Początek StronyBiuletyn InformacyjnyNowa SolidarnośćPrace LaRouchaInne dokumentyWarte zobaczeniaNasz adres: eirns@larouchepub.com
Nowa Solidarność



Maj 2002, nr 23

Świat po 11-tym września: tylko prawda wiedzie do pokoju

Wiele osób zadaje sobie dzisiaj pytanie, czy zmierzamy w kierunku kolejnej wojny światowej i czy “zderzenie cywilizacji” między islamem a światem chrześcijańskim jest rzeczywiście nieuniknione. Pracownicy Instytutu Schillera nie zaprzestają wysiłków, by nie dopuścić do eskalacji spirali konfliktów i pomimo napływających ciągle z całego świata niepokojących wieści wciąż starają się podkreślać istnienie optymistycznych alternatyw dla rozwoju światowej sytuacji. Jako jeden z nielicznych, Instytut Schillera umiejscawia przy tym akty terroru i wybuchy działań wojennych w szerokim kontekście globalnego kryzysu finansowego.

Kandydat na fotel prezydenta USA, amerykański ekonomista Lyndon LaRouche, zwrócił uwagę na związek pomiędzy terroryzmem a kryzysem finansowym już w kwietniu 2001 r. w czasie międzynarodowej konferencji w Waszyngtonie. Powiedział wtedy: “Jesteśmy dziś świadkami kryzysu całego systemu finansowego. Jeśli do końca bieżącego roku w którymś punkcie świata nie wybuchnie wojna, oznaczać to będzie koniec tego systemu.” W styczniu 2001 r. LaRouche ostrzegł, iż możliwa jest perspektywa ataków podobnych do zamachu na siedzibę WTO w 1993 r. i budynek rządowy w Oklahoma City w 1995 r. Celem zamachów byłoby odwrócenie uwagi od kryzysu finansowego i wprowadzenie w Stanach Zjednoczonych stanu wyjątkowego, aby w ten sposób uniemożliwić debatę na temat reformy upadającego systemu.

Po 11 września LaRouche był jedynym z polityków, który zdobył się na odwagę, by skrytykować tezę przypisującą autorstwo operacji Osamie bin Ladenowi. Zwrócił uwagę na fakt, że koordynacja logistyki, przygotowanie i realizacja ataków wymagały wysokiego stopnia profesjonalizmu, co pozwala przypuszczać, że w atak 11 września zaangażowane były osoby z kręgów amerykańskich sił zbrojnych i służb specjalnych. Dlatego też LaRouche określił atak na WTO i Pentagon próbą zamachu stanu wymierzoną przeciwko rządowi Stanów Zjednoczonych.

W aktualnym numerze “Nowej Solidarności” prezentujemy skróconą wersję raportu na temat ataków 11-go września. Wyjaśnienie tła tych wydarzeń, oraz zneutralizowanie organizowanej w imię racji stanu fali dezinformacji płynącej z oficjalnych źródeł, konieczne są dla powstrzymania realnie grożącego dziś wybuchu Trzeciej Wojny Światowej. Jest to pierwszy krok w kierunku powstrzymania przygotowań wojennych przeciwko państwom arabskim i całemu światu islamskiemu. Świadomość tego rośnie w coraz większym stopniu na Bliskim Wschodzie. Jest to też powodem, dla którego LaRouche staje się coraz bardziej znaną osobistością amerykańskiej sceny politycznej w krajach arabskich, czego świadectwem są liczne wywiady z jego udziałem w telewizji egipskiej, libańskiej i saudyjskiej, a także ponad 300 artykułów w głównych dziennikach arabskich odwołujących się do jego analizy tła wydarzeń 11 września. Nie ulega wątpliwości, iż jego wypowiedzi na ten temat zmieniły znacznie klimat w tym rejonie świata.

Drugim krokiem w procesie pokojowym powinno być wdrożenie nowego systemu monetarnego, a dokładnie Nowego Bretton Woods, który stałby się podstawą realizacji nowego sprawiedliwego ładu gospodarczego. Mottem tego przedsięwzięcia powinny być dla nas słowa papieża Jana Pawła VI z jego encykliki “Populorum Progressio” z 1967 roku: “Nowym mianem pokoju jest rozwój”.

Właśnie takiego nowego sprawiedliwego ładu gospodarczego oczekują społeczeństwa Argentyny, Afganistanu, Palestyny, Iraku, Somalii. Żyjący tam ludzie, a wraz nimi my sami, nie zasługują na życie w strachu przed ideologami nowego amerykańskiego imperium. Międzynarodowej oligarchii nie uda się powstrzymać bankructwa utrzymującego ją dzisiaj systemu finansowego. Po pęknięciu balona spekulacji, rozdmuchanego wokół tzw. “nowej ekonomii”, oczekiwać należy załamania kolejnego domku z kart, zbudowanego na spekulacjach amerykańskimi nieruchomościami oraz ostatecznego krachu rynku derywatów (wartości pochodnych). Tłem dla nieuchronnego bankructwa światowego kasyna jest przy tym rosnące zadłużenie publiczne Stanach Zjednoczonych, wynoszące obecnie 32 biliony (sic) dolarów. Według słów LaRouche’a, kraj ten jest kolosem na glinianych nogach i z glinianą głową.

W końcowej części tego wydania przedstawiamy szkic programowy, opisujący drogę dla Polski, umożliwiającą jej przezwyciężenie obecnego kryzysu budżetowego oraz uniknięcie losu “europejskiej Argentyny”.

Kiedy rozwieją się mgły kłamstw rozsiewanych na temat wydarzeń 11-go września, i ostatecznie obnażone zostaną chimery “wolnego rynku” i “globalizacji”, wówczas uzyskamy sposobność, aby rozpocząć realizację sprawiedliwego ładu gospodarczego dla całego świata. Na jego podstawach możliwy wówczas będzie prawdziwy dialog kultur, potrzebny dziś światu aby unicestwić doktrynę “zderzenia cywilizacji”. Idąc tą drogą, nasza cywilizacja może wkroczyć w okres rozkwitu zasługującego na miano Renesansu 21-go stulecia.

Nie ustawajmy w wysiłkach, wspólnie walczmy w imię prawdy. Bądźmy tymi, którzy przechowają nadzieję dla naszego wstrząsanego kryzysem świata. (Frank Hahn)

 

11-ty września: kłamstwo podyktowane “racją stanu”

 

Wydarzenia z 11-go września 2000-go roku zdefiniować można jako próbę przewrotu wojskowego, przeprowadzonego przez grupę spiskowców, związanych z amerykańskimi strukturami wojskowymi. Spisek ten porównywalny jest z działaniami francuskich puczystów OAS z początku lat 60-tych. Zainicjowany przez spiskowców przewrót wojskowy doprowadził światowy system równowagi sił na krawędź nuklearnej konfrontacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Te szokujące w swojej wymowie fakty zostały uznane przez administrację prezydenta Busha za nie do zaakceptowania dla amerykańskiego społeczeństwa. Z tego też powodu opracowano naprędce teorię spisku pod naczelnym hasłem “Sprawcą jest Osama bin Laden”.

 

Wieczorem 11-go września prezydent Stanów Zjednoczonych George W. Bush zaprezentował światu nieco obskurnie brzmiącą teorię spisku, wedle której Osama bin Laden oraz terrorystyczna organizacja Al-Qaida mieliby ponosić odpowiedzialność za zamachy przeprowadzone w Nowym Yorku i Waszyngtonie.

Na usprawiedliwienie prezydenta Busha możnaby przytoczyć, że wspomnianą teorię uważa on za kłamstwo konieczne, podyktowane interesem państwowym. Gdyby prawda o tym, co wydarzyło się 11-go września, została zakomunikowana opinii publicznej, mogłaby ona wywołać jeszcze większy szok niż wstrząsające sceny, przekazywane tego dnia przez stacje telewizyjne całego świata. W rzeczywistości wydarzenia te były próbą zamachu stanu, zorganizowanego przez osoby związane z amerykańskim aparatem militarnym oraz służbami specjalnymi. Bin Laden czy też jakiekolwiek islamskie grupy terrorystyczne nie były zaangażowane w planowanie tych zamachów, jakkolwiek możliwym jest, iż przy ich przeprowadzeniu posługiwano się pewną liczbą osób związanych ze środowiskami islamskimi, głównie w celu zamaskowania prawdziwych sprawców.

Każdemu, kto sądziłby, iż we współczesnym świecie demokratycznie rządzonych społeczeństw, a zwłaszcza w samych Stanach Zjednoczonych, próba przewrotu wojskowego, świadomie zakładająca olbrzymie ofiary wśród ludności cywilnej jest nie do pomyślenia, należy tu przypomnieć zamordowanie prezydenta Johna F. Kennedy’ego w roku 1963, oraz morderstwo dokonane na Robercie Kennedy w roku 1968. Niewiele brakowało, aby prezydent Ronald Reagan stracił życiu w zamachu z roku 1981. Zamach bombowy w budynku administracji państwowej w Oklahoma City w roku 1995 kosztował 168 ofiar. Wszystkie te zamachy, oficjalnie przypisywane chorym psychicznie “odizolowanym sprawcom” motywowane były w rzeczywistości chęcią zainicjowania zmian politycznych na skalę wewnątrzamerykańską bądź też międzynarodową.

Motywem zamachów z 11-go września była również próba wymuszenia zmian strategii politycznej w skali światowej.

Lyndon LaRouche, który od pierwszych chwil trafnie rozpoznał charakter wydarzeń z 11-go września, nie opierał bynajmniej swoich analiz na próbach semikryminalistycznych dociekań, od początku skazanych na błądzenie po omacku. Utrzymywane w ścisłej tajemnicy planowanie oraz przeprowadzenie działań o wymiarze zamachu stanu, odbywające się w zamkniętym, niedostępnym dla opinii publicznej środowisku aparatu wojskowego oraz tajnych służb, niemożliwe jest do obnażenia za pomocą zwykłych metod kryminalistycznych. Z tego też powodu nie jesteśmy w stanie w tym opracowaniu podać nazwisk, adresów oraz stopni służbowych ludzi odpowiedzialnych za zbrodnie z 11-go września. Najnowsza historia dostarcza nam jednak przykładów spisków wojskowych, dążących do zbrojnego przejęcia władzy, organizowanych pośrodku demokratycznych społeczeństw. W tym miejscu należy przypomnieć francuską “Organisation d’Armee Secret” (OAS). Na początku lat 60-tych OAS, skupiająca w swych ramach przedstawicieli korpusu oficerskiego, członków rządu oraz pracowników tajnych służb, podjęła próbę zbrojnego obalenia rządu oraz zamordowania prezydenta Charlesa de Gaulle.

Plan operacyjny

Jeśli uważnie przyjrzeć się przebiegowi wydarzeń z 11-go września, łatwo można stwierdzić, iż przebiegały one według ściśle zaplanowanej choreografii - innymi słowy, podług profesjonalnie skonstruowanego planu sztabowego. Można w tym miejscu zakładać, iż sama faza planowania, organizacji oraz utajniania zamachów zajęła mniej więcej dwuletni okres czasu. Zamachy zaplanowane zostały ściśle według założeń kompleksowych operacji militarnych. Współdziałanie poszczególnych komponentów wydarzeń 11-go września - wybór celów, sekwencja poszczególnych ataków, opracowanie plastycznych “strategii awaryjnych” na wypadek możliwych zakłóceń przebiegu akcji - zostało zaprojektowane w ten sposób, aby jak najbardziej zmaksymalizować efekt całej operacji.

Ostatecznym celem zamachów nie było bynajmniej zniszczenie “symboli Stanów Zjednoczonych”: bliźniaczych wież World Trade Center, Pentagonu oraz Białego Domu. Celem zamachów nie było też unicestwienie możliwie wielkiej ilości istnień ludzkich, co możnaby osiągnąć w znacznie większej skali na wiele innych sposobów. Atak ten miał na celu zorganizowanie dogodnej sytuacji wyjściowej dla przeprowadzenia wojskowego zamachu stanu.

Gdyby oficjalne wyjaśnienia wydarzeń z 11-go września były zgodne z prawdą, przebieg zamachów musiałby być zupełnie inny, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oficjalna wersja definiuje jako cel ataków zniszczenie “amerykańskich symboli narodowych” przy jednoczesnym wywołaniu możliwie dużych strat ludzkich i materialnych. Gdyby tego rodzaju cele stały za wydarzeniami z 11-go września, wówczas wszystkie cztery obiekty zamachów musiałyby zostać zaatakowane już około godziny 9-tej rano. Cztery tak zwane “islamskie grupy zamachowców” powinny były próbować osiągnąć swoje cele ataków możliwie najkrótszą drogą i w możliwie jak najkrótszym czasie, gdyż każda dodatkowa minuta lotu pomnażała ryzyko dla przebiegu całej operacji, zwiększając prawdopodobieństwo oporu ze strony załóg samolotów oraz pasażerów, możliwych trudności technicznych, wykrycia zmienionych kursów przelotu przez kontrolę naziemną, wreszcie perspektywy zestrzelenia porwanych samolotów przez myśliwce czy też inne środki obrony przeciwlotniczej.

Przebieg wydarzeń

Tym niemniej, odstęp czasowy pomiędzy uderzeniem w północną wieżę World Trade Center a atakiem na Pentagon wyniósł bez mała pełną godzinę. Gdyby przelot samolotu UA 93 nie został przerwany o godzinie 11.03 w wyniku jego katastrofy (lub być może zestrzelenia), i gdyby samolot ten osiągnął swój cel - czyli Biały Dom - wówczas atak ten nastąpiłby bez mała dwie godziny po pierwszym zamachu w Nowym Yorku. Jak należy wyjaśnić ową zastanawiająco wydłużoną sekwencję zamachów?

Siedemnastominutowy odstęp czasowy pomiędzy uderzeniami w północną i południową wieżę World Trade Center tłumaczy się dosyć prostymi powodami. Po pierwsze, odstęp ten umożliwiał zwiększenie strat w ludziach, poprzez przyłączenie do ich liczby sił ratunkowych oraz przygodnych widzów. Po drugie, i co ważniejsze, odstęp ten umożliwił zmaksymalizowanie osiągniętego efektu w środkach masowego przekazu. W chwili drugiej kolizji z budynkiem World Trade Center operatorzy stacji telewizyjnych znajdowali się już na miejscu wydarzeń, a atak transmitowany był na żywo do światowych sieci telewizyjnych.

Mniej więcej w tym właśnie momencie zainicjowano również działania kryzysowe w obrębie administracji amerykańskiej. W Białym Domu, Pentagonie, oraz w innych ośrodkach administracji państwowej zwołano posiedzenia kryzysowe, których celem była ocena sytuacji oraz opracowanie bieżących dyrektyw. Z niewytłumaczalnych powodów pominięto jednak przy tym wydanie dyspozycji odnośnie tych właśnie środków, które konieczne byłyby dla ochrony obszaru powietrznego nad stolicą Stanów Zjednoczonych Waszyngton, ze wszystkimi znajdującymi się tam placówkami o centralnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. Dzięki temu faktowi o godzinie 9.38, jeszcze w trakcie gorączkowych obrad sztabów kryzysowych, samolot AA 77, lecący na poziomie wierzchołków drzew, uderzył w Pentagon.

Doraźnym celem tego ataku było najprawdopodobniej jak najdalej idące zniszczenie bądź też sparaliżowanie osobowych i technicznych struktur dowódczych Pentagonu. Nie wiemy, w jakim stopniu cel ten został osiągnięty. Znana jest jednak wypowiedź ministra obrony Donalda Rumsfelda, w której opisuje on, jak w pierwszych chwilach po uderzeniu samolotu uczestniczył on w ratowaniu ofiar znajdujących się w zniszczonym skrzydle budynku. Wydaje się być zatem usprawiedliwionym założenie, iż stuktury dowódcze Pentagonu przynajmniej przez jakiś czas nie były w stanie wypełniać swoich funkcji.

Atak na Pentagon zainicjował reakcję łańcuchową, która w niewielkim tylko stopniu została ujawniona opinii publicznej. Strategiczne systemy obrony nuklearnej Stanów Zjednoczonych zostały postawione w stan najwyższego pogotowia, na poziomie bezpośrednio poniżej rozkazu “Def-Con3” - czyli ataku nuklearnego. Przekazano również rozporządzenia gotowości bojowej do wszystkich amerykańskich ośrodków wojskowych na całym świecie.

W krótki czas po tym również rosyjskie siły nuklearne zostały postawione w stan gotowości bojowej. Po raz pierwszy od czasu wojny Jom Kippur z października 1973 roku doszło zatem do stanu potencjalnej nuklearnej konfrontacji pomiędzy dwoma potęgami atomowymi. Obłędny scenariusz nowego “kryzysu kubańskiego” stał się rzeczywistością. Tym razem jednak realizowany był on na tle absolutnie chaotycznej sytuacji w Waszyngtonie. Zaktywowane zostały “telefony alarmowe” - bezpośrednie linie łączące sztaby rosyjski i amerykański. Rosjanie usiłowali uzyskać informacje o tym, co w danej chwili odbywa się w Stanach Zjednoczonych, oraz co było motywem postawienia w stan gotowości bojowej amerykańskich sił nuklearnych.

Łatwo można sobie wyobrazić napięcie i gorączkową aktywność, jakie miały miejsce w Białym Domu po ataku na Pentagon. Prezydent George Bush kilkakrotnie zadeklarował publicznie, iż właśnie Biały Dom był czwartym celem ataków z 11-go września. Gdyby przelot samolotu UA 93 przebiegł według planu zamachowców, wówczas Biały Dom zostałby trafiony około godziny 9.30, jeszcze w czasie trwania gorączkowych negocjacji, mających ostudzić powstałą zaognioną sytuację pomiędzy Rosją a Stanami Zjednoczonymi. Równie łatwo jest wyobrażalne, do jakiego stopnia wzrósłby chaos decyzyjny w obrębie administracji amerykańskiej po zaatakowaniu Białego Domu i możliwej śmierci kluczowych doradców prezydenta w obrębie Urzędu prezydenckiego oraz Narodowej Rady Obrony. Konsekwencje takiego rozwoju wypadków mogłyby się okazać niewypowiedzianie tragiczne dla całej planety.

Sam prezydent znajdował się w tym czasie na Florydzie, przy czym wiele wiarygodnych przesłanek pozwala wnioskować, iż maszyna prezydencka Air Force One była również możliwym celem ataku. Wiceprezydent Cheney, minister sprawiedliwości Ashcroft, minister obrony Rumsfeld oraz doradca prezydenta do spraw polityki wewnętrznej Karl Rove publicznie zadeklarowali, iż około godziny 10-tej rano sprawcy zamachów, w rozmowie telefonicznej odbytej na pokładzie maszyny prezydenckiej, w wiarygodny sposób zademonstrowali swoją znajomość tajnych szyfrów operacyjnych oraz procedur, znanych tylko wybranym członkom administracji Białego Domu oraz najwyższym oficerom Pentagonu. Minister spraw zagranicznych Powell przebywał w tym czasie z wizytą w Peru. Szef Stabu Generalnego, gen. Hugh Shelton, znajdował się akurat na pokładzie samolotu lecącego nad Atlantykiem w kierunku Europy.

Co gorsza, po porannych wydarzeniach 11-go września i poważnym zakłóceniu zdolności operacyjnych struktur przywódczych w Waszyngtonie, nie można już było wychodzić z założenia, że wszystkie człony dowódcze amerykańskich sił zbrojnych znajdują się nadal pod kontrolą prezydenta oraz szefów sztabów. Możliwym stało się pytanie, czy zamachowcy nie przejęli kontroli nad niektórymi zdecentralizowanymi segmentami struktur rozkazowych w obrębie amerykańskich sił nuklearnych. Scenariusz taki jest możliwy, gdyż na wypadek likwidacji regularnej hierarchii dowódczej plany operacyjne przewidują aktywowanie zastępczych, tak zwanych “pre-designated” hierarchii rozkazowych.

Tego, jak bardzo prawdopodobnym w ocenie sztabu prezydenckiego był taki właśnie rozwój wypadków, dowodzi fakt, iż prezydent Bush bezpośrednio po otrzymaniu wiadomości o zamachach zmuszony był udać się centralnego ośrodka dowódczego nuklearnych sił strategicznych w bazie lotniczej Offutt Air Force Base w stanie Nebraska - oddalonej o ponad 2000 kilometrów od Waszyngtonu - aby upewnić się, czy wszystkie człony nuklearnej struktury dowódczej znajdują się nadal pod kontrolą rządu.

W czasie lotu do Offutt prezydent Bush oraz rosyjski prezydent Władimir Putin przeprowadzili rozmowę telefoniczną, która zapobiegła dalszej eskalacji amerykańsko-rosyjskiej konfrontacji nuklearnej. jeszcze zanim doszło do tej rozmowy rosyjskie dowództwo przerwało wszystkie ćwiczenia rakietowe, które przeprowadzane były tego dnia przez rosyjskie siły zbrojne. Putin zagwarantował Bushowi, iż wobec wypadków w Stanach Zjednoczonych zamierza on natychmiast odwołać alarm bojowy dla rosyjskich sił nuklearnych. Fakt odbycia tej rozmowy został w późniejszym czasie trzykrotnie oficjalnie potwierdzony przez prezydenta Busha, w tym także w obecności samego Putina w czasie jego wizyty w Waszyngtonie.

Wczesnym popołudniem 11-go września w bazie Offutt. Jego obecność zagwarantowała, iż amerykański potencjał uderzeniowy znalazł się w pełni pod kontrolą uprawnionego do tego dowództwa. Można powiedzieć, że od tego momentu kontrolę nad rozwojem sytuacji w Stanach Zjednoczonych znowu przejęły organy konstytucyjne z prezydentem na czele. Bezpośrednie cele zamachowców zostały tym samym zniweczone. krótko po przybyciu do Offutt prezydent Bush przeprowadził pierwszą ze swoich video konferencji, aby naradzić się ze swoimi waszyngtońskimi współpracownikami oraz niektórymi członkami rządu.

W obliczu tych faktów można lepiej zrozumieć, iż rankiem 11-go września wiele czynników skazywało na to, iż przeprowadzenie przewrotu wojskowego w Stanach Zjednoczonych mogłoby mieć najzupełniej realne szanse powodzenia. Do przewrotu tego nie doszło, gdyż udaremniony został atak na Biały Dom, a bezpośrednia rozmowa telefoniczna prezydentów Busha i Putina zakończyła fazę nuklearnej konfrontacji pomiędzy Ameryką i Rosją.

Tym niemniej, nie można niestety wskazywać na “szczęśliwe zakończenie” tych wydarzeń. Tak zwana “polityczna analiza” wypadków tego dnia zapoczątkowała cały łańcuch w pewnym sensie zrozumiałych, lecz przy tym nie mniej tragicznych w skutkach błędnych decyzji. Zamiast prawdy o wydarzeniach zaprezentowano narodowi amerykańskiemu oraz całemu światu kłamstwo podyktowane “racją stanu”, zatytułowane “Sprawcami są bin Laden i jego organizacja Al-Qaida”. Decyzja ta uruchomiła reakcję łańcuchową błędnych posunięć strategicznych w następnych miesiącach, oraz do chwili obecnej powoduje przechylanie się globalnej sytuacji strategicznej w stronę scenariusza “wojny pomiędzy cywilizacjami” - przewidywanej zresztą w planach samych zamachowców.

Kluczowe pytania

Na tle zakreślonej tutaj choreografii wydarzeń z dnia 11-go września należy postawić następujące pytania:

Kto dysponuje wystarczającymi możliwościami, aby skrycie zaplanować i przeprowadzić tak skomplikowaną operację?

Jakiego rodzaju intelektualne, ideologiczne i socjologiczne założenia mogą stać się podłożem dokonania tego rodzaju czynów?

Jakiego rodzaju ekonomiczne, polityczne oraz strategiczne czynniki mogą w bezpośredni sposób wpłynąć na decyzję realizacji przygotowanych zamachów?

Jaki miałby być ostateczny rezultat zamachów?

Odpowiedzi na pierwsze i ostatnie z pytań są stosunkowo łatwe do znalezienia. Odpowiedzi tych udzielił Lyndon LaRouche już w samym dniu zamachów w trakcie wywiadu radiowego, przeprowadzanego na żywo jednocześnie z momentem ataków. Odpowiedzi te odnaleźć można także w analizie autorstwa LaRouche’a, opublikowanej pod tytułem “Zbigniew Brzeziński i 11-ty września”. Trzecie z postawionych tu pytań analizowane było przez nas w artykule “Ekonomiczno-strategiczne kulisy zamachów z 11-go września”, opublikowanym w zbiorze studiów agencji EIRNA “Przezwyciężyć kryzys systemowy”.

Znacznie trudniej jest sformułować odpowiedź na drugie pytanie. Z tego właśnie powodu pytanie te postawiliśmy w centrum niniejszego zbioru analiz. Wychodząc z założenia, iż członkowie aparatu militarnego oraz tajnych służb stoją za planowaniem i przeprowadzeniem zamachów, zadajemy sobie pytanie, jakiego rodzaju procesy myślowe zachodzą w umysłach tych ludzi? Jakim obrazem świata posługują się w swoich rozważaniach? Jakiego rodzaju reguły moralne usprawiedliwiają “konieczność” ich poczynań? Jak wyglądają intelektualne źródła inspiracji tych ludzi oraz ich osobiste wzorce naśladowań? Co stanowi socjologiczny kontekst ich poczynań?

Huntington i “amerykańska OAS”

Przy poszukiwaniu odpowiedzi na postawione tutaj pytanie nieodzowna jest bliższa analiza postaci oraz działalności Samuela P. Huntigtona, na co wskazuje także LaRouche we wspomnianym tutaj opracowaniu. Powszechnie wiadomym faktem stało się w międzyczasie, iż Huntington jest jednym z głównych ideologów doktryny “wojny cywilizacji”, będąc tym samym zaangażowany w realizację tej właśnie doktryny strategicznej, która stanowi punkt wyjściowy wydarzeń z 11-go września.

Huntington jest jednocześnie wiodącym ideologicznym “kapelanem” reakcyjno-utopijnych kręgów w obrębie amerykańskich sił zbrojnych oraz służb wywiadowczych. Opublikowana przez Huntingtona książka “The Soldier and the State” (Żołnierz i państwo) stała się swego rodzaju “Biblią” amerykańskiej kasty zawodowych oficerów, która w swoim własnym rozumieniu stanowi “państwo w państwie”. “The Soldier and the State” ukazała się w 1958 roku i doczekała się od tej pory osiemnastu nowych wydań.

Huntington urodził się w Nowym Yorku w roku 1927. Studiował nauki polityczne na uniwersytetach w Yale i Chicago. W 1952 roku objął stanowisko Assistent Professor of Government na Uniwesytecie Harvard. Po ukazaniu się książki “The Soldier and the State” nieoczekiwanie opuścił Harvard. W roku 1962 Huntington powrócił do Harvardu, do dzisiaj pozostając profesorem na wydziale “nauk rządowych” (Faculty of Government). Podobnie jak Zbigniew Brzeziński, Henry Kissinger oraz McGeorge Bundy Huntington zaliczał się do najbliższego grona wychowanków profesora tej uczelni Williama Yandell Elliot.

Książka Huntigtona “The Soldier and the State” nie jest bynajmniej klasycznym opracowaniem naukowym. Huntington bez wątpienia przeczytał sporo literatury źródłowej, przewertował wiele akt - słowem, posługiwał się typowym aparatem metodologicznym służącym tworzeniu analiz historycznych. Jednakże książka ta jest w pierwszym rzędzie oparta na zbiorze ideologicznych przekazów - możnaby rzec instrukcji - i czytając ją ma się wrażenie, że powstała ona na zlecenie właśnie tej zawodowej kasty wojskowej, która wysławiana jest na jej stronach.

Kasta zawodowych żołnierzy

“Profesjonalizm” to ulubione pojęcie, jakim posługuje się Huntington na łamach swojej książki, wysoko przez niego cenione - oprócz wojskowych Huntington skłonny jest przypisywać przymiotnik “profesjonalny” jedynie bankierom i prawnikom. Owo zamiłowanie do profesjonalizmu ma u Huntingtona głębsze przyczyny, z których jedną jest fakt, iż jego zdaniem te fragmenty konstytucji Stanów Zjednoczonych, które definiują zagadnienia wojskowości oraz bezpieczeństwa narodowego, są z gruntu błędne, przestarzałe, lub po prostu zbędne. Szczególnie obce jest mu zakotwiczone w konstytucji amerykańskiej pojęcie “wojska obywatelskiego” (citizen-soldier), na którym opiera się obowiązek powszechnej służby wojskowej oraz służby rezerwowej. Te właśnie sformułowania konstytucji USA są według Huntingtona “stale obecną przeszkodą dla wypracowania profesjonalnej doktryny militarnej”. Wojsko obywatelskie, złożone z poborowych oraz rezerwistów, jest z konieczności amatorskie, zarówno intelektualnie jak i technicznie niezdolne do efektywnego wypełniania zadań dla zagwarantowania bezpieczeństwa narodowego. Dla tego celu jedynie konieczna jest zdaniem Huntingtona kasta zawodowych żołnierzy, dysponująca swoją własną, odrębną od reszty społeczeństwa ideologią oraz swoją własną “etyką zawodową”. “Profesjonalny” zawodowy żołnierz przewyższa w obszarze swoich kompetencji zarówno zwykłego obywatela, jak i polityka.

Odizolowana od reszty społeczeństwa mentalność zawodowych żołnierzy, oraz wywodzące się z niej wzorce postępowania, zakładają przede wszystkim konieczność rygoru połączonego z zasadą bezwzględnego posłuszeństwa. Według tego światopoglądu człowiek jest istotą w każdej chwili gotową do przemocy, żądną władzy i posiadania. Definicja człowieka, którą posługują się zawodowi żołnierze, jest z tego powodu pesymistyczno-darwinistyczna. Poczynaniom państw leżą u podłoża te same motywy co u poszczególnych ludzi, co zbiega się zresztą z nauką Tomasza Hobbesa, przedstawioną w jego “Lewiatanie”. Z tego samego powodu wojny są nie do uniknięcia. W ramach przebiegu procesu historycznego możliwe są co prawda zmiany, nie należy jednak mówić o postępie odbywającym się w historii ludzkości. Proces historyczny podlega cyklicznym prawom powrotu do tego samego punktu. Dodatkowymi czynnikami, składającymi się na fundament ideologiczny zawodowego żołnierza, są tak zwane “niezmienne fakty geograficzne” - czyli uwarunkowania geopolityczne.

Szczególnie paradoksalny jest w tym kontekście fakt, iż Huntington swój ideał zawodowej kasty wojskowej stara się ulegitymować za pomocą odwołań do Scharnhorsta, Clausewitza i Moltkego, prezentując ich jako rzekomych “ojców“ koncepcji zawodowego wojska. Huntington wydaje się przy tym wychodzić z założenia, iż jego angielskojęzyczna publiczność nigdy nie zapozna się z dziełami dla przykładu Scharnhorsta, i w związku z tym nigdy nie zakwestionuje tych obskurnych twierdzeń. Trudno o bardziej absurdalne argumenty niż nazywanie twórcy wojska obywatelskiego w Prusach, twórca korpusu oficerskiego kształconego według pryncypiów klasyki i humanizmu, inicjatorem powstania zawodowej kasty wojskowej. Z lekceważeniem, a wręcz pogardą wypowiada się Huntington na temat Budeswehry oraz jej ideału oficera obdarzonego “wewnętrzną zdolnością przywódczą” (Innere Führung). Przykład Budeswehry Huntington nazywa “regresją” ku “bardziej prymitywnym formom związków cywilno-wojskowych”, mającym nieuchronnie prowadzić do nadmiernego upolitycznienia sił zbrojnych oraz “osłabienia siły uderzeniowej”. Nie może także zaskoczyć zarzut stawiany przez Huntingtona uczestnikom zamachu na Hitlera 20-go lipca 1944 roku, którzy jego zdaniem poświęcili pryncypia wojskowego profesjonalizmu dla obcej prawdziwemu żołnierzowi działalności politycznej.

Nienawiść wobec tego, co obce

Na jednej z pierwszych stron “The Soldier and the State” znajdujemy cytat z powieści “Martwa laguna” autorstwa Michaela Dibdina: “Nie ma prawdziwych przyjaciół bez prawdziwych wrogów. Jeżeli nie jesteśmy w stanie nienawidzić tego, co jest nam obce, tego, czym sami nie jesteśmy, nie możemy też prawdziwie kochać nas samych. Takie są oto prastare prawdy, odkrywane przez nas na nowo po stuleciu pełnym świętoszkowatych sentymentów. Każdy, kto prawdę tę odrzuca, neguje tym samym fundament istnienia swojej własnej rodziny, swoich następców, swojej kultury, swojego prawa do miejsca na ziemi, wreszcie swoją własną tożsamość.”

Ten sam obraz świata odnajdujemy ponowne po czterech dziesięcioleciach w traktacie Huntingtona “Zderzenie cywilizacji” (The Clash of Civilizations), gdzie czytamy między innymi: “Fundamentalne podziały ludzkości, powodowane różnicami etnicznymi, religijnymi i kulturowymi pozostaną niezmiennie aktualną, stając się zarzewiem nowych konfliktów... Cywilizacje definiować można jako ostatnie z realnie istniejących plemion, a konflikt pomiędzy cywilizacjami to wojna plemienna na skalę globalną... Związki, nawiązujące się pomiędzy pojedynczymi grupami ludzi należących do odmiennych cywilizacji... nigdy nie nabiorą bliskiego charakteru, a regułą pozostanie wzajemna obcość i wrogość.”

Szczególną sympatią darzy Huntington mityczny obraz 19-wiecznych Stanów Skonfederowanych. Porządek społeczny stanów Konfederacji oparty był na rozległych latyfundiach, skupiających większą część obszaru uprawnego w rękach nielicznych uprzywilejowanych, niewolnictwie oraz rasizmie. Huntington jednakże wręcz ubóstwia tę właśnie “feudalną romantykę”, będącą dla niego naśladownictwem “średniowiecznego ideału rycerskiego”, z nostalgią wyrażając się o “angielskim wzorcu gentlemana”, życiu rolniczym oraz “wojennym modelu wychowania” amerykańskiego Południa.

“W okresie poprzedzającym wybuch wojny domowej jedynie Południe przechowywało ideał wojskowego profesjonalizmu... Korzenie współczesnego amerykańskiego ideału wojska zawodowego tkwią w konserwatywnej ideologii dziewiętnastowiecznych południowych stanów” - pisze Huntington. Dla przykładu, “Southern Literary Messenger” wydawał w okresie tym dalekosiężne opracowania dotyczące zagadnień wojskowych. Południowym stanom z połowy 19-go stulecia przypada zasługa ukształtowania intelektualnych podstaw amerykańskiej wojskowości - co do dziś pozostaje “nieoszacowaną intelektualną spuścizną”. Amerykańską wojnę domową Huntington nazywa co prawda “tragicznym wydarzeniem”, próżno jednak byłoby szukać na stronach jego książki jasno sformułowanego potępienia zdrady stanu i rebelii, jakich dopuścili się konfederaci przeciwko porządkowi konstytucyjnemu Stanów Zjednoczonych.

Wojsko zawodowe i tak zwany “kryzys demokracji”

Idealny żołnierz zawodowy jest z natury apolityczny, gotowy do bezwarunkowego wykonania każdego rozkazu. Przykładami tego typu żołnierza są dla Huntingtona amerykańscy Marines czy też francuska Legia Cudzoziemska. Tam niemniej, jak pisze Huntington, w sytuacjach, kiedy społeczeństwo wraz ze stojącymi na jego czele politykami zaczyna zdradzać postępujące symptomy degeneracji ideologicznej oraz “moralnego zmiękczenia”, armia zawodowa zobowiązana jest przejąć odpowiedzialność za bieg losów państwa. Jak twierdzi Huntington, w czasie Drugiej Wojny Światowej amerykański Sztab Generalny kontrolował w bezpośredni sposób nie tylko przebieg samych operacji strategicznych, lecz wpływał także na całokształt polityki zagranicznej USA oraz wyznaczał dyrektywy dla kluczowych gałęzi gospodarki. Z aprobatą Huntington cytuje przy tym wypowiedź admirała Leahy z roku 1945: “Dowódcy połączonych sztabów nie podlegają obecnie jakiejkolwiek cywilnej kontroli.”

Według twierdzeń Huntingtona, wpływ kasty wojskowej na kształtowanie procesów państwowych uległ dalszemu wzmocnieniu w czasie prezydentury Harry’ego Trumana. W bezpośrednim okresie powojennym “wiele postaci sfery wojskowej osiągnęło taki poziom autorytetu oraz taki zasięg wpływów, jaki nigdy dotąd nie był udziałem wojskowych na amerykańskiej scenie politycznej”. Wzrost wpływu wojska ułatwiał także fakt, iż wielu byłych wysokich rangą oficerów zajęło czołowe pozycje w życiu politycznym i gospodarczym. Ale nawet w tym okresie Stany Zjednoczone miały do czynienie z problemem, jak nazywa to Huntington, iż “przy wyznaczaniu kierunku dla amerykańskiej polityki myślenie oparte na wojskowych pryncypiach zbyt słabo dochodziło do głosu”.

Zawodowy żołnierz instynktownie nienawidzi “idealizmu”, który w darwinistycznym świecie Tomasza Hobbesa czyni człowieka niezdolnym do walki o przetrwanie. Szczególnie zaciekle atakuje Huntington tych spośród wojskowych, którzy czują się zobowiązani do działania na rzecz pewnej misji ideowej, oraz starają się popierać rozwój w dziedzinach kulturowych i socjogospodarczych. Szczególną odrazą darzy Huntington przy tym generała Douglasa MacArthur. MacArthur był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych dowódców wojskowych 20-go stulecia. Proporcje pomiędzy ograniczonymi środkami, jakimi dysponował MacArthur, pomiędzy poniesionymi stratami a rozmiarem odniesionych przez niego zwycięstw są bez przykładu w historii dwudziestowiecznej wojskowości. Huntington nienawidzi genialności dowódców wojskowych, wyrażającej się w przekraczaniu ścisłych granic ideologicznego korsetu kasty “zawodowców”.

Przepaść pomiędzy “duchem zawodowego żołnierza” a pozostającym poza murem koszar cywilnym “zliberalizowanym” światem opisuje Huntington na ostatnich stronach ““The Soldier and the State”. W prawdziwie baśniowych kolorach Huntington przedstawia amerykańską akademię wojskową West Point, przeciwstawiając ją leżącemu w sąsiedztwie miasteczku Highland Falls:

“Budynki Highland Falls nie wchodzą w skład żadnej wyższej, przemyślanej całości - są po prostu luźnym zbiorem nie związanych ze sobą konstrukcji, przypadkowo stojących jedna obok drugiej, pozbawionych jakiegokolwiek wspólnego, łączącego ich celu. Przekraczając południową bramę wojskowego obszaru zamkniętego West Point wkraczamy do zupełnie innego świata. Wszędzie dookoła wyczuwa się spokojny porządek. Żadna z części tego świata nie jest samotna, istniejąca sama dla siebie, wszystkie akceptują swoje podporządkowanie jednoczącej je wyższej całości. Piękno i użyteczność łączą się w szarym kamieniu. Wypielęgnowane trawniki otaczają niewielki, zadbane domki, z których każdy oznaczony jest nazwiskiem i stopniem służbowym jego mieszkańca. Wszystkie budynki łączy wspólny plan, według którego powstały, a samo ich położenie oraz materiał, z jakiego zostały zbudowane, symbolizują rangę, jaką w tym planie zajmują: kamień i cegła dla wyższych stopniem oficerów, drewno dla niższych szarż. Cały obszar przeniknięty jest rytmem i harmonią, dochodzącymi do głosu, gdy zbiorowa wola zastępuje indywidualną anarchię. West Point to wspólnota na rzecz jednego celu, wspólnota, w której działania ludzi regulowane są przez powszechnie uznany kodeks, będący dziełem wielu pokoleń. Nie ma tu miejsca na zadufanie czy indywidualizm - reguły wspólnoty chronią każdego przed błędem fałszywej samooceny, przeceniania swojej rzeczywistej wartości. Wypełnienie rozkazu jest tu źródłem wewnętrznego pokoju, podporządkowanie dyscyplinie źródłem zasłużonej satysfakcji, uczestnictwo we wspólnocie źródłem bezpieczeństwa...

West Point jest wcieleniem wojskowego ideału w jego najlepszym wydaniu, Highland Falls to ucieleśnienie najbanalniejszych aspektów amerykańskiego stylu życia. West Point to szara wyspa pośrodku morza pstrokacizny, to Sparta pośrodku Babilonu. I czyż można zaprzeczyć, iż cnoty ducha wojskowego - lojalność, poświęcenie, gotowość do służby - są tymi właśnie, których Ameryka najpilniej dziś potrzebuje? Czy zdyscyplinowany porządek West Point nie obiecuje dziś światu więcej niż krzykliwy indywidualizm, tłoczący się na ulicach miast? Na żołnierzach, obrońcach porządku społecznego, przypada dziś wielka odpowiedzialność...”

Zbigniew Brzeziński, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta Jimmy’ego Cartera, wychowawca byłej minister spraw zagranicznych Madeleine Albright oraz ideolog amerykańskiego neoimperializmu, wprowadził w latach 70-tych Huntingtona do grona uczestników obrad Komisji Trylateralnej. Huntington uczestniczył w pracach przygotowujących wydanie w roku 1975 zbioru analiz Komisji Trylateralnej pod tytułem “Kryzys demokracji”. Huntington twierdzi tam, iż Stanom Zjednoczonym zagraża, jak to sam nazywa, “nadmiar demokracji”. “Efektywność funkcjonowania systemu demokratycznego zależna jest także od stopnia swego rodzaju apatii czy też niezaangażowania ze strony jednostek i ugrupowań społecznych... Mniejszości, znajdujące się do tej pory na obrzeżach społeczeństwa, jak dla przykładu czarni obywatele, są w obecnej chwili w pełni zaangażowane w kształtowanie systemu politycznego. Powstaje jednak przy tym ryzyko przeciążenia tegoż systemu nadmiarem żądań i zadań, które nazbyt rozszerzą jego obszar kompetencji oraz podminują jego autorytet... W dzisiejszych czasach wydaje się być udowodnionym fakt istnienia sensownych granic dla rozwoju gospodarczego. Możliwym jest zatem także istnienie sensownych barier dla rozszerzania struktur demokratycznych.”

Profesor Wilfried von Bredow opublikował niedawno swój komentarz dotyczący zagrożeń płynących z rosnącego wpływu ideologii “neoprofesjonalizmu” w obrębie amerykańskich sił zbrojnych. W artykule “Franfurter Allgemeine Zeitung” z 18-go stycznia tego roku von Bredow pisze: “Duchowym ojcem idei neoprofesjonalizmu jest amerykański politolog Samuel Huntington.” Von Bredow zwraca uwagę na ryzyko “mutacji” sił zbrojnych USA w kierunku swego rodzaju “nieobliczalnego i niekontrolowalnego czynnika”. Sfery polityczne coraz bardziej zatracają umiejętność kontrolowania sił zbrojnych, w konsekwencji pozostawiając wojskowym nieskrępowane pole do działania. Pozostawieni sobie samym wojskowi coraz bardziej zwiększają swój dystans wobec cywilnego społeczeństwa. Obecne siły zbrojne znajdują się na etapie przekształcania się w rodzaj autonomicznej organizacji, z pogardą i goryczą spoglądającej na coraz bardziej zdegenerowanych cywilów.

Pomimo faktu, iż wzorzec żołnierza zawodowego przechowuje ideał apolityczności i bezpartyjności, neoprofesjonalizm wojskowy lat 90-tych uległ wyraźnemu upolitycznieniu. Oznacza to, iż system demokratyczny staje w obliczu niezbyt wygodnego faktu, iż w obrębie jego własnych sił zbrojnych coraz wyraźniej dochodzi do głosu ideologia gardząca normami życia cywilnego, znacznie wyżej wartościująca swoje własne cele. Kiedy powstały w ten sposób dystans dotrze do pewnego daleko posuniętego punktu, bardzo trudna będzie ponowna reintegracja sił zbrojnych w obrębie demokratycznego społeczeństwa.

Artykuł von Bredowa nie nawiązuje w bezpośredni sposób do wydarzeń z 11-go września. Tym niemniej, ostrzeżenie przed rosnącym w Stanach Zjednoczonych “wojskowym neoprofesjonalizmem” należy umiejscawiać także i w kontekście tych wydarzeń. To właśnie opiewane przez Huntingtona środowisko zawodowych wojskowych wymienia także Lyndon LaRouche w swojej analizie zmierzającej do nazwania rzeczywistych sprawców zamachów z 11-go września.

Brzemienne w skutki kłamstwo

Powróćmy w naszych rozważaniach do samej daty 11-go września, do chwili pierwszej video konferencji prezydenta Busha, przeprowadzonej z bazy lotniczej Offutt. Zapewne w czasie tej właśnie konferencji podjęta została decyzja o zatajeniu przed społeczeństwem amerykańskim i światową opinią publiczną prawdy o tam, co tego dnia rzeczywiście miało miejsce. Jak sformułował to Winston Churchill, jeżeli prawda okazuje się być zbyt brutalna lub zbyt ważąca dla interesu państwowego, musi ona zostać otoczona “gwardią przyboczną kłamstw”. Lyndon LaRouche wyraził swoje do pewnego stopnia zrozumienie dla motywów, jakimi kierowali się Bush i jego doradcy przy sformułowaniu “kłamstwa podyktowanego racją stanu”, zaprezentowanego światu wieczorem 11-go września w przemowie telewizyjnej prezydenta.

Także i rosyjskie kierownictwo pod przewodnictwem prezydenta Putina oraz inne rządy, dobrze poinformowane o rzeczywistym przebiegu wydarzeń, zaakceptowały - przynajmniej jak dotąd - oficjalnie przedstawioną wersję wypadków. Tym niemniej LaRouche podkreśla, iż pozostawanie przy oficjalnie ogłoszonej wersji może zaskutkować nader tragicznymi wydarzeniami i przyczynić się do powstania znacznie bardziej kompleksowych problemów niż te, którym obecna wersja miałaby zapobiec. LaRouche konsekwentnie obstaje przy stwierdzeniu, iż nie istnieje żadna “lepsza” alternatywa dla prawdy.

Poniżej przytaczamy wybrane przykłady międzynarodowych reakcji, sygnalizujących, iż opinia światowa aż nazbyt dobrze poinformowana jest o prawdziwym charakterze wydarzeń z 11-go września. Rządy wielu państw europejskich nie są bynajmniej gotowe ślepo podążać do wytyczonego przez puczystów celu globalnej “wojny cywilizacji”, i dają temu wyraz w licznych zakulisowych “przeciekach prasowych. Im liczniejsza staje się “gwardia przyboczna kłamstw”, obfitująca w absurdalne, pojawiające się znikąd dokumenty, nazwiska “sprawców” czy też amatorskie filmy z nagranymi “samooskarżeniami”, tym wyraźniejsze stają się wewnętrzne sprzeczności oficjalnie propagowanej wersji.

Komentarze polityków i ekspertów od spraw bezpieczeństwa

Stephen Pelletiere, profesor wydziału do spraw bezpieczeństwa narodowego uczelni wojskowej Army War College, kilka dni po wydarzeniach 11 września ostrzegł na seminarium w Centrum Analiz Politycznych przed manipulacjami mass mediów, mającymi sterować opinią publiczną. Pelletiere wyraził wątpliwość, że bin Laden odpowiedzialny jest za atak: “Trudno jest mi uwierzyć, iż sprawcą miałby być bin Laden, gdyż nie posiada on środków koniecznych do zorganizowania takiej operacji". Pelletiere podkreślił też, że jak dotąd nie przedstawiono żadnych dowodów, które potwierdzałyby związek między terrorystami 11-go września a bin Ladenem. “Mass media wytykać go będą palcem. Wybrano go na kozła ofiarnego", powiedział Pelletiere. Wyraził też przekonanie, iż wysłanie oddziałów amerykańskich do Afganistanu jest najgorszym posunięciem, jakie rząd USA może w obecnej sytuacji dokonać.

Milt Bearden, były pracownik CIA, w latach 80-tych prowadzący szkolenia samego Osamy bin Ladena oraz bojówek afgańskich, wysyłanych do walki z wojskami Związku Sowieckiego, skrytykował w czasie wywiadu dla programu telewizyjnego CBS przyjętą natychmiast po ataku 11 września strategię oskarżania bin Ladena o zorganizowanie zamachów. Bearden zaapelował o przeprowadzenie szeroko zakrojonego śledztwa oraz potępił antyislamską propagandę, rozpowszechnianą w środkach masowego przekazu. Kiedy dziennikarz prowadzący wywiad obstawał przy twierdzeniu, iż “według wszelkiego prawdopodobieństwa" sprawcą ataku jest bin Laden, Bearden odpowiedział:

“Przez wiele lat zastanawiałem się, jak powstał mit wokół osoby bin Ladena. Byłem tam, w Afganistanie, w tym samym czasie, kiedy on tam przebywał. Bin Laden nie był bynajmniej bohaterem wojennym. (...) Moim zdaniem nie dotarliśmy jeszcze do odpowiedzi na pytanie, kto jest sprawcą zamachów. Nie zamierzam poprzestać na pierwszej lepszej podsuwanej mi wersji. Wielu ekspertów twierdzi, że Osama bin Laden jest jedyną osobą zdolną do takiego czynu. Według mnie, jest on co najwyżej jedyną osobą, znaną tym ‚ekspertom‘. Myślę, iż powinniśmy utworzyć komisję badawczą, aby prześledzić rzeczywisty przebieg wypadków.“

W wywiadzie dla “Corriere della Sera" z 13 września, były premier Włoch, Giulio Andreotti, powiedział: “Zastanawiam się, kto pomagał terrorystom w samych Stanach Zjednoczonych. Z pewnością mieli znaczne poparcie w tym kraju. Byli to ludzie, którzy potrafili sterować samolotem, zsynchronizować ataki dokładnie według przekazów telewizyjnych. To nie byli improwizujący turyści. Terroryzm nie jest bynajmniej czymś charakterystycznym jedynie po naszej stronie Atlantyku. W Ameryce miał miejsce zamach w Oklahoma City, i nie powinniśmy o tym zapominać". Andreotti przypomniał, o powszechnym poparciu udzielanym Osamie bin Laden w okresie jego walk przeciwko wojskom sowieckim. “Byłem przekonany, iż bin Laden od dawna nie otrzymuje żadnego wsparcia, ale okazuje się, że się myliłem. Bin Laden nieprzerwanie dysponował kontaktami do wielu źródeł poparcia logistycznego i finansowego, a do niedawna utrzymywał nawet swoje biuro w Londynie" - zauważył Andreotti.

Profesor Pradetto, wykładowca niemieckiej uczelni kadrowej Bundeswehry, stwierdził w wywiadzie dla “Die Welt" z 19 września, iż członkami spisku, który doprowadził do ataku terrorystycznego w Nowym Jorku i Waszyngtonie, mogli być byli członkowie tajnych służb, których celem jest wciągnięcie krajów NATO do wojny przeciwko krajom Islamskim. Trwające przez rok przygotowania do ataku nie mogły być kierowane z obszaru Afganistanu, zauważył Pradetto: “Być może bin Laden był jednym z elementów planu, ale nie jego kluczową postacią".

Spytany, kogo podejrzewa o zorganizowanie ataku Pradetto odpowiedział: “Od momentu rozwiązania Związku Sowieckiego obserwujemy proces anarchizacji polityki światowej. W przeszłości wspólnym mianownikiem działań terrorystycznych o podłożu antyamerykańskim, antyzachodnim, antykapitalistycznym były mniej lub bardziej radykalne ideologie lewicowe, operujące z zaplecza służb specjalnych rozwiązania Związku Sowieckiego. Obecnie zarówno owa wspólna platforma, jak i udzielane jej poparcie nie istnieją. Uważam za prawdopodobne, iż byli agenci wywiadu z tych właśnie środowisk połączyli swe siły z innymi kręgami tajnych służb w celu zorganizowania zamachów." Jeśli chodzi o ostateczne cele ataku, Pradetto powiedział: “Motywem nie była tu ślepa chęć destrukcji, lecz zimna kalkulacja. Atak na najważniejsze symbole jedynego istniejącego dziś mocarstwa światowego jest przemyślaną prowokacją. Służby wywiadowcze z dalekim wyprzedzeniem potrafią skalkulować reakcję rosyjskiego kierownictwa. Dlatego też bardziej prawdopodobnym celem mogłoby być wciągnięcie NATO do wojny przeciwko blokowi państw islamskich. Niestety, dziś nadal nie jesteśmy nazbyt oddaleni od wkroczenia w tę pułapkę.“

Doniesienia “Le Figaro"

31-go października 2001 francuski dziennik “Le Figaro" w swoim tytułowym artykule opublikował materiały, dowodzące iż Osama bin Laden w lipcu b.r. przebywał jako pacjent w amerykańskim szpitalu w Dubaju, gdzie odwiedzany był między innymi przez pracownika amerykańskiego wywiadu. Artykuł “Le Figaro" należy umieszczać w kontekście całej serii demaskatorskich publikacji, zamieszczanych w ostatnim czasie w europejskich mediach, a które zmierzają do ujawnienia oczywistych sprzeczności, od jakich roi się oficjalna interpretacja wydarzeń z 11-go września. Nie ulega zresztą wątpliwości, iż tego rodzaju materiały prasowe udostępniane są mediom przez wysoko postawione kręgi polityki i wywiadu.

Pod nagłówkiem “Lipiec 2001: Bin Laden spotyka się z CIA w Dubaju“ “Le Figaro“ donosi, iż 4-go lipca na pokładzie samolotu lecącego z pakistańskiego miasta Quetta na lotnisku w Dubaju wylądował bin Laden, przebywający w asyście swojego prywatnego lekarza i jednocześnie wieloletniego sekretarza, Egipcjanina Aymana Zawahiri. Bin Ladenowi towarzyszyło także czterech członków jego ochrony oraz algierska pielęgniarka. Bezpośrednio z lotniska cała grupa przewieziona została do szpitala, gdzie bin Laden był odwiedzany nie tylko przez wielu ze swoich krewnych, lecz także przez “miejscowego rezydenta CIA“. Następnego dnia po ukazaniu się publikacji w “Le Figaro“ wspomniany pracownik CIA zidentyfikowany został przez rozgłośnię radiową Radio France International jako Larry Mitchell. Mitchell spotkał się z bin Ladenem 12-go lipca, by następnie - 15-go lipca, w dzień po odlocie bin Ladena z Dubaju - powrócić do Stanów Zjednoczonych.

Artykuł “Le Figaro“ donosi następnie: “15 dni później służby graniczne Zjednoczonych Emiratów Arabskich aresztowały na lotnisku w Dubaju Dżamela Beghal, islamskiego aktywistę pochodzącego z Algierii. O aresztowaniu powiadomione zostały miejscowe placówki Francji i Stanów Zjednoczonych. W trakcie przeprowadzonych w Dubaju przesłuchań Beghal zeznał, iż pod koniec roku 2000 został on zawezwany przez niejakiego Abu Zoubeida - jednej z kierowniczych postaci organizacji Al-Qaida - do stawienia się w Afganistanie. Przybywszy do Afganistanu otrzymał on tam instrukcje, by zorganizować zamach bombowy na ambasadę amerykańską w Paryżu.“ Powołując się na informacje uzyskane od dyplomatów arabskich oraz francuskich służb wywiadowczych, “Le Figaro“ donosi, iż CIA otrzymała przy tej okazji precyzyjne dane dotyczące działalności międzynarodowej siatki terrorystycznej, wymierzonej przeciwko interesom Stanów Zjednoczonych. “W sierpniu zorganizowano w ambasadzie amerykańskiej w Paryżu posiedzenie specjalnie w tym celu powołanego‚ sztabu kryzysowego‘. W zebraniu tym wzięli udział najwyżsi przedstawiciele tajnych służb Stanów Zjednoczonych oraz DSGE (francuskiego wywiadu). Sprawiający wrażenie wielce zaniepokojonych Amerykanie zażądali od francuskich partnerów jak najdokładniejszych informacji na temat osoby wspomnianego algierskiego terrorysty, nie udzielając przy tym żadnych wyjaśnień o przyczynie swojego zaniepokojenia. Na bezpośrednie pytanie Francuzów: ‚Czy spodziewacie się jakichś akcji terrorystycznych w najbliższych dniach?‘ Amerykanie odpowiedzieli milczeniem.“

Przy okazji tego artykułu “Le Figaro“ zamieściło też analizę dotychczasowych kontaktów pomiędzy bin Ladenem a CIA, począwszy od roku 1979. Szczególnie interesująca wydaje się być w tym kontekście wiadomość, iż w trakcie prowadzonych przez siebie dochodzeń w sprawie zamachów bombowych na ambasady amerykańskie w Nairobi (Kenia) oraz w Daressalam (Tanzania) z sierpnia 1998, FBI odkryło, że “użyty w tych zamachach materiał wybuchowy pochodził z magazynów US-Army. Trzy lata wcześniej tego właśnie rodzaju materiały wybuchowe masowo dostarczane były do Afganistanu jako pomoc wojskowa dla tak zwanych “międzynarodowych ochotniczych brygad“, czyli najemników arabskich, rekrutowanych między innymi przez bin Ladena do walki z wojskami sowieckimi. Komentarz “Le Figaro“: “W czasie swoich dochodzeń FBI wykryło istnienie ‚siatek‘, nad których rozbudową CIA pospołu ze swoimi ‚muzułmańskimi przyjaciółmi‘ pracowało przez wiele lat. Lipcowe wydarzenia w Dubaju są zatem jedynie logiczną konsekwencją tak zwanej ‚amerykańskiej koncepcji strategicznej‘.“

Komentarze duńskiego “Ekstra Bladet“

23-go października 2001 duńska gazeta “Ekstra Bladet“ opublikowała materiały, które “omyłkowo“ przesłane zostały do redakcji tego pisma. Materiał ten zawierał m.in. sporządzoną przez FBI poufną listę, zawierającą 370 nazwisk osób, podejrzewanych u udział w zamachach z 11-go września. Lista zawiera kompletne dane personalne, jak nazwiska, pseudonimy, adresy, numery telefonów i adresy poczty elektronicznej. Lista ta została przedłożona do oceny jej wiarygodności Wayne’owi Madsen, byłemu pracownikowi wywiadu US-Navy, w przeszłości również pracownikowi amerykańskiej National Security Agency (NSA - Agencja Bezpieczeństwa Narodowego), wyspecjalizowanemu w metodach szpiegostwa komputerowego. Pierwszym komentarzem Madsena było, iż FBI w żaden sposób nie mogła skompletować tak szczegółowej listy podejrzanych w krótkim okresie od 11-go września - osoby te z pewnością “już od dłuższego czasu znajdowały się pod obserwacją“.

Madsen zauważył przy tym, iż wiele z wymienionych na liście FBI adresów znajduje się w bezpośrednim otoczeniu otoczonych ścisłą kontrolą baz wojskowych oraz ośrodków szkolenia amerykańskich jednostek specjalnych. Jaskrawym przykładem były tu adresy z pobliża Fort Smith w stanie Arkansas, gdzie znajduje się też lądowisko Mena, niechlubnie wsławione swoją rolą w nielegalnych przerzutach broni i narkotyków w ramach afery Iran-Contra.

“Ekstra Bladet“ zwróciło się również z prośbą o komentarz do Freda Stock, pracownika kanadyjskiej agencji wywiadowczej CSE. Stock powiedział duńskiemu dziennikowi m.in. o szoku, jakim był dla niego widok fotografii Mohammeda Atta, opublikowanej w wiadomościach CNN wraz komentarzem, iż przedstawiony na niej “terrorysta“ miałby jakowo być “nieujawnionym do tej pory“ islamskim aktywistą, specjalnie “uaktywnionym“ na okazję zamachów. Stock powiedział, iż publikowane przez CNN zdjęcie Atty “od 1993 roku wisi na centralnym miejscu w kwaterze głównej CSE“.

“Reseau Voltaire“: 11-go września miała miejsce próba przewrotu wojskowego.

Od chwili zamachów z 11-go września francuska agencja informacyjna “Reseau Voltaire“ opublikowała już cały szereg artykułów, dowodzących iż za kulisami tych działań stoi “frakcja dysydencka wewnątrz amerykańskiego aparatu militarnego“. “Reseau Voltaire“ reprezentuje lewicową linię polityczną - z wyraźnymi akcentami, dowodzącymi wpływów francuskich wolnomularzy na kształtowanie profilu tej agencji - i często wykorzystywany jest przez tajne służby jak i wyżej postawione kręgi policyjne, aby pozwalać pewnym informacjom na “spontaniczne przedostawanie się“ do wiadomości publicznej.

Już 27-go września 2001 francuskie kręgi polityczne zasygnalizowały swoje stanowisko wobec zamachów, stwierdzając (w formie skróconej noty agencyjnej umieszczonej na internetowej stronie “Reseau Voltaire“), iż “ekstremistyczne ugrupowania w obrębie samych Stanów Zjednoczonych spróbowały dokonać zamachu stanu wymierzonego przeciw rządowi amerykańskiemu“. W nocie tej przytaczano następujące streszczenie wypadków z dnia zamachów:

“11-ty września 2001, godzina 10:01: Ochrona prezydenta Stanów Zjednoczonych otrzymuje wiadomość telefoniczną od przypuszczalnych sprawców ataków na Nowy York i Waszyngton. Aby uwiarygodnić wypowiadane przez siebie groźby, zachowujący swą anonimowość rozmówca podaje w trakcie rozmowy ściśle tajne kody identyfikacyjne, za pomocą których rozkazy odbierane z Białego Domu oraz z pokładu prezydenckiego samolotu Air Force One mogą być identyfikowane jako autentyczne polecenia prezydenta. Ze względu na bezpieczeństwo osoby George’a W. Busha samolot prezydencki natychmiast przerywa swój lot powrotny do Waszyngtonu i zmienia kurs, nie podając nowego celu lądowania. W tym samym czasie ewakuowane są Biały Dom i Kapitol, a wiodący politycy umieszczani są w schronach przeciw atomowych. Nikt z otoczenia prezydenta nie myśli jeszcze o możliwości jakichkolwiek ataków terrorystycznych, wszyscy są przekonani, iż mają do czynienia z przewrotem wojskowym. Dopiero około godziny 20:30 sytuacja się uspokaja.“

Opublikowany pełny tekst “Biuletynu Informacyjnego Nr. 235-236“ agencji “Reseau Voltaire“, będącej - jak już wspomnieliśmy - częstym organem informacyjnym francuskich tajnych służb, pozwala otrzymać pełniejszy wgląd odnośnie utajnionego aspektu wydarzeń z 11-go września, ukrywanego przed opinią publiczną. Czytamy w nim m. in.:

“11-go września George W. Bush przez większą część dnia pozostawał w niepewności, czy wydarzenia, do jakich doszło w Nowym Yorku i Waszyngtonie powinny być interpretowane jako atak terrorystów spoza Stanów Zjednoczonych, czy też jako wewnętrzna próba przewrotu wojskowego... Już sam fakt, iż prezydent Stanów Zjednoczonych dopuszcza możliwość, że amerykańskie siły zbrojne mogą stać za zamachami, jest wystarczająco horrendalny. Jednakże wiadomo dziś, iż także w 1962 roku prezydent John F. Kennedy zmuszony został stawić czoła spiskowi wewnątrz amerykańskiego aparatu wojskowego, którego celem było wywołanie pretekstu do planowanej inwazji na Kubę. Generał Leyman L. Lemnitzer planował w tym celu przeprowadzenie całego szeregu dotkliwych ataków terrorystycznych przeciwko społeczeństwu amerykańskiemu. Prezydent Kennedy udaremnił realizację tych planów. W krótki czas później Lemnitzer wraz z grupą prawicowo-radykalnych oficerów zorganizowali zamach na prezydenta.“ Aż do godzin wieczornych 11-go września “żaden z członków Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie uwzględniał na serio możliwości, iż miały tu miejsce zamachy terrorystyczne, w ogólnej opinii członków rady wydarzenia te były‚ przewrotem wojskowym‘.“

Autor tego biuletynu Meyssan w następujący sposób opisuje przebieg wydarzeń z pierwszych godzin po zamachu:

“Wspomniana wiadomość telefoniczna, której adresatem był prezydent Bush w niewiele chwil po zamachu, uwiarygodniona użytym w niej tajnym kodem prezydenckim, nie zawierała bynajmniej deklaracji jakiegoś ugrupowania, przyznającego się do przeprowadzenia ataków. Jej rzeczywistym celem było “sformułowanie ultimatum, mającego skrępować na najbliższy czas ręce prezydenta.“ Po odebraniu tego telefonu “prezydent Bush na przeciąg następnych dziesięciu godzin został zmuszony do rezygnacji z powrotu do Waszyngtonu. Zamiast tego musiał on udać się do siedziby Sztabu Operacyjnego (w Offutt w stanie Nebraska), by z jednej strony zagwarantować utrzymanie kontroli nad siłami zbrojnymi, ponadto zaś zapobiec ewentualności, by ktoś podszywający się pod osobę prezydenta mógł wywołać konflikt nuklearny. W tym samym czasie Biały Dom i jego otoczenie obsadzone zostało oddziałami jednostek specjalnych oraz stanowiskami rakiet ziemia-powietrze, gotowymi do odparcia spodziewanego desantu wojsk spadochronowych. Personel Białego Domu oraz Kapitolu, siedziby amerykańskiego senatu, został niezwłocznie ewakuowany.“

W dalszej części artykułu Meyssan stwierdza, iż pod wpływem opisanych wydarzeń spróbował on wraz ze swoją grupą reporterów “wykryć, jakiż to kręgi polityczne zdecydowały się działać w otwartej opozycji do administracji Busha“. Owocem tych dochodzeń stała się przygotowywana obecnie do publikacji analiza struktur “zakonspirowanych oddziałów specjalnych“, jednoznacznie terrorystycznych ugrupowań, powstałych w środowiskach amerykańskich sił zbrojnych oraz utrzymujących rozległe kontakty m. in. z organizacją kierowaną przez bin Ladena. Ugrupowania te nie po raz pierwszy już usiłują obalić amerykański rząd federalny, gdyż w przeszłości były one zamieszane zarówno w zabójstwo prezydenta Kennedy’ego, jak i w zamach bombowy w Oklahoma City.“

W innym ze swoich artykułów “Reseau Voltaire“ zamieszcza dalsze informacje dotyczące wspomnianych “zakonspirowanych oddziałów specjalnych“. Na przykładzie życiorysów Timothy McVeigh oraz Terry Nichols, jedynych jak do tej pory sprawców, którym udowodniono udział w zamachu w Oklahoma City w kwietniu 1995 roku, można wyraźnie zaobserwować, iż baza wojskowa Fort Bragg w Północnej Karolinie odgrywała centralną rolę w organizowaniu tych “oddziałów“. “Podobne do siebie elementy życiorysów McVeigh i Nicholsa, jak również przestępstw o wyraźnie rasistowskim podłożu, jakich dopuścili się żołnierze stacjonujący w Fort Bragg, zaalarmowały w końcu koła rządowe, co doprowadziło do zainicjowanego przez prezydenta Clintona śledztwa w sprawie “nielegalnych ugrupowań w obrębie armii Stanów Zjednoczonych“. Kończący śledztwo raport stwierdzał co prawda - jak donosi “Reseau Voltaire“ - iż “Ameryka może mieć pełne zaufanie do swoich żołnierzy“. Tym niemniej raport ten zawierał aż nadto wiele niepokojących stwierdzeń, dodatkowo dokumentujących rolę, jaką Fort Bragg zajął w tworzeniu nielegalnych struktur wśród amerykańskich sił zbrojnych. Dla przykładu, raport ów donosił, iż “oficerowie w Fort Bragg często rozdają w formie odznaczeń flagi Konfederacji, emblematy Ku Klux Klanu oraz swastyki“, a niektóre z czasopism “propagujące na swych stronach tworzenie różnego rodzaju prawicowych bojówek były wydawane w obrębie samej bazy Fort Bragg“. (Michael Liebig)

 

Tło historyczne

 

Poniżej zamieszczamy fragmenty analizy autorstwa Lyndona LaRouche’a, opublikowanej pod tytułem “Zbigniew Brzeziński i 11-ty września”. Pełny tekst tej analizy zostanie zamieszczony w następnym wydaniu “Nowej Solidarności”.

(...) Aby w pełni zrozumieć tło nieudanego zamachu stanu, z którym mieliśmy do czynienia 11-go września, musimy spisek ten umieścić w ogólnym kontekście historycznym w podobny sposób, jak czyni to w swoich analizach ekonomia fizyczna. Nie sposób jest ocenić przyczyn ani konsekwencji spisku bez umiejscowienia fenomenu doktryny “wojny cywilizacji” w całokształcie procesu rozwojowego cywilizacji europejskiej, w dniach dzisiejszych obejmującej niemalże całą planetę.

W tym miejscu chciałbym ponownie przytoczyć wybrane punkty definicji tego zjawiska, które nazywam “nowożytną cywilizacją europejską”. Okres czasów nowożytnych tej cywilizacji opisuję podzielony na następujące fazy:

1. Historia nowożytna rozpoczyna się 15-wiecznym Odrodzeniem z centrum we Włoszech, które podłożyło podstawy dla rozwoju nauk przyrodniczych oraz powstania współczesnego suwerennego państwa narodowego.

2. Przeważająca część następnych dwu stuleci może zostać nazwana okresem kryzysu cywilizacji europejskiej. Są to czasy inspirowanych przez Wenecję pospołu z dynastią Habsburgów wojen na tle politycznym i religijnym, których wspólnym celem było wykorzenienie renesansowych idei. Zapoczątkowany w roku 1511 kryzys cywilizacji zakończony został dopiero Pokojem Westfalskim z roku 1648.

3. Następna faza to czasy rozbudowy i konsolidacji anglo-holenderskiego panowania nad morzami, wzorowanego na modelu weneckim. Symbolem tych czasów jest powołanie brytyjskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej, w jej początkach osobiście faworyzowanej przez tyrana Wilhelma Orańskiego. Rozkwit potęgi Kampanii Wschodnioindyjskiej datuje się na lata 1689-1763.

4. Następnie wymieniam fazę amerykańskiej walki o wyzwolenie spod anglo-holenderskiego jarzma i imperialnej tradycji habsburskiej. Lata 1763-1789 to punkt dziejowy do którego stale należy powracać, aby móc zrozumieć reakcję sił wrogich Rewolucji Amerykańskiej, która dokonała się w tym okresie. Wiele z wydarzeń historycznych po roku 1798 może zostać zdefiniowane jako próba wzięcia odwetu na ideach Rewolucji Amerykańskiej, wśród nich także zamordowanie prezydenta McKinley w roku 1901 oraz rozbudowa imperialnej anglo-amerykańskiej potęgi morskiej pod przywództwem międzynarodowych oligarchów, zapoczątkowana po tym zamachu. Owa kontrreakcja w postaci rozbudowy finansowych środków kontroli procesów politycznych bazuje na anglo-holenderskiej, neowenecjańskiej doktrynie politycznej, swoje korzenie ideologiczne mając przy tym w filozofii empiryzmu - tej samej, która w dzisiejszych dniach doprowadziła do systemowego załamania światowych finansów.

5. Wspomnieć przy tym należy o światowym oddziaływaniu Rewolucji Amerykańskiej. Pryncypia, które znalazły swój wyraz w tekście konstytucji Stanów Zjednoczonych, stały się wzorcem i odnośnią dla wszelkich późniejszych prób utworzenia sprawiedliwszego porządku społecznego niż ten, jaki miała do zaoferowania pogrążona w postępującej degeneracji monarchia Habsburgów. Jednocześnie amerykańskie pryncypia konstytucyjne były też inspiracją dla prób utworzenia sprawiedliwego modelu gospodarczego, w opozycji do oligarchicznego modelu dominacji finansowej, swoją przewagę opierającego na fakcie panowania nad morzami.

6. Należy tu jeszcze podkreślić fakt, iż rewolucyjne fazy historii amerykańskiej z lat 1776-89 oraz 1861-76 miały miejsce przy entuzjastycznym współudziale najwartościowszych przedstawicieli europejskiej cywilizacji, jednoczących się w walce o urzeczywistnienie prawdziwej republiki. Historia udowadnia też, iż impuls Rewolucji Amerykańskiej stanowi do dnia dzisiejszego jedyne poważne zagrożenie dla anglo-holenderskiego modelu, gwarantującego światowe panowanie oligarchii finansowej. Najlepsze z modeli ekonomii narodowych absorbowały od tego czasu wzorce wypracowane w tak zwanym “amerykańskim systemie ekonomii politycznej”.

7. Zwycięstwo Stanów Zjednoczonych pod przewodnictwem Abrahama Lincolna nad Monarchią Brytyjską i jej poplecznikami na kontynencie amerykańskim, Stanami Skonfederowanymi, dało światu możliwość wyboru pomiędzy amerykańskim modelem ekonomicznym, opracowanym przez Hamiltona, Mathew, Henry’ego Careya i Fryderyka Lista, a przeciwstawnym mu modelem ekonomii politycznej pokroju brytyjskiego. Nie pomijając bynajmniej wpływu, jaki sowiecki model ekonomiczny wywierał na wydarzenia 20-go wieku, można stwierdzić, iż gospodarka obecna gospodarka światowa daje się dziś opisać w kategoriach konfliktu pomiędzy tymi dwoma biegunowo różnymi koncepcjami ekonomicznymi: modelem amerykańskim i oligarchicznym modelem anglo-holenderskim. Wszystkie inne konflikty z natury rzeczy dają się umiejscowić w kręgu rywalizacji tych dwu podstawowych koncepcji.

Jako dodatkowe aspekty wspomnianego konfliktu można wymienić:

Amerykański model ekonomii politycznej, w swych głównych zarysach opisany przez pierwszego ministra finansów USA, Aleksandra Hamiltona, bazuje na tej samej idei dobra publicznego, która stała się też źródłem koncepcji suwerennego państwa narodowego. Urzeczywistnienie tej idei w 15-tym wieku, dokonane we Francji przez Ludwika XI oraz w Anglii przez Henryka VII stało się jednocześnie początkiem nowożytnej fazy dziejowej cywilizacji europejskiej. Zasada dobra publicznego jako najwyższego z pryncypiów prawa naturalnego stanowi samo centrum prądu kulturowego, nazywanego “amerykańską tradycją intelektualną” - tradycją, do której przedstawicieli ja sam się zaliczam, a która znienawidzona jest przez osoby pokroju Henry’ego Kissingera.

Po drugie, demokratyczno-republikański model ekonomii politycznej stoi w aksjomatycznej sprzeczności wobec anglo-holenderskiego modelu “liberalnego”, przyznającego prawo do nieograniczonej władzy i przywilejów kaście magnatów finansowych, jak to zostało urzeczywistnione na przykładach holenderskiej i brytyjskiej Kampanii Wschodnioindyjskiej. Spór o kształt globalnej strategii politycznej, prowadzony w czasie Drugiej Wojny Światowej pomiędzy prezydentem Franklinem D.

Rooseveltem a premierem Winstonem Churchillem jest typowy dla owego zderzenia przeciwnych aksjomatów, podobnie jak trwający od roku 1972 konflikt pomiędzy moją własną działalnością a kreaturami z kuźni Williama Elliota, Kissingerem, Huntingtonem i Brzezińskim.

Po trzecie, system anglo-holenderski opiera się na sformułowanym przez Hobbesa założeniu wiecznej walki o przetrwanie i dominację, mającej być immanentnym czynnikiem natury państw i społeczeństw. System amerykański, reprezentowany przez postaci John Quincy Adamsa, Abrahama Lincolna i Franklina Roosevelta, zmierza w kierunku utworzenia światowej wspólnoty całkowicie suwerennych republik narodowych, zjednoczonych ideowo wokół wspólnie akceptowanego prawa naturalnego. Ideologia wyznawana przez spadkobierców Williama Elliota, zdradzających w ciągu ostatniego półwiecza oznaki postępującej degradacji intelektualnej i moralnej, zmierza w swych konsekwencjach do podporządkowania myślenia politycznego pod uniwersalistyczny dogmat nowego “powszechnego faszyzmu” (doprawdy trudno opisać ten fenomen innymi słowami).

Nieszczęściem Stanów Zjednoczonych był i nadal pozostaje fakt, iż wewnętrznym przeciwnikom Systemu Amerykańskiego coraz na nowo udaje się przejąć kontrolę nad kształtowaniem biegu wydarzeń w USA. W wyniku tych zjawisk, szczególnie od momentu zamordowania prezydenta McKinley, z krótką przerwą na okres prezydentury Franklina Roosevelta, system polityczny Stanów Zjednoczonych ulega postępującemu skorumpowaniu, będąc w coraz większym stopniu kontrolowany przez międzynarodową oligarchię finansową, nazywaną niekiedy mianem “spisku ABC” (amerykańsko-brytyjsko-kanadyjskiego). Korupcję tą potęgują wpływy wiodących kancelarii adwokackich, powiązanych z wielkim kapitałem, które w coraz większym stopniu infiltrują organy władz państwowych. Działania te wspierane są kapitałem wielkich fundacji oraz pracą ośrodków badawczych, mnożących publikacje dostarczające ideologicznego uzasadnienia dla poczynań oligarchii.

Załamanie światowego systemu wymiany walut i regulacji obrotów finansowych, którego świadkami jesteśmy w tych dniach, to jednocześnie wewnętrzny kryzys systemowy tego właśnie modelu politycznego, który od śmierci Franklina Roosevelta dominuje globalny układ sił, a od chwili upadku Związku Sowieckiego usiłuje podporządkować sobie całą planetę.

Tylko w kontekście całokształtu nowożytnej historii można we właściwy sposób zrozumieć przyczyny, które doprowadziły do wydarzeń z 11-go września, a także opracować efektywne metody przezwyciężenia tego kryzysu. W moich poniższych rozważaniach ograniczę się do uwypuklenia wybranych momentów dziejowych historii nowożytnej, mających kluczowe znaczenie dla zrozumienia obecnych procesów.

Rozwój i upadek republikańskich Stanów Zjednoczonych.

Poniżej opisane procesy historyczne, poczynające się od roku 1789, stanowią fundament oraz tło rozwojowe historii 20-go stulecia.

Głównym impulsem postępu w rozwoju historii nowożytnej po 1714 roku była wspólna inicjatywa wiodących przedstawicieli, klasycznej tradycji kulturowej w obrębie cywilizacji europejskiej, której celem było utworzenie suwerennego, republikańskiego państwa narodowego na obszarze angielskojęzycznych kolonii w Ameryce Północnej. Zademonstrowany w ten sposób opór przeciwko tyranii habsburskiej o dominacji anglo-holenderskiego imperium morskiego do dziś pozostaje najcenniejszą spuścizną historii nowożytnej. Zwycięstwo Rewolucji Amerykańskiej oraz sformułowanie konstytucji Stanów Zjednoczonych stanowią największy dotychczasowy postęp w dziedzinie myśli państwowej cywilizacji europejskiej. Odpowiedzią oligarchii na te wydarzenia było rozpętanie jakobińskiego terroru we Francji, zapoczątkowanego wydarzeniami z 14-go lipca 1789.

Faza jakobińskiego terroru z lat 1789-94, oraz okres faszystowskiej dyktatury Napoleona Bonaparte, przerwały kontakt utrzymywany pomiędzy republikańskimi Stanami Zjednoczonymi a ich naturalnym sprzymierzeńcem Francją, bez której osiągnięcie niepodległości USA nie byłoby zapewne możliwe.

Po upadku Napoleona Kongres Wiedeński z lat 1814-15 zaprowadził nowy imperialny porządek w Europie, oparty na podziale wpływów pomiędzy Monarchią Brytyjską a tak zwanym Świętym Przymierzem, dominowanym przez Habsburgów. Wobec takiego rozwoju sytuacji światowej Stany Zjednoczone pozostawały praktycznie w izolacji, nieustannie jednak będąc celem ataków imperialistycznych mocarstw oraz ich sprzymierzeńców wewnątrz USA: związanych z londyńskim centrum finansowym bankierów, skonfederowanych obrońców systemu niewolniczego, spisków habsburskich oraz intryg licznego klanu Bonaparte, usiłującego zdobyć wpływy na kontynencie amerykańskim.

Od momentu, kiedy siły zbrojne USA wypędziły z Meksyku okupacyjne wojska francuskie, wysłane tam dla popierania reżimu habsburskiego cesarza będącego jednocześnie marionetką Napoleona III, datuje się przejęcie przez Stany Zjednoczone mocarstwowej roli, której zasięg wykraczał poza granice półkuli zachodniej. Zwycięstwo konstytucyjnych wojsk amerykańskich w wojnie 1861-65 stworzyło też ramy dla dynamicznego agro-przemysłowego rozwoju kraju, którego widzialnym znakiem stała się wystawa światowa w Filadelfii w roku 1876. Naoczny sukces ekonomiczny systemu amerykańskiego w latach 1861-76 stał się dla Niemiec, Rosji, Japonii i wielu innych państw inspiracją dla przejęcia aspektów tego systemu w celu ulepszenia ich własnych modeli ekonomicznych. USA były również dla wielu państw wzorcem efektywnej rozbudowy sieci transportowej, która w tych latach połączyła cały kontynent amerykański od Atlantyku po Pacyfik.

Dynamika rozwoju Stanów Zjednoczonych od momentu bitwy pod Gettysburgiem w roku 1863 do filadelfijskiej wystawy 1876 sprawiła, iż USA stały się najpoważniejszym zagrożeniem Imperium Brytyjskiego i resztek tyranii habsburskiej. Z tego też powodu sterowana z Londynu sieć agentów nieustannie starała się osłabić pozycję USA, organizując zamach na prezydenta Lincolna, wypowiadając Stanom Zjednoczonym wojny handlowe, wreszcie wspierając zdradzieckie intrygi, których ukoronowaniem stało się zamordowanie prezydenta McKinley w roku 1901, dokonane przez Emmę Goldmann, związaną z nowojorskim Settlement House.

Przyznać tu należy, iż USA udało się nieco rozbudować ich wpływ i potencjał polityczny także po zabójstwie prezydenta McKinley - lecz nie były to już te Stany Zjednoczone, których ideowym ojcem był Abraham Lincoln.

W ciągu stosunkowo niedługiego okresu czasu zwycięskie idee Lincolna zostało zastąpione ich całkowitym przeciwieństwem, do czego przyczynili się zdeklarowani zwolennicy Konfederacji Theodore Roosevelt, Woodrow Wilson, a nieco później oligarcha Calvin Coolidge. Prezydent Franklin Roosevelt często przypominał o podziale wewnątrz polityczno-gospodarczego procesu rozwojowego USA: amerykańska tradycja intelektualna, pielęgnowana w duchu założycieli amerykańskiej republiki, zmaga się z tradycją amerykańskich torysów, ludzi oddanych “brytyjskim osiemnastowiecznym wzorcom”. Historia Stanów Zjednoczonych daje się kompetentny sposób opisać jedynie na tle tego konfliktu aksjomatycznie przeciwstawnych koncepcji kulturowych.

Analizując całokształt procesu historycznego rozpoczynającego się europejskim Renesansem 15-go stulecia, jesteśmy zmuszeni zaklasyfikować przeważającą część okresu 1901-2001 jako mroczny etap w dziejach ludzkości. Dwie wojny światowe, Wielka Depresja, przejęcie władzy przez faszystowskie dyktatury w okresie międzywojennym, fala intelektualnej i moralnej dekadencji, liczne zamachy i przewroty wojskowe, których areną była szczególnie często Ameryka Południowa, stopniowa degeneracja ekonomii narodowych, zapoczątkowana około 1965 roku oraz katastrofalny rozwój międzynarodowego systemu finansowego w latach 1971-2001: wszystko to z nawiązką usprawiedliwia użycie terminu “czasy upadku cywilizacji”.

Jedynie przewodnictwu Franklina Roosevelta oraz dynamicznemu procesowi odbudowy gospodarczej w latach 1945-63 zawdzięczamy krótką jaśniejszą fazę w przygnębiającym biegu po równi pochyłej, jako odbywa się od roku 1901.

Okres 1962-65 cechował się natężeniem kryzysowych symptomów, z których wymienić można wewnątrzamerykańskie ataki przeciwko administracji Kennedy’ego, przybierające charakter puczu wojskowego, zamachy przeciwko prezydentowi de Gaulle, intrygę polityczną, która doprowadziła do upadku rządu brytyjskiego premiera Harolda Macmillan, wymuszenie przedwczesnej rezygnacji z urzędu kanclerskiego przez Konrada Adenauera, zamordowanie prezydenta Kennedy’ego, początek wojny wietnamskiej, sabotaż reform planowanych przez brytyjskiego premiera Harolda Wilsona oraz wymuszenie ustąpienia z urzędu przez kanclerza Erharda. Lata te wyznaczają końcową granicę fazy powojennej odbudowy gospodarczej, a wyraźnym znakiem nowych czasów była po nich kampania prezydencka Richarda Nixona, kokietującego środowiska wyraźnie opowiadające się po stronie ideologii Konfederatów i Ku-Klux-Klanu.

Podobnie jak terror jakobiński lat 1879-94 stworzył warunki dla powstania pierwszej w dziejach faszystowskiej tyranii pod rządami Napoleona Bonaparte, podobnie też przejęcie kontroli nad Stanami Zjednoczonymi, dokonane przez Monarchię Brytyjską przy pomocy Theodore Roosevelta, Woodrow Wilsona i Calvina Coolidge’a uczyniło możliwym sukces faszystowskich dyktatur 20-go stulecia, otwarcie przywołujących na swój wzorzec samowładczego cesarza Bonaparte.

W ostatnich latach swojego życia prezydent Franklin Roosevelt zajmował się opracowywaniem strategii dla kształtowania powojennego obrazu świata. W centrum tych planów stało zaprowadzenie systemu Bretton Woods. System ten miał stworzyć ramy dla odbudowy gospodarczej Ameryki i Europy Zachodniej, dotkniętych skutkami Wielkiej Depresji i wojny, a jednocześnie ostatecznie wykorzenić doktrynę “wolnego rynku” Adama Smitha oraz zlikwidować ekonomiczną bazę przetrwania resztek portugalskiego, holenderskiego, brytyjskiego i francuskiego kolonializmu. Przedwczesna śmierć Roosevelta umożliwiła brutalnie przeprowadzoną akcję ustabilizowania kolonialnego porządku. Jednocześnie rozpoczęła się sterowana z Londynu inscenizacja nowego światowego konfliktu, w którym głównymi przeciwnikami miały stać się jeszcze niedawno sprzymierzone państwa USA i Związek Sowiecki.

System z Bretton Woods nie może być nazwany wzorem ostatecznego sprawiedliwego porządku światowego. jednakże w głównych swych aspektach system ten dobrze wykonywał swoje zadanie - a już w każdym wypadku znacznie lepiej od zaprowadzonego w roku 1971 systemu wolnej wymiany walut, którego katastrofę dziś właśnie obserwujemy.

Znaczenie kryzysu z lat 1962-65 leżało w dużej mierze w wytworzeniu nowej skali wzajemnej rywalizacji - a jednocześnie obustronnego uzależnienia - pomiędzy mocarstwami atomowymi. Eskalacja napięcia umożliwiła także zdyskredytowanie tych aksjomów, które często leżały u podłoża narodowych koncepcji politycznych przed rokiem 1962. Tym samym otwarte zostały wrota dla “przełomu kulturowego”, którego ideologia została ochoczo podchwycona przez pokolenie urodzone po Drugiej Wojnie Światowej.

W latach dezorientacji i chaosu, które nastąpiły po kryzysie 1962-65, wielu szumowinom udało się zająć wiodące pozycje w życiu politycznym i kulturalnym USA. Dotyczy to zarówno “lewicowego” spektrum, którego ojcami duchowymi byli H. G. Wells i Bertand Russel, jak i “prawicowych” ugrupowań spod znaku “Nashville-Rolników” i Ku-Klux-Klanu.

Jeśli przeanalizować drastyczny spadek inwestycji w infrastrukturę, który miał miejsce w USA po 1971 roku, jeśli przyjrzeć się stopniowej degradacji tego potencjału gospodarczego, który w swoim czasie umożliwił lądowanie człowieka na Księżycu, dochodzi się wówczas do jedynego z możliwych wniosków, iż Stany Zjednoczone od początku lat 90-tych systematycznie niszczą podstawy swojej własnej gospodarki.

Najbardziej dramatyczna z faz gospodarczej dezintegracji dotknęła Stany Zjednoczone w czasie prezydentury Jimmy’ego Cartera, desygnowanego na urząd przez Zbigniewa Brzezińskiego. Od roku 1977 80% zatrudnionych w USA, niegdyś z dumą i optymizmem spoglądających w przyszłość, zmuszona jest obserwować, jak ich udział w dochodzie narodowym kraju coraz bardziej jest okrawany. Jednocześnie gospodarka narodowa USA swoje funkcjonowanie coraz bardziej uzależnia od dochodów z planetarnego kasyna nazywanego “globalizacją” - zapędzając w bramy tego kasyna narody Ameryki Południowej, Azji i Afryka przy użyciu anglo-amerykańskich środków szantażu i przemocy. (...)

Grożące Stanom Zjednoczonym przewroty wojskowe oraz inne terrorystyczne ekscesy nie są motywowane jakimikolwiek moralnie ugruntowanym interesem państwowym bądź też gospodarczym USA. Stoją za nimi ludzie, którzy nie cofnęliby się przed podpaleniem całego świata, byleby tylko móc powstrzymać Stany Zjednoczone przed powrotem na drogę konstytucyjnego porządku i poszanowania dobra publicznego. (Lyndon LaRouche)

 

Korzenie ideologii

 

William Yandell Elliot, ideologiczny inspirator puczystów z 11-go września.

 

Jednym z głównych amerykańskich ideologów nowego imperialnego porządku był William Yandell Elliot (1896-1979). W latach 1925-1963 Elliot wywierał wiodący wpływ na polityczne ukierunkowanie wydziału “nauk rządowych” (Faculty of Government) Uniwersytetu Harvard, uczelni wyspecjalizowanej w kształceniu amerykańskich elit. Okresowo Elliot przewodniczył także temu wydziałowi jako dziekan. Był także założycielem i w latach 1945-1967 przewodniczącym “Szkoły Letniej” (Sommer School) Uniwersytetu Harvard. Jednego ze swoich ulubionych uczniów, Henry’ego Kissingera, mianował kierownikiem międzynarodowego wydziału Harvard-Sommer School of Arts and Sciences and of Education, a jednocześnie kierownikiem wydziału ds. analiz strategicznych wspomnianej Sommer School.

Studentami Harvard-Sommer School oraz podległych jej wydziałów stali się w ciągu wielu lat rozliczni przedstawiciele elit rządzących całego świata. Organizowane tam intensywne kursy letnie kierowane były do osób “w wieku od 26 do 45 lat, które w bliskiej perspektywie obejmą kierownicze pozycje w swoich rodzinnych krajach”. Tym samym stało się możliwym wywieranie wpływu na nieprzeliczonych członków rządu, parlamentarzystów oraz kierowniczych postaci administracji państwowej na wszystkich kontynentach. Wspomnieć tu należy także i o fakcie, iż nazwiska osób biorących udział w kursach szkoły letniej nigdy nie zostały opublikowane.

Udziałem Elliota stało się także rozległe doświadczenie w pracy rządowej. Poczynając od okresu Drugiej Wojny Światowej był on zaangażowany jako doradca pięciu kolejno następujących po sobie administracji. Elliot stał się “duchowym mentorem” co najmniej pięciu oficjalnych doradców prezydenta ds. bezpieczeństwa oraz dwu ministrów spraw zagranicznych. Pupilami Elliota, do których kształcenia przykładał on szczególną wagę, były postacie, których nazwiska wciąż na nowo pojawiają się na łamach naszych analiz - pośród innych osoby takie jak Zbigniew Brzeziński, Samuel Huntington, Henry Kissinger, a także McGeorge Bundy oraz Dean Rusk. Brzeziński, Kissinger i Bundy byli w swoim czasie doradcami ds. bezpieczeństwa, Kissinger oprócz tego ministrem spraw zagranicznych. Huntington należał w czasie prezydentury Jimmy’ego Cartera do Rady Bezpieczeństwa Narodowego, której przewodniczył w tym okresie Brzeziński.

Dzięki wpływowi Elliota nowo wybrany prezydent John F. Kennedy mianował Deana Rusk swoim tego ministrem spraw zagranicznych. Kiedy Elliot w roku 1963 opuścił Harvard, przyjął stanowisko “doradcy” w ministerstwie spraw zagranicznych, gdzie ściśle współpracował z Rusk. Lato 1963-go roku było bardzo brzemiennym w skutki okresem. Kilka miesięcy później prezydent Kennedy został zamordowany, a Stany Zjednoczone gwałtownie zintensyfikowały swoje zaangażowanie w Wietnamie. Dean Rusk należał do głównych zwolenników interwencji w Wietnamie.

 

Imperium Brytyjskie i amerykańskie Stany Skonfederowane

Oprócz osobistego wpływu Elliota na szereg przedstawicieli establishmentu, główne znaczenie tej postaci wywodzi się z faktu, iż reprezentował on swoją osobą dwie nader nader brzemienne w swych konsekwencjach, ściśle powiązane ze sobą tradycje oligarchiczne 20-go stulecia.

Po pierwsze wymienić należy fakt, iż Elliot po zakończeniu studiów w Balliol-College w Oxfordzie stał się jednym z głównych przedstawicieli brytyjskiego “Round Table” w Stanach Zjednoczonych. “Round Table” założony został na przełomie 19-go i 20-go stulecia przez brytyjskiego ministra spraw zagranicznych oraz zdeklarowanego rasistę Cecila Rhodes. Jako tajny związek miał on chronić i popierać imperialne interesy brytyjskie na całym świecie. Elliot był archetypicznym przedstawicielem tych struktur myślowych, obecnych w USA, które prezydent Franklin D. Roosevelt szyderczo nazwał myśleniem “amerykańskich torysów”, nawiązując do tych spośród amerykańskich kolonistów, którzy w czasie Rewolucji Amerykańskiej 1775-1783 stanęli po stronie Monarchii Brytyjskiej. Podobnie jak jego prywatni angielscy pedagodzy, sam Elliot porównywał edukację studentów do procesu hodowli i tresury zwierząt.

Po drugie, Elliot był jednym z głównych ideologów tak zwanych “Nashville-Rolników” oraz “Uciekinierów” (Fugitive) w USA. Oba te ugrupowania stawiały sobie za cel kultywowanie tradycji kulturowych i ekonomicznych południowych stanów, opartych na niewolniczym porządku społecznym. Stany południowe zorganizowane były jako “Skonfederowane Stany Ameryki” (Alabama, Arkansas, Florida, Georgia, Luisiana, Missisipi, North Carolina, South Carolina, Tennessee, Texas i Virginia). Po objęciu prezydentury przez Abrahama Lincolna stany te wypowiedziały swoje wystąpienie z organizmu państwowego Stanów Zjednoczonych, co doprowadziło do przegranej przez nie wojny domowej 1861-1865. Sam Elliot pochodził z Tennessee, a jego rodzina utrzymywała pod koniec 19-go stulecia bliskie kontakty z wiodącymi postaciami Ku-Klux-Klanu.

“Rolnicy” zaistnieli jako organizacja w roku 1930-tym w Nashville, stolicy stanu Tennessee. Nazwę ugrupowanie to wywiodło ze swojej sympatii dla wrogich uprzemysłowieniu, bazujących na rozległych latyfundiach, semifeudalnych rolniczych stanów południowych sprzed amerykańskiej wojny domowej. Typowym wyrazem tej mentalności jest wypowiedź innego z głównych ideologów ugrupowania Rolników”, Franka Lawrence’a Owsley: “Północ była ukierunkowana handlowo i przemysłowo, Południe było rolnicze...Uprzemysłowiona Północ dążyła do utrzymania wysokich ceł...Był to system oparty na wyzysku, którego celem było popieranie rozwoju Północy kosztem Południa...Uprzemysłowiona Północ dążyła do wprowadzenia wewnętrznych ulepszeń: rozbudowy sieci dróg, kolei, kanałów - kosztem naturalnego oblicza kraju, aby móc transportować swoje produkty na rynki Południa i Zachodu... Południe odrzucało tego typu ulepszenia, niszczące naturalne oblicze kraju, już choćby dlatego, iż samo miało jedynie niewielkie zapotrzebowanie na środki transportu...Północ popierała system bankowy kontrolowany przez państwo...”

Cytaty te pochodzą z eseju autorstwa Owsleya “Nieprzezwyciężony konflikt”, opublikowanego w roku 1931 jako dokument towarzyszący statutom założycielskim Nashville-Rolników. Statuty te ukazały się pod tytułem: “taka jest moja idea: Opór młodego Południa przeciwko kultowi maszyny”, a sygnowane były przez anonimowych “dwunastu Południowców”. W tekście swojego oświadczenia “Południowcy” oznajmiają: “Wszyscy opowiadamy się po stronie stylu życie Południa, odrzucając dominację tego, co nazywane jest dziś ‘amerykańskim’ stylem życia... po stronie życia rolniczego, przeciwko cywilizacji przemysłowej...”

Elliot, zaliczający się do czołowych “myślicieli” tego ugrupowania, głęboko zakorzeniony był w swego rodzaju mityczno-mistycznym światopoglądzie, będąc jednocześnie przekonanym, iż “mit” jest nieodzownym narzędziem prowadzenia społeczeństwa. Uważał również za konieczne rozbudzenie nowego ducha “rycerskości” w amerykańskich strukturach wojskowych. Owa nowa “rycerskość” zasilana miałaby być z dwu źródeł: po pierwsze z legendy o królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu (Round Table), wywodzącej się ze średniowiecznej Anglii. Jeszcze w roku 1968 Elliot opublikował obszerne opracowanie pod tytułem “A Round Table for the Republic”, wysławiające pod niebiosa “rycerskie zgromadzenia sagi o królu Arturze”. Drugim źródłem nowego mitu miałaby stać się “rycerska tradycja” feudalnego Południa, mająca jakoby być szczególną cechą posiadaczy plantacji sprzed czasów amerykańskiej wojny domowej. W tym samym duchu utrzymane były pochwały Elliota, wygłaszane po Drugiej Wojnie Światowej pod adresem amerykańskich “żołnierzy Południa”: żołnierze ci, przesiąknięci tradycją południowych stanów, mieliby jakoby być najbardziej konsekwentni w swej gotowości “do zwalczania komunizmu”.

Odnośnie tego ostatniego punktu odnaleźć tu można jedną z najwyraźniejszych paraleli pomiędzy poglądami Elliota a ideami jego studenta Samuela Huntingtona. W opublikowanej w 1958 roku książce “Żołnierz i państwo” Huntington idealizuje obraz Południa sprzed wojny domowej (ante bellum), przypisując mu wychowanie w duchu wojskowym, “rycerskim”, oraz rozpływając się nad mityczną harmonią feudalnego społeczeństwa. Cechy te trzon nowego, imperialnego “wojskowego profesjonalizmu”, którego urzeczywistnienie opisywane jest jako jeden z celów powojennej historii Stanów Zjednoczonych. Owa zgodność poglądów Huntingtona i Elliota zasadza się na pewnym łączącym ich paradoksie - czy raczej idei fix - charakterystycznym dla wojskowych utopistów naszej epoki: obaj są wręcz opętani, a jednocześnie zmuszeni, aby cementować swoje poglądy za pomocą pojęć typu “rycerskość” czy też “krucjata kulturowa”, gdyż ich wrogość wobec uprzemysłowionej drogi rozwoju społeczeństwa niweczy w zarodku szansę na wypracowanie jakiejkolwiek normalnej, długoterminowej koncepcji militarnej: naturalną podstawą takowej jest przecież uwzględnienie przemysłowego zaplecza wojskowości.

Znaczenie “kwestii Południa” dla podskórnej dynamiki tych wydarzeń, które swój wyraz znalazły w próbie przewrotu wojskowego z 11-go września, jest po prostu nie do przecenienia. Już przed wyborami prezydenckimi z listopada 2000-go roku Lyndon LaRouche niejednokrotnie podkreślał, iż tak zwana “Southern Strategy”, strategia Południa, stanowi dziś najpoważniejsze z wewnętrznych zagrożeń dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Strategia Południa to przemyślany atak, przeprowadzany w politycznych, gospodarczych i kulturalnych dziedzinach życia społecznego, mający zagwarantować przejęcie kontroli nad Stanami Zjednoczonymi przez przedstawicieli tych właśnie sił oligarchicznych, które zostały pokonane przez Lincolna i jego współpracowników w 19-tym stuleciu. Światopogląd tych ludzi jest zlepkiem rasistowskich, maltuzjańskich i neofeudalnych poglądów, często okraszonych sporą dozą religijnego fundamentalizmu.

Spośród obecnych członków administracji George’a W. Busha najbliższy temu światopoglądowi jest minister sprawiedliwości John Ashcroft. Nie może zatem zaskoczyć, iż wewnątrz obecnego amerykańskiego rządu to właśnie Ashcroft jest najzacieklejszym zwolennikiem wprowadzenia ustawodawstwa, zmieniającego Stany Zjednoczone w państwo policyjne - w sposób dokładnie zgodny z celami puczystów z 11-go września. Charakterystyczną cechą takiego państwa byłaby też militaryzacja życia publicznego w duchu opisywanym przez Huntingtona w “Żołnierz i państwo”.

Lord Lindsay i Round Table

W czasie swoich studiów w Balliol-Collage Elliot znalazł się w kręgu współpracowników A.D. Lindsay’a, w początkach 20-go wieku wychowawcy wielu żarliwych wyznawców imperialnej ideologii brytyjskiej, wśród nich także historyka Arnolda Toynbee. Sam Lindsay był przedstawicielem jednego ze szczególnie paradoksalnych prądów myślowych, znanego pod nazwą “brytyjskiego chrześcijańskiego socjalizmu”. Do swojego światopoglądu Lindsay doszedł - co jeszcze pogłębia paradoks sytuacji - drogą entuzjastycznych studiów nad “Lewiatanem” pióra Tomasza Hobbesa. Lindsay stał się jednym z wiodących członków wczesnego “Fabian Socialist Movement”. Według słów jego własnej córki, Lindsay był “wyznawcą systemu arystokratycznego, udającym idealistę, radykała zwolennika kolektywizacji zarówno przed samym sobą, jak i swoimi przyjaciółmi"”

W podeszłym już wieku Lindsay objął profesurę w Balliol-Collage. W latach 1947-1950 był przewodniczącym Rady Akademickiej organizacji “Wilton Park”. W ramach tej funkcji Lindsay dozorował “reedukację” wielu niemieckich polityków okresu powojennego, wysyłanych do Anglii, aby przyswoić sobie wzorce “brytyjskich pryncypiów politycznych”.

Swoje przyjęcie do grona członków stowarzyszenia Round Table Elliot zawdzięczał właśnie protekcji Lindsay’a. W pierwszych dziesięcioleciach 20-go wieku przewodniczącym obrad Round Table był lord Alfred Milner, naczelny zarządca kolonialnego koncernu Rio Tinto Zinc, skupiającego sieć kopalń. Round Table stawiał sobie za zadanie wypracowanie strategii oraz modelów reform dla umacniania i rozszerzania światowego Imperium Brytyjskiego. Jednym z głównych celów tej strategii jest przyłączenie Stanów Zjednoczonych - w jakiejkolwiek bądź formie - na powrót do “ojczyzny”. Dla przykładu, USA mogłyby stać się jednym z pseudosuwerennych organizmów państwowych, wchodzących w skład tak zwanego “Commonwealth”. Wielu ze strategów Round Table przyznawało przy tym otwarcie, iż “Commonwealth” stanowi jedynie zastępczą nazwę dla “Empire”.

Przez wiele lat Elliot był także członkiem nowojorskiego Council of Foreign Relations, będącego amerykańską filią brytyjskiego Royal Insitute of International Affairs (RIIA, znanego także jako “Chatham House”). RIIA stanowił główną kuźnię idei dla potrzeb Round Table.

Prorok końca czasów

W roku 1932 w swojej książce “The New British Empire” Elliot nazywa Imperium Brytyjskie po Pierwszej Wojnie Światowej “być może najdoskonalszym ze współczesnych organizmów politycznych”. W roku 1935 w eseju opublikowanym w magazynie “Southern Strategy” Elliot twierdzi, iż “nacjonalizm” jest główną przyczyną wszelkich wojen, oraz postuluje wprowadzenie do świadomości publicznej “szlachetniejszych mitów”, aby móc “na nowo wytworzyć porządek pośrodku chaosu, tak jak to uczyniło Święte Cesarstwo Rzymskie”.

W tym samym roku w broszurze “The Need for Constitutional Reform” (O Konieczności Reform Konstytucyjnych) Elliot zażądał przebudowy konstytucyjnego ustroju USA według wzorców brytyjskich. Myślą przewodnią tej propozycji było zastąpienie amerykańskich stanów federalnych przez rodzaj “regionalnych Commonwealth” oraz przejęcie kompetencji wybieralnych przedstawicieli administracji przez zcentralizowany aparat państwowy, wzorowany na modelu brytyjskim. Ministerstwa Finansów oraz Spraw Zagranicznych miałyby być “kierowane przez urzędników państwowych w randze ministra... Na czele administracji powinien stanąć urzędnik, którego zakres kompetencji wzorowany byłby na przykładzie brytyjskiego Ministra Finansów...Wszystkie nominacje wymagałyby jego zatwierdzenia.” Oprócz tego Elliot postulował, iż kierunek amerykańskiej polityki gospodarczej powinien być wyznaczany przez “zagadnienia wysokiej rangi” - co było wyraźnym ukłonem w stronę kręgów wielkiej finansjery, bankowości, oraz pozostałej amerykańskiej “arystokracji”.

Poglądy te zaczęły znajdować coraz wyraźniejszy rezonans po 1940 roku. Począwszy od tej daty Elliot pracował jako członek komisji egzekutywnej ugrupowania, które zostało specjalnie zainicjowane w celu, aby przygotować przystąpienie Stanów Zjednoczonych do wojny po stronie Wielkiej Brytanii, oraz aby następnie kształtować mapę świata podług doktryny sformułowanej przez H.G. Wellsa jako “otwarty spisek”. Ugrupowanie to opublikowało wspólne oświadczenie pod tytułem “The City of Man: A Declaration of World Democracy”, w którym żądało przystąpienia USA do wojny. Ostatecznym celem działań wojennych miałoby być utworzenie jednolitego światowego imperium pod przywództwem “demokratycznej arystokracji”. W obszarze tej władzy demokracja miałaby stać się rodzajem nowej religii oraz pomagać w dziele kultywowania “angielskiego skarbca kulturowego”.

Po Drugiej Wojnie Światowej Elliot przyjął profil przekonanego “antykomunisty”, co odpowiadało ogólnym nastrojom w USA po 1947 roku. W późniejszym okresie był również członkiem radykalnie antykomunistycznego Foreign Policy Research Institute (FPRI), założonego w 1955 roku. Przeciwko FPRI wysuwane były także zarzuty, iż instytut ten pospołu z niektórymi kręgami amerykańskiego aparatu wojskowego na początku lat 60-tych przygotowywał przewrót wojskowy, mający obalić legalny rząd amerykański.

Pod sztandarem antykomunizmu Elliot nadal występował przeciwko idei państwa narodowego, oraz za zaprowadzeniem światowego porządku opartego na hegemonii anglo-amerykańskiej oligarchii. Poglądy Elliota dobrze ilustruje cytat z jednego z jego esejów, opublikowanego w 1949 roku pod tytułem: “Czy możliwa jest organizacja wolnego świata w ramach obecnego ustawodawstwa?” W eseju tym Elliot stwierdza między innymi: “Wobec faktu, iż ludzkość upiera się przy wyniszczaniu wielu milionów istnień w najbardziej znaczących skupiskach kulturowych, może należałoby dopuścić możliwość nastania ponurej fazy końca czasów. Być może insekty poprowadzą dalej proces ewolucji, próbując wytworzyć ze swojego grona wyższe formy istnienia...Dla przetrwania ludzkości centralnym pytaniem jest dzisiaj: Czy uda się ukonstytuować przyszły ustrój światowy, który ostatecznie wykorzeniłby nacjonalizm?”

Kissinger wkracza na scenę

Najdobitniejszym, a zarazem najbardziej wątpliwym wkładem Elliota do powojennego amerykańskiego krajobrazu politycznego była protekcja, jakiej udzielał swojemu ulubionemu wychowankowi, Henry’emu Kissingerowi. Jak już wspomnieliśmy, Kissinger został mianowany kierownikiem międzynarodowego wydziału Harvard-Sommer School. Jednocześnie Kissinger objął stanowisko naczelnego redaktora magazynu “Confluence, An International Forum”, wydawanego przez Summer School. Magazyn ten finansowany był dzięki dotacjom Fundacji Forda oraz Fundacji Smith-Richardson. Inny z wychowanków Elliota, McGeorge Bundy, również należał do grona redaktorów tego pisma.

Elliot umożliwił Kissingerowi objęcie stałej posady na wydziale “nauk rządowych” Uniwersytetu Harvard, pokonując przy tym opór licznego grona niechętnych Kissingerowi profesorów. Pierwszym etapem kariery uniwersyteckiej Kissingera była docentura w Harvard Center for International Affairs w roku 1954. Elliot faworyzował Kissingera w sposób tak nieukrywany, iż inny z jego wychowanków, Samuel Huntington - oczywiście uwielbiający swojego profesora - pisze wręcz o uczuciu zazdrości, jakie sytuacja ta w nim wywoływała. W wywiadzie z Huntingtonem czytamy: “Siedzieliśmy w poczekalni jego [Elliota] gabinetu, i z każdą kolejną minutą rosło nasze rozgoryczenie. Elliot spóźniał się, poświęcając czas na edukację tego jednego studenta, po którym szczególnie wiele sobie obiecywał. Wreszcie drzwi gabinetu otwarły się, i stanął w nich pucołowaty pupil profesora.”

W roku 1954 Kissinger opublikował książkę “A World Restored”, zadedykowaną “Profesorowi William Y. Elliot, któremu na obu płaszczyznach, tej ludzkiej i tej intelektualnej, zawdzięczam więcej, niż kiedykolwiek będę w stanie odpłacić.” Książka ta była pieśnią pochwalną na rzecz kunsztów dyplomatycznych brytyjskiego ministra spraw zagranicznych lorda Castlereagh oraz austriackiego ministra i późniejszego kanclerza księcia Metternicha, zademonstrowanych podczas Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku. Kissinger nazywa postanowienia tego kongresu modelem “porządku światowego” oraz nazywa ów “koncert narodów” z jego “zasadą równowagi mocarstw” wzorcem dla swojej własnej “dyplomacji”.

Poglądy te Kissinger otwarcie zadeklarował 10-go maja 1982 roku, przemawiając w londyńskim Chatham House, siedzibie RIIA. W toku swej przemowy Kissinger opisał swój głęboko zakorzeniony respekt dla koncepcji człowieka, sformułowanej przez Tomasza Hobbesa. Koncepcja ta stanowi pierwszą z ideologicznych przesłanek imperialnej polityki, zarazem pozostając całkowitym zaprzeczeniem ducha Rewolucji Amerykańskiej. Ustosunkowując się wobec konfliktu pomiędzy Franklinem Rooseveltem a Winstonem Churchillem, dotyczącego generalnego kształtu powojennej polityki światowej, Kissinger opowiedział się po stronie Churchilla.

W czasie uroczystości, zorganizowanej z okazji przejścia Elliota na emeryturę po wieloletniej pracy na Uniwersytecie Harvard, Kissinger powiedział: “Dziś mogę z całą pewnością twierdzić, iż Bill Elliot gruntownie odmienił bieg mojego życia.”

W rzeczy samej, Stany Zjednoczone zostały gruntownie zmienione przez Elliota i jego wychowanków. Proces tych zmian trwa do dzisiaj - i coraz większa jest cena, jaką ludzkość płaci za te zwyrodnienia. (Mark Burdman i Stanley Ezrol)

 

Strausz-Hupé i “planetarny porządek“

 

Strausz-Hupé to “doyen“ pośród amerykańskich geopolityków, co znalazło swój wyraz także i w fakcie piastowania przez niego wielu odpowiedzialnych dyplomatycznych stanowisk. Jego osoba i poglądy wywierały znaczny wpływ zarówno na ukształtowanie profilu wielu amerykańskich centrów analiz politycznych, jak i na ideologię aparatu wojskowego.

Choć sam Strausz-Hupé nie jest już aktywny politycznie - niedługo ukończy 99-ty rok życia - jego wpływ bynajmniej nie maleje. Ważnym instrumentem umacniania tego wpływu jest założony przez niego w Filadelfii Foreign Policy Research Institute (FPRI). Nazwiska niektórych ze współpracowników tego instytutu bezustannie pojawiają się na stronach naszych analiz, jak dla przykładu William Yandell Elliot czy też Samuel P. Huntington.

Isaiah Bowman

Strausz-Hupé opuścił Austrię w roku 1923, w ciągu następnych kilku lat pozostając jednak w Europie i pracując w przedstawicielstwie jednego z nowojorskich banków. Ten okres jego życia otacza dziwna tajemnica. W swojej autobiografii Strausz-Hupé nie podaje żadnych szczegółów na temat swojej działalności w tym czasie, nie wymienia również nazwy baku, dla którego wówczas pracował. Aż po dzisiejszy dzień rodzina Strausz-Hupé nie udziela żadnych informacji na temat tego okresu jego życia.

Owa niewytłumaczalna samocenzura stała się dla niektórych badaczy podstawą do wniosków, iż Strausz-Hupé był w owych latach zamieszany w zakulisowe finansowanie NSDAP w Niemczech. Cała prawda na temat tego okresu jego biografii zapewnie nigdy nie zostanie ujawniona, jednakże wiele do myślenia daje pewien fragment opublikowanych wspomnień samego Strausz-Hupé. Opowiada w nim, jak w roku 1931 w toku dyskusji prowadzonej w Londynie trafnie “przepowiedział“ objęcie władzy przez Adolfa Hitlera.

Już od samych początków swojej kariery Strausz-Hupé był wielbicielem postaci, która na trwałe pozostała jego idolem i wzorcem: Napoleona Bonaparte. Jego fascynacja, połączona z głębokim podziwem dla postaci Napoleona, stanowią również tło jego późniejszego geopolitycznego światopoglądu. Strausz-Hupé zrozumiał z czasem, iż otwarcie wygłaszane uwielbienie dla francuskiego dyktatora niezbyt może przysłużyć się jego własnej reputacji. Z tego też powodu w późniejszych wydaniach jego autobiografii nie znajdujemy tych pochwalnych hymnów pod adresem Napoleona, które często przewijały się na stronach pierwszego wydania.

Na początku lat 40-tych ubiegłego stulecia Strausz-Hupé ostatecznie zaistniał na arenie publicznej. Przyczyniły się do tego dwa fakty. Po pierwsze został protegowanym Isaiah Bowman, jednego z najbardziej wpływowych geopolityków w historii Stanów Zjednoczonych. Po drugie, Strausz-Hupé opublikował w roku 1942 książkę “The Geopolitics of Space and Power“ (Geopolityka przestrzeni i władzy).

Isaiah Bowman nie jest postacią ogólnie znaną, tym niemniej należał on do grona najbardziej znaczących amerykańskich strategów 20-go stulecia - znaczących w negatywnym sensie tego słowa. Prezydent Woodrow Wilson mianował go za radą swojego najbliższego doradcy, fanatycznego anglofila pułkownika Edwarda House, przewodniczącym amerykańskiej komisji do spraw planowania strategicznego przy obradach Konferencji Wersalskiej w 1919 roku. Isaiah Bowman w decydujący sposób wpływał na przebieg obrad wersalskich, w trakcie których na nowo układano mapę Europy. Konsekwencje tych obrad odczuwalne są do dnia dzisiejszego. Niedługo po Pierwszej Wojnie Światowej Isaiah Bowman pomagał w powołaniu do życia nowojorskiego Council of Foreign Relations, amerykańskiej filii londyńskiego Chatham House.

W okresie międzywojennym Bowman pozostawał jednym z wiodących strategów amerykańskiej sceny politycznej. Był on również autorem wielu opracowań na temat Związku Sowieckiego, niezmiennie adresowanych w stronę prezydenta Franklina Roosevelta - choć w tym wypadku nie wydawały się one wywierać specjalnego wpływu na kierunek polityki Roosevelta. W swoich analizach Bowman niejednokrotnie dawał wyraz głębokiemu podziwowi dla koncepcji brytyjskiego geopolityka Halforda Mackinder, któremu zarzucał jednak niedocenianie zagrożenia, jakiego źródłem miałaby być Rosja, mocarstwo “kontynentalnego centrum“ dla anglo-amerykańskiej “strefy peryferii“. Owe wielokrotnie powtarzane antyrosyjskie tyrady wywarły również wielki wpływ na kształtowanie poglądów napoleońskiego fetyszysty Roberta Strausz-Hupé.

Przekłamywanie historii

W latach Drugiej Wojny Światowej Bowman wprowadził Strausz-Hupé do tajnej grupy badawczej, powołanej do życia przy waszyngtońskiej Bibliotece Kongresu, która zajmowała się sporządzaniem prognoz i analiz dotyczących spodziewanych przesiedleń grup ludnościowych po zakończeniu wojny. Ostateczne wyniki tych analiz były doręczane Bowmanowi, który z kolei udostępniał je dla potrzeb Office of Strategic Services (OSS), poprzedniczce Central Intelligence Agency (CIA).

Książka Strausz-Hupé “The Geopolitics of Space and Power“ z 1942 roku do dzisiaj jeszcze jest uważana za programowe dzieło amerykańskiej geopolityki. Sam Strausz-Hupé stawia się w niej w jednym szeregu obok takich postaci jak Halford Mackinder czy też nazistowski ideolog Karl Haushofer. Aby udokumentować swoją argumentację, Strausz-Hupé posługuje się całym rzędem historycznych przeinaczeń i zafałszowań, których celem jest dopasowanie globalnej procesów geostrategicznych do nieco ciaśniejszych ram historii Stanów Zjednoczonych.

Swoje wywody Strausz-Hupé zaczyna od absurdalnego twierdzenia, jakoby doktryna geopolityczna sformułowana przez Haushofera, oraz nazistowska idea “przestrzeni życiowej“, swoje korzenie miały w nauce o “ekonomii narodowej“, sformułowanej w 19-tym stuleciu przez Fryderyka Lista. Strausz-Hupé stwierdza: “Walka o przetrwanie narodów wyrażać się będzie...w konfliktach, toczonych o nowy podział przestrzeni życiowej.“ Imperium Brytyjskie, już z powodu samej swojej rozległości, “blokowało jakiekolwiek inne ekspansywne procesy na całym świecie“. Pojawienie się nazistów na arenie geopolitycznej położyło kres owej brytyjskiej hegemonii, co więcej: naziści w udany sposób zaczęli udowadniać, iż wewnętrzne socjoekonomiczne problemy mogą być rozwiązywane “poprzez podbój coraz nowych, coraz większych obszarów“.

Według pokrętnych twierdzeń Strausz-Hupé Fryderyk List był pierwszym myślicielem, który sformułował “teorię przestrzeni życiowej jako koniecznego warunku dla narodowej ekspansji“. Koncepcje Lista, opisane w “Das Nationale System der Politischen Oekonomie“, prowadzą według Strausz-Hupé do nieodpartego wniosku, iż Niemcy “zobowiązane są chronić swój przemysł oraz swój obszar handlowy za pomocą środków protekcjonistycznych, a także starać się rozszerzać go przy pomocy jak najlepiej rozwiniętego systemu połączeń transportowych. Jednocześnie jednak Niemcy, aby móc osiągnąć prawdziwy rozwój gospodarczy, muszą opanować wystarczająco rozległe terytorium, sięgające od Morza Północnego i Bałtyku aż po Adriatyk i Morze Czarne.“ Tym samym List miałby być jakoby pierwszym autorem pojęcia “przestrzeni życiowej“.

W rzeczywistości doktryna Haushofera jest swego rodzaju powtórką doktryny Mackindera: ponieważ podstawą potęgi brytyjskiej jest panowanie nad morzami, potęga Niemiec może rozwijać się głównie w oparciu o ekspansję w głąb kontynentu euroazjatyckiego - jak argumentował Haushofer. Jednym z centralnych punktów doktryny Haushofera jest jednak przekonanie, iż gwarantem przetrwania państwa jako hegemonialnej potęgi jest jego baza rolnicza, a nie przemysłowa - co stanowi zupełne przeciwieństwo twierdzeń Lista. Wywody Haushofera upstrzone są oprócz tego licznymi dowodami jego mistyczno-rasistowskiego światopoglądu, którego ukoronowaniem była adoracja, jaką Haushofer żywił dla Tybetu. Już sam ten ostatni fakt całkowicie zaprzecza jakiemukolwiek pokrewieństwu pomiędzy poglądami Haushofera a koncepcją “systemu amerykańskiego“, wypracowaną przez Clay’a, Hamiltona i Lista, których Strausz-Hupé, powodowany bądź to niewiedzą, bądź to świadomą złą wolą, chciałby uczynić autorami zaborczej geopolityki.

Podobnie absurdalne są twierdzenia Strausz-Hupé, podług której geopolityczne teorie Haushofera miałyby bazować na amerykańskiej doktrynie Monroe’go. Cytując wywody Strausz-Hupé: “Doktryna Monroe’go jest pierwszym i być może najbardziej znaczącym przykładem praktycznego zastosowania geopolitycznych pryncypiów, i Haushofer, formułując swoje teorie...czerpał swoje inspiracje z tego właśnie źródła...Pokaźna część współczesnych niemieckich opracowań na tematy geopolityczne zasadza się na interpretacji tej właśnie doktryny.“

Tego rodzaju poglądy mogą być co najwyżej kolejnym z przykładów sposobu, w jaki doktryna Monroe’go była wykorzystywana dla celów zupełnie przeciwstawnych jej samej. W tym kontekście można przytoczyć przykład Theodore‘a Roosevelta. Theodore Roosevelt, wychodząc z imperialistycznych założeń, posługiwał się tą doktryną w czasie swojej prezydentury w latach 1901-1908 dla ideologicznego uzasadnienia interwencji USA w obszarze Środkowej i Południowej Ameryki. Nie miało to jednak nic wspólnego z literą doktryny Monroe’go, sformułowanej przez wybitnego amerykańskiego polityka (prezydenta USA w latach 1824-1828) John Quincy Adamsa w roku 1823, kiedy pełnił on funkcję ministra spraw zagranicznych. Doktryna ta była jednoznacznie antyimperialistyczna. Stany Zjednoczone zobowiązywały się w niej do popierania utworzenia “wspólnoty suwerennych państw narodowych“ w obszarze obu Ameryk, aby pokrzyżować plany monarchii habsburskiej oraz innych europejskich mocarstw imperialistycznych, usiłujących rozszerzać swe wpływy na tych kontynentach.

Pokrętne twierdzenia Strausz-Hupé obnażają głęboką nienawiść tego “wielkiego obrońcy amerykańskich interesów“ wobec rzeczywistych podstaw amerykańskiego porządku gospodarczego i społecznego.

Novis Orbis Terrarum

Najbardziej znaczącym z posunięć Strausz-Hupé po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej było utworzenie Foreign Policy Research Institute (FPRI) w roku 1955. Strausz-Hupé przewodniczył temu instytutowi do roku 1969, będąc jednocześnie wykładowcą Pennsylvania Universyty. W roku 1957 Strausz-Hupé zainicjował wydawanie magazynu FPRI “Orbis, A Journal of World Affairs“, który pozostaje od tego czasu organem co bardziej radykalnych w swojej imperialistycznej wymowie wypowiedzi amerykańskich geopolityków. Do grona pierwszych redaktorów tego magazynu należeli między innymi William Yandell Elliot oraz Henry Kissinger.

W pierwszym numerze magazynu Orbis znajdujemy następującą wypowiedź Strausz-Hupé: “Zadaniem, z którym muszą się zmierzyć Stany Zjednoczone, jest zjednoczenie całego świata pod ich przewodnictwem, i to w czasie jednego pokolenia... Dwa czynniki wpływają na coraz bardziej naglący charakter tego zadania. Po pierwsze, fakt wkroczenia narodów azjatyckich na arenę polityczną, wraz z całym ich nieogarnionym potencjałem demograficznym, zasadniczo zmienia dotychczasowy regionalny i międzynarodowy układ sił oraz zapowiada fazę nowych konfliktów i wojen. Po drugie, w niedalekiej przyszłości cały szereg państw oprócz Stanów Zjednoczonych, Związku Sowieckiego i Wielkiej Brytanii, znajdzie się w posiadaniu broni atomowej oraz innych środków masowej zagłady...

Zaprowadzenie uniwersalnego porządku na skalę planetarną stało się dziś jedyną alternatywą dla perspektywy chaosu i zniszczenia, które ludzkość rozsiewa wokół siebie już od pierwszej chwili, w której jej przodkowie opuścili jaskinie. Jedynym otwartym pytaniem pozostaje, której nacji uda się zaprowadzić ów porządek, kształtowany według jej własnych kryteriów i gwarantujący jej własną dominację...

Czy zaprowadzenie takiego porządku zbiegnie się z utworzeniem światowego amerykańskiego mocarstwa? Tak właśnie stać się musi...Zaprowadzenie tego porządku będzie oznaczało rozpoczęcie końcowej fazy procesu historycznego... Misją Ameryki jest likwidacja państw narodowych, zorganizowanie ludności byłych państw w obrębie innych, większych struktur, oraz unieszkodliwienie wrogów nowego światowego porządku... Nadchodzące półwiecze należy do Ameryki. ‚Amerykańskie Imperium‘ i ‚ludzkość‘ będą w przyszłości odbierane nie jako dwa odrębne pojęcia, lecz jako dwie nazwy tego samego uniwersalnego porządku gwarantującego pokój i powszechną szczęśliwość - planetarnego Novis Orbis Terrarum.“

Artykuł ten został ponownie opublikowany równocześnie do wydarzeń w roku 1991, które doprowadziły do upadku Związku Sowieckiego. Nowy naczelny redaktor tego magazynu Daniel Pipes oznajmił w swoim komentarzu, iż Strausz-Hupé przewidział upadek komunizmu, oraz że Stany Zjednoczone powinny ponownie podjąć swoje zadanie ukonstytuowania światowego imperium. Pipes przypominał jednocześnie, iż nazwa magazynu “Orbis“ wywodzi się z pojęcia “novis orbis terrarum“.

FPRI oraz jego poparcie dla Ariela Sharona

W latach 90-tych ton artykułów publikowanych w “Orbis” zradykalizował się, co zbiegło się w czasie z przejęciem stanowiska redaktora naczelnego przez Daniela Pipes, który jednocześnie objął kierownictwo FPRI. Pipes, syn jednego z “jastrzębi” okresu Zimnej Wojny, Richarda Pipes, jest uważany za jednego z głównych amerykańskich ekspertów w kwestiach bliskowschodnich. Komentarze jego autorstwa ukazują się regularnie w amerykańskich czasopismach - szczególnie często po 11-tym września. W swoich publikacjach Pipes żąda niezmiennie: Po pierwsze, agresywnych, prowadzonych w skali globalnej działań wojennych przeciwko tak zwanemu “zbrojnemu islamowi”, po drugie, stuprocentowego poparcia Ameryki dla rządu i działań Ariela Sharona, oraz po trzecie, unieważnienia traktatów z Oslo z 1993 roku, które zainicjowały proces budowy pokojowego współistnienia Izraela i narodu palestyńskiego. Tego rodzaju wywody łatwo można zrozumieć jako próbę połączenia doktryny Strausz-Hupé dotyczącej amerykańskiego “światowego porządku“ z ekspansjonistyczną polityką Sharona, zmierzającej do utworzenia “Wielkiego Izraela“.

Nie może również zaskakiwać fakt, iż w obecnym kierownictwie FPRI oraz Orbis zasiada także Samuel Huntington. Również pozostali członkowie zarządu FPRI to typowi przedstawiciele galerii “jastrzębi”. Należą do nich między innymi:

Brytyjski arabista Bernard Lewis, wykładający na uniwersytecie Princeton, od którego Huntington zapożyczył pojęcie “wojny cywilizacji”. Terminu tego Lewis użył po raz pierwszy w jednym ze swoich artykułów, publikowanych w magazynie “Atlantic Monthly” na początku lat 90-tych.

Były amerykański minister sprawiedliwości Richard Thornburgh, który w okresie prezydentury George’a Busha seniora sformułował tak zwaną “doktrynę Thornburgh”. Przypisywała ona Stanom Zjednoczonym nieograniczone prawo interweniowania w wewnętrzne procesy polityczne innych państw.

Były szef CIA James Woolsey, który w dzisiejszych dniach propaguje rozpoczęcie tak zwanej “drugiej fazy walki z terroryzmem”, mającej obejmować także atak przeciwko Irakowi.

Multimiliarder Ronald Lauder, jeden z głównych mecenasów obecnego izraelskiego rządu, w poprzednim okresie szczodrze popierający rząd Benjamina Netanjahu.

Pod kierownictwem Pipesa FPRI stało się w latach 90-tych agresywnym organem propagandowym kół syjonistycznych w USA.

W ostatnich latach działalności FPRI często towarzyszyły publikacje wydawane przez Washington Institute for Near East Policy (WINEP). W zarządzie WINEP zasiadają obecnie takie postaci jak amerykański wiceminister obrony Paul Wofowitz oraz szef Defense Policy Board Richard Perle - naczelni propagatorzy doktryny “wojny cywilizacji” w Pentagonie. Patric Clawson, szef działu badawczego WINEP, regularnie publikuje na łamach “Orbis”, zasiadając jednocześnie w zarządzie redakcji wydawanego przez Pipesa kwartalnika “Middle East Quarterly”. Oba instytuty, FPRI oraz WINEP, rozpowszechniają pisma takich propagandystów amerykańskiej geopolityki jak Steven Emerson, Laurie Mylroie czy David Wurmser.

Ścisłe powiązania pomiędzy obydwoma instytutami ilustruje również fakt, iż oba w latach 1998-2000 otrzymywały znaczne świadczenia finansowe ze wspólnych źródeł - neokonserwatywnych fundacji Smith-Richardson, Olin, Sarah Scaife (jednej z fundacji założonych przez pittburskiego multimiliardera Richarda Mellon Scaife) oraz Bradley. Sam Huntington w wymienionym okresie otrzymał stypendia na łączną sumę pięciu milionów dolarów. (Mark Burdman)

 

Szkic projektu rozwiązania kryzysu gospodarczego w Polsce

 

Który kraj zostanie kolejną “Argentyną”? Pytanie to otwarcie stawia się w Japonii, Meksyku, Brazylii i coraz częściej w Polsce. Pół roku temu stan gospodarki argentyńskiej przypominał obecne problemy Polski. Są one dziś otwarcie dyskutowane i już w grudniu zeszłego roku w jednym z wywiadów radiowych premier rządu, Leszek Miller, określił stan polskiej gospodarki jako katastrofalny. Jednak przedstawiony przez jego rząd pod koniec stycznia plan ożywienia gospodarki, choć słusznie podkreśla znaczenie rozbudowy infrastruktury, traktuje ten element zbyt skromnie i przy tym pomija wykorzystanie banku narodowego jako źródła kredytu. Radykalna zmiana ustawy o NBP, wychodząca nawet poza propozycje PSL i Unii Pracy, jest absolutnie konieczna, jeśli Polska chce obronną ręką wyjść z obecnego kryzysu. Niniejszy dokument zawiera ogólny schemat reformy banku narodowego oraz opisuje te sfery gospodarki, gdzie skierowanie kredytu przyniosłoby największe korzyści.

Na początku jednak należy wyjaśnić, że stawiane przed Polską obecnie rzekomo jedyne dwa sposoby rozwiązania problemu porównać można do wyboru między epidemią dżumy a AIDS:

- w celu obsługi 132 miliardów złotych państwowych i prywatnych długów zagranicznych, utrzymywana jest polityka wysokich stóp procentowych oraz wysoki kurs złotego, co doprowadziło do ograniczenia polskiego eksportu i zmniejszenia inwestycji krajowych, a w rezultacie do wzrostu deficytu budżetowego do rekordowej sumy, grożącej załamaniem się finansów publicznych.

- proponowana dewaluacja złotego oraz obniżenie stóp procentowych - bez jednoczesnego wdrożenia szerokiego programu ożywienia gospodarki - doprowadziłyby z kolei do jeszcze poważniejszego kryzysu, spowodowanego wzrostem wartości długu zagranicznego i wycofaniem z Polski kapitału zagranicznego, co uderzyłoby w system bankowy znajdujący się w 70% w rękach zagranicznych właścicieli. Dalsze spowolnienie gospodarki spowodowałoby wzrost bezrobocia i pogłębienie problemów społecznych. Taki proces obserwujemy obecnie w Argentynie.

Bez względu na to, którą z tych dwóch dróg Polska wybierze, doprowadzi ona do bankructwa kraju, przynajmniej według aksjomatów monetarystycznych czy neoliberalnych teorii ekonomicznych. W rzeczywistości Polska jest krajem niezmiernie bogatym, posiadającym ogromny potencjał wykwalifikowanej siły roboczej, przemysłu, rolnictwa i nauki, a przy tym znaczne złoża bogactw naturalnych. Rozważania nad krótko- i długoterminowym remedium na obecny kryzys należy więc, z naszego punktu widzenia, rozpatrywać na dwóch płaszczyznach:

A. Podkreślić trzeba, że kryzys budżetu państwa w Polsce jest w dużym stopniu odzwierciedleniem globalnego kryzysu systemu finansowego i monetarnego. W ostatnim okresie mass media poświęciły wiele uwagi Argentynie, nie należy jednak pomijać faktu, że stan finansów Japonii, drugiej co do wielkości gospodarki świata, stawia ten kraj w jeszcze bardziej krytycznej sytuacji. Japoński system bankowy jest de facto bankrutem ze względu na piramidę niemożliwych do spłacenia długów wartości 1,3 bilionów (sic) USD. Zadłużenie gospodarki amerykańskiej wynosi 32 biliony USD, a fala bankructw wielkich korporacji i masowe zwolnienia w obydwu krajach zaczynają przypominać depresję lat 30-tych.

Wartość niemożliwego do spłacenia długu (państwowego i prywatnego) zwiększyła się w ciągu ostatnich lat i osiągnęła sumę kilkuset bilionów dolarów w rezultacie odbywającej się poza wszelką kontrolą spekulacji derywatami (pochodnymi). Jednocześnie ciągłe ograniczanie wydatków publicznych i prywatnych inwestycji - w konsekwencji polityki neoliberalizmu koncentrującej się głównie na krótkoterminowych zyskach kosztem długoterminowych inwestycji - doprowadziło globalny światowy system finansowy na krawędź przepaści. Dlatego też reorganizacja upadłościowa całego systemu światowego staje się coraz pilniejsza. W tym kontekście Polska musi podjąć kroki w kierunku transformacji gospodarki, bez względu na to, kiedy nastąpią zmiany w skali globalnej.

B. Po drugie, należy wyjaśnić, iż aksjomatyczny błąd polityki neoliberalnej realizowanej w ciągu ostatnich 12 lat w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej polegał na założeniu, iż rozwój gospodarczy zależy od napływu obcego kapitału. Nie ma ani jednego przykładu w historii, który udowodniłby tę tezę. Jej przestrzeganie stworzyło dla Polski sytuację wydawałoby się bez wyjścia. Ratunek znaleźć jednak można poza ramami neoliberalizmu. Szczególną uwagę zwrócić należy na udany model amerykańskiego systemu ekonomii politycznej, związany z takimi postaciami jak Aleksander Hamilton, Henry Carey i Abraham Lincoln, a także Franklin Roosevelt. Model ten zastosowano też w Europie w czasie odbudowy po II wojnie światowej. W Polsce Kazimierz Bartel i Eugeniusz Kwiatkowski kierowali się podobnym podejściem do gospodarki w okresie międzywojennym. Innym przykładem wartego przestudiowania programu gospodarczego jest plan dr Lautenbacha, podsekretarza stanu w ministerstwie gospodarki Niemiec w 1931 r. Opracował on strategię emisji kredytu w celu wyprowadzenia kraju z depresji.

Dzisiaj znanym na całym świecie przedstawicielem szkoły amerykańskiego systemu ekonomii politycznej jest Lyndon LaRouche. Podstawowe założenie tego systemu zakłada wykorzystanie kredytu państwowego w celu pobudzenia potencjału siły roboczej oraz zdolności produkcyjnych, aby w ten sposób uzyskać rzeczywisty dochód dzięki inwestycjom w infrastrukturę oraz przedsiębiorstwa produkcyjne wykorzystujące najbardziej zaawansowane technologicznie i naukowo metody produkcji.

W systemie tym zaznaczyć należy trzy elementy:

1. Obcinanie wydatków z budżetu nie rozwiąże kryzysu budżetowego, ponieważ nie doprowadzi do przerwania zamkniętego koła aksjomatów monetaryzmu. W sytuacji spowolnienia działalności gospodarczej błędem jest ograniczanie wydatków. Jedynie zwiększone nakłady na infrastrukturę stanowią odpowiedni bodziec dla wzrostu produkcji krajowej oraz konsumpcji i w rezultacie prowadzą do wzrostu dochodów budżetowych, gdyż obniżają bezrobocie, a jednocześnie zwiększają napływ środków do budżetu z podatków płaconych przez rozwijające się przedsiębiorstwa. Powstaje pytanie, jak stworzyć instytucje finansowe zdolne to sfinansowania takiego programu w obecnych warunkach.

Władze kraju muszą, po pierwsze, podjąć decyzję, czy zamierzają bronić wspólnego dobra i pomyślności wszystkich członków społeczeństwa, czy też raczej interesów krajowych i zagranicznych spekulantów i finansistów. Jeśli wspólne dobro jest ich priorytetem, proces odbudowy gospodarki zacząć muszą od reorganizacji upadłościowej struktur zadłużenia zagranicznego i krajowego. Oznacza to, że wszystkie długi wynikające z narzuconych z zewnątrz często pozbawionych uzasadnienia uwarunkowań lub też czystej spekulacji, powinny być umorzone. Obsługa wszystkich innych kategorii długu powinna być uzależniona od wzrostu dochodów budżetu.

2. Bank narodowy należy traktować jako instytucję finansową tworzącą nowe linie kredytowe - a nie po prostu pieniądze - mające finansować specjalne projekty rozbudowy infrastruktury i przemysłu, które to dziedziny mają najbardziej bezpośredni wpływ na zatrudnienie i wydajność gospodarki jako całości. Nie należy mylić takiego procesu z prowadzącym do inflacji “drukowaniem pieniądza”. Jest to, według słów dr Lautenbacha, kredyt państwowy inicjujący inwestycje w przedsięwzięcia, które konieczne są dla rozwoju kraju po wyjściu z depresji. Część tego kredytu wykorzystywana jest na wynagrodzenia, co powoduje wzrost konsumpcji i zwalnia państwo z obowiązku wypłat zasiłków dla bezrobotnych. Ogólnie rzecz biorąc, przy zastosowaniu takiego podejścia do pokonania recesji czy depresji, wzrost rzeczywistej produkcji jest szybszy od wzrostu wartości pieniądza znajdującego się w obiegu, dlatego też niebezpieczeństwo nadmiernej inflacji nie istnieje. Prawidłowość zastosowania banku narodowego jako źródła kredytu wykazał pierwszy sekretarz skarbu USA, Aleksander Hamilton. To między innymi dzięki jego koncepcjom kraj ten osiągnął w swoim czasie potęgę gospodarczą.

3. Proponujemy, by rozważania nad zagraniczną polityką gospodarczą Polski rozpocząć od następującego oczywistego założenia: Polsce potrzebne są sprzyjające rozwojowi stosunki zarówno z zachodnimi jak i ze wschodnimi sąsiadami. Kraje Europy Zachodniej zaczynają coraz bardziej odczuwać konsekwencje polityki neoliberalizmu i globalnego kryzysu finansowego i monetarnego. Jedynym regionem, gdzie realizowana jest polityka dająca szansę na wzrost gospodarczy jest Wschód - Azja Południowo-Wschodnia i Południowa, Chiny i w pewnym stopniu Rosja. Dlatego też w interesie Polski jest poszerzenie eksportu i współpracy ze Wschodem. Początkowo może ona obejmować wymianę barterową i umowy krótkoterminowe. Położenie Polski sprzyja jej uczestnictwu w trwającej już budowie eurazjatyckiego mostu lądowego, czyli korytarzy rozwojowych obejmujących nowoczesną infrastrukturę transportową i energetyczną na kontynencie Eurazjatyckim. Jednym z aspektów tego projektu jest powstanie banków rozwoju regionalnego, które miałyby emitować kredyt na budowę infrastruktury.

Jeśli chodzi o stosunki z krajami Europy Zachodniej, to wydaje się oczywiste, że przystąpienie Polski do Unii Europejskiej będzie miało sens jedynie przy odpowiednich warunkach. Kraje członkowskie Unii dyskutują obecnie na temat zmian w Traktacie z Maastricht w warunkach globalnego kryzysu finansowego i monetarnego, sama Unia więc może wkrótce ulec transformacji. Jeśli jednym z warunków członkostwa ma być wyeliminowanie deficytu budżetowego, Polska powinna mieć prawo do osiągnięcia tego celu za pomocą opisanej powyżej metody.

W czasie pobytu w Polsce w maju 2001 r. LaRouche w kilku słowach opisał metodę ożywienia gospodarki: “Wielka katastrofa stanowi też ogromną szansę. Stoi przed nami największa w nowożytnej historii szansa. Jest to, tak jak większość wielkich momentów w historii, również moment wielkiego niebezpieczeństwa. Cały świat znajduje się dziś w kleszczach największego w historii kryzysu finansowego. Obecny system finansowy skazany jest na porażkę, nic nie jest go w stanie uratować. Ale system finansowy to nie całokształt procesów światowych. System finansowy to umowa spisana na papierze. Jeśli rządy krajów stwierdzą, że papier ten nie przedstawia sobą żadnej wartości, wówczas umowa ta przestaje obowiązywać. (...) Istnieje w naszej cywilizacji zasada, która tłumaczy takie postępowanie. Jest to zasada zwana tradycyjnie dobrem publicznym. Jest nazywana też zasadą powszechnego prawa do dobrobytu. W przypadku bankructwa całych narodów czy systemów międzynarodowych, mamy zwykle do czynienia z trzema stronami zaangażowanymi w reorganizację upadłościową. Po pierwsze kredytobiorcy i wierzyciele - przy czym nie przypada im wcale główna w tej reorganizacji. Jeżeli kierujemy się prawem naturalnym opartym na zdrowej moralności, wówczas najważniejsza jest dla nas trzecia ze stron procesu upadłościowego - dobro publiczne. Jak wygląda obecna sytuacja? Popatrzmy na Rosję, na Polskę, czy inne rejony Europy. Przyjmijmy do wiadomości fakt, że wszyscy są bankrutami. Na chwilę zapomnijmy o pieniądzach. Zastanówmy się, jaki powinien być nasz ostateczny cel.

Istnieją pewne instytucje, które odgrywają kluczową rolę w funkcjonowaniu kraju. Farmerzy muszą uprawiać ziemię. Przemysł musi produkować dobra. Zakłady użyteczności publicznej muszą funkcjonować. Banki muszą nadal istnieć i wypełniać swoje funkcje. Dlatego też poszczególne kraje muszą odwołać się do swoich suwerennych praw i powiedzieć jasno - poradzimy sobie z tym bankructwem, priorytetem jest utrzymanie funkcjonującej i rosnącej gospodarki, naszą powinnością jest oszacowanie, w jakim stopniu należy zredukować wartość zobowiązań finansowych. (...) Podkreślam tu, iż w sytuacji kryzysowej naczelnym obowiązkiem jest służenie dobru publicznemu.”

Podobnej rady LaRouche udzielił Argentynie w grudniu 2001 r. Prezydent Rodriguez Saa próbował podejmować kroki zgodne z tą radą, kiedy powiedział, że na pierwszym miejscu stoi ogólny dobrobyt, a dopiero później spłata długów. Chciał też wykorzystać kredyt publiczny dla stworzenia miliona miejsc pracy, aby nie dopuścić do bankructwa narodu. Jego własna partia odmówiła mu poparcia. Mamy nadzieję, że elity polityczne Polski są lepiej przygotowane na kryzys. (Instytut Schillera)

 

Odezwa Instytutu Schillera o pokój na Bliskim Wschodzie

Dokąd wiedzie ta droga?

 

Tego samego dnia, w którym Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych jednogłośnie (a zatem także za zgodą Stanów Zjednoczonych) przedstawiła rezolucję wzywającą Izrael do natychmiastowego wycofania się z Ramallah i reszty okupowanych terytoriów palestyńskich, amerykański prezydent George Bush ponownie wyraził poparcie dla polityki Ariela Szarona. Bezprzykładny nonsens tej sytuacji, przy okazji wystawiający na pośmiewisko zasadę poszanowania postanowień Narodów Zjednoczonych, jest typowy dla obecnej wewnętrznej sytuacji w Waszyngtonie. Ostatnia przemowa Busha, de facto usprawiedliwiająca ostatnią agresję Izraela przeciwko Palestynie, nie jest bynajmniej szczytowym przykładem waszyngtońskich paradoksów. W Waszyngtonie słyszy się niczym nie maskowane wypowiedzi, według których USA stoją na czele nowego angielskojęzycznego imperium. Amerykański establishment, upojony swoją własną imperialną retoryką, jest przy tym całkowicie ślepy wobec rzeczywistego rozwoju sytuacji światowej.

Fala przemocy, zapoczątkowana jesienią 2000-go roku prowokacją Szarona, wymierzoną przeciwko meczetowi Al-Haram-Al-Sharif, eskaluje codziennie. Potęgowana jest ona działaniami z zaplecza rzeczywistych “struktur terrorystycznych” - mianowicie z zaplecza siedlisk izraelskich na okupowanych terenach palestyńskich. Celem działań armii Izraela wydaje się być doprowadzenie do emigracji prezydenta Arafata, wypędzenie ludności palestyńskiej z zajmowanych przez nią obszarów oraz ostateczne przyłączenie tych terenów do zjednoczonego “Erec Israel”.

Usiłując dziś z niemieckiej perspektywy ocenić politykę rządu izraelskiego, należy przyjąć ten sam ekumeniczny punkt widzenia, którego przedstawicielami byli “Sokrates 18-go stulecia” Mojżesz Mendelssohn oraz Lessing w swoim dziele “Nathan der Weise”. Współpraca Mendelssohna i Lessinga - co dla wielu pozostaje do dziś nieznanym faktem - stworzyła warunki, dzięki którym wielu niemieckich Żydów mogło wnieść swój wkład do narodowej i światowej spuścizny kulturowej. jeśli oceniać politykę Sharona z tej właśnie perspektywy, jawi się ona wówczas jako biegunowe zaprzeczenie idei Lessinga i Mendelssohna.

Czyż sama izraelska prasa nie donosiła ostatnio, iż wysocy oficerowie sztabowi studiują strategię zastosowaną przez okupacyjne oddziały niemieckie przy likwidacji warszawskiego getta jako wzorzec taktyki, którą należy zastosować wobec Palestyńczyków? Jakie są ideologiczne korzenie pomysłu, aby Palestyńczykom przebywającym w obozach dla uchodźców stemplować numer na ramieniu? I w jakim duchu przemawia Szaron, kiedy używa takich pojęć jak “wojna totalna”?

Dn. 9-go marca Los Angeles Times opublikował artykuł donoszący o rzekomo “tajnych” planach Pentagonu dotyczących prewencyjnego użycia broni jądrowej, nie motywowanej bezpośrednią koniecznością obrony. Na liście potencjalnych celów amerykańskiego ataku znalazły się Irak, Iran, Syria, Libia, Korea Północna, Rosja oraz Chiny. Publikowanie tego rodzaju analiz jest częścią strategii tak zwanej “kalkulowanej nieobliczalności”, mającej zastraszyć zarówno wrogów jak i sojuszników oraz przygotować dogodny klimat polityczny dla ataku na Irak. Sama kwestia rozpoczęcia działań wojennych przeciwko Irakowi wydaje się być już rozstrzygnięta, otwartym pozostaje jedynie pytanie, kiedy i przy użyciu jakich środków działania te mają się rozpocząć.

W wypadku kiedy doszłoby do wybuchu wojny przeciwko Irakowi, nader prawdopodobnym staje się możliwość obalenia “postępowych” rządów w regionie Bliskiego Wschodu - w Jordanii, Egipcie, Arabii Saudyjskiej - przez zradykalizowane ugrupowania islamskie. Jaka zaś będzie reakcja strategów Pentagonu, jeśli atak przeciwko Irakowi utknie w martwym punkcie i wojna zacznie się nadmiernie przedłużać? “Zwycięskie” zakończenie wojny w Afganistanie również zostało nieco zbyt pochopnie ogłoszone. Czy dojdzie wówczas do użycia broni jądrowej? Cały obszar od Bliskiego Wschodu aż po Półwysep Indyjski jest dziś zagrożony wybuchem wyniszczającego konfliktu.

Ślepi wobec lekcji historii

Za kulisami tych wydarzeń głównym czynnikiem pozostaje fakt, iż światowy system finansowy znajduje się w stanie załamania. Niestety, w obliczu tego faktu ster polityki w Stanach Zjednoczonych przejęła frakcja “jastrzębi”, dla których “wojna cywilizacji” oraz nowa spirala zbrojeń stanowiłyby drogę wyjścia z obecnego kryzysu. Nadal aktualnym pozostaje także pytanie, kto jest rzeczywiście odpowiedzialny za wydarzenia z 11-go września?

Czy ludzi ci nie są w stanie wyciągnąć żadnych wniosków z dotychczasowego przebiegu historii? Kryzysu gospodarczego nie można przezwyciężyć na drodze konfliktów wojennych, a podjęcie zbrojnych działań przeciwko innym obszarom kulturowym nie może przynieść szybkich zwycięstw. Wszystko wskazuje na to, że prezydent Bush nie jest już w stanie ogarnąć całej złożoności procesów, które on sam zapoczątkował. Dowodem na to jest fakt, iż obecnie publicznie spekuluje się na temat perspektyw, które do niedawna byłyby po prostu nie do pomyślenia. Przykładem może być prowadzona w Stanach Zjednoczonych dyskusja na temat szans aneksji saudyjskich złóż naftowych oraz spekulacje dotyczące “chirurgicznych cięć” przy użyciu “broni jądrowej o niskim stopniu rażenia”.

Aż nazbyt wyraźnym jest fakt absolutnej bezradności rządów europejskich wobec tragedii mających miejsce w Ramallah, Betlejem i Nablus, oraz wobec grożącego wybuchu nowej wojny światowej. Partie wchodzące w skład rządowych koalicji najwyraźniej nie są w stanie odmienić swoich przyzwyczajeń, z których głównym jest działanie w swoim własnym egoistycznym interesie i całkowita obojętność wobec interesu publicznego. “Cóż począć, zapobieganie depresji i wojnie to sprawy nie dla mnie. Takich tematów nie wolno mi nawet poruszać w moim klubie poselskim, a ponadto - moja główna troska to wystawienie mojej kandydatury w przyszłych wyborach” - oto najczęstsza i najbardziej typowa wypowiedź dzisiejszego parlamentarzysty.

Osobista odpowiedzialność

W jakim stopniu my, Europejczycy, możemy wpłynąć na zmianę tej tragicznej sytuacji? Faktem jest, iż Stany Zjednoczone są obecnie jedynym mocarstwem, mogącym wymusić na Izraelu przestrzeganie rezolucji Narodów Zjednoczonych oraz wycofanie się z okupowanych przez niego terytoriów. Dlatego należy jak najbardziej dobitnie podkreślić, iż prezydent Bush osobiście odpowiedzialny jest za zastopowanie spirali przemocy na Bliskim Wschodzie, która eskalować może aż do wybuchu trzeciej wojny światowej.

Panie Prezydencie Bush, jest Pan osobiście odpowiedzialny przed trybunałem historii!

Spirala przemocy na Bliskim Wschodzie może zostać zakończona jedynie poprzez zastosowanie lekcji wyciągniętych z zawarcia Pokoju Westfalskiego, który w roku 1648 zakończył trzydziestoletnią wojnę religijną w Europie. Towarzyszyć temu procesowi musi perspektywa szeroko zakrojonego projektu odbudowy gospodarczej, który pomoże Izraelowi przezwyciężyć jego obecny kryzys ekonomiczny, a jednocześnie stworzy warunki dla rozwoju niepodległego państwa palestyńskiego, którego egzystencja zabezpieczona będzie międzynarodowymi gwarancjami. Przedstawiony przez Lyndona LaRouche’a już w roku 1975 “Plan Oaza”, zawierający projekt rozwoju dla Bliskiego Wschodu, musi jak najszybciej przejść do realizacji. Głównym jego punktem jest budowa instalacji odsalających wodę morską oraz nawadniających, aby móc przekształcić pustynne tereny tego regionu w żyzne tereny uprawne.

Każdy, któremu oczu nie przesłoniło jeszcze ideologiczne zaślepienie, jasno dostrzega, iż kontynuacja obecnej polityki prowadzić może jedynie do katastrofy, wyrażającej się depresją gospodarczą, wojną i chaosem. Odmieńmy bieg polityki światowej, dopóki nie jest jeszcze za późno!

Potrzebujemy dziś rzeczywistej perspektywy pokojowego rozwoju, gwarantującego przetrwanie dla państw i narodów tej planety. Światowy system finansowy, znajdujący się w stanie nieodwracalnego bankructwa, skompromitowany poprzez dokonywane w jego ramach spekulacje oraz zaborczą politykę Międzynarodowego Funduszu Walutowego, musi zostać zastąpiony nowym, sprawiedliwym systemem regulacji walutowej. Propozycja Lyndona LaRouche’a, dotycząca wprowadzenia takiego systemu, została już dawno zaprezentowana, i popierana jest przez wielu polityków na całym świecie. Nowy system finansowy - Nowy System Bretton Woods - musi stać się platformą budowy Euroazjatyckiego Mostu Lądowego, to znaczy infrastrukturalnego i gospodarczego zjednoczenia kontynentu euroazjatyckiego. Most Lądowy powinien także zostać przedłużony poprzez Cieśninę Bering do Ameryki Północnej i Południowej, oraz poprzez Cieśninę Gibraltarską do Afryki. Pokój światowy może być dzisiaj zagwarantowany tylko taką właśnie wizją sprawiedliwego światowego rozwoju gospodarczego! I tylko w tej wizji leży droga do przezwyciężenia problemu bezrobocia oraz stworzenia nowych, produktywnych miejsc pracy dla wszystkich potrzebujących! (Helga Zepp-LaRouche)

 

Projekt Oaza

 

13-go września 1993 roku przewodniczący PLO Yasser Arafat oraz premier Izraela Yitzhak Rabin podpisali w Waszyngtonie “Protokół współpracy izraelsko-palestyńskiej w kwestiach gospodarczych oraz projektów rozwojowych“ (Protocol on Israeli-Palestinian Cooperation in Economic and Development Programs). Podpisanie tego protokołu było jednym z aktów towarzyszących porozumieniom pokojowym z Oslo. Protokół ten zawierał dziewięć kluczowych punktów, podkreślając jednoczenie naczelne znaczenie inwestycji w rozbudowę systemów nawadniających oraz zaopatrzenia w energię w obszarze Gazy i Westbank.

Realizacja tej inicjatywy została przerwana w 1995 roku. Nieliczne projekty, jakie od tej pory przeprowadzane są w obszarze palestyńskim, dotyczyły głównie rozbudowy zaplecza turystycznego, a nie inwestycji w infrastrukturę. Siły przeciwne pokojowemu modelowi rozwoju na Bliskim Wschodzie, do których należą również Bank Światowy oraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy, skutecznie niweczą jakąkolwiek perspektywę życia w pokoju i dobrobycie dla całego regionu Bliskiego Wschodu.

W kontekście tragicznego rozwoju wydarzeń na Bliskim Wschodzie przypominamy w tym miejscu o fakcie, iż Lyndon LaRouche już w roku 1975 przedstawił plan rozwoju dla tego regionu, zaprezentowany pod nazwą “Projekt Oaza“. Realizacja tego projektu stanowiłaby realną szansę przerwania błędnego koła przemocy i narastania rachunku krzywd, jakie stało się udziałem Bliskiego Wschodu. Zaprowadzenie trwałego, sprawiedliwego pokoju w tym regionie świata możliwe jest jedynie przy jednoczesnym zagwarantowaniu ludności, zarówno arabskiej jak izraelskiej, warunków dla nieskrępowanego rozwoju gospodarczego oraz sprawiedliwie uregulowanego udziału w korzystaniu z bogactw naturalnych. Kluczowym aspektem sprawiedliwego porządku na Bliskim Wschodzie jest uregulowanie kwestii dostępu do najcenniejszego z bogactw obszarów pustynnych: wody.

Należy tu podkreślić, iż uregulowanie zagadnień rozwoju gospodarczego Bliskiego Wschodu jest jedyną możliwą drogą wiodącą do ustabilizowania tego regionu. Żadna z inicjatyw pokojowych nie może przynieść jakichkolwiek trwałych rezultatów, jeżeli nie będzie bazować ona na propozycjach dotyczących tych kwestii.

Poniżej przedstawiamy główne punkty projektu Oaza:

Rozbudowa sieci kolejowych w obszarze Bliskiego Wschodu, ze szczególnym uwzględnieniem kluczowego znaczenia tego regionu jako ogniwa łączącego kontynent Eurazji z jego planowanym Euroazjatyckim Mostem Lądowym z całym kontynentem afrykańskim. Z tego też powodu ważne jest zachowanie wysokich standardów technologicznych, umożliwiających późniejszy transport liniami szybkobieżnymi.

Budowa kanałów oraz zasilanych energią atomową systemów odsalających wodę morską. Kanał Sueski musi zostać poszerzony, a sam korytarz kanału rozbudowany i zmodernizowany jako trasa wodna łącząca Morze Śródziemne z Morzem Czerwonym. Dodatkowo konieczna jest budowa następujących połączeń wodnych:

Około stukilometrowego kanału łączącego region Gazy z Morzem Martwym, przeprowadzonego w tunelu na wyżynnym odcinku na południe od Beersheba.

Około 170-kilometrowego kanału wiodącego przez Jordanię od Zatoki Aqaba aż po Morze Martwe.

Wzdłuż tych tras wodnych konieczna jest budowa sieci elektrowni atomowych oraz urządzeń odsalających, które umożliwiłyby powstanie dalszych ośrodków przemysłowych, nowych centrów osiedlenia oraz rozwój rolnictwa w tym regionie.

Obecnie dostępna jest już generacja reaktorów atomowych, specjalnie dopasowanych dla potrzeb urządzeń odsalających. Reaktor Asea Brown Boveri-Siemens, nazywany też “kartoflanym” z powodu swych kulistych prętów zasilających, opracowany jest w oparciu o bezpieczną technologię cyklicznego przerobu thorium. Kalifornijski General Atomics zaprezentował prototyp modularnego, chłodzonego helem reaktora, możliwego do zainstalowania w niewielkich podziemnych zespołach, oraz możliwego do rozbudowy o dalsze jednostki zasilające. Każda z tych jednostek jest w stanie wytwarzać około 135 megawatów energii dla zaopatrywania urządzeń odsalających.

Przy użyciu dwudziestu takich zespołów, każdy wyposażony w cztery jednostki zasilające, możliwym byłoby odsolenie rocznie 3500 milionów metrów kubicznych wody dla Pustyni Jordańskiej - tyle samo, ile rocznie przetacza sama rzeka Jordan. (Instytut Schillera)


 


odnosniki