne cechy charakteru i wiedzę w pozostałym krótkim okresie przedwyborczym?
 Osoba wybrana na kandydata musi posiadać odpowiednie cechy, zacznijmy więc od ich zidentyfikowania. Kształcenie kandydata na jakimś szkoleniu nie przyniesie oczekiwanych skutków, nawet jeżeli wybrana osoba ma odpowiedni potencjał. Kandydata na prezydenta nie można przygotować po prostu ucząc go jak paradować na politycznym ekwiwalencie pokazu mody. Aby stać się rzeczywistym prezydentem, a nie jedynie kukłą w rękach doradców, przyszły prezydent musi przejść, tak jak Abraham Lincoln, przez proces uczenia się przez praktyczne doświadczenie w lokalnych sprawach, które może ukształtować w nim zdolność tworzenia polityki realizowanej przez i dla społeczności.
 Ta wymagana cecha rozwija się u kandydata najlepiej, kiedy ma do czynienia z największymi grupami wyborczymi Partii, szczególnie w sytuacji, kiedy dwie lub więcej grupy zawodowe, na przykład związki zawodowe i rolnicy, stoją w obliczu konfliktu z powodu rzekomych różnic w interesach, na przykład z powodu obniżania cen skupu dla rolników. W takiej sytuacji niewiele dobrego robią  sofizmy zwane “wymianą opinii” czy “dzieleniem się doświadczanymi uczuciami”. Zamiast jedynie kompromisu, należy znaleźć  i zdecydowanie przedstawić w czasie debaty sprawiedliwe rozwiązanie rzekomego konfliktu; rozwiązanie, które byłoby zgodne z interesami wszystkich poważnych grup wyborców.
 Odpowiedź dla wydawałoby się sprzecznych interesów najważniejszych grup wyborców leży nie w pragmatcznych kompromisach lecz, jak na temat prawa powiedział Trasymachosowi i Glaukonowi Sokrates w dialogu Platona “Państwo”: jedyną receptą na konflikt jest trzymanie się prawdy, co w ostatnich czasach rzadko jest praktykowane przez amerykański departament sprawiedliwości. Ponieważ wiemy, że wszystkie te poważne grupy wyborców oraz słuszne interesy całego społeczeństwa  mają wspólny fundamentalny związek, celem naszym powinno być odkrycie tej prawdy, przy takim samym poświęceniu i wykorzystaniu kognitywnych sił umysłu, jakie naukowiec wykorzystuje w procesie odkrywania nowej zasady naukowej. Dla takiego wysiłku potrzebne jest nam coś o wiele lepszego niż kompromis ponad różnicami; potrzebne jest wspólne odkrycie zasady działania, która nie wymaga, by jakaś grupa wyborców poświęciła swoje interesy, ale wymaga od tej grupy osiągnięcia zrozumienia tych interesów w głębszy sposób, bardziej zbliżony do prawdy i sprawiedliwości.
 Zdolność rozwiązania takich powierzchownych konfliktów między oczekiwaniami różnych grup wyborców jest cechą, której obywatele powinni domagać się od urzędników państwowych, również prezydenta, szczególnie w warunkach kryzysu, jaki widzimy obecnie. (...)
 Jeśli pojawią się w czasie wyborów kandydaci, których będzie można przygotować na urząd prezdenta, moja rola polegać będzie na dostarczeniu ekspertyzy w sprawach dotyczących gospodarki oraz polityki zagranicznej, które zdecydują o kierunku rozwiązań obecnego pogłębiającego się  kryzysu światowej gospodarki i polityki. Innymi słowy, funkcja moja polegać będzie na sprawowaniu roli Platońskiego “króla filozofa”, czyli starszego doświadczonego eksperta, który może służyć radą młodszym kandydatom na pozycję głowy państwa.
 Uważam, że należy rozpocząć proces rekrutacji i przygotowań kilku dojrzałych potencjalnie kluczowych kandydatów. Głównym celem powinno być połączenie środków reprezentowanych przez tych wśród nas, którzy trzymają się prawdy i rozumieją zasady sprawiedliwości, aby wybrać jednego lub dwóch kandydatów, którzy mogą dostać nominację. W przeszłości wiedziano dokładnie jak wyglądać ma proces selekcji. Musimy więc wyróżnić trzy elementy służące jako podstawa wyboru dla czołowych grup elektoratu Partii Demokratycznej w tradycji Franklina Roosevelta.
 1. Po pierwsze, kandydat powinien myśleć o sprawach prawa i polityki państwa w sposób, który Sokrates w “Państwie” Platona charakteryzuje jako przywiązanie do prawdy i sprawiedliwości; odrzucić musi przeciwną postawę reprezentowaną w “Państwie” przez Trasymachusa i Glaukona. Jest to cecha umysłu, którą Apostoł Paweł, tak jak Sokrates, określa greckim słowem agape, w znaczeniu zgodnym ze znaczeniem zawartym  w listach św. Pawła do Koryntian. Apostoł Paweł wyjaśnia w nim chrześcijanom, że wszelkie twierdzenia o osobistej moralności są gołosłowne i nie lepsze od czystej hipokryzji, jeśli nie poparte są przywiązaniem do prawdy i sprawiedliwości. Przywrócenie zasadniczego pojęcia opartej na prawdzie sprawiedliwości do skorumpowanego systemu prawnego jest dziś jednym z najważniejszych zadań, od którego zależy przeżycie naszej osłabionej republiki.
 2. Po drugie, kandydat powinien mieć zdolność do samodzielnego kierowania swoimi czynami zgodnie z zasadami rozumu. Odpowiedni kandydat powinien praktykować i szanować pracę umysłową, jaką wśród naukowców pzypisujemy procesowi odkrywania i rozwiązywania paradoksów prowadzących do odkrywania nowych zasad w nauce. Kandydat na prezydenta powinien posługiwać się taką samą metodą w sprawach politycznych i społecznych, jaką naukowiec posługuje się w badaniach naukowych prowadzących do przełomowych odkryć. Ta cecha kandydata pozwoli mu na rozwiązanie pozornych konfliktów między różnymi grupami wyborców, o czym pisałem wcześniej.
 3. Po trzecie, kandydat musi połączyć dwie pierwsze cechy z kompetencją w administrowaniu tymi sferami życia kraju, które należą do zadań federalnej władzy wykonawczej, czyli realnej gospodarki i stosunków zagranicznych między suwerennymi państwami. Chociaż Prezydent William Clinton jest oceniany przeze mnie i innych, pomimo swoich słabości, jako osoba o szerokiej wiedzy i intelekcie przewyższającym jego poprzedników, oraz posiadająca lepszą orientację w historii i sprawach zagranicznych niż ci prezydenci, jego oczywisty brak wiedzy w dziedzinie gospodarki stanowi poważną lukę i skłania go do akceptowania złych rad dotyczących spraw krajowych i zagranicznych, co jest przyczyną większości jego błędów. Nowy prezydent powinien mieć wiedzę na temat ekonomii politycznej oraz związku między gospodarką a sprawami społecznymi i polityką zagraniczną, czego brakuje administracji Clintona. (...)
 Jeśli pojawią się dobrzy kandydaci na fotel prezydenta, kto zagłosuje na nich, a nie na karykatury wyprodukowane przez mass media? Gdzie podziali się obywatele, którzy mają kwalifikacje, by dokonać odpowiedniego wyboru? Jak takich obywateli należy rozwinąć? Jedynie proces dyskusji między kandydatami a wyborcami może dać odpowiedź na te pytania. Rezultat takiego procesu szerokiej i długotrwałej dyskusji wśród szeregów armii, która musi pomaszerować do urn wyborczych, dostarczy prawidłowe odpowiedzi na powyższe pytania. Taką właśnie debatę musimy dziś zacząć, aby ochronić naszą republikę przed olbrzymim niebezpieczeństwem, zagrażającym procesowi politycznemu naszego narodu.
 
 

Lyndon LaRouche
 


* początek strony

* wróć do spisu treści